Tej książki nie sposób przeoczyć! Adolf Hitler przerywa milczenie na temat skarbów, „złotego pociągu” i innych tajemnic Trzeciej Rzeszy!
Wielu z nas pragnie wiedzieć, gdzie zostały ukryte nazistowskie skarby. Do tej pory nie odnaleziono na przykład Bursztynowej Komnaty czy licznych skrzyń wypełnionych złotem, kosztownościami, pieniędzmi czy cennymi dokumentami, o których wspominali świadkowie i badacze historii. Podobnie rzecz się ma z wieloma dziełami sztuki czy tzw. złotym pociągiem, którego pod paru lat poszukuje się pod Wałbrzychem.
Christopher Macht, autor dwóch bestsellerowych części Spowiedzi Hitlera, ujawnia kolejne zapiski z rozmów żydowskiego lekarza z przywódcą nazistów, który nie zginął śmiercią samobójczą w Berlinie w 1945 roku i po wojnie ukrywał się przez długie lata.
Führer bez ogródek opowiada, gdzie ukryto skarby Rzeszy. Nie brakuje też sensacyjnych informacji o tajnej bazie nazistów na Antarktydzie, posiadaniu przez nich prototypu bomby atomowej i wiarygodnej wersji historii o rozkodowaniu Enigmy przez Polaków Enigmy.
Do lektury książki Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach zaprasza Wydawnictwo Bellona. Dziś w naszym serwisie znajdziecie jej premierowe fragmenty:
– Lubi pan Polaków?
– Skąd pańskie zainteresowanie tą nacją?
– Wielu moich żydowskich przyjaciół jest polskiego pochodzenia.
– W 1938 roku polski minister spraw zagranicznych Józef Beck otrzymał ode mnie do swojej dyspozycji samochód i objechał Bawarię, by na własne oczy zobaczyć moje dokonania. Był pod ogromnym wrażeniem.
– Marszałek Józef Piłsudski?
– Był on wybitnym mężem stanu. Już o tym panu mówiłem. Dzisiaj zawodzi pana pamięć, panie doktorze!
– Za to nie wiem, co sądzi pan o innym mężu stanu – Winstonie Churchillu.
– To świnia bez charakteru! Niech pan przeczyta jego wspomnienia. Obnażył się przed narodem do tego stopnia, że na samą myśl o tym jeży mi się wąs! Co to za naród, który toleruje coś takiego!?
– Dlaczego chciał pan wojny?
– Pierwsza wojna światowa bardzo mocno uderzyła w Niemców. Szkoda czasu, by kpić z traktatu wersalskiego. Wielokrotnie prześladowano mój naród i poddawano terrorowi. Nadszedł czas, by to zmienić, a ja zdecydowałem się rozmawiać z Polską dokładnie takim samym językiem, jakim ona rozmawiała ze mną wiele miesięcy przed wybuchem wojny!
– Przez pana zginęły miliony niewinnych ludzi. Ma pan na to jakiekolwiek usprawiedliwienie?
– To nie jest pytanie, na które można odpowiedzieć kilkoma zdaniami. Jest to złożona kwestia. Jednak nie będę uchylał się od odpowiedzi.
– Zatem…?
– Jest rzeczą oczywistą, że zawsze wina spoczywa na głównym dowódcy. Nie wiem, jak oceni mnie historia. Należy jednak pamiętać, że przeszłość nie jest dziełem jednej osoby. Pomijając moją charyzmę i siłę oddziaływania, musi pan zwrócić uwagę, że dowódcy bez sprzeciwu wykonywali moje rozkazy. To wszystko, co się wydarzyło, to efekt nie tylko mojego myślenia. Około dwóch milionów Niemców zabijało innych ludzi, a kolejne dziesięć było biernymi obserwatorami. Panowała powszechna akceptacja.
– Chce pan rozmyć winę…
– W żadnym wypadku. Wręcz przeciwnie, jestem gotów wziąć na siebie całą odpowiedzialność. Gdyby tak nie było, już dawno nie byłoby mnie w tym bunkrze. Nie byłoby mnie w Berlinie, który za chwilę może zostać zrównany z ziemią. Historia to złożony organ. Składa się z takich czynników, jak gospodarka, społeczeństwo, ale i ludzka psychika.
– Nie ucieknie pan od porównań do Stalina.
– Wielokrotnie byłem do niego porównywany. Stalin i Hitler podobieństwa tyranów. Z wielkim bólem serca muszę zwrócić uwagę na szczegół, który jest pomijany. Józef Stalin zabijał dla władzy. Z jego rąk życie straciło wielu niewinnych ludzi tylko dlatego, by nie spowalniać mu drogi do władzy.
– Przez pana zginęło jeszcze więcej ludzi.
– A zastanawiał się pan dlaczego? Moje rozkazy nie były podyktowane obawą o władzę. Działałem w imię przekonań, które wyznaczały mi ścieżkę działania.
– Co chce pan przez to powiedzieć?
– Może to brutalnie zabrzmi, ale pomiędzy mną a Stalinem jest zasadnicza różnica. On zabijał dla władzy, ja w imię idei. Dzięki temu mogłem realizować własny światopogląd.
– Nie zmienia to faktu, że przez pana wielu ludzi straciło życie.
– Ja tylko realizowałem powierzoną mi przez niemieckie społeczeństwo misję. Trzeba w tym miejscu jasno podkreślić, że władzę otrzymałem od niemieckiego narodu. W żadnym razie nie zdobyłem jej siłą! Czy myśli pan, że gdyby elity polityczne opowiedziały się przeciwko mnie, to dzisiaj przywódcą Trzeciej Rzeszy byłby Adolf Hitler? Otóż nie!
– Czuje się pan wybrańcem narodu?
– Ależ oczywiście! Społeczeństwo niemieckie szukało wybawcy, który odpowiedziałby na nastroje społeczne. I widocznie uznały, że tym zbawicielem mam być ja. Jestem wybawcą, na którego czekał niemiecki naród. Jeżeli ktoś mówi, że za wszystko odpowiada Hitler, to ja pytam, dlaczego nikt nie zatrzymał tego znienawidzonego Hitlera? Czy rząd bawarski nie mógł dokonać ekstradycji mojej osoby, czy nikt nie mógł mnie ukarać za zamach stanu? Były takie narzędzia, ale nie było politycznej woli! Powiedzmy sobie jasno: Niemcy szukali zbawiciela i ja odpowiedziałem na ten apel.
– Chce pan…
– Proszę mi dać dokończyć. Dlaczego, do jasnej cholery, nikt nie chce powiedzieć o mnie nic dobrego? Stalin interesował się władzą. Za to dla mnie priorytetem było znalezienie sposobu na poprawę życia Niemców. Szukałem odpowiedzi na pytanie, jak poprawić byt robotników, jak stworzyć wydajny system opieki społecznej czy zmodernizować przemysł. Pomijając środki, za których pomocą to robiłem, musi pan wiedzieć, że byłem wybrańcem, dla którego ważna była budowa społeczeństwa w lepszej wersji niż istniejący system. Wiem, że w przyszłości będę niesprawiedliwie oceniany. Jedynie jako ten, który zabijał. Usłyszałem kiedyś od pewnego niemieckiego uczonego, że jestem wybrańcem narodu, którego sposób myślenia jest o wiele bardziej racjonalny, niż się wszystkim wydaje.
– Może dlatego, że jest pan znany z tajemniczości?
– Zarówno odizolowanie, jak i enigmatyczność są cechami idealnego przywódcy politycznego. Takie zachowanie pozwala maksymalnie skupić się na rządzeniu, bez rozdrabniania się na inne tematy.
– To stąd się wzięły plotki o pańskiej codziennej rutynie?
– To nie są plotki. Rzeczywiście, od kilku lat w moim życiu obecna jest rutyna. Nie chcę uciekać od polityki nawet na chwilę. Dlatego nigdy nie stawiałem na życie prywatne. Do tej pory nie był to element mojego publicznego wizerunku i tak już pewnie zostanie. To świadoma decyzja, mająca zapewnić jeszcze lepszą jakość rządzenia i walkę o poprawę bytu narodu niemieckiego.
– Swoim zachowaniem sprawił pan, że wielu ludzi było pod pana wrażeniem. Popierali pana duchowni, dyplomaci, intelektualiści, a przede wszystkim podwładni i tłumy, które porywał pan swoimi przemówieniami.
– Świadomie zbudowałem autorytet władzy. Dzięki temu naród niemiecki wiedział, że do przywódcy trzeba się odnosić z wielkim szacunkiem. Wielbiące mnie tłumy były tylko potwierdzeniem poparcia, którym obdarzyli mnie mieszkańcy Trzeciej Rzeszy.
– Jest pan dzisiaj gotów na to, by powiedzieć, że władza jest dla pana wszystkim?
– Po to poświęciłem życie prywatne, by właśnie władza była dla mnie wszystkim. I nie chodziło mi wcale o zdobycie władzy. To nie był mój cel, ale środek mający przybliżyć realizację moich poglądów. Jako polityk mam jasno wytyczoną ideologię. Zawsze widziałem obecne w Niemczech zło i oferowałem moim obywatelom wyeliminowanie tego pierwiastka z naszego świata. W tym miejscu powtórzę raz jeszcze. Byłem wybawcą, którego Niemcy sami wybrali. A kanclerzem Rzeszy zostałem legalnie.
– Tak, tak. Zaraz po dojściu do władzy rozwiązał pan związki zawodowe i wprowadził cenzurę. Ale dzisiaj nie o tym… Szanse Trzeciej Rzeszy na zwycięstwo może by wzrosły, gdyby udało się niemieckim naukowcom doprowadzić do rozszczepienia jądra!
– Powtarza pan największą bzdurę, jaką można sobie wyobrazić. Ci cholerni profaxi…
– Kto?!
– Profesorów nazywam profaxami! A więc ci cholerni amerykańscy profaxi narażają społeczeństwo na wielkie niebezpieczeństwo. Jeśli popełnią jakiś błąd, to rozniosą całą kulę ziemską na drobne kawałki!
– A pan nie zachowywał się podobnie? Psychicznie rozrywał na kawałki, groził?
– Groziłem, bo Ordnung muss sein! Dyscyplina to podstawowa wartość w wojsku. Groziłem śmiercią, to prawda. Niektórzy nawet myśleli, że wystarczyło poprosić o zwolnienie z obowiązku pełnienia służby u mego boku, by z mojego polecenia natychmiast stracić życie. Kompletna bzdura!
– Tak nie było?
– Ani razu! Nie znajdzie pan ani jednej osoby, która poniosła konsekwencje za odmowę wykonania polecenia, takiego jak zamordowanie nieuzbrojonych ludzi.
– Bo wszyscy już nie żyją?
– Proszę sobie darować te żydowskie żarty.
– Jakie w takim razie dowcipy pana bawią?
– Żydowskie, jak najbardziej.
– Ulubiony kawał?
– Zdecydowanie żart o tym, że gdybym dostał rachunek za gaz, to musiałbym się powiesić!
Książkę Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach kupicie w popularnych księgarniach internetowych: