iBoy – powieść, na podstawie której powstał popularny film Netflixa

Data: 2019-11-13 15:06:55 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

W serwisie Netflix dużą popularnością cieszy się film „iBoy" ze znaną z „Gry o tron" Maisie Williams. Czy istnieje książka, która stała się podstawą scenariusza?

Film „iBoy" pojawił się na Netflixie w styczniu 2017 roku.

iBoy – opis filmu

„iBoy" to produkcja Netflixa, ukazująca życie chłopca, w którego głowie utkwiły niemożliwe do usunięcia elementy telefonu komórkowego. Elektronika sprawiła, że zyskał supermoce, potrafiąc manipulować elektroniką, starając się wprowadzić sprawiedliwość w okolicy.  

iBoy – czy istnieje książka?

Tak, film to ekranizacja książki iBoy popularnego autora powieści dla nastolatków, Kevina Brooksa. W Polsce ukazały się ponadto jego powieści CandyMartyn PigLucas, Droga umarłych czy Śledztwo Delaneya. Prawda ostateczna. Książka w języku angielskim ukazała się w 2010 roku, lecz dopiero niedawno została przetłumaczona i wydana po polsku nakładem Wydawnictwa Zielona Sowa. Ciekawostką jest fakt, że w powieści w głowie głównego bohatera, Toma Harvey'a, utkwiły elementy iPhone'a 3GS, który nie jest już dostępny na rynku. 

iBoy Kevina Brooksa – opis książki

Gdy Tom Harvey wchodził do swojego bloku, nie spodziewał się, że głowę rozstrzaska mu... telefon komórkowy. Pomimo operacji, niektórych jego fragmentów nie udało się usunąć. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – elektronika sprawia, że Tom potrafi wpływać na otaczającą go technologię. Staje się superbohaterem z sąsiedztwa – potrafi na przykład razić złoczyńców prądem. Czy wykorzysta swe moce, by czynić dobro, czy tylko po to, by zemścić się na ludziach, którzy skrzywdzili jego przyjaciółkę? 

iBoy Kevina Brooksa – recenzja książki

Akcja powieści Kevina Brooksa jest bardzo dynamiczna, więc czyta się ją błyskawicznie. Książka wciąga, wyraźnie widać w niej zachwyt nad technologiami, które nas otaczają. Kevin Brooks zadaje też w swej powieści pytanie o to, czy w imię sprawiedliwości czy dobra wolno krzywdzić innych – nawet, jeśli są złoczyńcami. Recenzja książki iBoy dostępna jest już na łamach naszego serwisu. 

iBoy – zwiastun filmu

 Zwiastun film „iBoy" bardzo dobrze oddaje również charakter powieści Kevina Brooksa. Jeśli chcecie zasmakować wydarzeń opisanych w książce przed jej lekturą, obejrzyjcie trailer: 

Film iBoy – gdzie obejrzeć?

Film „iBoy" możecie obejrzeć w serwisie Netflix.

iBoy – fragment książki:

Dzięki Wydawnictwu Zielona Sowa możemy zaprezentować Wam fragment powieści iBoy. Zapraszamy do lektury: 

1

Wzór na obliczenie prędkości przedmiotu spadającego z danej wysokości: v = √(2ad), gdzie v = prędkość, a = przyśpieszenie ziemskie (9,81 m/s 2 ) i d = wysokość.

Telefonem komórkowym, który roztrzaskał mi czaszkę, był iPhone 3GS 32 GB o wadze 135 g i wymiarach 115,5 × 62,1 × 12,3 mm, który w chwili uderzenia poruszał się z prędkością około 124 km/h. Oczywiście wtedy nie miałem o tym wszystkim pojęcia. Zarejestrowałem tylko, a i to dość mgliście, mały czarny przedmiot spadający na mnie z popołudniowego nieba i…

ŁUP!

Rozbłysk oślepiającego bólu… A potem już nic więcej.

Jeszcze dwadzieścia minut wcześniej moje życie płynęło normalnym nurtem. Był piątek, piąty marca, a na ulicach zalegały mokre resztki śniegu z zeszłego tygodnia. Wyszedłem ze szkoły o zwykłej porze, chwilę po wpół do czwartej, i ruszyłem w codzienną trasę do domu, czując się tak samo jak zawsze, czyli niby okej, ale też bez przesady. Byłem sam, ale nie czułem się samotny. Może tylko ciut przygnębiony ogólną sytuacją, ale niczym konkretnym w szczególności. Przedstawiałem sobą idealny obraz zwyczajnego siebie: szesnastoletniego Toma Harveya z południowego Londynu. Nie miałem specjalnych zmartwień, lęków ani wad. Nie gnębiły mnie nocne koszmary, ale też nie byłem obdarzony żadnymi szczególnymi zdolnościami… Słowem: byłem absolutnie nieciekawym, zwykłym chłopakiem i tyle. Oczywiście, jak wszyscy miałem swoje marzenia i nadzieje, ale niezbyt wybujałe. Ot, po prostu marzenia i nadzieje.

Obiektem jednego z tych marzeń, a raczej jednej z nadziei, była pewna dziewczyna, o której myślałem, skręcając z ulicy High Street w Crow Lane, w stronę dobrze mi znanej szarej bryły Crow Town, czyli osiedla, na którym mieszkałem (oficjalnie nazywa się Crow Lane Estate, ale wszyscy mówią o nim Crow Town).

W ogóle brakowało mi wielu rzeczy związanych z Lucy Walker.

Dlatego zrobiło mi się miło, kiedy wcześniej tego dnia podeszła do mnie na boisku i spytała, czy mogę do niej wpaść po szkole.

– Chcę pogadać – powiedziała.

– Nie ma sprawy – odparłem. – O której?

– Około czwartej?

– Spoko.

– Dzięki, Tom.

Od tego czasu myślałem już tylko o niej.

A dziewczyna nazywała się Lucy Walker.

Znałem ją od lat, bo w dzieciństwie długo mieszkaliśmy w sąsiednich mieszkaniach. Jej mama czasami opiekowała się mną, a moja babcia Gram brała Lucy do nas. Potem, kiedy trochę podrośliśmy, spędzaliśmy mnóstwo czasu na wspólnych zabawach: w swoich mieszkaniach, na korytarzach, w windach, na huśtawkach i innych atrakcjach na osiedlowym placu zabaw. Później Lucy się wyprowadziła i nie mieszkaliśmy już bezpośrednio obok siebie, ale ponieważ przeniosła się tylko o kilka pięter wyżej, do mieszkania w tym samym wieżowcu (który nazywa się Compton House), nadal mogliśmy się trzymać dość blisko. Wciąż widywałem ją w szkole, bywało, że wracaliśmy razem do domu, czasami wpadałem do niej, a ona do mnie…

No, ale na huśtawkach już się nie bawiliśmy.

Trochę za tym tęskniłem.

Szedłem przez trawnik oddzielający ulicę Crow Lane od wieżowca Compton House, zachodząc w głowę, o czym chciała ze mną porozmawiać. Miałem nikłą nadzieję, że o nas, ale w głębi serca wiedziałem, że to pewnie nie o to chodziło. Prawdopodobnie coś znowu działo się z jej stukniętym bratem. Ben miał szesnaście lat, był rok starszy od Lucy (i o jakieś pięć lat głupszy) i ostatnio zaczął się staczać: olewał szkołę, zadawał się z szemranym towarzystwem i udawał kogoś, kim nie był. Nigdy go specjalnie nie lubiłem, ale też nie twierdzę, że był z gruntu zły. Nazwałbym go raczej lekkim idiotą. Łatwo poddawał się wpływom, co nie jest najcięższym grzechem na świecie… tyle że nasze osiedle wchłania idiotów, którzy dają się urabiać. Żeruje na nich. Połyka, przeżuwa i przerabia ich na łajno. I pewnie właśnie o tym – pomyślałem, przechodząc przez bramę na dziedziniec otaczający wieżowiec Compton właśnie o tym Lucy chciała ze mną porozmawiać. Zapewne spyta mnie o to, czy wiem, co knuje Ben. Czy coś słyszałem? Czy mogę coś zrobić? Czy mogę z nim pogadać i spróbować przemówić mu do rozumu?

A ja – oczywiście – odpowiem: „Tak, pogadam z nim. Zobaczę, co da się zrobić”. Chociaż wiedziałem bardzo dobrze, że rozmowy na nic się zdadzą. Ale mimo to miałem nadzieję, że Lucy doceni mój wysiłek…

Nabrałem powietrza.

(Cztery sekundy).

„Nie bądź idiotą” – pomyślałem.

(Trzy…)

Spojrzałem na zegarek.

Za dziesięć czwarta.

Już miałem ruszyć do wejścia, kiedy znad głowy dobiegł mnie odległy krzyk:

(Miałem jeszcze trzydzieści pięć sekund normalnego życia).

Pamiętam, jak dodarło do mnie – szedłem właśnie przez dziedziniec do frontowego wejścia do wieżowca – że mimo śniegowej brei pod nogami i lodowatego chłodu dzień był przepiękny, a powietrze kryształowo czyste i świeże. Nad głową miałem słońce i bezchmurne wiosenne niebo, a na tym niebie ptaki śpiewały jak najęte. Jednak codzienny jazgot osiedla – odległe krzyki, ryczące silniki samochodów, szczekanie psów i muzyka nawalająca z kilkunastu różnych okien – niemal całkowicie zagłuszał ptasie śpiewy, a pomimo słońca znajdującego się wysoko na horyzoncie, jasnego dnia i obłędnego błękitu nieba – na dziedzińcu wokół wieżowca panował zwykły ponury mrok.

– Hej, HARVEY!

(Dwie…)

To był męski głos. Dobiegał wysoko z góry, z najwyższych pięter wieżowca. Przez chwilę miałem wrażenie, że to Ben. To wcale nie musiał być on, ale przed chwilą o nim myślałem, a on mieszkał na trzydziestym piętrze, głos miał męski…

Podniosłem wzrok.

(Jedna…)

I wtedy go dostrzegłem: mały czarny przedmiot spadający na mnie z błękitnego nieba…

ŁUP!

Rozbłysk oślepiającego bólu…

A potem już nic więcej.

(Zero).

Ale dzień był ładny.

Koniec normalności.

Książka iBoy – gdzie kupić?

Powieść iBoy możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
iBoy
Kevin Brooks0
Okładka książki - iBoy

Wyważone drzwi, ciało w salonie, krzyki w pokoju Lucy, czterech oprawców, pościg i... STRZAŁ! W taki oto sposób w głowie Toma Harveya pojawiają...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Reklamy
Recenzje miesiąca
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Lato drugich szans
Dagmara Zielant-Woś
Lato drugich szans
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Upiór w szkole
Krzysztof Kochański
Upiór w szkole
Piwniczne chłopaki
Jakub Ćwiek
Piwniczne chłopaki
Dolina Marzeń. Przeszłość
Katarzyna Grochowska
Dolina Marzeń. Przeszłość
Szczerbata śmierć
Arkady Saulski
Szczerbata śmierć
Bez litości
Michał Larek
Bez litości
Z okruchów nadziei
Anna Siedlecka
Z okruchów nadziei
Pokaż wszystkie recenzje