Rzeczywistość, w której Alex, Jenny i Marco żyją od osiemnastu lat jest ich bezpiecznym schronieniem. To tylko jedna z niezliczonych możliwości, jeden z Wszechświatów. Co tak naprawdę wydarzyło się podczas próby ucieczki z totalitarnej Gai, w drodze do statku zmierzającego na Wschód? Jakie będą konsekwencje dramatycznego wyboru, którego dokonała Anna? Gdzieś tam jest ktoś, kto posiada te same zdolności co oni i to z jego winy świat zaczyna się rozpadać. Gdzieś tam jest osiemdziesięcioletni staruszek dożywający swoich dni w więzieniu i dwójka młodych ludzi, zamkniętych jak myszy w laboratorium. Gdzieś tam ich umysły pozostały jedyną i ostatnią nadzieją…
Nakładem Wydawnictwa Dreams ukazała się właśnie powieść Wszechświaty. Utopia - trzeci i ostatni tom cyklu Leonarda Patrignaniego.
- Myślę, że miałem szczęście wyrazić powszechne pragnienie, wykorzystując odpowiedni moment - mówi autor serii w naszym wywiadzie. - W życiu zdarzają się dziwne zbiegi okoliczności, których nawet nie zauważamy. Po prawdziwej inwazji wampirów, aniołów i demonów uznałem, że może czytelnicy – „młodzi dorośli” (young adults) – mieliby ochotę zanurzyć się w nowe światy, w których rządzą inne energie. Dla mnie takim obszarem jest Wieloświat mentalny. Umysł staje się centrum wszystkiego, jest kluczem otwierającym przejścia między nieskończonymi wszechświatami równoległymi. Rozstrzygające wybory, rozdroża życia, przeznaczenie, na spotkanie z którym zmierzamy… Wszystko zależy od tego, co kiełkuje między synapsami naszego mózgu. Wydawcy zagraniczni docenili tematykę z pogranicza fantastyki naukowej i zjawisk paranormalnych. Sądzę, że moja powieść swą popularność zawdzięcza głównie temu czynnikowi. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności był również światowy sukces – dokładnie w tym samym czasie, gdy wyszła moja saga – fascynującego serialu Fringe. Na granicy światów, poruszającego problematykę światów równoległych. Wielu jego fanów sięgnęło po moją książkę właśnie z tego powodu. Jeśli chodzi o fabułę, to ograniczę się do powiedzenia, że poznacie dwójkę szesnastolatków – Alexa z Mediolanu i Jenny z Melbourne, którzy - zapadając w stan nieświadomości - prowadzą telepatyczny dialog, słysząc w głowach nawzajem swoje głosy. Kiedy w końcu dojść ma do spotkania, odkrywają, że żyją w dwóch rzeczywistościach równoległych. Melbourne, w którym Alex poszukuje Jenny, to Melbourne alternatywne. Tak się zaczyna. To punkt wyjścia do podróży, dzięki której nasi bohaterowie zrozumieją, że ich przeznaczeniem – tyleż ironicznym, co nadzwyczajnym – jest wieczność.
Warto sięgnąć po wcześniejsze tomy cyklu - Wszechświaty oraz Wszechświaty. Pamięć. Warto poznać finał historii Alexa i Jenny. Dziś publikujemy fragment najnowszej książki - Utopii.
Wszystkie lekcje w Samen były prowadzone w ten sposób, od zawsze. Tego poranka szkolna grupka przemieszczała się wiejską drogą biegnącą niedaleko domu Marco, w południowej części osady. Z doliny, w której się zatrzymali widać było rząd domów stojących na skraju zielonych pastwisk. W jednym z nich, na pierwszym piętrze, wyraźnie skrzyło się szeroko otwarte okno pokoju Marca.
Uczniowie ruszyli dalej, podczas gdy nauczycielka opowiadała o geografii Regionu Jezior. Zapach mokrej trawy był odurzający. Co jakiś czas mijały ich powozy zaprzęgnięte w dwa konie, wtedy zbijali się ciasno na poboczu, pozwalając im przejechać. Znajomy tętent kopyt co rusz przybliżał się lub oddalał jak akompaniament dla głosu nauczycielki.
– Ja też wiedziałem, jakby co... – powiedział Alex, gdy udało mu się zostać nieco z boku wraz z Jenny.
Tego dnia jego spojrzenie błądziło gdzieś po horyzoncie. Rozmawiając z siostrą, wciąż uciekał wzrokiem jakby nie mógł spojrzeć jej w oczy.
– Jesteś dzisiaj jakiś dziwny – odparła, zwalniając kroku, aby reszta grupy zdołała się od nich oddalić.
Dźwięk kopyt wciąż dudnił za ich plecami jak rytmiczne echo odbijające się od zboczy doliny.
– Wcale nie – zaprzeczył Alex, ale jego błękitne oczy były wbite w odległe okno pokoju Marca.
„Zrób coś dla mnie, nawet jeśli teraz wyda ci się to głupie. Porozmawiaj z nią. Opowiedz jej o tym, co widziałeś we śnie”. Słowa przyjaciela wciąż brzęczały mu w uszach jak natrętna mucha. Pójście za jego radą wymagało jednak zbyt wiele odwagi.
– A jednak. Chcesz mi coś powiedzieć?
– Nie.
Jenny uśmiechnęła się i skinęła głową. Spomiędzy chmur leniwie przesuwających się na zachód wyjrzało słońce, rozświetlając jej kasztanowe włosy tysiącem refleksów.
– Dobra – podjęła Jenny. – Skoro nie chcesz się przyznać czemu jesteś dziwny, to ja ci coś opowiem.
Alex wzruszył ramionami, jakby nic go to nie obchodziło, często prowokował ją w ten sposób. Uwielbiał drażnić siostrę, która z kolei potrafiła go usadzić jednym celnym zdaniem wypowiedzianym we właściwym momencie. Kryła go w domu, gdy wyruszał bez pozwolenia na tajne wyprawy z Marco, pokazując swoje niesamowite zdolności omamiania rodziców. Nie chodziło o zwykłe kłamstwa, ale mistrzowski kolarz spojrzeń, min, tonu głosu, wyobraźni i improwizacji.
Zawsze jej wierzyli.
– No to co chcesz mi powiedzieć? – Alex spojrzał na grupkę kolegów daleko przed nimi, zatrzymali się na wąskim mostku, nauczycielka odpowiadała coś o starej tamie na strumieniu. – Pospiesz się, bo zaraz przyuważą, że zostaliśmy w tyle.
– Śniło mi się coś kompletnie bez sensu – zaczęła Jenny – ale nie wiem czy mogę ci o tym opowiedzieć.
Alexa zamurowało. Przez chwilę wydawało mu się, że to zdanie wydostało się z jego własnych ust.
– Co ci jest? – zapytała siostra, wpatrując mu się w oczy.
Jego policzki oblały się szkarłatnym rumieńcem, mrużył powieki, udając, że razi go słońce, które po długiej nieobecności wróciło nad dolinę Kar.
– Nic, ja... Nic, ...mów.
– W tym śnie nie jesteś moim bratem – wyjaśniła. – Nie jesteś... nie jesteśmy spokrewnieni.
– Skąd to wiesz?
– Bo nie zachowujemy się jak rodzeństwo.
Zdumiony, oszołomiony i nawet nieco przestraszony tym wyznaniem, Alex nie wiedział co odpowiedzieć.
– Co robimy w tych snach? – zapytał po chwili krępującego milczenia.
– Alex! Jenny! – krzyknęła nauczycielka z daleka. – Możecie z łaski swojej do nas dołączyć? Ten most was nie zje, nie ma się czego bać!
On prychnął zniecierpliwiony, ona westchnęła ciężko, po czym przyłączyli się do reszty kolegów i udawali, że pilnie uczestniczą w lekcji.
Żadne z nich nie było jednak tego dnia w stanie skupić się na szkole. Oboje rozpamiętywali sen, który nawiedzał ich ostatnimi czasy coraz częściej. Widzieli i przeżywali te same sceny. Ciężko było o tym mówić, ciężko było myśleć o sobie inaczej jak o bracie i siostrze. A jednak te uczucia, ta wewnętrzna burza, wszystko to nie miało nic wspólnego z życiem dwunastolatków, z ich pokrewieństwem.
Wszystko było tak przerażająco realne...