Przed dziesięcioma laty, podczas imprezy, która wymknęła się spod kontroli, piękna i pełna życia Emily skoczyła ku śmierci, zostawiając pogrążone w rozpaczy przyjaciółki - Natalie, Madison i Laurie. Żadna nie zapomniała tamtej nocy i roli, jaką mogła odegrać w tragedii, która się wówczas wydarzyła, zaś poczucie winy i straty nie przestało dręczyć ich aż do dziś.
I nagle na listach bestsellerów pojawiła się książka nieznanego nikomu autora, opisująca w niesamowicie dokładny sposób losy czterech młodych kobiet, ich losy. Kim jest ów pisarz? I dlaczego oskarża jedną z nich o morderstwo? Gdy zaczną poznawać zaskakującą prawdę o przyjaciółce, której młodzieńcze marzenia nie miały szansy się ziścić, każda z kobiet odkryje dawno utraconą miłość i pozna tajemnicę, która odmieni na zawsze jej życie.
Wszystko czego pragnęła to wciągająca i poruszająca opowieść o przyjaźni, sekretach i kłamstwach. Warto się o tym przekonać. Warto sięgnąć po nową powieść Barbary Freethy i wziąć udział w konkursie, który jej właśnie jest poświęcony. Warto - wreszcie - przeczytać premierowy fragment nowej powieści Barbary Freethy:
Spojrzała na bloczek z receptami i zmusiła się, aby dokończyć pisanie. Wyrwała receptę i podała staruszkowi.
- To powinno załatwić sprawę.
- Chyba nie czuję się jeszcze tak dobrze, żeby już iść do domu – powiedział powoli. Przyłożył dłoń do piersi, błagając wzrokiem o zrozumienie.
A ona rozumiała. Dobrze wiedziała, jak to jest być samotnym. Lecz ordynator miała bzika na punkcie przestrzegania zasad szpitalnej polityki, a podstawowa z nich głosiła, iż pacjentów należy pozbywać się z oddziału jak najszybciej. Z przyjemnością wezwałaby Natalie na dywanik i udzieliła jej nagany. Jeszcze tylko miesiąc, powtórzyła sobie w myślach. Musi zakończyć rezydenturę. O zmianę szpitalnej polityki będzie martwiła się później. Mimo to…
- Wie pan – powiedziała, spoglądając na karty w jego dłoni – jestem pewna, że dzieciaki na oddziale pediatrycznym chętnie zobaczyłyby kilka sztuczek. Może przyślę któregoś z wolontariuszy i jeśli czuje się pan na siłach, pójdziecie na górę i będzie pan mógł wziąć się do roboty.
Uśmiechnął się leciutko.
- Brzmi wspaniale. Dziękuję, doktor Bishop.
- Bardzo proszę.
Wyszła z gabinetu i skierowała się ku dyżurce pielęgniarek, gdzie zostawiła kartę pana Jensena, i poprosiła jedną z kobiet, aby znalazła kogoś, kto zaprowadzi staruszka na oddział pediatryczny.
- Nieźle panią urobił – zauważyła Gloria, oddziałowa, z wiele mówiącym błyskiem w oku.
Natalie wzruszyła ramionami.
- Obie strony tylko na tym zyskają. Dzieciaki chętnie obejrzą sztuczki, a on będzie miał z kim porozmawiać. Może zostanie stałym wolontariuszem i przestanie zaglądać tak często na izbę przyjęć?
- Próbuje pani zatrzymać walącą się tamę małym palcem. Co tydzień przychodzą tu setki takich, jak pan Jensen. Zamierza pani wysłać ich wszystkich na oddział dziecięcy?
- Tylko jeśli potrafią robić sztuczki. Mam czas na przerwę? – spytała, sprawdzając notatki na tablicy.
- Krótką – odparła Gloria.
- Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Ruszyła korytarzem do pokoju socjalnego. Studentka medycyny, Karen Gregg, jadła tam samotnie kanapkę, wpatrując się w ekran małego telewizora. Uniosła dłoń, aby uciszyć Natalie, nim zdąży powiedzieć: „Cześć”. Natalie spojrzała na ekran, zastanawiając się, co tak zaintrygowało dziewczynę. Pokazywali akurat jeden z tych programów o książkach, kiedy to autor siedzi za biurkiem w księgarni, mając przed sobą otwartą powieść w twardej okładce. Tytuł tej akurat powieści brzmiał Upadły anioł, autorem zaś był niejaki Garrett Malone, mężczyzna po czterdziestce, z gęstą brodą, w modnych okularach i z poważnym wyrazem twarzy.
Już miała się odwrócić, gdy usłyszała jego głos. Brzmiał dziwnie znajomo. A może to słowa, które wypowiedział, pobudziły pamięć…
- Stały u wrót niebios, kandydatki po jednej stronie sali, członkinie korporacji po drugiej – czytał. – Piękne młode kobiety w białych sukienkach, z wiankami we włosach. Ich twarze jaśniały w blasku trzymanych w dłoniach świec. Szmer głosów tworzył pełne harmonii tło ceremonii nocnej inicjacji.
Jedna z dziewcząt różniła się od pozostałych. Zamiast poczucia przynależności odczuwała przemożną potrzebę, by uciec, lecz otaczały ją przyjaciółki. Nazywano je Wspaniałą Czwórką, ponieważ trzymały się razem od pierwszego dnia pobytu w college’u i później, przez cały czas kandydowania do stowarzyszenia. Jedna chciała zostać lekarką, druga modelką, trzecia pragnęła jedynie męża i dzieci. Tylko ta jedna nie była pewna, czego właściwie chce. Może poza tym, by przyjaciółki poznały ją taką, jaka jest naprawdę. By nie musiała udawać więcej kogoś, kim nie jest. Nie miała jednak dość odwagi, aby zdjąć maskę, pokazać prawdziwe „ja”. Bała się, że będą ją osądzać, i miała rację.
Garrett Malone zamilkł i spojrzał wprost w kamerę. Natalie głośno złapała oddech. Pomyślała o panu Jensenie i karcianej przepowiedni.
Za kilka chwil staną się siostrami – kontynuował Malone. – A nim nastanie świt, jedna z nich będzie martwa.
- Emily – wyszeptała Natalie, potrząsając z niedowierzaniem głową. To była historia Emily. Ich historia. To one były Wspaniałą Czwórką: Madison, Laura, Emily i Natalie. Poznały się w college’u i trzymały razem przez cały pierwszy i drugi rok nauki. Jednak mężczyzna czytał fragment powieści. To była fikcja, czyż nie? Oczywiście, że tak. Główny wątek przypominał po prostu ich historię. Dziwaczny zbieg okoliczności, nic innego. Prawda?
- Coś się stało, doktor Bishop? – spytała Karen.
Natalie uświadomiła sobie, że dziewczyna przygląda się jej zaniepokojona.
- Co takiego?
- Jest pani blada jak prześcieradło. Źle się pani czuje?
- Nic mi nie jest. Absolutnie.
- Czytała już pani tę książkę? – Karen skinęła głową w kierunku telewizora.
- Nie mam czasu czytać.
- Ja też nie, ale kryminały to moja grzeszna przyjemność. A ten dostał wspaniałe recenzje w „Tribune”.
„Tribune”? Gazeta Parishów? Nie zamieściliby recenzji książki, w której pisano by o śmierci ich córki, zatem powieść nie mogła być o Emily.
informacja nadesłana