Julian Tuwim zostawił potomnym wskazówki: Są dwa sposoby uświadomienia sobie oblicza poety. Jeden - to zbudowanie syntetycznej formuły wyprowadzonej z takich rzekomo realnych danych, jak naród, epoka, biografia, pokrewieństwa historyczno-literackie, wpływy, zależności. Sposób drugi - to tylko zasłuchanie się w jego słowa i zapatrzenie w cień. Nawet jeśli poważnie potraktujemy te rady, po zapoznaniu się z życiorysem poety i jego dorobkiem dojdziemy do wniosku, że postać Tuwima wymyka się jednoznacznym ocenom. Obok hymnów pochwalnych na cześć Lenina, Stalina i komunizmu tworzył Tuwim genialne utwory, które sprawiały, że nazywano go księciem polskiej poezji. Potrafił chociażby użyć swoich wpływów, by uratować od kary śmierci żołnierza NSZ, prawnuka Norwida (po bracie poety), skazanego przez komunistów za szpiegostwo (zbrodnię najcięższą) - Jerzego Kozarzewskiego i pozostałych pięciu uwięzionych. Wielbiciel Piłsudskiego, a później surowy krytyk sanacyjnej władzy (chciano go zamknąć w Berezie Kartuskiej). Poeta był też ojcem adoptowanej dziewczynki z sierocińca. W liście do Staffa wyznał: Przybyły mi dwie nowe, wcale nie podrzędne namiętności: miłość do naszej ślicznej córeczki, sześcioletniej Ewuni [...] i potężny napływ świadomości politycznej: ostre, rześkie, wysokie uczucie”. W niedawno opublikowanej nakładem Iskier książce poświęconej autorowi Balu w operze Mariusz Urbanek zastanawia się, czy to z owego zaślepienia właściwego stanowi zakochania, czy z braku odwagi, by przyznać się, że może zbłądził, wiernopoddańczo służył reżimowi do końca? Bardzo kochał Polskę, czego wyrazem jest między innymi pisany w trakcie wojennej emigracji poemat Kwiaty polskie, będący swoistą manifestacją swej dojmującej tęsknoty za ziemią ojczystą, ale z drugiej strony niemal w tym samym czasie, gdy go tworzył, czyli w trakcie wojny, porzucił ideę niepodległości ukochanego kraju. Jak to pogodzić i zrozumieć? Przez całe życie zmagał się z podwójną tożsamością: przed wojną uważał się za zasymilowanego Polaka, a po Holokauście - solidarnego Żyda. Kim był? Polakiem? Żydem? I kim był dla Polaków? Kim dla Żydów? Nieoczywista to biografia i nie takie łatwe wnioski do wyciągnięcia z losów wszechstronnego artysty. Pewnie dlatego Mariusz Urbanek postanowił jako podtytuł biografii wykorzystać oksymoroniczne sformułowanie „wylękniony bluźnierca”, zaczerpnięte z Grande Valse Brillante - utworu, który śpiewająco spopularyzowała Ewa Demarczyk. We współczesnej Polsce, która stawia na ciągłość z kulturą tworzoną przez komunistycznych propagandystów, fetuje się, mówi i pisze o nim częściej niż o jego dawnych przyjaciołach i do końca niezłomnych twórcach: Janie Lechoniu i Kazimierzu Wierzyńskim, na których po wojnie złorzeczyl i pluł.
Jak Julian Tuwim wpłynął na epokę, w której żył i pisał, oraz w jakim stopniu sam został przez tę epokę ukształtowany? Kim był? Czy naprawdę wierzył w komunizm jako wyzwoliciela od antysemickiej ideologii? Czy może w pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że się dramatycznie pomylił, ale w tym „pakcie z diabłem” zaplątał się tak, iż trudno mu było wyjść z pułapki? A może duma nie pozwalała przyznać się dawnym przyjaciołom do popełnienia strasznego błędu? Jakim był bratem, mężem i ojcem? Czy naprawdę był poetą religijnie obojętnym? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Beata Bednarz w tekście Poeta kontrowersji. Julian Tuwim, który opublikowaliśmy w naszym dziale publicystycznym. Zapraszamy do lektury!