Wiele szkół prowadzi specjalne programy edukacji czytelniczej, ale jeden z nich jest naprawdę wyjątkowy. Dunluce Public School w Kanadzie stara się łączyć czytanie ze... śniadadaniem.
Około 60 uczniów w tym roku uczestniczy w klubie czytelniczym w Dunluce. Spotykają się o ósmej rano trzy razy w tygodniu. Nauczyciele i rodzice-wolontariusze serwują tosty, świeże owoce, płatki zbożowe i mleczne koktajle. Następnie uczestnicy kierują się do biblioteki, by odpocząć przy lekturze dobrej książki.
- Od zeszłego roku jej umiejętność czytania poprawiła się w ciągu roku niesamowicie - mówi matka dziewięcioletniej Marissy, która uczestniczyła w programie. - W zeszłym roku ledwo była w stanie napisać całe zdanie, teraz zapisuje całe strony bez problemu.
Bryan Evans, dyrektor szkoły, podkreśla, że wiele dzieciaków pochodzi z rodzin imigranckich, które w domu posługują się językami obcymi. Część wywodzi się po prostu ze środowisk trudnych i przychodzi do szkoły bez śniadania - Przed wybiciem godziny dwunastej większość z nich jest ospała, kompletnie nie interesuje się lekcjami - mówi Evans. - I trudno się dziwić, nie mają po prostu sił.
- W naszym programie bardzo ważne jest połączenie śniadania, kluczowego w diecie nie tylko młodych ludzi, z możliwością wspólnego czytania z osobami dorosłymi. W domach wielu rodziców nie ma czasu na czytanie wspólnie z dziećmi, a bez tego nie uda się w nich wykształcić nawyku sięgania po książkę, nie nauczy się ich, że czytanie dla przyjemności może być wspaniałym sposobem spędzania wolnego czasu - mówi jeden z nauczycieli w Dunluce.
Ale program ma jeszcze jedną wielką zaletę. Umożliwia on budowanie wokół szkoły niezwykle zgranej społeczności. Uczniowie widzą nauczycieli pracujących wspólnie, pomagających inm rodziców i starszych uczniów, którzy roznoszą śniadanie do stolików i stają się często swego rodzaju mentorami dla młodszych dzieci.
W otwartej bibliotece uczniowie zbierają się w grupach, siadają na podłodze lub przy stoilikach, by posłuchać fragmentów czytanych na głos. Inni szukają własnego, cichego kąta, by poczytać w samotności lub proszą kolegów o polecenie ciekawej książki. Na ścianach widać podobizny ulubionych bohaterów książek dziecięcych - żółwia Franklina czy Pippi. Ulotki, pocztówki i zakładki promują czytanie utrzymanymi w tonie entuzjastycznym hasłami: Książki są skarbem, czekającym na odkrycie, Przewróć strony swojej wyobraźni. Ciekawe, jakie byłyby efekty prowadzenia podobnej akcji w którejś z polskich szkół?