Niezwykła książka o niezwykłej artystce. „Irena Jarocka o sobie" Marioli Pryzwan

Data: 2022-10-19 15:18:49 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W książce Irena Jarocka o sobie Mariola Pryzwan oddaje głos jednej z najważniejszych polskich artystek XX wieku, Irenie Jarockiej. W zebranych przez autorkę książki wywiadach Irena Jarocka opowiada między innymi o swoim dzieciństwie, koncertach i wiernej publiczności, karierze wokalnej, mężczyznach, małżeństwie i miłości, a także o pobycie we Francji i Ameryce. Mówi o córce, działalności charytatywnej i o przemijaniu.

Obrazek w treści Niezwykła książka o niezwykłej artystce. „Irena Jarocka o sobie" Marioli Pryzwan [jpg]

– Irena Jarocka o sobie to publikacja bogato ilustrowana – czytelnik znajdzie tu wiele niepublikowanych jeszcze zdjęć artystki z jej domowego archiwum. Mariolę Pryzwan znam i podziwiam od lat. Jest urodzoną biografką, dokładną, rzetelną, kochającą swoje bohaterki i bohaterów. Kiedy czytałam tę książkę, Irenka – to było wczoraj – bo tak o niej zawsze mówiłam, stanęła mi przed oczami, jak żywa. Niby nic dziwnego, bo przecież tekst składa się z cytatów z różnych rozmów z Ireną Jarocką od początku jej kariery. Ale jak to jest ułożone i zredagowane! Czułam się tak, jakby Irena opowiadała mi jeszcze raz historię swego życia, jak to ona – szczerze, bez upiększeń – powiedziała o tej książce dziennikarka Maria Szabłowska. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szelest. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Irena Jarocka o sobie

O dzieciństwie, domu rodzinnym i Wybrzeżu

Gdy miałam roczek, rodzice postanowili przeprowadzić się do Gdań­ska. Zmienialiśmy miejsce zamieszkania dwa razy, aż trafiliśmy na uli­cę Słoneczną w Gdańsku-Oliwie. Było tam spokojnie, bezpiecznie i peł­no ciekawych miejsc do zabawy. Lasek, rzeczka, a za nią, już trochę dalej, wspaniałe zoo.

Na pierwsze spacery rodzice zabierali mnie do pobliskiego lasu oraz do parku przy katedrze oliwskiej. Czasami jeździliśmy do Gdańska, aby pospacerować po Starówce.

Moje podwórko zawsze było pełne dzieciarni, miałam się z kim bawić. Było tam kilka drzewek mirabelki. Pamiętam, jak objadaliśmy się mira­belkami, zanim dojrzały, a potem bolały nas brzuszki. Chłopcy okrut­nie rozrabiali. Byli większością na podwórku. Kiedyś graliśmy w palanta, ktoś rzucił w moją stronę spory patyk, który utkwił mi tuż pod okiem… na szczęście nie milimetr wyżej.

Dom nasz położony był przy lesie, więc mogliśmy spędzać w nim więk­szość czasu. Często zapuszczaliśmy się w leśną głuszę zbyt daleko i błądzi­liśmy. Las był naszym codziennym światem, był częścią nas. Potem gdzie­kolwiek mieszkałam, szukałam lasu podobnego do tego z dzieciństwa.

Mama posyłała mnie do sklepu na rogu Słonecznej i Liczmańskiego. Stała tam budka, w której można było kupić prawie wszystko. Czasami trzeba było iść do centrum Oliwy (dziesięć minut). Nie lubiłam tam cho­dzić, bo w sklepach były ogromne kolejki. Wolałam biegać po lesie niż wysłuchiwać utyskiwań ludzi.

Ulicę Słoneczną zamykała spora górka, którą zjeżdżało się na san­kach. Można było z rozpędu przejechać prawie całą ulicę, tylko trzeba było uważać na przejeżdżające samochody.

Jeździliśmy do Jelitkowa na plażę. Tramwajem numer dwa do pętli, ka­wałek spacerkiem i już było morze. Później rodzice często jeździli tam na kawę do kawiarenki, którą wyjątkowo polubili.

Kiedy już zaczęłam odwiedzać kawiarnie, najchętniej chodziłam do kawiarni w klubie Żak i do Ru­dego Kota w Gdańsku lub do Pająka w Sopocie. Lubiłam miejsca, gdzie coś ciekawego się działo, na przy­kład w Żaku koncerty, kabarety, wy­stawy, spotkania jazzowe. Był to mój ulubiony klub.

„Dziennik Bałtycki. Rejsy”, 2004

Rodzice wydzierżawili w lesie małe poletko. Sadziliśmy na nim ziem­niaki i to czasami ratowało nas przed głodem. (…)

Byliśmy bardzo biedni. Czasami rodzice wysyłali nas do sąsiadów po pożyczkę. Nieraz na nasz widok zamykały się drzwi. To było takie poni­żające… Do dziś to pamiętam, do dziś boję się biedy… (…) Mama nie pra­cowała, bo opiekowała się nami, czyli czwórką dzieci. Była bardzo chora, cierpiała na łuszczycę i astmę. Straciła zdrowie podczas wojny (w obo­zach pracy Niemcy potwornie ją katowali). Pracował więc tylko ojciec – był szewcem ortopedycznym. Niestety, miał problemy z alkoholem. Pił, bo mówił, że aby cokolwiek załatwić, trzeba się napić z kolegami. Kiedy przychodził do domu, mama nie wytrzymywała i zaczynały się kłótnie.

„Super Express”, 2008

Mama starała się, żebyśmy wyglądali schludnie, ojciec robił nam buty, ale na wiele rzeczy nie starczało pieniędzy. Znajoma zbierała dla nas chleb od sąsiadów. Moczyliśmy go w wodzie, przysmażaliśmy i posypywali­śmy cukrem. Do dziś pamiętam ten smak. Przepyszne! (…)

Koleżanki nie chciały się ze mną bawić, bo byłam „mądralińska” i stro­fowałam je. Ale nie zależało mi na tym. Żyłam w wymyślonym świecie. Zbierałam zdjęcia gwiazd i wyobrażałam sobie, że jestem jedną z nich.

Raczej się kontrolowałam, w towarzystwie byłam sztywna, bałam się ośmieszyć. Wiele moich kompleksów wynikało z biedy.

„Sukces”, 2009

Wstydziłam się biedy. Był czas, że no­siłam urazę do taty. Przebaczyłam mu z głębi serca, zrozumiałam jego słabości. Staram się pamiętać szczęśliwe chwile: wspólne spacery po gdańskim Starym Mieście, do parku Oliwskiego, do zoo, gdzie w niedzielę występowali również artyści. Zakład pracy finansował nasze wyjazdy na kolonie i wycieczki po Pol­sce. Mama nas ubierała. Pięknie szyła i dorabiała tym do pensji taty.

Moja mama… Prawdziwy anioł, moja największa przyjaciółka. Jestem taka szczęśliwa, że mogłam rozjaśnić jej smutne, szare życie swoimi sukcesa­mi, że spełniło się jej wielkie marzenie, abym była gwiazdą. Kiedy umarła, wraz z nią odeszła cząstka mnie samej… Do dziś łapię się na tym, że gdy coś dobrego zdarzy się w moim życiu, to chcę chwy­cić za telefon, by podzielić się z nią do­brą nowiną.

„Super Express”, 2008

Mama zmarła przed czterema laty [w czerwcu 1984 roku – przyp. M.P.2]. Był to dla mnie bodajże największy wstrząs w życiu. Tatuś mieszka w Gdańsku i jest moim łącznikiem między Warszawą a Wybrzeżem.

Zawsze będę miała przed oczami po­stać mamy. Całe życie ciężko pracowa­ła. Była poważnie chora a jednocześnie nieprawdopodobnie żywotna.

Rodzice wyrobili we mnie wrażli­wość na wszystko, co dzieje się doko­ła nas. Jednocześnie dzięki wychowa­niu, jakie otrzymałam, łatwo mi dziś pogodzić się z porażkami, radzić sobie ze sprawami przykrymi, których życie nam nie oszczędza.

„Walka Młodych”, 1989

Trudne dzieciństwo nauczyło mnie zapobiegliwości. Wrażliwości na drugiego człowieka. Miłości do prostych ludzi. Właściwie nie potrafię komuś wyrządzić krzywdy. Prawie nie umiem kłamać. Nie jestem snob­ką. Nie muszę ubierać się u superkrawców, choć mnie na nich stać. Nie jest mi to potrzebne. Dom rodzinny to była baza. Rodzice nauczyli mnie radości z każdej chwili w życiu. Nauczyli, jak być szczęśliwym, jak umieć cieszyć się drobiazgami. I to chyba najpiękniejsze.

Radio Vox FM, 2007

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Irena Jarocka o sobie. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Irena Jarocka o sobie
Mariola Pryzwan 1
Okładka książki - Irena Jarocka o sobie

W książce "Irena Jarocka o sobie" Mariola Pryzwan oddaje głos jednej z najważniejszych polskich artystek XX wieku, Irenie Jarockiej. W zebranych przez...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
A kiedy nadejdzie dzień
Ewelina Maria Mantycka
A kiedy nadejdzie dzień
Pokaż wszystkie recenzje