Leon Cichy, autor poczytnych kryminałów, całe życie miał szczęście i wszystko układało się po jego myśli. Poślubił dziewczynę, którą poznał w gimnazjum, a jego pierwsza powieść została bestsellerem.
Jednak po trzydziestce coś się zmieniło. Żona bez wyraźnego powodu zażądała rozwodu, a choć romantyczna przygoda na samotnych włoskich wakacjach zdawała się Leonowi nowym otwarciem, pierwszego wieczoru po powrocie został potrącony przez samochód. W szpitalu okazało się, że stracił wzrok. Oszołomiony nową sytuacją, całkowicie zależny od niedawno poznanej młodej kobiety, Cichy dochodzi do wniosku, że stracił rozum. Bo to przecież niemożliwe, by jego nową wybrankę zastąpiła inna osoba, kiedy był nieprzytomny.
To tylko początek ciągu dziwnych wypadków, z którymi będzie sobie musiał poradzić, błądząc w ciemnościach.
W Samotni, współczesnym kryminale, Anna Kańtoch buduje intrygę opartą na izolacji i przedstawia wielowarstwową opowieść o odosobnieniu: wybieranym samodzielnie, narzucanym przez stan zdrowia, miejsce zamieszkania czy niezależne okoliczności. Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Marginesy. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Samotnia. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– To nie ma sensu – zaczęła tamtego wieczoru w naszym wrocławskim mieszkaniu, po wszystkich znaczących „Musimy poważnie porozmawiać” i „Mam ci do powiedzenia coś ważnego, usiądź i posłuchaj uważnie”, które powinny mnie ostrzec, ale z jakiegoś powodu zupełnie nie ostrzegły. Ucieszyłem się nawet, bo myślałem, że zaszła w ciążę. Staraliśmy się o dziecko od dwóch lat, lekarze zapewniali, że wszystko z nami w porządku i mamy po prostu czekać. Czekaliśmy więc, Ala niecierpliwie, ja z odrobiną ulgi, że to jeszcze nie teraz, lecz gdy zaprowadziła mnie do pokoju i z poważną miną posadziła w fotelu, naprawdę byłem gotów świętować wraz z nią. A ona powiedziała: „To nie ma sensu”.
To.
Nasz związek. Prawie dwadzieścia lat razem wyrzuconych przez okno w jednym zdaniu.
– O czym ty mówisz? – zapytałem. Lewa noga zaczęła mi drgać, moje ciało zawsze było szybsze od mózgu. Ono już wiedziało, że stało się coś nieodwracalnego. Ja wciąż jeszcze się łudziłem, że to jakaś pomyłka, może dziwaczny żart. Czułem się, jakby ktoś włożył mi dłoń w brzuch i wyszarpnął garść wnętrzności. Jeszcze nie bolało, na razie po prostu byłem oszołomiony.
– Mówię, że nasze małżeństwo nie ma sensu – powtórzyła cierpliwie. – Było nam ze sobą dobrze, ale to już przeszłość. Naprawdę możesz powiedzieć z ręką na sercu, że wciąż mnie kochasz?
Przegapiłem szansę, żeby potwierdzić: tak, oczywiście. Gdybym wtedy się odezwał, nie wypadłoby to naturalnie. Ala parsknęła śmiechem, który bardziej przypominał płacz.
– Widzisz? Nic już nas nie łączy...
– Bzdura. A dom, nasze marzenia o trójce dzieci? Wymyśliliśmy nawet dla nich imiona, nie pamiętasz? Moja rodzina... – bełkotałem, czując, jak od dziury w brzuchu rozpełza się lodowaty lęk. Ala mówiła serio.
– Twoja rodzina nie będzie zadowolona, wiem. – Zdobyła się na coś, co od biedy można uznać za uśmiech. Moi rodzice traktowali Alę jak córkę, znali ją w końcu, odkąd była dziewczynką zbierającą figurki z jajek niespodzianek. – Zwłaszcza mama, ona jest przecież bardzo wierząca. Ale musimy to zrobić. Ja zostanę tutaj, a ty zatrzymasz Samotnię. I tak włożyłeś w nią więcej niż ja.
– Porozmawiamy o tym jutro, w porządku? Kiedy się uspokoisz.
– Jestem spokojna.
– Nieprawda. Nie myślisz jasno. Jutro...
– Nie zmienię zdania.
– Chodź tutaj. – Objąłem ją. Kiedy byliśmy młodsi, większość naszych kłótni kończyła się w łóżku. Teraz też z jakiegoś powodu ubzdurałem sobie, że jeśli namówię ją na seks, wszystko wróci do normy.
– Nie. – Próbowała się wyrwać, ale trzymałem mocno.
– Będzie dobrze – mruczałem w jej włosy, jednocześnie błądząc rękami po pośladkach. Przez krótką chwilę sądziłem, że wygrałem, będziemy się kochać, a potem nigdy już nie wspomnimy o rozwodzie, ale ona odepchnęła mnie mocno, aż uderzyłem tyłkiem o szafkę. Była prawie tak wysoka jak ja, wysportowana, prawdę powiedziawszy, chyba nawet silniejsza ode mnie.
– Powiedziałam „nie”.
– Masz kogoś. – Spłynęło na mnie olśnienie. Przez ostatnie dwa tygodnie Ala była dziwnie milcząca i wycofana. Nie zwracałem na to zbytnio uwagi, sądziłem, że może ma kłopoty w pracy albo martwi ją problem z zajściem w ciążę. Teraz wszystko nabrało sensu.
Milczała odrobinę za długo, jak ja przed chwilą.
– Tak – powiedziała wreszcie. – Poznałam... pewnego mężczyznę.
– Kim on jest?
– Jakie to ma znaczenie? Proszę, możemy przecież rozstać się jak przyjaciele.
Zabolało, bo to był mój tekst. To ja, w tych nielicznych chwilach, gdy fantazjowałem o rozwodzie, zamierzałem powiedzieć coś podobnego.
Książkę Samotnia kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,