Są blizny, które zostają na całe życie. Jest strach, który skuwa serce niczym lód. Są pragnienia gorące jak ogień.
On - impulsywny, z sercem na dłoni, dla niej - gotowy na wszystko.
Ona - tajemnicza, wycofana i niedostępna niczym Królowa Śniegu.
Eryk wie jedno: ta dziewczyna jest wszystkim, czego pragnie. Zrobi, co tylko w jego mocy, by skruszyć mur, za którym się chowa.
Ale Ewelina, choć pod maską chłodu kryje gorące uczucia, nie wierzy, że ze swoją przeszłością może jeszcze zaznać szczęścia. Są takie rzeczy, których nie można wybaczyć. A ona ma zbyt wiele na sumieniu, by ktokolwiek mógł ją pokochać.
Do lektury powieści Anny Szafrańskiej Spragnieni, by kochać zaprasza Burda Książki. Dziś na łamach naszego serwisu przeczytacie premierowy fragment książki:
– Musimy z tym skończyć.
Zdusiłem na ustach siarczyste przekleństwo. To powinna być moja kwestia.
Wkurzony na samego siebie odsunąłem ramię od twarzy i podparłem się na łokciu. Beznamiętnym wzrokiem obserwowałem Adę. Nadal z trudem łapała oddech, a jednak drżącymi dłońmi zapinała biustonosz. Jej długie włosy przykleiły się do wilgotnych pleców, a strużka potu spłynęła po delikatnym wgłębieniu kręgosłupa. Nieskrępowana chodziła po pokoju, zbierając swoje ciuchy z podłogi. Nie zaszczyciła mnie ani jednym spojrzeniem, nawet gdy przyklękła przy łóżku, by sięgnąć do torebki po komórkę. Odczytując wiadomość, minimalnie uniosła brew. Wyraźnie zniecierpliwiona błyskawicznie wystukała odpowiedź. I po chwili uśmiechnęła się uroczo. Tak jak kiedyś do mnie.
Domyśliłem się, z kim pisała.
– Jak widzę, kryzys zażegnany – skomentowałem drwiąco, gwałtownym ruchem odrzucając skołtunioną kołdrę. Bezceremonialnie poderwałem się z łóżka i wciągnąłem dżinsy na nagie, lepkie od potu ciało. – Pogodziłaś się ze swoim chłopakiem? – spytałem, chociaż idealnie udało mi się zrobić z tego stwierdzenie.
Podnosząc się na nogi, Ada lekko wzruszyła ramionami.
– On nie jest moim chłopakiem. W każdym razie jeszcze – dodała, nie odwracając wzroku od ekranu.
– W twoim przypadku to znacząca różnica. Życzyć ci powodzenia?
Widocznie mój oschły ton odrobinę wytrącił Adę z równowagi, bo gdy podniosła na mnie swoje ciemne oczy, dostrzegłem w nich konsternację. Ułamek sekundy później na powrót stała się szaloną dziewczyną, która niczym się nie przejmowała. I nikim. Łącznie ze mną.
– Nie bądź niemiły.
To kiedyś na mnie działało? Sposób, w jaki wydymała usta i mrugała zalotnie długimi, sztucznymi rzęsami? Cholera, byłem takim kretynem. Właściwie byłem nim podwójnie, bo niepotrzebnie wikłałem się ponownie w pusty pseudozwiązek z Adą. Jednak dwa tygodnie temu, gdy wysłała mi esemesa, gdy napisała, że chce się spotkać, nie myślałem logicznie. Upuszczenie pary, wyładowanie frustracji – tylko to się liczyło. Kumple z korzyściami, tym wtedy dla siebie byliśmy. Od marca nic się nie zmieniło w tej kwestii, nawet gdy zaproponowałem Adzie normalne umawianie się na randki. Problem w tym, że ta dziewczyna nigdy nie widziała we mnie kandydata na potencjalnego faceta.
Bo mnie nie kochała.
Za to zabujała się w kolesiu, który obiecał jej odejść od swojej narzeczonej. I z którym właśnie esemesowała i nawet to, że stoję obok niej, że przed chwilą to ze mną się… Nawet to nie przeszkodziło jej w „byciu całej w skowronkach”. I musiałbym być skończonym hipokrytą, gdybym teraz wyładował się na Adzie, rzucając jej prosto w twarz, że skoro kogoś kocha, to nie powinna spać z innym kolesiem. Bo co właśnie zrobiłem? Dokładnie to samo.
Narzuciłem na siebie T-shirt i próbowałem ogarnąć bałagan w głowie. W tym czasie Ada rozczesała skołtunione włosy, poprawiła makijaż, by znowu był nienaganny i pozornie niewinny.
– Więc… Tym razem ostatecznie zamykamy temat, tak? – spytałem, stając bezpośrednio przed nią.
Ada zatrzasnęła puderniczkę i wraz ze szminką włożyła do bocznej kieszonki torebki.
– Chyba tak – odpowiedziała, podnosząc się z łóżka. Zarzuciła pasek torebki na ramię i uśmiechnęła się do mnie pogodnie. – Ale było nam fajnie, nie?
– Tak. Fajnie – powtórzyłem, jednak w moim głosie na próżno było szukać jakiegokolwiek przekonania. Niemniej spróbowałem się uśmiechnąć półgębkiem, żeby nie pomyślała, że jestem skończonym dupkiem. Chcąc odrobinę rozładować atmosferę, trąciłem ją łokciem. – Nie rozrabiaj zbytnio.
Patrząc na mnie spod rzęs, pokręciła głową, a jej włosy opadły na ramiona. Na ten widok zazgrzytałem zębami. Przypomniała mi się sierpniowa noc i pewna czarnowłosa dziewczyna, której targane wiatrem, rozpuszczone włosy tańczyły wokół spiczastego podbródka, gdy staliśmy nad brzegiem Warty. A później w moim samochodzie, kiedy zasnęła z głową na moich kolanach, mogłem ich dotknąć, przeczesywać palcami te długie kosmyki. I noc, gdy zwróciła na mnie swoje błyszczące lazurowe oczy, jakby chciała mnie upomnieć albo prosić, bym tego nie robił, bym jej nie pocałował…
Dostawałem spazmów na samo wspomnienie. I właśnie przez to poczułem się jak ostatni śmieć.
– Tym razem się ogarnę, obiecuję – odparła Ada, sprowadzając mnie na ziemię. Wyminęła mnie i ruszyła w stronę drzwi, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się, by zerknąć na mnie przez ramię. Co dziwne, wydawała się zagubiona. Przestąpiła z nogi na nogę, jakby nie do końca wiedziała, co chce powiedzieć. – Dzięki, Eryku. I przepraszam, że tak to wyszło. Naprawdę próbowałam…
– Przecież wiem, nie usprawiedliwiaj się – przerwałem jej bezpardonowo, bo doskonale wiedziałem, co chce powiedzieć.
Nie musiałem tego słuchać kolejny raz. To sprawiłoby, że poczułbym się jeszcze bardziej winny. Kochałem inną dziewczynę, uprawiałem seks z laską, która nie czuła potrzeby, by być dla mnie kimś więcej niż koleżanką. Jak bardzo było to powalone…
Chcąc stłumić narastającą frustrację, gwałtownym ruchem odgarnąłem opadające na czoło włosy. Ada, kołysząc się na palcach, przypatrywała mi się kątem oka.
– To ja już będę szła. Nie odprowadzaj mnie. Znam drogę – powiedziała zapobiegawczo, jednak ja nawet nie ruszyłem się z miejsca. Ostatni raz obrzuciła mnie powłóczystym spojrzeniem i głęboko nabrała powietrza. – To… To uważaj na siebie. Cześć.
Tak. Ostatni raz.
Nawet nie musiałem się specjalnie wysilać, by odpowiedzieć jej z uśmiechem:
– Cześć.
Zamknęła za sobą drzwi. A później kolejne. Odrzuciłem głowę, wypuszczając z płuc powietrze. Wokół mnie nastała cisza. Była zbyt przejmująca i sprawiała, że zbyt głośno słyszałem własne myśli. Ostatnimi czasy miałem wrażenie, że każdą rzecz epicko chrzaniłem. I kompletnie nie wiedziałem, jak to wszystko ogarnąć, czy w ogóle szło w jakiś sposób to poskładać, naprawić. Zupełnie nie wiedziałem, co robić.
Książkę Spragnieni, by kochać kupicie w popularnych księgarniach internetowych: