Faszyzm wedle sławnej formuły wybitnego niemieckiego badacza Ernsta Noltego był wydarzeniem epokowym i naznaczył cały wiek XX. Był popularny także wśród pisarzy i to często bardzo wybitnych, że przypomnę Marinettiego, Malapartego, Pounda, Jüngera, Céline’a, Drieu La Rochelle’a, Benna, Heideggera, Brasillacha… Na temat ich związków z faszyzmem powstały na Zachodzie już setki, jeśli nie tysiące, prac, a ich liczba zderza się z nieobecnością podobnych studiów w naszym literaturoznawstwie.
Tym większe zainteresowanie musi budzić obszerna książka Pawła Sobczaka - podkreśla prof. Maciej Urbanowski w recenzji wydawniczej publikacji Polscy pisarze wobec faszyzmu - (…) Autorowi chodzi nie tylko o to, jak widzieli polscy pisarze hitleryzm i III Rzeszę, ale także jak postrzegali faszyzm włoski i Włochy Mussoliniego. Pawła Sobczaka interesuje też to, jak polscy pisarze wyobrażali sobie faszyzm jako taki, czy potrafili rozpoznać modernistyczny i totalitarny charakter doktryny faszystowskiej i na ile sami faszyzmowi lub „ideologiom faszyzującym” się poddawali, a na ile się im opierali.
Obszerna, erudycyjna, wnikliwa, ambitnie i oryginalnie pomyślana książka Pana Sobczaka niewątpliwie zasługuje na uwagę czytelników. Podziw budzi jej interdyscyplinarny charakter, swoboda, z jaką snuje swą opowieść autor, zdradzając talent dobrego eseisty. (…) Interesujące są też komparatystyczne ambicje autora, przywołującego konteksty nie tylko niemieckie czy włoskie, dość oczywiste w pracy o podobnej tematyce, ale też te mniej oczywiste i znane, a więc francuskie i rumuńskie. (…) Powstała w ten sposób praca oryginalna, ważna, ciekawa, która zainteresuje badaczy kultury polskiej XX wieku, ale też która ze względu na temat i literacki talent autora ma szansę trafić do szerszego grona czytelników.
Warto sięgnąć po książkę Pawła Maurycego Sobczaka Polscy pisarze wobec faszyzmu. Publikacja ukazala się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego. Dziś macie okazję przeczytać jej premierowy fragment:
Antoni Sobański jawił się swym przyjaciołom jako bywalec i światowiec. Regularnie wyjeżdżał za granicę – do Anglii (miał mieszkanie w Londynie), Francji, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, później także do Stanów Zjednoczonych (kupił dom w Santa Fe, w stanie Nowy Meksyk). Jako człowiek towarzyski, a zarazem poliglota, wszędzie miał znajomych i kontakty. Nic zatem dziwnego, że „Wiadomości Literackie” jego właśnie uczyniły wiosną i latem 1933 roku swoim berlińskim korespondentem. Reportaże Sobańskiego ze stolicy hitlerowskich Niemiec ukazywały się na łamach tygodnika redaktora Grydzewskiego od czerwca do sierpnia 1933, w następnym roku zaś znalazły się w książce Cywil w Berlinie, opublikowanej nakładem – prężnie wówczas działającego – wydawnictwa „Rój”. […]
Antoni Sobański jedzie do nazistowskich Niemiec jako tytułowy „cywil”, „staroświecki liberał”, zaprzysięgły okcydentalista („Nigdy nie zakosztowałem tak często opiewanego uroku Wschodu, przeciwnie, całe życie czułem instynktowny Drang nach Westen”, filosemita, a także – homoseksualista.
Tego ostatniego elementu własnej tożsamości nie formułuje wprawdzie expressis verbis, lecz problematyka związana z sytuacją przedstawicieli mniejszości seksualnych w Berlinie wyraźnie znajduje się w orbicie jego zainteresowań. Ponadto Sobański jest niewątpliwym miłośnikiem kultury niemieckiej, który pragnie zachować sentyment do Niemców oraz pogodzić go z innymi elementami deklarowanego – ale i rzeczywistego – światopoglądu („Tak bardzo chcę zachować swoje sympatie dla tej dziwnej zbiorowości” – deklaruje na wstępie). Dlatego wyrusza do Berlina z duszą na ramieniu.
Zanim jeszcze dotarł na miejsce, reporter zapoznał się z wieloma opiniami na temat nazistowskiego przewrotu. Wszystkie te przekonania – czerpane z prasy opozycyjnej (przezornie wyrzuconej przez okno pociągu), a także osobistych kontaktów z ludźmi znającymi nazistowskie Niemcy („Anglik zamieszkały stale w Berlinie opowiadał rzeczy naprawdę dość straszne” [CwB, s. 27]) – współtworzyły „przedsądy”, poprzedzające właściwe poznanie. Sobański wie, dokąd jedzie, spodziewa się, czego może doświadczyć i co zobaczyć. Zna i lubi Niemców, ale rozumie, że rządy narodowych socjalistów mogły bardzo wiele zmienić. Obawia się zatem chwili, w której przekroczy granicę, lęka się pierwszej konfrontacji wspomnień z nową rzeczywistością.
Czy wierzyć tym wszystkim dochodzącym nas wiadomościom? Czy w Zbąszyniu przestraszę się na widok zielonego munduru niemieckiego urzędnika celnego? Od dzieciństwa był to dla mnie symbol zagranicy, wyjazdu, czaru podróży […]. Czyż to wszystko się zmieniło? Czy wrogość spotka mnie już na samym progu Trzeciej Rzeszy? 27 [CwB, s. 27]
[…]
Pierwsze wrażenia z pobytu w Niemczech nie uzasadniają odczuwanego wcześniej lęku: „Na granicy ta sama dobroduszna uprzejmość; na dworcach te same co dawniej, pogodnie uśmiechnięte twarze”. Na pozór niewiele się zmieniło, faszyzm przejawia się jedynie w zewnętrznych szczegółach, takich jak ozdobiona swastyką szpilka w krawacie kontrolera. Wkrótce też Sobański dostrzega coś, co naprawdę mu się podoba: wszechobecną flagę ze swastyką. Nie kojarzy się ona złowieszczo, budzi wyłącznie pozytywne asocjacje („To może najbardziej udana flaga, jaką znam. Jest dekoracyjna w duchu chińsko-japońskim”). Autor Cywila opisuje, w tak niepokojąco estetyzującej manierze, Hakenkreuzfahne – prostokątny kawałek czerwonej tkaniny przystrojony pośrodku białym kołem, w które wpisana została swastyka. W roku 1933 nie była ona jeszcze bynajmniej oficjalną flagą Trzeciej Rzeszy (stała się nią dopiero dwa lata później), lecz jedynie towarzyszyła – jako symbol partii narodowosocjalistycznej – fladze dawnego Cesarstwa Niemieckiego. Jednak to właśnie Hakenkreuzfahne przykuwała uwagę, a nawet budziła uznanie („kolorystycznie wygląda świetnie”). Dostrzegana zaś przez Sobańskiego ozdobność „chińsko-japońska” wiąże się przede wszystkim z wykorzystaniem swastyki – symbolu wywodzącego się najprawdopodobniej z Indii, lecz identyfikowanego także (a może przede wszystkim) z Dalekim Wschodem. Swastyka używana była jako symbol buddyjski bądź taoistyczny w Chinach, Japonii, Korei, Nepalu czy Tybecie (tradycyjnie rysowano ją tam w formie krzyża prostego).
Jeśli jednak Antoni Sobański spodziewał się, iż faszyzm oddziałuje jedynie na powierzchnię życia Niemców, musiał rozczarować się, kiedy opuścił hotel, aby pospacerować po Berlinie.