– Jak tam pirania? Nie czepiała się? Fragment "Niepokorni. Dziewczyna z ogrodu"

Data: 2019-10-29 01:21:58 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Tamer Adas
udostępnij Tweet

 Lubimy niegrzecznych chłopców, lubimy niepokorne dziewczyny, no nie?

On – chłopak po przejściach, ona – zbuntowana przeciwko całemu światu. Kacper i Kamila. Dwoje nastolatków, których los nie rozpieszczał, oj nie… Jedno spotkanie, jedno spojrzenie, ciepłe słowo, nieśmiały uśmiech mogą zmienić wszystko. Uratować albo przeciwnie – zniszczyć już i tak poranione dusze. O tym są Niepokorni.

Porwała mnie ta historia, zawładnęła mną i nie pozwala o sobie zapomnieć. Uwodzi, łamie serce i zostawia z pytaniem: co dalej? Powieść o nastolatkach i dla nastolatków, dzieje się tutaj, obok nas, w Sopocie, Trójmieście… Pełna skrajnych uczuć – od miłości do nienawiści, od strachu do nadziei – może się przydarzyć każdej i każdemu z nas.

Super debiut polskiej pisarki, Anki Sangusz, która serce oddała Pomorzu. Pisała od zawsze, lecz bardzo, bardzo długo do szuflady. Nadszedł czas, by jej fascynujący, mroczny, pełen emocji świat poznały czytelniczki i czytelnicy. Gwarantuję: wciągnie Was i nie wypuści.

Kilka dni temu przedstawiliśmy Wam pierwsze fragmenty książki mogącej podbić serca nastolatek - Niepokorni. Dziewczyna z ogrodu. W dniu dzisiejszym zapraszamy Was do dalszej części lektury:

Następnego dnia zaczynałam lekcje o ósmej pięćdziesiąt, mogłam więc pospać dłużej. Byłam typem sowy. Lubiłam siedzieć długo wieczorem, a rano wylegiwać się w mojej sypialni na piętrze. Minus był taki, że ciągle chodziłam niewyspana. Matka już dawno przestała mi to wypominać. Chyba zrozumiała, że pod tym względem jestem niereformowalna. Zresztą jak się nad tym chwilę zastanowić, to właściwie pod każdym.

Kiedy dotarłam do szkoły, przed wejściem do naszego liceum czekał już na mnie Staszek, mój przyjaciel, z którym kumplowałam się od przedszkola. Staszek był typowym geekiem: nosił koszulki z „Gwiezdnych Wojen” i non-stop grał w CS-a lub Apex Legends. A na dodatek uważał, że szkoła nie jest mu do niczego potrzebna, bo i tak będzie tworzył gry. Dawno już posiadł umiejętność pisania oprogramowania do gier i uznał, że w szkole niczego więcej się już nie nauczy. Jednakże jego rodzice mieli na ten temat trochę inne spojrzenie, dlatego chodziliśmy razem do drugiej klasy naszego liceum w Sopocie i za rok mieliśmy zdawać maturę.

Staszek był moim jedynym kumplem. Miał swój świat, co bardzo mi się podobało. Ja nie wchodziłam w jego sferę bezpieczeństwa, a on w moją. To podobało mi się jeszcze bardziej.

Zasadniczo nie trzymałam z dziewczynami. Daleko mi było do szkolnych piękności, efektownych influencerek czy gwiazd Instagrama. Sama założyłam dopiero dwa lata temu konto na Facebooku, a Snapchat, Tik-Tok czy Instagram wciąż były dla mnie nieodkrytym lądem. Zresztą, co miałabym tam wrzucać? Siebie? Zdjęcia jedzenia? Zdjęcia siebie z jedzeniem? No błagam! Ale wracając do dziewczyn. Wprawdzie Sabrina, szefowa kółka teatralnego, przewodnicząca szkoły i modelka, zaproponowała mi członkostwo w tym swoim klubie dziwaków, ale podziękowałam.

Tak, to prawda, nie byłam zbyt popularna. Niska, szczupła i nudna nie miałam szans przebić się do szkolnego mainstreamu. Pomocny nie okazał się nawet mój dość spory biust, chociaż to może i lepiej. Miałam metr sześćdziesiąt trzy wzrostu, długie, rude, lekko pofalowane włosy, zielone oczy i pospolitą, piegowatą twarz bez makijażu. Byłam zupełnym przeciwieństwem moich koleżanek z klasy. A także mojej matki. Trzymałam się z daleka od śmietanki towarzyskiej z mojego liceum i wiedziałam, że jestem skazana na banicję. Ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Było mi dobrze w moim świecie, ze Staszkiem, moją muzyką i książkami.

Nie rozumiałam tylko, dlaczego ludzie notorycznie interesowali się mną i ciągle zwracali na mnie uwagę. Jakby myśleli, że zranią mnie swoimi pełnymi uszczypliwości komentarzami. Ale mnie nic nie było w stanie zranić. Moja matka idealnie przygotowała mnie do życia. Od najmłodszych lat przypominała mi, jak wielkim okazałam się rozczarowaniem.

– Jak tam pirania? Nie czepiała się? – Staszek usiadł koło mnie i od razu zrobiło mi się jakoś raźniej.

Czekaliśmy na lekcję polskiego, którą mieliśmy z naszym wychowawcą, Wallenrodem. Wszyscy tak na niego mówili, chociaż właściwie nazywał się Waldemar Michowski. Był naprawdę dobrym nauczycielem. Dzięki niemu nawet najbardziej oporni na bogactwo języka ojczystego zaczynali czytać lektury i pisać w miarę składnie.

– Wczoraj wróciła późno. Nie miała czasu. Ale dzisiaj dostałam do szkoły to… – Pokazałam kumplowi pudełko z surowymi marchewkami, porem i jogurtem naturalnym.

– Masz przeżyć na tym do piętnastej?

– Ona zapewne na tak myśli. Ale spoko, po matmie pójdę na ptysie do cukierni.

– Nie wiem o co jej chodzi, przecież ty jesteś bardzo ładna.

– Staszek, uderzyłeś się w głowę?

– Mnie się podobasz.

– Chyba masz kiepski gust, stary.

– Głupoty gadasz.

– A tak, czasami i owszem.

Zabrzęczał dzwonek. Nasza klasa powoli wtoczyła się do sali, w której mieliśmy lekcję polskiego. Profesor Michowski siedział już przy swoim stoliku. Zauważyłam, że miejsce w pierwszej ławce zajął jakiś chłopak w bluzie z kapturem nasuniętym głęboko na oczy. Coś mnie tknęło. Zajęłam miejsce w przedostatniej ławce pod ścianą. Staszek siedział przede mną, z naszym kolegą Markiem.

Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, chłopak z pierwszej ławki wstał, zsunął kaptur i stanął koło Wallenroda. I wówczas momentalnie, jakby doskonale wiedział, gdzie ma patrzeć, spojrzał prosto na mnie. A ja gwałtownie wypuściłam powietrze, które do tej pory udało mi się wstrzymywać. No tak. To tyle jeśli chodzi o moje pobożne życzenie, aby nowego sąsiada już nigdy nie spotkać. Ale przynajmniej już wiedziałam jaki ma kolor oczu. Tego błękitu nie można było pomylić z żadnym innym. Jego jasne oczy zdawały się przewiercać mnie na wylot. Zmrużył je na moment, potrząsnął lekko głową, jakby nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył, i po chwili odwrócił wzrok. Patrzył gdzieś przed siebie, omijając spojrzeniem resztę uczniów. Widziałam, jak dziewczyny coś szepczą i uśmiechają się do niego, ale ten zdawał się przebywać na zupełnie innej planecie.

A mnie jakby coś zmroziło. Miałam wrażenie, że zrobiło się o jakieś trzy stopnie zimniej niż wcześniej.

– No już, siadajcie. Proszę o spokój!

Rozgardiasz gasł bardzo powoli, więc nasz wychowawca popukał z niecierpliwością w stół. W końcu zrobiło się cicho.

– Mamy w klasie nowego kolegę. Przyjechał do nas z Poznania. Nazywa się Kacper Małkowski i mam nadzieję, że przyjmiecie go do naszej społeczności. Pamiętajcie, że… – profesor zawiesił głos, a klasa dokończyła:

– Jesteśmy tu dla siebie!

– No właśnie. Więcej chyba nie muszę tłumaczyć. Kacprze, zajmij miejsce tam, gdzie masz ochotę.

Chłopak kiwnął głową, założył trzymany w rękach plecak na jedno ramię i ruszył wzdłuż ławek. Widziałam, jak wszyscy na niego patrzą. Zwłaszcza dziewczyny, szczególnie zaś Sabrina – która, gdy ją mijał, zarzuciła długimi blond włosami i powiedziała coś ze śmiechem do swojej przyjaciółki, Kseni.

Pochyliłam się nad zeszytem, ale widziałam, że on, to znaczy Kacper, zmierza w moim kierunku. Poczułam się tak, jakbym miała gorączkę; wtedy zawsze bolała mnie skóra. Teraz też tak było. Nie siadaj tu, nie siadaj tu, nie siadaj tu – błagałam w duchu. Przeklinałam samą siebie za to, że na lekcjach zawsze siedziałam sama.
Kiedy zobaczyłam białe sneakersy tuż koło siebie, zrobiło mi się słabo. Ale nogi w niebieskich dżinsach i jasnych butach minęły mnie i skierowały się do ostatniej ławki. Tuż za mną.

Rozpoczęła się lekcja, a ja nie mogłam skupić się na niczym. Słyszałam, jak chłopak za mną rozkłada książki, wyciąga coś z plecaka, stuka długopisem, wzdycha. Doleciał do mnie zapach jego perfum i zrobiło mi się jakoś dziwnie.

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, chłopak zerwał się jakby coś go goniło, minął mnie i wypadł przez drzwi na korytarz. Krzysiek, nasz mistrz drużyny koszykarskiej, parsknął głośno i skomentował:

– Chyba ktoś za mocno uderzył się w głowę w tym Poznaniu.

Klasa ryknęła śmiechem, a wychowawca spojrzał na Krzyśka z przyganą.

Kolejne lekcje mijały podobnie. Kacper siadał tuż za mną, a gdy dzwonił dzwonek na przerwę, wychodził z klasy jako pierwszy. Kiedy zaś ponownie zajmowaliśmy miejsca, on pojawiał się jako ostatni.

– Jakiś dziwny ten koleś – Staszek pokręcił głową, założył słuchawki i zaczął stukać w rytm swojej ulubionej piosenki Disturbed. Nie skomentowałam tego, bo nie bardzo chciałam mówić mu, że Kacper mieszka w rodzinie zastępczej, jest moim sąsiadem i zachowuje się jak wariat. Zresztą, nie chciałam dzielić się tym ani z nim, ani z nikim innym. Poza tym skoro jest taki dziwny, to może właśnie dlatego go polubię?

Książkę Niepokorni. Dziewczyna z ogrodu kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Niepokorni. Dziewczyna z ogrodu
Anka Sangusz11
Okładka książki - Niepokorni. Dziewczyna z ogrodu

Lubimy niegrzecznych chłopców, lubimy niepokorne dziewczyny, no nie? On – chłopak po przejściach, ona – zbuntowana przeciwko całemu...

dodaj do biblioteczki
Autor
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje