Madryckie przypadki

Data: 2014-01-10 14:41:12 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Madryckie przypadki

Hiszpania - kraj, gdzie tradycja łączy się z nowoczesnością, uznawany jest za jeden z najlepiej rozwijających się i najciekawszych rejonów Europy. Co jednak może się wydarzyć, kiedy w stolicy państwa torreadorów pojawi się sympatyczna polska bizneswoman? Gagi i historie przyprawiające o zawrót głowy wywołają podczas lektury samoistnie wydobywający się okrzyk: Madre mia! co znaczy ni mniej, ni więcej, jak tylko: „O matko!”.

 

Dorota Żak przyjeżdża do Hiszpanii w ramach kontraktu zawodowego. Poznaje ludzi, zacieśnia niewymuszone relacje ze współpracownikami, zajada się paellą, prowadzi nocne życie. Wszystko, co dotychczas było dla niej obce, powoli staje się swojskie, a z czasem przeistacza się w codzienność – hiszpańską codziennością. Ale autorka o tej zwyczajności oraz powszedniości dnia w słonecznym i, jak się okazuje, frapującym Madrycie potrafi opowiadać w sposób niezwykle błyskotliwy i zajmujący. Te drobne rzeczy, składające się na „życie w Madrycie”, to na przykład nauka hiszpańskiego z panią w sklepie spożywczym co rano, to perturbacje mieszkaniowe, transportowe i towarzyskie. Madryt tętni życiem i takie też są przypadki Doroty: spontanicznie, czasem szalone, wesołe, ale i pełne tęsknoty za narzeczonym i okraszone odrobiną nostalgii… Sporo jak na jedno europejskie miasto. Wszystko to nie przestaje nieustannie zaskakiwać narratorki – co skrupulatnie odnotowuje ona w swoim humorystycznym dzienniczku. Niewinny pamiętnik z rodzaju: „dziwię się światu” posiada także inteligentny ciężar różnic i kodów kulturowych, bo autorka, oprócz tego, że obdarzona humorem, to posiada doskonały zmysł obserwacyjny i - co najważniejsze - talent wprawnego dokumentalisty zjawisk. 

 

Madre mia! to lektura dla wszystkich, którzy kochają hiszpańską kulturę, którzy nie znają jej, a chcą ją poznać albo dla tych, którzy lubią się pośmiać... Bo Dorota Żak w tej „powieści w odcinkach” w niesamowity sposób, za sprawą wszechobecnego humoru, oswaja swoje lęki przed nieznanym krajem, językiem, kulturą i przed obcymi ludźmi. Wysyłane w formie maili listy do przyjaciół, z których składa się Madre mia!, pełniły dla narratorki w trakcie pisania funkcję terapeutyczną. Ten dzienniczek „Jacques’a”, jak czasem żartobliwie określa samą siebie Dorota Żak, służył także jej rodzinie i przyjaciołom za źródło informacji. Relacje autorki z pobytu w stolicy Hiszpanii stały się wśród jej znajomych i znajomych znajomych rzeczą kultową i wyczekiwaną, toteż krąg odbiorców jej korespondencji powiększał się z dnia na dzień. Teraz odbiorców z pewnością znów przybędzie - i to w błyskawicznym tempie.  

 

Pisane z dużą dozą poczucia humoru i dystansu do rzeczywistości relacje Doroty Żak z Madrytu to po prostu listy do bliskich osób, mieszkających w Polsce. Biorąc pod uwagę dowcip autorki i formę powieści, Madre mia! można z pełnym przekonaniem określić mianem współczesnej powieści epistolarnej. Powieścią, w której prywatne przeżycia autorki i jej hiszpańskie przygody splatają się z topografią miasta, kulturą regionu i palącym słońcem Hiszpanii.

 

Kwestią, o której na pewno nie można zapomnieć jest fakt, że Madre mia! stanowi gratkę nie tylko dla miłośników literatury – to także swoisty kulinarno-kulturalno-towarzyski przewodnik po Madrycie i zwyczajach Hiszpanii. Co za tym idzie: powieść Madre mia! zainteresować powinna wszelkiej maści podróżników i amatorów kultury śródziemnomorskiej – relacja Doroty Żak służyć może za jedyny w swoim rodzaju, przebojowy, fabularny przewodnik dla uwielbiającego dobrą literaturę obieżyświata.

 

Krótka rozmowa z autorką powieści Madre mia! Dorotą Żak

 

Czy to Pani jest narratorką swojej powieści?

 

Tak. Pisanej w pierwszej osobie, z własnej perspektywy, na podstawie osobistych przeżyć. Ja, ja i tylko ja. 

 

Ile w Pani książce jest Pani samej i Pani prawdziwych przeżyć, a na ile opowieść Doroty Żak to kreacja?

 

Wszystko, co pojawia się w książce, przeżyłam na własnej skórze, choć wolałabym, żeby niektóre sytuacje należały do sfery fikcji literackiej. Innymi słowy: 100% Doroty w Dorocie. 

 

Jak powstawała powieść? Czy rozbudowywała Pani swoją relację z Hiszpanii, czy listy powstawały na bieżąco w takim kształcie, w jakim czytelnik ma możliwość je poznać?

 

Listy powstawały na bieżąco, praktycznie codziennie. Pisanie było początkowo sposobem na poradzenie sobie z tęsknotą za domem, a potem to mnie po prostu wciągnęło. Niektórzy mówią, że jeśli nie zamieścisz zdjęcia z imprezy na popularnym portalu społecznościowym na ef, to tak, jakby tej imprezy nie było. Zapadłam na podobna chorobę - jeśli czegoś nie opisałam, to tak, jakby się w ogóle nie wydarzyło. 

 

Co w książce wydaje się Pani bardziej atrakcyjne: warstwa fabularna czy opisowa?

 

Cóż, nikt nigdy nie nazwał mojego wyjazdu do Madrytu „warstwą fabularną”. To miłe. Chyba. Myślę, że książkę czyta się z przyjemnością ze względu na sposób opisu. Miało być przede wszystkim lekko i zabawnie. No i jest. Chyba :-)

 

W pewnym momencie czytamy, że język hiszpański staje się poważną konkurencją dla lubianego przez Panią języka czeskiego. Jak Pani sądzi, który temperament wydaje się Pani bliższy: słowiański czy południowy? Czy poczyniła Pani jakieś ciekawe spostrzeżenia na temat chociażby różnic kulturowych?

 

Język, kultura i temperament hiszpański jest mi zdecydowanie bliższy niż czeski, choć pewnie nie zgodziłaby się z tym stwierdzeniem moja najlepsza przyjaciółka, która swego czasu nadała mi ksywkę „Powolniak”. Ja się po prostu we wszystkim, co hiszpańskie, zakochałam bez reszty. Języka, jedzenia, przyrody, przystojnych mężczyzn o śniadej cerze (mojego ukochanego, blondyna o niebieskich oczach, uprasza się o zignorowanie tej uwagi), no i tego, co zamyka się w słowie „disfrutar”, którego w polskim i czeskim po prostu nie ma, a najlepiej tłumaczy się na angielski jako „enjoy"  - tego mi po powrocie brakuje. Różnice kulturowe? Mnóstwo, ale największa: Hiszpanie nie narzekają tyle co my. W tym jesteśmy mistrzami świata (czy ja właśnie narzekam?).

 

Rozmawiała Emilia Derewienko

 

informacja nadesłana

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje