Jak Bóg okazuje nam miłosierdzie, tak i my winniśmy okazywać miłosierdzie bliźnim. Codziennie modlimy się przecież w "Ojcze nasz": "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Stanisław Klimaszewski w swej nowej książce zajmuje się głównie związkiem religii chrześcijańskiej z dobrymi uczynkami, zwanymi uczynkami miłosierdzia, zachęcając czytelników do zastanowienia się nad tym, czy i jak odpowiadamy przez swe postępowanie na miłosierdzie okazywane nam przez Boga.
Ksiądz Klimaszewski, marianin, przez wiele lat swego długiego i bardzo pracowitego życia zakonnego i kapłańskiego gromadził różnorakie, z życia wzięte historyjki, opowieści i anegdoty – pełne humoru i smutne, pozornie błahe, ale w istocie głębokie, mądre i bardzo pouczające. Publikowane w książkach, zawsze cieszyły się wielką popularnością wśród czytelników. Uczynki miłosierdzia to właśnie zbiór takich krótkich opowiastek, związanych z doznawaniem i okazywaniem miłosierdzia. Warto sięgnąć po tę książkę. Warto - szczególnie w ogłoszonym przez papieża Franciszka Roku Miłosierdzia - dowiedzieć się więcej na ten temat. Publikujemy premierowe fragmenty książki ks. Klimaszewskiego:
Kiedy wolno zabrać cudzą żywność
Wspomina jeden z Włochów. Było to lato 1941 roku. Ja miałem dwanaście lat, mój brat dziesięć, siostra pięć, a rodzice po trzydzieści sześć. Od roku trwała już wojna. W mieście panował głód. Podczas wakacji udaliśmy się do Clusone. W pobliżu mieszkał przyjaciel mojego ojca. Pewnej niedzieli odwiedziliśmy go w nadziei, że zaprosi nas na obiad. Gdy po trzech godzinach marszu doszliśmy, usłyszeliśmy, że nie ma w domu nawet kawałka chleba. Dlatego zaczęliśmy chodzić po okolicznych gospodarstwach rolnych, by coś nabyć. Wszędzie odpowiadano nam, że nie mają nic do sprzedania. Gdy wracaliśmy zmartwieni, spotkaliśmy księdza staruszka, małego, chudego, pewnie już po osiemdziesiątce.
Pytamy go, gdzie można by nabyć ziemniaki, by zaspokoić głód. On uśmiechnął się i pokręcił głową, że to niemożliwe, ale jeśli chcemy coś zjeść, to mamy iść na pole i ukraść tyle kartofli, ile nam potrzeba. Mój ojciec spojrzał na niego zdumiony. On zaś powtórzył po raz drugi: „Idźcie na pole i wykopcie, ile chcecie, a gdyby przyszedł właściciel, powiedzcie, że ja was tam posłałem”. Widząc, że mój ojciec się waha, ofiarował się nam towarzyszyć jako ochrona.
Udaliśmy się razem, zebraliśmy ile tylko mogliśmy unieść kartofli i gdy odchodziliśmy, ksiądz zniknął. Po powrocie do przyjaciela ugotowaliśmy ziemniaki i potem z pełnymi żołądkami wróciliśmy do domu. Po pięćdziesięciu latach spotkałem znajomego mojego ojca z tamtej miejscowości. Opowiedziałem mu przygodę z księdzem. Gdy skończyłem, ten spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział, że to pole należało do owego księdza. Miał zwyczaj w taki oryginalny sposób pomagać potrzebującym”. Ksiądz ten w dziwny trochę sposób chciał pouczyć, że jeśli człowiek jest głodny, a nie ma już innego sposobu zdobycia pokarmu, może zgodnie z nauką chrześcijańską wziąć go po kryjomu posiadającym. Podobnie mówiło – o czym była mowa – Prawo Mojżeszowe.
Matka Teresa z Kalkuty
Różne instytucje świeckie i kościelne starają się nieść pomoc głodującym i chorym. W naszych czasach wyróżniała się wśród nich Matka Teresa z Kalkuty z kilkoma tysiącami sióstr założonego przez siebie zgromadzenia. Parę obrazków z jej życia podajemy za wyborem jej myśli pt. Miłość, owoc, który dojrzewa w każdym czasie, dokonanym przez Dorothy S. Hunt: „Nigdy nie zapomnę, jak pewnego wieczoru jakiś mężczyzna przyszedł do naszego domu – mówi Matka Teresa – i powiedział: ≪Jest rodzina z ośmiorgiem dzieci, która od dawna już nie ma nic do jedzenia. Zróbcie coś≫. Zaniosłam tej rodzinie trochę ryżu. Na twarzach dzieci widziałam straszliwe oznaki głodu. A matka podzieliła ryż na dwie części i wyszła. Kiedy wróciła, zapytałam: ≪Dokąd poszłaś? Co robiłaś?≫. Piękna była odpowiedź tej kobiety: ≪Oni też są głodni≫. Nie zdziwiłam się, że podzieliła się z sąsiadami, byłam jednak ogromnie zaskoczona tym, że wiedziała, że po prostu wiedziała o tej rodzinie. Ona sama wyznawała hinduizm, a sąsiedzi byli muzułmanami”. Inny fragment: „W naszych szkołach w Kalkucie dajemy wszystkim dzieciom darmowy chleb i mleko. Któregoś dnia zauważyłam, że pewna mała dziewczynka schowała swój chleb. Zapytałam, dlaczego nie je chleba. Powiedziała mi: ≪Moja matka leży w domu bardzo chora. Nie mamy w domu nic do jedzenia i chcę zabrać ten chleb dla niej.≫” Świadectwa te mówią zarówno o głodzie, jak i o dobrym sercu ludzi głodujących. Któregoś dnia na ulicy Kalkuty Matka Teresa znalazła dziewczynkę. „Miała – wspomina zakonnica – może sześć lat, a po jej twarzy poznałam, że jest głodna i nie jadła od kilku dni. Dałam jej kromkę chleba, a ona zaczęła ją jeść, powoli, po jednym okruszku. Powiedziałam: ≪Jedz chleb, nie bój się, jedz≫. Dziecko odpowiedziało: ≪Boję się, bo jak chleb się skończy, znowu będę głodna.≫”
informacja nadesłana