Poznajcie kobietę z pazurem

Data: 2014-08-25 12:56:07 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Poznajcie kobietę z pazurem

Nakładem wydawnictwa Bis ukazała się właśnie powieść Anny Kleiber - Kobieta z pazurem. To dowcipny romans z wątkiem kryminalnym i idealna propozycja na koniec wakacji.

 

Justyna, świeżo po trzydziestce, jest samotna i nie potrafi w nikim się zakochać. Staje się samotna jeszcze bardziej, gdy jej ojciec wyprowadza się do kobiety, z którą właśnie się związał. W dodatku Justyna traci pracę. Na szczęście wkrótce znajduje zatrudnienie w nieco dziwnym biurze matrymonialnym, które otworzył jej szkolny kolega.

 

Tymczasem w okolicy dochodzi do tajemniczego morderstwa, którego ofiarą jest znajomy mieszkającej po sąsiedzku pani Eugenii. Donosząc Justynie o tym, pani Eugenia prosi ją jednocześnie, by zaopiekowała się młodym księdzem, który przyjechał do swego wuja, innego sąsiada, na dłuższy urlop zdrowotny. Justyna ma opory, tym bardziej że ksiądz wygląda jak obiekt jej snów, przystaje jednak na tę propozycję, by wprowadzić w błąd niechcianego adoratora... Jak zakończy się ta historia? Warto się o tym przekonać podczas lektury powieści Anny Kleiber  której fragmenty publikujemy:

 

"To, co się wydarzyło, zostało zorganizowane, aby pomścić śmierć Kazimierza – emeryta, którego rozbuchana chuć oraz starcza buta doprowadziły do utraty życia. I nie byłoby w tym nic zajmującego, gdyby splot wypadków nie spowodował, że spotkałam księcia z moich marzeń". 

 

Energiczne spacery zawsze działały na mnie kojąco. Z tą myślą, z nadzieją odnalezienia tak niespodziewanie utraconej równowagi ducha, w zupełnych ciemnościach szybkim krokiem przemierzyłam marny skwerek, boisko, trzy razy okrążyłam bloki i zapuściłam się na teren szumnie zwany łąką. Nic z tego. Moje nerwy ciągle były napięte jak postronki, przepocona koszulka kleiła się do karku, a policzki pałały niezdrowym żarem. Nadal jednak pędziłam na oślep, licząc, że może wreszcie się uspokoję. W końcu, gdy potknęłam się o coś i o mały włos nie skręciłam nogi, zawróciłam do domu. Energicznie szarpnęłam drzwi do klatki schodowej i niewiele brakowało, a zderzyłabym się z panią Eugenią, która, nie wiedzieć czemu, na mycie schodów ukochała późne godziny wieczorne.

 

– Justynko! Aleś mnie przestraszyła! – Trzymaną w ręku ścierkę wrzuciła do wiadra, po czym odsunęła je, aby zrobić mi przejście. – Ale zaraz, zaraz… – powiedziała i wytarła mokre dłonie o spódnicę.

– Tak? – zapytałam z jedną nogą postawioną na pierwszym schodku, a drugą zawisłą w powietrzu.

– Czy to ja czasem dziś nie widziałam twojego tatusia z…

– Tak, dobrze pani widziała… – przerwałam jej i wiszącą w powietrzu nogę dostawiłam do tej, która była na stopniu.

– To znaczy, że oni… są niby razem?

– Tak – westchnęłam. – Tato właśnie dziś się do niej wprowadził – dodałam gwoli zaspokojenia jej ciekawości. W końcu nie było tajemnicą, iż mój rodzony ojciec związał się z panią Jadzią, która spełniała się jako właścicielka dobrze zaopatrzonego warzywniaka.

– Czyli ten Ukrainiec już u niej nie mieszka… – powiedziała pani Eugenia do siebie.

– Ukrainiec? – Ano tak. Ponoć wprowadził się do niej zaraz po Antonim. Kojarzysz Antoniego? Przecząco pokręciłam głową. – Taki siwowłosy, lekko przygarbiony. Zamieszkała z nim po tym, jak rozstała się ze Stanisławem. A Stanisława pamiętasz?

– Chyba tak. Zdaje się, że pomagał jej w warzywniaku.

– Oj, wszyscy jej pomagali… Wszyscy, tylko że ona nie z każdym mieszkała. A wracając do Stanisława, to on zamieszkał z nią tuż po śmierci męża, a Antoni niedługo po tym, jak tylko wyprowadził się Stanisław. Natomiast zaraz po nim wprowadził się do niej ten Ukrainiec.

– To akurat zauważyłam, że odkąd pochowała męża, zawsze ktoś się obok niej kręcił – westchnęłam. Jadźczyna skłonność do wiszenia na męskim ramieniu była mi dobrze znana, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć twarzy jej licznych partnerów. Liczni partnerzy… właśnie to mi się nie podobało i uwierało niczym kamień w bucie.

– Nie inaczej, a od pogrzebu minęły zaledwie cztery lata. Jak widać, moce przerobowe ma niespożyte. Ale zaraz, nie skończyłam mówić o tym Ukraińcu! Nie wiem, jak mu było, ale czarnooki był i przystojny, że uch! – Zwinęła dłoń w pięść i pocałowała ją z głośnym mlaśnięciem. – Był najprzystojniejszy z nich wszystkich, wliczając w to również świętej pamięci nieboszczyka. Myślałam, że przy nim zostanie albo on przy niej… no, ale jednak się rozstali. A teraz proszę… twój biedny tatuś z nią zamieszkał… Pewnie, jak i tamci, dopomoże jej w prowadzeniu sklepiku?

– Niech mi pani nie opowiada! – zdenerwowałam się, bo oczyma wyobraźni zobaczyłam, jak mój tato nosi skrzynki z ziemniakami, podczas gdy Jadźka siedzi, pije kawkę i paluchem zakończonym drapieżnym tipsem stuka w kasę fiskalną.

– Nie opowiadam, tylko mówię, jak jest! – obruszyła się. – A tak na marginesie, Justynko złota, mało to innych bab po tym marnym świecie łazi? Przecież twój tatuś jest całkiem niczego sobie i mógłby…

– Pani Eugenio, myślę dokładnie tak jak i pani: mógłby, ale widać nie chce – przerwałam jej, bo owa potworna wiadomość zalegała we mnie zaledwie od kilku godzin i nie byłam jeszcze gotowa na to, aby na zimno, bez emocji tak długo oddawać się jej roztrząsaniu. – Dobranoc – powiedziałam.

– Idź spać, idź. A i pomódl się za tatusia, żeby na zdrowie mu ta znajomość wyszła. Ja jutro dam za niego na mszę… – mruknęła do siebie pani Eugenia i schyliła do wiadra, aby wyjąć ścierkę (...)

 

informacja nadesłana

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje