O Chinach inaczej. Jedzenie

Data: 2014-03-14 10:51:12 | Ten artykuł przeczytasz w 4 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - O Chinach inaczej. Jedzenie

Nakładem Wydawnictwa Bis pod patronatem redakcji serwisu Granice.pl - wszystko o literaturze ukazała się właśnie książka Pistacja w krainie smoków. To Chiny widziane oczyma młodej Polki, która od pięciu lat mieszka w Pekinie, tam znalazła swoje miejsce w życiu, pracuje i wiele podróżuje, poznając niezwykłe miejsca i duszę mieszkańców Państwa Środka. Tytułowa Pistacja lekko i ze swadą opowiada o swoim poznawaniu rozmaitych aspektów chińskiej kultury i obyczajowości, o różnicach kulturowych, chińskiej egzotyce i o swojej fascynacji Krainą Smoków.

 

Książka została napisana na podstawie reportaży radiowych emitowanych w Regionalnej Rozgłośni w  Opolu. Współautorem jest wielokrotnie nagradzany (m.in. Grand Press 2012) reportażysta radiowy. Zapraszamy do lektury, publikując premierowy fragment książki, poświęcony chińskiemu jedzeniu: 

 

Chińskie jedzenie jest czerwone. A przynajmniej ja taka byłam, gdy po raz pierwszy jadłam robaki i skorpiony. Ale po kolei. Już Marco Polo pisał o tym, że chińska kuchnia daje ludziom szczęście, ponieważ Chińczycy potrafią przyrządzić kulinarne arcydzieło praktycznie z niczego. Tak jak różne są Chiny, tak odmienne są posiłki, dominuje kuchnia regionalna. Dorzućmy do tego jeszcze pięćdziesiąt pięć mniejszości etnicznych i dziesięć różnych słów na określenie różnych rodzajów smażenia i nic nie stanie się prostsze.  Zanim tu przyjechałam, wydawało mi się, że Chińczycy jedzą głównie ryż, wprawdzie słyszałam o psach, ale sądziłam, że to tylko złośliwe docinki kolegów. Na miejscu okazało się, że... jest jeszcze gorzej. Owszem, jedzą ryż, ale najbardziej lubią go mieszkańcy południa. Ci z północy mają w sobie coś z Włochów - wybierają makaron. 

 

- To po czyjej stronie dzisiaj jesteś: północy czy południa? - pytają z ciekawością chińscy znajomi tuż przed zamówieniem potraw w restauracji.

 

- Pogodzę was, poproszę o makaron ryżowy. 

 

To wersja optymistyczna. Bo Chiny są miejscem, gdzie nie ma rzeczy niejadalnych. To, co my nazywamy robactwem, dla Chińczyków jest smakołykiem. To, co my dajemy do jedzenia psom i kotom - tu uchodzi za rarytas. 

 

Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej wizyty w restauracji. Przygotowałam się: wiedziałam już, jak nie poprosić kelnera... do łóżka. Jest bowiem takie zdanie, które mówi się, zamawiając gotowane pierogi: Qing ni gei wo shuijiao, co znaczy: „Poproszę gotowane pierogi”. Gdy intonacja nie będzie poprawna, to - mimo że nie zmienimy słów - sens będzie zgoła odmienny. Chińczyk zrozumie to jako: „Proszę, chodź ze mną do łóźka”. Jeśli więc nie zna się melodii języka i tonu, jakim należy wypowiedzieć zamówienie, to człowiek sam się prosi o kłopoty. Tak więc uzbrojona w wiedzę wzięłam kartę dań do ręki. Za nic nie chciałam żadnego psa lub czegokolwiek, co - jak wówczas wierzyłam - mogło się dla mnie źle skończyć. Wybrałam więc najdroższą potrawę z jadłospisu. Myślałam, że taki tok rozumowania sprawi, że zjem coś względnie bezpiecznego. Po pewnym czasie, przyniesiono mi bulgoczący garnek z warzywami w przedziwnych kolorach. Potrawa wyglądała jak sen zwariowanego kucharza, nie przypominała niczego znajomego, taka pozwijana szara, twarda galareta z nacięciami. Między jarzynami coś pływało. Aż trudno uwierzyć, ale pachniało wyśmienicie, jak wołowina duszona w dużej ilości marchewki i groszku. Zabrałam się do jedzenia. Hmm... Każdy kęs smakował inaczej, żułam mięso, żułam, ale po chwili już wiedziałam, że do końca wyjem tylko warzywa. No przecież, skąd miałam wiedzieć, że od kurczaka znacznie droższe będą... krowie jelita? Na szczęście do obiadu zamówiłam też chińskie piwo, podawane w dużych butelkach o pojemności 0,6 litra, więc szybko wypite sprawiło, że nie przejmowałam się już tym, co jadłam. Zresztą, krowie jelita to była tylko przebieżka. Maraton nastąpił znacznie później. Nie przypuszczałam, że robaki i ich odchody to tylko wstęp.

 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje