Warszawska Firma Wydawnicza informuje, że od 9 kwietnia 2013 można zamawiać egzemplarze wydania II poprawionego powieści Jakuba Filipa de Wojtacha A miało być tak świetnie, które jest jednocześnie odpowiedzią na zapotrzebowanie Czytelników: http://wfw.com.pl/ksiegarnia/ksiazka/860 Książka będzie dostępna także na Allegro oraz w księgarniach stacjonarnych i internetowych współpracujących z OSDW Azymut i FK Olesiejuk (m.in. Empik.com, Gandalf.pl, Wysyłkowa…).
Tomkowi Bromskiemu życie wyślizgnęło się z rąk. Stracił dom, miłość żony i zaufanie syna. Bez wahania przyjmuje pracę w dziwnej agencji usługowej „Dionizos”. Czy uda mu się przetrwać i przekonać samego siebie, że warto przestać pić i zmienić swoje życie? Czy w ogóle można odmienić swoje życie?
A miało być tak świetnie to błyskotliwa, wciągająca powieść z ciekawie skomponowaną intrygą. Zmysł psychologicznej obserwacji, ostry język, a w tle współczesna Polska ze swoim komunistyczno-kapitalistycznym dziedzictwem, które odbija się w życiu wszystkich bohaterów - to mocne strony tego debiutu literackiego.
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści:
Nie wiadomo jak i skąd na tarasie pojawił się Profesor. „Profesor” to była ksywka Jacka Banacha, szczupłego eleganckiego dżentelmena po sześćdziesiątce, byłego profesora filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, dawniej Uniwersytetu im. Bolesława Bieruta – kiedyś to ludzie mieli fantazję: nadać uniwersytetowi imię Bieruta, to jak wybrać na patrona przedszkola Czyngis-chana. Tomek miał ksywkę „Łumen”. Kiedy nowi kumple spytali go, czym się zajmował, powiedział, że był biznesmenem, tylko chyba trochę zbyt miękkim; przezwali go „Businesswoman” – w skrócie Łumen. Profesor rozłożył fotel, usiadł obok Tomka i spojrzał w niebo.
– Co, Łumen, jesteśmy na Karaibach? – spytał.
– Żebyś wiedział, Profesor – odparł Tomek.
– A gdzie pina colada?
– Tacy jak my na Karaibach piją czysty rum i to pierwszej destylacji.
– I całe szczęście. Zawsze mnie irytowały te parasolki w drinkach – skomentował Profesor i wyciągnął małpkę z wewnętrznej kieszeni marynarki. Małpką nazywano małą ćwierćlitrową butelkę wódki. Ćwierćlitrowa to ona była przed wejściem do Unii Europejskiej, bo po wejściu unijne normy, nie wiedzieć czemu, odlały nam z małpki 50 gramów. „Na cholerę była nam ta Unia? ” Profesor odkręcił zakrętkę i wyciągnął rękę z butelką w kierunku Tomka. – Napijesz się?
– Nie, dziękuję, mam dzisiaj ważne spotkanie.
– Ja natomiast, jeżeli pan pozwoli, z przyjemnością – odparł Profesor głosem przedwojennego dżentelmena i pociągnął spory łyk wódki.
W zasadzie nie wolno było pić przed pracą, ale Profesor funkcjonował w agencji na specjalnych prawach. Był jednym z ojców założycieli. Właścicielem i szefem agencji był i jest Wojciech Praliński, ale to właśnie przypadkowe spotkanie Wojtka i Profesora sprzed pięciu lat i kolejne już nieprzypadkowe spotkania doprowadziły do wyklucia „Agencji Usługowej Dionizos”.