Nasze rozmówczynie to nie malowane lale, ale wojowniczki. Rozmowa z Ewą Ornacką

Data: 2015-04-03 11:33:52 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Nasze rozmówczynie to nie malowane lale, ale wojowniczki. Rozmowa z Ewą Ornacką

- Wszystkie nasze bohaterki mogłaby stanowić wzór dla innych kobiet. To nie są malowane lale, ale wojowniczki. W sytuacjach ekstremalnych, gdy zawalił się ich świat, nie dały się zastraszyć, poszły pod prąd. Nie pozwoliły opluwać ani siebie, ani swoich bliskich. Nie uznawały fałszywych autorytetów: niesprawiedliwego sędziego, stronniczego policjanta czy głupiego ministra. Dążyły do prawdy za wszelką cenę - mówi Ewa Ornacka, współautorka książek Nowy alfabet mafii oraz Wojny kobiet.

 

Jak wpadli Państwo z Piotrem Pytlakowskim na pomysł, by w centrum wydarzeń umieścić kobiety, by uczynić z nich bohaterki nowej książki?

 

Podczas jednego ze spotkań promującego Nowy alfabet mafii ktoś z sali zapytał: „Dlaczego tak mało napisaliście o kobietach? W tamtej książce były one jedynie dodatkiem do męskiego, mafijnego świata – albo ginęły w gangsterskich egzekucjach u boku swoich mężczyzn, albo, jak żona „Dziada”, nadawały im ludzką twarz, ewentualnie stanowiły barwne tło opisywanych wydarzeń, jak np. żona „Słowika””. Właśnie po tamtym spotkaniu z czytelnikami postanowiliśmy z Piotrem napisać kolejną książkę – jednak nie o żonach i kochankach mafii, lecz kobietach, które mafii rzuciły wyzwanie.  

 

 

Która z opisanych historii zrobiła na Pani największe wrażenie?

 

Powaliła mnie na kolana historia Moniki Dobrowolskiej Mancini, wdowy po komisarzu policji z Rzymu. Oficjalną przyczyną jego śmierci był rak, lecz w rzeczywistości zabiła go kamorra i zblatowani z mafią politycy. Nigdy w życiu nie spotkałam tak odważnej kobiety. Monika opowiada o życiu w stałym zagrożeniu i o sprawie, za którą oddał życie jej mąż. Boję się o nią, naprawdę… że mafia w końcu ją uciszy, że skrzywdzi jej dziecko. Wdowa po komisarzu uspokaja mnie w mailach, że skoro już skruszeni capo di tutti capi otwarcie mówią  o swoich związkach z rządem Berlusconiego, to jej nic już nie grozi.    

 

 

Pani zapewne łatwiej było się wczuć w uczucia opisywanych kobiet. Czy Piotrowi Pytlakowskiemu nie sprawiało to problemu?

 

Jestem emocjonalistką, wzruszam się i wściekam do łez. Mam chyba w sobie nadmiar empatii, ale kobiety to doceniają. Widzą, że jestem autentyczna, przeżywam ich dramaty, chcę pomóc. Piotr jest wyważony, panuje nad emocjami, potrafi słuchać. Świetnie się z nim rozmawia.

 

 

Czy teraz, po ukończeniu książki, chciałaby Pani coś w niej zmienić? Dodać jakiś rozdział? O kim?

 

W naszej książce brakuje mi historii pani prokurator Wiolantyny Mataniak z Opola, oblanej przez mafię żrącym kwasem. Mimo niewyobrażalnego bólu, wielu skomplikowanych operacji i trwale oszpeconej twarzy pani Mataniak postanowiła wrócić do pracy w prokuraturze. Pokazała przestępcom, że chociaż ją skrzywdzili, to nie zdołali pozbawić woli walki ze złem. Byliśmy bliscy rozmowy z panią prokurator. Niestety, odezwały się stare, niezabliźnione rany.

 

 

Czy po takiej pracy, godzinach trudnych rozmów, dziennikarz utrzymuje kontakt ze swoimi bohaterami?

 

Zaprzyjaźniłam się z Lucyną Biej, która postawiła przed sądem morderców męża i jego kolegi. Ta blondwłosa projektantka sukien ślubnych z Polic „rozbiła” jeden z najgroźniejszych gangów w Polsce. Podziwiam ją nie tylko za odwagę, ale też za oddanie rodzinie, pogodę ducha i szczerość w przyjaźni. To niezwykła osoba.

 

 

Którą z opisywanych kobiet szczególnie postawiłaby Pani Polkom za wzór?

 

Wszystkie nasze bohaterki mogłaby stanowić wzór dla innych kobiet. To nie są malowane lale, ale wojowniczki. W sytuacjach ekstremalnych, gdy zawalił się ich świat, nie dały się zastraszyć, poszły pod prąd. Nie pozwoliły opluwać ani siebie, ani swoich bliskich. Nie uznawały fałszywych autorytetów: niesprawiedliwego sędziego, stronniczego policjanta czy głupiego ministra. Dążyły do prawdy za wszelką cenę. Sędzia Marlena Kluk zaryzykowała całą swoją karierę zawodową, wspierając ojca – emerytowanego generała policji oskarżonego o współpracę z mafią paliwową, a Danuta – siostra okrutnie dręczonego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika – nie dała sobie wmówić, że jej brat sfingował swoje uprowadzenie. Danuta obnażyła słabość organów ścigania i niekompetencje ważnych polityków. Żadna z naszych bohaterek nie ma poczucia, że zrobiła w życiu coś nadzwyczajnego. Skromność to cecha, która je łączy.  

 

 

Jak docierali Państwo do swoich bohaterek, jak je odkrywali?

 

Spotkaliśmy je w naszym dziennikarskim życiu: na salach sądowych, w zakładach karnych, gdy odwiedzały swoich bliskich, albo w naszych redakcjach. Opowiadały nam o swoich dramatach, czasami prosiły o pomoc. Zaufanie budowaliśmy latami.  

 

 

Czy trudno było nakłonić te kobiety do rozmowy?

 

Z kobietami rozmawia się inaczej niż z mężczyznami. One więcej widzą, nie wstydzą się uczuć, ale jako rozmówczynie bywają nieprzewidywalne. Są chwiejne, często zmieniają zdanie – a czasem wręcz żądają, by jednak nie pisać o tym, o czym opowiedziały. Wtedy dla nas, autorów, nastają najtrudniejsze chwile. Musimy przekonać je, że warto opowiedzieć innym ich historie. Wojowniczki nie chcą współczucia obcych ludzi, bo stąd tylko krok do litości. A kobiety, które rzuciły wyzwanie policji, sądom i mafii, nie chcą, by ktokolwiek się nad nimi litował.        

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje