Gabi ma spokojne życie, pracę bez perspektyw i właśnie kupiła maleńkie mieszkanie na kredyt. Nieoczekiwana propozycja szefa wywróci jej życie do góry nogami. Czy pozostanie sobą i ocali to, co ma najcenniejsze - przyjaźń z Bogną i Maciejem? Jak zareaguje na pojawienie się w jej życiu ekscentrycznego Eryka? Czym skończy się próba uporządkowania relacji z najbliższymi? I co znajdzie w starym pamiętniku?
Smutek Gabi to ciepła, napisana lekko i z subtelnym humorem, mądra życiowo powieść o tym, co jest naprawdę ważne w życiu. Warto się o tym przekonać. Warto sięgnąć po książkę Anny Szczęsnej, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Lucky pod patronatem serwisu Granice.pl. Warto również wziąć udział w poświęconym jej konkursie i przeczytać kolejny fragment powieści, który premierowo publikujemy:
Rozdział 18
Gdy samochód się zatrzymał, zdała sobie sprawę, że nigdy nie była w tej okolicy. Byli poza granicami Warszawy. Elegancka, zacieniona uliczka była jej obca. W końcu Gabi zebrała się na odwagę i zapytała:
– Co tu robimy?
– Zapraszam cię do mojego domu.
Pilotem otworzył bramę i ruszyli ścieżką wysypaną żwirem i otoczoną akacjami. Przez chwilę jechali pod górę, aż ich oczom ukazała się nowoczesna bryła domu.
– Nadal nie rozumiem, dlaczego tu jesteśmy. Dla mnie to dość niekomfortowa sytuacja – zaczęła dyplomatycznie Gabi, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś do obrony, a jednocześnie z zachwytem patrząc na budynek wyglądający jak spełnienie jej marzeń.
– Całkowicie niepotrzebnie. Potrzebuję twojej pomocy.
Weszli do chłodnego przeszklonego holu. Naprzeciwko nich były szerokie schody. Białe ściany przedzielone przezroczystymi ekranami robiły wrażenie szpitalnych. Gdzieniegdzie wisiały oszczędne w formie grafiki.
Weszli do kuchni. Szef ponownie otarł pot, tym razem kuchenną ścierką, wziął z suszarki wysoką szklankę i nalał wody z kranu. Łapczywie wypił i dopiero wtedy zwrócił uwagę na Gabi stojącą niepewnie w drzwiach.
– Usiądź, proszę. Wybacz moje maniery, przyleciałem w nocy i jestem padnięty. Sprawa wygląda tak, lubisz książki, prawda?
– Tak, ale skąd szef wie…
– Nieważne. Dzisiaj przyjeżdża do mnie ojciec. Niedołężny głupiec, który na starość postanowił zamieszkać ze mną i moją żoną. Niestety, my prawie cały czas jesteśmy w rozjazdach.
– Nie jestem opiekunką. Nie mam doświadczenia…
– Daj mi skończyć. Stary przysłał tu już swoje rzeczy. Konkretniej rzecz ujmując – swoją gówno wartą bibliotekę, z którą trzeba zrobić porządek. Kiedy możesz zacząć?
– Ale jak to… porządek, nie rozumiem, czego pan ode mnie oczekuje?
Zniecierpliwiony sapnął i przymknął oczy. Wyglądał przy tym jak stary, zmęczony buldog. Brakowało tylko, by padł na kafelki i zasnął.
– Dostaniesz prywatnego laptopa, skatalogujesz wszystko, opiszesz i poukładasz na półkach. To nie tylko książki, ale i jakieś notatki, mapy, pamiętniki należące do naszej rodziny. Wiem, to praca na lata, ale ci się opłaci.
– Nie jestem pewna.
– To bądź! Dwa razy tyle, ile dostajesz teraz?
– Plus ZUS i ubezpieczenie zdrowotne? – odpowiedziała błyskotliwe, zaskoczona swoim racjonalnym podejściem.
– Dorzucę pakiet u stomatologa i karnet na basen, czy co tam chcesz.
Nie mogła uwierzyć we własne szczęście.
– Ale za to będziesz musiała liczyć się z obecnością tego upierdliwca – dodał, chytrze łypiąc na nią jednym okiem i przybierając twarz pokerzysty. – Jestem pewien, że będzie chciał wszystko kontrolować.
To ostatnie trochę ostudziło zapał Gabi.
– Pokażę ci ten pierdolnik, chodźmy na górę.
Ruszyła w stronę schodów, które wydały jej się ogromne.
– Tak nie dam rady. – Niespodziewanie idealnie gładka ściana rozsunęła się, odsłaniając wnętrze windy. Gabi spojrzała na zamykające się drzwi i poczuła łaskotanie w żołądku. To było jak wyprawa do Krainy Czarów.