Małgorzata Strzelecka to oczytana, ciekawa świata i nieco zakompleksiona młoda szlachcianka. W jej mniemaniu los pozbawił ją urody, a brat utracjusz – majątku. Nie ma męża, a co gorsza – chęci, by takowego znaleźć.
Dziewczyna trafia do majątku stryja, by tam spędzić spokojne lato, umilając tym samym czas ciotce. Monotonne dni nabierają rumieńców, kiedy pewnej nocy Małgorzata spotyka nad jeziorem przystojnego i… całkiem nagiego barona Ksawerego Wigurę. Dodatkowo w okolicy dzieją się niewytłumaczalne zjawiska, a wszystkie tropy prowadzą do kradzieży celtyckich manuskryptów. Czy uda się odkryć okoliczności dziwnych zdarzeń? Czy baron Ksawery okaże się równie interesujący co odważny, a Małgorzata ulegnie jego urokowi?
Panna bez majątku to powieść z cyklu W dolinie Narwi, którego fabuła rozgrywa się na Podlasiu w pierwszej połowie XIX wieku. Do nowej powieści Urszuli Gajdowskiej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury premierowego fragmentu:
Noc była jasna i Małgorzata nie musiała specjalnie wysilać wzroku, by ominąć wszelkie przeszkody w postaci krzaków i drzew owocowych. Po niespełna kwadransie dotarła nad wypielęgnowany brzeg z przygotowaną do pikników, równo wykoszoną trawą. Rozejrzała się, próbując sprawdzić, czy na pewno jest tutaj sama, a kiedy nikogo nie dostrzegła w pobliżu, zrzuciła szlafrok i podkasała długą koszulę, zawiązując ją na boku w wielki supeł, by nie przeszkadzała w kąpieli. Położyła na ławeczce klucze, buty i szlafrok i oddychając powoli, weszła od strony płycizny do sadzawki.
Woda była cudowna. Chłodna, odświeżająca i kojąca.
Małgorzata miała ochotę zanurzyć się w niej cała, ale w tym miejscu nie było to raczej możliwe. Kuzyn tak zaprojektował tę stronę, by była bezpieczna dla jego przyszłych dzieci. Dla niej to oznaczało brodzenie w wodzie do kolan. Dawało to wprawdzie przyjemne odprężenie dla stóp, skoro jednak już się wybrała o tej porze w to miejsce, grzechem byłoby zmarnować okazję do prawdziwej przyjemności z pływania.
Rozejrzała się raz jeszcze, jakby wyczuwając czyjąś obecność, skarciła się jednak w myślach za tę niedorzeczność i wycofała na brzeg, by podejść z drugiej strony. Zdjęła pantalony, pozostając w cienkiej koszuli, którą tym razem związała między nogami, by nie krępowała ruchów. Nie odważyła się, by i ją ściągnąć, i nawet wizja zaplątania się w materiał i utonięcia nie pozbawiła jej rozsądku w tej materii.
Aż westchnęła z zachwytu, a szczęśliwa, że z nikim nie musi dzielić tej chwili, zaczęła śmiać się w głos i wykonywać coraz śmielsze ewolucje pod wodą. Nurkowała, pluskając wkoło, i pływała spokojne na przemian, dopóki nie poczuła, że zaczyna robić się jej chłodno.
Stwierdziła, że osiągnęła swój cel i może powoli wracać do domu, gdy usłyszała trzask pękającej gałązki. Zatrzymała się, przestając na chwilę oddychać, i zanurzyła możliwie najgłębiej, tak by móc obserwować brzeg, schowana za kępką sitowia. Nie zauważyła jednak niczego podejrzanego i po kilku minutach powolutku przesunęła się w stronę pozostawionych rzeczy. Już miała wyjść, kiedy zorientowała się, że w wodzie pluska się ktoś jeszcze.
Powtórnie wróciła za kępkę i ostrożnie wyjrzała, osłaniając twarz roślinami.
W jeziorku pływał mężczyzna! Nagi, idealnie zbudowany – choć zdołała dostrzec jedynie zarys pleców i ramion, kiedy wynurzał się raz po raz z wody – chyba wysoki i smukły mężczyzna o jasnej, wyraźnie odcinającej się na ciemnej tafli fryzurze.
Boże! Co miała teraz począć?! Co to za człowiek i jak się tu w ogóle znalazł? Nieważne! Ważne, co zrobi, gdy zorientuje się, że nie jest tu sam…
Dygotała już nie tylko z chłodu, jaki dawała w nadmiarze woda, ale i strachu przed barbarzyńcą, który bezprawnie wtargnął na teren majątku jej stryja. Postanowiła przeczekać, ile zdoła, i – jak tylko nieznajomy oddali się poza zasięg jej wzroku – wycofać się do swoich ubrań, szybko narzucić szlafrok i uciec Niestety, nieznajomy nie miał chyba zamiaru opuszczać szybko tej części sadzawki, bo przeszedł na płytszą wodę i rozciągnął się niemal w całej okazałości. Musiała zamknąć oczy i ręką przysłonić usta, by nie wydobył się z nich żaden nieproszony dźwięk.
Czy to strachu, czy zachwytu. Bo mężczyzna – tego była pewna – był zachwycający. Nigdy wcześniej nie widziała wprawdzie na żywo nikogo nagiego (zdarzyło się jej jednak natknąć na kilka indyjskich ilustrowanych książek w bibliotece ojca i nieraz przecież oglądała w Warszawie posągi greckich i rzymskich herosów, nie mówiąc o wspaniałych obrazach, które już na samo wspomnienie wywoływały rumieńce), nie licząc wodnych zabaw w dzieciństwie z kuzynem i bratem, ale i oni mieli na sobie przynajmniej krótkie spodenki, a kiedy dorośli, nie pokazali się jej bez koszuli, a tym bardziej bez spodni. Ten tutaj natomiast świecił bezwstydnie gołymi pośladkami, nie bacząc, czy ktoś może akurat na niego patrzeć. A ona zwyczajnie nie była w stanie się od tego powstrzymać i co chwila naprzemiennie zamykała i otwierała oczy.
Sapała oburzona, nadal zaciskając powieki, gdy usłyszała głośne:
– Nie za zimno jaśnie pani w tych zaroślach?
Książkę Panna bez majątku kupić można w popularnych księgarniach: