Londyn, początek XX wieku. Lady Eleanor, od niedawna hrabina Moubray, powraca na salony u boku nowego męża. Będzie musiała zmierzyć się z nieprzychylnością socjety, plotkami i intrygami. Stawiając im czoła, zawalczy o swoją przyszłość i wolność. Musi jednak pamiętać, że na szali kładzie teraz nie tylko własne życie, ale i życie nienarodzonego jeszcze dziecka. Czy uda jej się uwolnić od przeszłości i wciąż dręczącego ją testamentu poprzedniego męża? Czy spotkanie ze światowej sławy medium, pomoże znaleźć rozwiązanie zagadek z przeszłości? Jakie decyzje podejmie Cillian Shaw, postawiony przed wyborem między miłością a dobrem swojego kraju?
Sieć intryg coraz ciaśniej oplata tych dwoje, prowadząc nieuchronnie do dramatycznych rozstrzygnięć. Wkrótce okaże się, kim Eleonor pozostanie w tym życiowym rozdaniu i czy odnajdzie bezpieczne wyjście z zasadzki zastawionej przez ludzi z jej najbliższego otoczenia. Do lektury powieści Moniki Godlewskiej Dama Pik zaprasza Wydawnictwo Lira.
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Dama Pik. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Nagrobek poprzedniej hrabiny Harthram utrzymany był w czystości, w przeciwieństwie do wielu innych pomników, zmurszałych i nadgryzionych zębem czasu. Eleanor siedziała na kamiennej ławeczce i bezmyślnie wpatrywała się w wyryte w kamieniu epitafium, jednak sens tych słów nie docierał do niej wcale. Zaciskała ręce na kolanach. Delikatny, wiosenny wiatr owiał jej twarz osłoniętą przed słońcem rozłożystym rondem kapelusza.
Hrabina Helen Bulwer nadeszła powoli od strony południowej bramy. Falbany jej spódnicy furkotały na wietrze niczym purpurowe owadzie skrzydła. Nora jednak nie spostrzegła przyjaciółki, nim ta nie położyła dłoni na jej ramieniu, lecz nawet wtedy nie zareagowała.
Hrabina Bulwer z przyjemnością zauważyła, że Eleanor zabrała ze sobą do Harthram House jedną zaufaną pokojówkę, rudowłosą Francuzkę, najwyraźniej całkiem rozsądnie stwierdzając, że służba Moubraya będzie ją szpiegować.
Cmentarz nigdy nie był zbyt chętnie uczęszczanym miejscem. Helen szczerze nie znosiła tej złowrogiej ciszy, jaka panowała w nekropolii, nie mogła pojąć, jakim cudem Nora przesiadywała tutaj w samotności, nie lękając się ani żywych, ani zmarłych.
Nora, w rzeczy samej, się nie bała. Zanim nawiedziła cmentarz, kupiła nieduży bukiet kwiatów. Czerwonych, jakby chciała zademonstrować swojej poprzedniczce, że są od niej we własnej osobie, od nikogo innego — nie od męża, nie od córki. Od niej. Od Eleanor Moubray. Od nowej hrabiny Harthram. Kwiaty leżały więc na płycie nagrobnej i wyglądały jak krew, a Norze przypadło do gustu to dramatyczne porównanie.
— Dziwny wybór miejsca na spacer — rzekła hrabina, otrzepując swoją połowę ławeczki z niewidocznego kurzu, i usiadła obok lady Moubray.
— Kto ci powiedział? — zapytała Nora posępnym głosem.
— Ta twoja pokojówka… Jeanette?
— Mariette. Ach tak, ona. Ufam jej. Myślisz, że źle robię?
— Myślę, że dobrze robisz, nie ufając służącym swojego męża — odparła Helen zwięźle. Dostrzegła kwiaty i przyjrzała się Norze z uwagą. — Ciekawe… Moubray kazał ci to zrobić?
— Nie, on o niczym nie wie.
— Więc dlaczego? Dlaczego tutaj przyszłaś? I dlaczego te kwiaty?
Czytaj również: W wyższych sferach wystarczyło słowo, by zniszczyć czyjąś reputację czy życie. Wywiad z Moniką Godlewską
Zapadło milczenie. Nora złożyła dłonie odziane w mitenki na swych kolanach. Jej włosy skryte były pod strojnym nakryciem głowy, a rąbek sukni gniótł się na trawie. Helen przyglądała się całej jej postaci, pozornie spokojnej, lecz Eleanor wyraźnie coś gryzło. Nie chciała powiedzieć czy raczej… nie mogła? Helen tym bardziej wiele by dała, by wyciągnąć z niej tajemnicę.
— Cholerna suka — wycedziła nagle Nora przez zęby.
— Kto taki? — spytała Helen, marszcząc brwi.
Pani Moubray wskazała brodą na grób.
— Nienawidzę jej, a ona nienawidzi mnie.
— Noro, ona nie żyje — zauważyła przytomnie hrabina, lecz Nora zdawała się tego nie słyszeć.
— Nie żyje. Oczywiście, że tak! Jakże wygodnie! ciągnęła pełnym wściekłości głosem. — Ona nie żyje, może sobie na to pozwolić, bo dlaczego nie? Bo teraz ja jestem, tak? To mnie przyszło robić wszystko to, co ona powinna. To ja dbam o jej dom, to ja muszę przygotować tę jej przeklętą, rozpuszczoną córeczkę do debiutu i to ja muszę żyć z jej przeklętym mężem!
— No cóż, teraz to jest twój mąż, nie jej. — Helen nie rezygnowała z logicznego myślenia. Położyła dłoń na dłoni przyjaciółki i uścisnęła ją.
Nora zwróciła ku niej twarz.
— Ach, właśnie… skoro już mówimy o małżeństwach — rzekła. — Zapomniałam pogratulować ci dobrej partii dla Thomasa. Jak mogłam o tym zapomnieć. A nie, czekaj. Ja o tym nie zapomniałam. Ja o tym zupełnie nic nie wiedziałam! — Uśmiechnęła się brzydko. Cóż za przedziwny zbieg okoliczności… Niedługo staniemy się rodziną, czyż to nie cudowne? Ja wyszłam za mąż za George’a Moubraya, a jedyny syn mojej przyjaciółki został zaręczony z jedyną córką George’a! Niesłychane! udała radość, lecz po chwili jej twarz wykrzywił grymas urazy. — Jak mogłaś? To jest… to jest zupełny brak lojalności, Helen. Na moich plecach zawiązałaś intratną umowę z moim mężem. Nie wierzę, że jesteś tak dwulicowa. Przyznaj się, że od samego początku zależało ci na skoligaceniu z Moubrayem. Przyznaj się. Miej odwagę powiedzieć mi to prosto w oczy.
Helen nie odzywała się, pozwalając jej mówić. Dzielnie zniosła pełne złości spojrzenie Nory, która na koniec swojej przemowy wyszarpnęła dłoń z uścisku hrabiny i zacisnęła ją w pięść.
— Obrażasz osobę, której zawdzięczasz swoje wyniesienie — odpowiedziała Helen spokojnym tonem, nawet się nie krzywiąc. — Popełniasz ogromny błąd.
Jej spokój rozdrażnił Eleanor, lecz sprawił też, że uspokoiła się nieco.
— W ogóle nie zamierzałaś mi o tym powiedzieć? zapytała.
— O tak, kiedyś na pewno — odparła Helen z kamienną twarzą. — To nie twoja sprawa, Noro.
— Moja, skoro ta dziewczyna jest moją pasierbicą.
— Nie, to nie jest twoje zmartwienie. To interesy, nic więcej. Thomas musi mieć świetną partię, by zdobyć to, co dla niego przewiduję, a twój mąż… no cóż — wzruszyła ramionami. — Jedyne, czego pragnie, to pozbyć się Charlotte. Ona mnie nie interesuje, Thomasa także nie. Natomiast interesuje nas wpływowy teść. Mam mówić dalej?
Nora pokręciła głową.
— Nie, nie musisz.
— Co z tobą, Noro? — Głos Helen na nowo przybrał troskliwe tony. — Czy coś się stało?
Czytaj również: Czasem znacznie łatwiej jest czynić zło w eleganckim kamuflażu. Wywiad z Moniką Godlewską
— To ma związek ze wszystkim — wyszeptała Eleanor, spuszczając głowę. — Ze wszystkim. Ale głównie ze mną. Nie mogę znieść siebie, wiesz? Mierzi mnie każde słowo, które wypowiadam, by uchodzić za zgodną, przymilną żonę. Jestem wstrętna. Nie wytrzymam tego dłużej!
Przymknęła oczy i pokręciła głową, zaciskając mocno usta. Wyglądała tak, jakby ze wszystkich sił starała się zapanować nad emocjami, nie wybuchnąć płaczem.
— Chodzi o niego, tak? — zapytała hrabina, obniżając głos, jakby ktoś prócz hrabiny Harthram mógł słyszeć tę rozmowę. — Chodzi o to, że doktor Wright zniknął, zostawił cię samą?
Nora nic nie odpowiedziała, nie musiała. Jej przyjaciółka doskonale wyczytała wszystko z jej postawy, przyspieszonego oddechu, przygryzionych warg, zaczerwienionych od płaczu oczu.
Hrabina Bulwer nie czuła wyrzutów sumienia w związku ze swoją znaczną rolą, jaką odegrała w pozbyciu się ze swego domu irlandzkiego szpiega, który w tak chytry sposób wdarł się w łaski jej małżonka. Lady Bulwer w głębi duszy czuła, że hrabia miał do Charlesa Wrighta czy raczej Cilliana Shawa — swą nienaturalną słabość, ale w żaden sposób nie dała poznać, że wie. Tak, to ona zdemaskowała Shawa z drobną pomocą Moubraya. Postawiła wszystko na jedną kartę, zaryzykowała i wygrała, bo jeśli wierzyć wczorajszym gazetom, irlandzki buntownik zginął podczas próby ucieczki z aresztu. Cóż, takie rzeczy się zdarzają. Hrabina nie zamierzała zaprzątać sobie dłużej głowy osobą Shawa, szczególnie martwą.
— Ależ oczywiście, że chodzi o niego, Helen! żachnęła się Nora i zerwała się z ławeczki. Jej spódnica opadła na udeptaną trawę. — Co mam ci jeszcze powiedzieć? Co chcesz wiedzieć? Że usycham z żalu? Tak, usycham! Że nie mogę spać w nocy, bo nieustannie o nim myślę? Tak, tak właśnie jest! I wyobraź sobie, że nigdy, nigdy sobie tego nie wybaczę, bo to jest moja wina… to przeze mnie odszedł ze Scarlett Rose i… tylko przeze mnie! Nigdy sobie tego nie daruję! — wykrzyknęła, osłaniając twarz dłońmi, a jej ramiona zatrzęsły się od szlochu.
Hrabina zamrugała, wyraźnie zaskoczona wybuchem tak nieokiełznanych emocji. Wpatrywała się w Norę, jakby widziała ją po raz pierwszy, w duchu przekonywała siebie, że wszystko to ma związek z nie tak dawną zmianą stanu cywilnego przyjaciółki. Nora zawsze była osobą skłonną do podobnych, nierozsądnych zachowań, mając siebie za romantyczna heroinę z jakiegoś kiepskiego romansu. Helen nie mogła pozwolić, by to usposobienie przyjaciółki doprowadziło do katastrofy misternego planu, który hrabina samodzielnie uknuła. Niedoczekanie. Jednak w przypadku Nory kłótnie czy groźby nie zdawały egzaminu. Ta głupia dziewczyna była skłonna nie posłuchać jej rad tylko po to, by zademonstrować, że potrafi zrobić na złość innym. O tym, że przy okazji sama siebie zniszczy, oczywiście nie myślała. Za to Helen szczyciła się umiejętnością przezornego myślenia o wszystkim. Oraz powściągania emocji, kiedy było to konieczne.
Powstała więc z ławeczki i ujęła Norę pod rękę.
— Jesteś po prostu zmęczona, ma chère — rzekła, postanawiając w duchu, że nie wspomni ani razu o tym mężczyźnie, który zawrócił w głowie jej przyjaciółce. Ślubem, zmianą miejsca zamieszkania. Teraz doszły ci nowe obowiązki, musisz zadbać o dwa domy. I o syna. Właśnie, opowiedz mi o Williamie, moja droga… Czy już zdołałaś go do siebie przywiązać?
Nora otarła oczy. Nie wyglądała zbyt ładnie z opuchniętymi powiekami, lecz hrabina zdecydowała nie wytykać jej tego. Teraz najważniejsze było, by lady Moubray powróciła do Harthram House spokojna i pogodna, bez ani jednej myśli o tym Irlandczyku. Helen poprowadziła Norę wzdłuż alejki, pomiędzy grobami pokrytymi plamami porostów. Słuchała jej słów z pełnym uprzejmości uśmiechem, co rusz zadając pytanie. Przy cmentarzu oczekiwały obydwa powozy — ten, którym przybyła Nora, i ten należący do Helen. Hrabina odesłała więc swój do rezydencji, postanawiając, że odwiezie Eleanor do jej nowego domu oraz posiedzi z nią tyle, ile to będzie konieczne, by wybić Norze z głowy wszelkie romantyczne bzdury.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Dama Pik. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: