Nowy fragment "Miłości" Tadeusza Oszubskiego!

Data: 2015-08-11 10:19:05 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Nowy fragment

Do pewnej bydgoskiej galerii sztuki trafiają akty pięknej rudowłosej kobiety. Z pozoru zwykłe obrazy stają się przyczyną serii okrutnych zabójstw. W centrum dramatycznych wydarzeń znajduje się Jan Wirski – właściciel restauracji, miłośnik dobrej kuchni i kinoman. Wirski, który po latach wrócił do rodzinnego miasta, pragnie spokojnego życia, lecz jego mroczna przeszłość i rodzinne koneksje sprawiają, że musi się zająć rozwiązaniem ponurej zagadki wstrząsających Bydgoszczą zbrodni. 

 

Co wspólnego mają ze sobą córka senatora, alkoholik malujący szyldy, młody gangster i jego ukochana żona? Jak daleko każde z nich może się posunąć w imię miłości, uczucia, które nie tylko uwzniośla, ale też zabija? Miłość i zbrodnia to motory napędowe gęstej, mrocznej, przesyconej erotyzmem powieści, rozpoczynającej Serię z Łuczniczką Tadeusza Oszubskiego. Warto sięgnąć po Miłość. Warto wziąć udział w naszym konkursie. Możecie w nim zadać pytanie autorowi powieści. W naszym serwisie znajdziecie już pierwszy z fragmentów książki Tadeusza Oszubskiego. Dziś zapraszamy do lektury kolejnego:

 

Obudził się następnego dnia rano. Poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki chleb i odkroił pajdę. Żuł ostrożnie pieczywo, bo bolało go miejsce po wybitym zębie. Popił winem. Zapalił papierosa. Kiedy skończył, poszedł do łazienki, zrzucił odzież, którą miał na sobie od kilku dni. Wziął prysznic. Gdy gorąca woda popłynęła po włosach, przeszył go ból. Dotknął lewej strony głowy i wyczuł pod palcami opuchliznę. Nacisnął mocniej. Miał wrażenie, że kość w tym miejscu pękła, ale gdyby faktycznie tak było, musiałoby mocniej boleć. Poczuł mdłości i zwymiotował do brodzika, wprost pod nogi. 

 

Zastygł w pół ruchu, usiłując sobie przypomnieć, co chciał zrobić. Zakręcił kurek prysznica, później odkręcił. Opłukał całe ciało, zmył resztki wymiocin w brodziku. Zakręcił wodę. Wytarł się do sucha, włożył czystą bieliznę, spodnie i koszulę. Potem kurtkę, buty. Wrócił do sypialni, gdzie z szuflady stolika nocnego wyjął pieniądze. Poszedł uzupełnić zapasy.

 

Pół godziny później wrócił do domu z foliową torbą wypchaną pieczywem, kiełbasą, pomidorami. Były w niej też butelka najtańszego alkoholu i kilka paczek papierosów. 

 

Nadgryzł kiełbasę, otworzył wino owocowe, zapalił papierosa. Poszedł do dużego pokoju. Wisiało tam kilka obrazów, portretów przedstawiających tę samą kobietę – piękną, rudowłosą. Ściana kominowa jednak, od dawna nieodświeżana, stanowiła teraz ogromną szarą płaszczyznę poznaczoną nieco jaśniejszymi prostokątami. Śladami po dużych malowidłach. Obrazach szczególnie ważnych dla Marczyka, ale nie tylko dlatego, że przez niego namalowanych. Jedynie ślady pozostały po kilkunastu aktach rudowłosej kobiety – tej samej piękności, której portrety nadal znajdowały się na sąsiedniej ścianie. 

 

Tomasz dotknął głowy. Wciąż w niej szumiało. Namacał wzgórek z boku. Puchł, nabrzmiewał. Mężczyźnie pociemniało w oczach. Zachwiał się. To nie był kolejny atak bólu. Malarz dopiero teraz uzmysłowił sobie, że akty rudowłosej znikły.

 

Podszedł do ściany, oparł się o nią dłońmi, opadł na kolana. Osuwając się, czuł pod palcami chropowatą fakturę tynku. Zaczął płakać. 

 

Przytulił policzek do ściany. Była chłodna. Martwa. „Jesteś tam?” – spytał bezgłośnie. Patrzył na ścianę, ale w myślach przenikał na wylot cały mur. „Jesteś?”. Pewnie, że tam była. Czuł przecież jej obecność. Lecz brakowało jej piękna, znikło bowiem kilkanaście obrazów, na których zawarł całą jej urodę, udokumentował twarz i nagie ciało w ruchu, w rozmaitych pozach. Pomyślał o tym i znów się rozpłakał. 

 

„Co się stało, co tu się stało? Przypomnij sobie, przypomnij” – napominał w myślach samego siebie. W jednej chwili drzwi do jego pamięci szeroko się rozwarły. Zajrzał tam i zaczął odtwarzać wydarzenia fragment po fragmencie. To zaszło w sobotę, a teraz jest poniedziałek.

 

Zerwał się z podłogi. Wyszedł na klatkę schodową i ruszył do sąsiedniego mieszkania. Nacisnął dzwonek, potem zaczął stukać do drzwi. 

 

– Pani Lutko! Jest tam pani? To ja, Marczyk! – krzyczał.

 

Nikt się nie odezwał, więc nacisnął klamkę. Drzwi nie zostały zamknięte na klucz. Gospodyni nie dbała o bezpieczeństwo ani o dobytek. Po prawdzie nie było co u niej ukraść i mało kto chciał zrobić Lutce krzywdę. 

 

Wszedł do przedpokoju. W mieszkaniu panowała cisza.

 

– Pani Lutko, jest tam pani? – spytał szeptem.

 

Zajrzał do kuchni. Nikogo. W pierwszym pokoju też pusto. W drugim, na dużym łóżku, leżała Lutka. Naga i nieprzytomna. Pochylił się nad kobietą. Poczuł woń potu i alkoholu. Obok, na podłodze, walała się pusta butelka po wódce.

 

– Lutka, obudź się! – krzyknął i złapał gospodynię za ramiona. Potrząsnął raz, drugi. Coś mruknęła, lecz nie otworzyła oczu. Kiedy ją puścił, bezwładnie opadła na łóżko.

– Zalała się w trupa – mruknął.

 

Teraz, akurat teraz, kiedy musiał odzyskać piękno, które z takimi emocjami utrwalił. Właśnie teraz! Rosła w nim wściekłość. Przyjrzał się kobiecie. Ona, w przeciwieństwie do tego, co chciał odzyskać, nie była piękna. Wychudzona, z rozrzuconymi nogami porośniętymi szarą szczeciną, wyglądała jak coś od dawna nieżywego.

 

Zakręciło mu się w głowie. Poczuł pulsujący ból w miejscu, gdzie pęczniała opuchlizna. Usiadł na podłodze przy łóżku. Zapalił papierosa. Miał zamiar czekać, aż stara pijaczka wytrzeźwieje. Czekać do skutku. Skoro przypomniał sobie, że ktoś go pobił i ukradł jego obrazy, musiał się dowiedzieć, kim są złodzieje. Lutka ich znała, Lutka wiedziała. 

 

Plan się nie powiódł. Marczyk nie doczekał rozmowy z Ciotką Lutką, bo znów rozbolała go głowa. Potem jeszcze usłyszał w myślach głos uwielbianej kobiety. Wołała go, a że kochał ją nad życie, nie mógł odmówić, wrócił więc do swego mieszkania. 

 

informacja nadesłana

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje