Jak wygląda życie polskich muzułmanek? Co kryje się za decyzją Polek, które wybierają islam? Co daje im religia, która według stereotypów odbiera kobietom wolność i czyni poddanymi mężczyźnie i jego rodzinie? Jak wygląda życie, gdy trzeba modlić się w tajemnicy i tłumaczyć z noszenia hidżabu? Książka Wybrałam Allaha. Polki, które przeszły na islam w księgarniach już 15 stycznia 2025.
Danuta Awolusi przez dwa lata wnikliwie obserwowała i poznawała codzienne życie polskich konwertytek. Spotykała się z nimi w meczetach i kawiarniach, uczestniczyła w modlitwach i słuchała o dramatycznych wyborach i osobistych transformacjach. Reporterka dociera do środowiska polskich muzułmanek, pokazując świat, którego istnienia większość z nas nawet nie podejrzewa.
Po raz pierwszy możemy zobaczyć, jak naprawdę wygląda życie konwertytek w Polsce. Jak ukrywały swoją wiarę przed rodziną? Jak znajdują mężów przez internet? Jak radzą sobie z presją społeczną i uprzedzeniami? Czy tęsknią za katolicyzmem? Jak nowa religia kształtuje ich tożsamość i codzienność?
To opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, odwadze, wolności wyboru i cenie, jaką trzeba za nią zapłacić. Odsłania nieznane oblicze polskiego islamu, zadając głębsze pytania o wolność wyznania, tolerancję i prawo do bycia innym we współczesnej Polsce.
Zmieniłam wiarę, nie mając żadnych ludzi wokół, sama z siebie, nikt mnie nie namawiał. Nie miałam pojęcia, że istnieją inne Polki i Polacy, którzy zrobili podobnie. Kiedy potem spotkałam takie osoby na Gronie, to był szok. Rodzice nie mogą zrozumieć, że wybrałam religię, która kojarzy im się z ograniczaniem, uprzedmiotawianiem kobiet i masą wyrzeczeń. Oglądanie córki w hidżabie i abai jest dla nich sporym wyzwaniem.
Joasia, 33 lata, na islam konwertowała 18 lat temu
Do przeczytania książki Wybrałam Allaha zaprasza Wydawnictwo Agora. Dziś na naszych łamach publikujemy premierowy fragment publikacji Wybrałam Allaha:
MUZUŁMANKA W KLASZTORZE
Matka Kasi długo nie mogła zaakceptować nowego wyznania córki. Kiedyś specjalnie podała jej wieprzowinę, mówiąc, że to wołowina.
– Mama wstydziła się przed ludźmi z Tarnobrzega, że jestem muzułmanką. Wiadomo, w niewielkim mieście każdy z każdym się zna.
– Jak dowiedziały się siostry zakonne?
– Zauważyły, że nie jem wieprzowiny, potem ktoś mnie zobaczył w chustce.
Większość sióstr zakonnych nie była zachwycona konwersją.
– Niektóre się wstydziły. Inne uważały, że skoro na misjach w Indiach mają muzułmańskich uczniów, to w Polsce też można takich mieć.
W tym samym klasztorze mieszkali także księża. Jeden z nich postawił sobie za punkt honoru, by przywrócić Kasię na łono Kościoła. Przychodził do niej do pokoju i czytał jej różne teksty naukowe, na przykład o Trójcy Świętej. Nic nie wskórał.
– Pamiętam, jak kiedyś jeden ksiądz powiedział mi, że jeśli chciałam być sławna, to mi się udało, i że powinnam się przenieść do imama. Skoro jestem muzułmanką, to niech on mnie utrzymuje. I że jak pojadę do jakiegoś arabskiego kraju, to dopiero zobaczę, jaki jest islam.
Ludzi ciekawiło, dlaczego osoba wyznająca inną wiarę mieszka w katolickim klasztorze. Siostry nie lubiły tych dociekań, zawstydzało je to.
Kasia czuła, że nie ma wokół siebie nikogo, komu by na niej zależało.
Z klasztoru wyprowadziła się po studiach, gdy wyszła za mąż i opuściła Polskę.
– Myślę, że siostry poczuły ulgę, kiedy się wyniosłam. Już nie było tej muzułmanki, o którą wszyscy pytali.
– Czy ktokolwiek w klasztorze okazał ci wsparcie?
– Jedna z zakonnic, obecnie jest siostrą przełożoną. Początkowo była krytyczna, ale później sama zachorowała i zaczęłyśmy się lepiej rozumieć. Wiedziała, że jestem nieszczęśliwa. Nie, żeby była zachwycona moim nawróceniem na islam, ale zaakceptowała to i nigdy nie usłyszałam od niej złego słowa. Gdy leciałam do przyszłego męża do Turcji, poszła ze mną na zakupy. Nawet bieliznę razem kupowałyśmy!
ADORATORZY ONLINE
Kasia korzysta z internetu dzięki specjalnym programom, które czytają dla niej na głos. Tego typu aplikacje dla osób niewidomych są dostępne w płatnych i niepłatnych wersjach. Kasia ma zainstalowany program na komputerze i telefonie. Dzięki temu jest w pełni samodzielna i nie tylko prowadzi
media społecznościowe, ale również kanał na YouTubie, gdzie opowiada o swoim życiu i rodzinie.
Konto na Facebooku założyła głównie ze względu na studia, by móc być w kontakcie z ludźmi z roku. Po cichu miała także nadzieję, że być może dobrego kandydata na męża uda się jej znaleźć właśnie przez internet. Jednocześnie myśl o tym, że jej niepełnosprawność wszystko utrudnia, nie dawała jej spokoju. Jak się okazało – niepotrzebnie się martwiła.
– Muzułmanie z innych krajów szybko zaczęli do mnie pisać. Większość chciała przyjechać do Polski. Chociaż pojawił się też niejaki Hamza, który od razu planował ze mną brać ślub w Tunezji. Szybko się zorientowałam, że on nie ma pieniędzy i że wszystko byłoby na mojej głowie. Był też Pakistańczyk mieszkający w Grecji. Nie byłby złym kandydatem na męża, ale okazało się, że planował dziewiątkę dzieci. Dodatkowo zniechęcił mnie na wstępie, bo zapytał, czy mam duże piersi i czy jestem dziewicą.
Obecny mąż Kasi, Ibrahim, zobaczył jej zdjęcie na jednej z facebookowych grup. On jeden nie proponował ślubu już na wstępie, zaoferował przyjaźń, co mocno go wyróżniło na tle innych. Po kilku miesiącach internetowej znajomości przyleciał do Polski. Bariera językowa mogła stać się przeszkodą, ale znaleźli na to sposób. Zanim Kasia nauczyła się tureckiego, już po ślubie, porozumiewali się głównie za pomocą tłumacza Google.
– Czyli on mówił po turecku, ty po polsku i korzystaliście z translatora?
– Tak, bo inaczej się nie dało – śmieje się Kasia.
Decyzja o małżeństwie została podjęta po wizycie Ibrahima w Warszawie. Spodobał się Kasi, bo był otwarty i kontaktowy. Dużo rozmawiali o wspólnym życiu, a że Kasia chciała założyć rodzinę, powiedziała sobie: „warto spróbować”. Zdawała sobie sprawę z ryzyka wyjścia za obcego człowieka, ale chciała je podjąć.
Kasia miała pewne wątpliwości, zwłaszcza jeżeli chodzi o wyjazd do Turcji.
– Zastanawiałam się na przykład, czy mi głowy nie utną, jeśli kiedyś odejdę od islamu – wspomina ze śmiechem. – Pytałam o to Ibrahima. Powiedział, że tak nie będzie.
Na wieść o tym, że Kasia chce poślubić Turka i wyjechać do obcego kraju, ludzie nie tylko pukali się w głowę, ale też nie szczędzili jej przestróg. Usłyszała, że zostanie sprzedana do Syrii albo że stanie się dawczynią organów. Takie rzeczy ktoś mówił siostrom zakonnym, a one wszystko powtarzały Kasi.
– Mieszkałam z siostrami aż do wyjazdu do Ankary. Jedna doradziła mi, żebym wzięła ze sobą zaświadczenie, że mam chore organy – opowiada z rozbawieniem. – Troszkę była oderwana od rzeczywistości. Wydawało jej się, że handlarz wypuściłby mnie na wolność, bo jestem nieprzydatna. Ale chcę podkreślić, że jestem siostrom bardzo wdzięczna za wszystko.
Kasia przestała opowiadać o swoich planach. Miała dosyć słuchania o tym, że w Turcji zrobią z niej prostytutkę, bo Ibrahim na pewno szuka dziewczyn do domu publicznego. Wszyscy ją straszyli.
Kasia zapytała rodzinę przyszłego męża podczas rozmowy przez internet, czy mają coś przeciwko ich małżeństwu.
Nikt nie wniósł sprzeciwu, więc wsiadła w samolot i tak zaczął się całkowicie nowy rozdział w jej życiu – została żoną muzułmanina, a krótko potem matką.
KSIĘŻYC JEST JEDEN, A GWIAZD JEST WIELE
Kasia bała się porodu. Martwiła się, że coś pójdzie nie tak, że nie będzie wiedziała, jak postępować z noworodkiem.
Dzięki rodzinnym znajomościom miała zapewnioną dobrą opiekę lekarską w szpitalu miejskim w Ankarze. Jako żonę Turka obejmowało ją ubezpieczenie.
– Lekarze mówili, że najlepsza będzie cesarka. Ja chciałam rodzić naturalnie, ale oni chyba się bali tego, że jestem niewidoma. Albo że czegoś nie zrozumiem.
Ostatecznie okazało się, że w szpitalu wszyscy byli dla niej bardzo uprzejmi. Kasia śmieje się, że czuła się jak w hotelu, bo dostała osobny pokój. Ibrahim mógł do niej zaglądać.
– A mężczyźnie wolno być z kobietą po porodzie na sali?
– Nie wiem, nie dopytywałam. Powiedzieli mu, że ma się tym nie chwalić. I nie pokazywać innym pacjentom.
Mikael urodził się poprzez cesarskie cięcie, obyło się bez komplikacji.
– Ja ten poród naprawdę dobrze wspominam. Jak rodzić dzieci, to w Turcji – śmieje się.
Trudniej było potem. Po urodzeniu dziecka Kasia zachorowała na depresję poporodową.
– To trwało dwa miesiące. Wtedy Ibrahim poznał słowa „zamknij się”, bo jak mały płakał, to do niego tak mówiłam. Czułam się wtedy, jakby ktoś skazał mnie na osiemnaście lat ciężkich robót bez możliwości wcześniejszego zwolnienia.
Kasia opowiada o tym, że w Turcji wciąż niewiele mówi się o problemach psychicznych, depresji. Jej mąż pracuje w akademiku. Gdy jeden ze studentów miał tego typu problemy, rodzice jedynie przenieśli go do innego miejsca. Choć zdarzały się też osoby, które przyjmowały leki.
Ibrahim nie rozumiał, co się dzieje z żoną. Uważał, że skoro mąż jej nie bije, nie jest głodna, a dziecko jest zdrowe, powinna być zadowolona. Zdarza się, że Kasia wypomina mężowi ten czas, gdy nie potrafił jej wesprzeć.
Główne zmartwienie Kasi? Teściowa.
Teoretycznie teściowie mieszkają w innym mieście. W praktyce przyjeżdżają dosyć często i zostają nawet na kilka miesięcy. Teściowa wprowadziła się do nich już w czasie ciąży Kasi, pod pretekstem opieki nad ciężarną.
– Jej plan był taki, że mieszkamy wszyscy razem i robimy tak, jak ona zarządzi. Myślę, że nie zdawała sobie sprawy, co to właściwie znaczy, że ja nie widzę. Początkowo uważała, że oszukuję, skoro potrafię radzić sobie na co dzień. Ibrahim kazał jej odkładać rzeczy na swoje miejsce, abym mogła je łatwo znaleźć. Moim zdaniem poczuła się wtedy zazdrosna o relację z synem i zagrożona. Przez to mnie nie lubi.
Dla Kasi to trudne, że teściowa nie szczędzi pod jej adresem złośliwości. Czasem musi postawić na swoim, na przykład kiedy przestawia po swojemu rzeczy w lodówce. Kiedyś postawiła na balkonie naczynie z fasolą. Nie uprzedziła o tym Kasi, która wyszła tam z synkiem. Ośmiomiesięczny Mikuś od razu chciał wykorzystać okazję i wepchnąć sobie ziarenka do gardła.
– Zdenerwowałam się. A ona powiedziała mi wtedy, że skoro nie widzę, to nie powinnam wychodzić za mąż i mieć dzieci. Usłyszał to Ibrahim i od razu zwrócił jej uwagę. Bardzo doceniam, że zawsze staje po mojej stronie.
To jednak nauczyło teściową tylko tyle, by mówić Kasi złośliwe rzeczy wyłącznie, gdy jego nie ma w domu.
Do konfliktu między kobietami doszło też podczas wybierania imienia dla wnuka. Teściowa optowała za Selamim. Kasia uparła się przy Mikailu. Zależało jej, by imię synka było uniwersalne.
– Powiedziałam im, że w Polsce Selami to jest firma, która produkuje sery i wędliny. Dzieci by się z niego śmiały. No i nie chciałam, żeby jego imię od razu zdradzało, że jest muzułmaninem. Jak będzie chciał, to sam powie. Mikail brzmi bardziej europejsko.
Matka Ibrahima do dzisiaj nie może pogodzić się z tym, że w sprawie imienia dziecka jej syn posłuchał żony, a nie matki.
– A teść? – pytam.
– Jest całkowicie podporządkowany małżonce. Powtarza nawet, że w życiu boi się dwóch rzeczy: Allaha i żony.
Teściowa Kasi zwykła mawiać: „Księżyc jest jeden, a gwiazd jest wiele”. To ona jest księżycem. A także szyją, która kręci głową.
Kasia na przykładzie swojej rodziny uważa, że w Turcji matki wymagają bezwzględnego posłuszeństwa od swoich dorosłych synów. Ona sama nie chciałaby być taka dla Mikusia, gdy dorośnie. Planuje być wyrozumiała i pozwolić mu samodzielnie podejmować decyzje.
W większości ignoruje złośliwości matki Ibrahima, ale są też rzeczy, których nie może jej zapomnieć. Usłyszała od niej kiedyś, że jest problemem.
– Powiedziałam, że jej tego nie wybaczę. Bo ja wszystko robię sama, zajmuję się dzieckiem, o nic jej nie proszę.
Kasia mówi, że jest w Turcji szczęśliwa, ale gdyby matki jej męża nie było w pobliżu, byłaby szczęśliwsza.
– A gdybyś wiedziała, jaka teściowa cię czeka, zgodziłabyś się na małżeństwo?
– Gdybym wiedziała, że będzie z nami ciągle siedzieć, tobym się nie zgodziła.
Publikację Wybrałam Allaha kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,