Co się stało z moją siostrą to nowa powieść autorki bestseleru Emma i ja.
Dziewięcioletnia Carrie Parker i jej matka, Libby, zaczynają nowe życie w małym miasteczku Hartsville w Karolinie Północnej, gotowe zostawić za sobą burzliwą przeszłość. W ich rodzinie rządziła przemoc, a Libby ledwo się udało ujść z życiem. I podczas gdy Carrie niegdyś znajdowała pociechę i oparcie w ukochanej siostrzyczce Emmie, teraz matka definitywnie zakazała jej nawet wymawiać imienia siostry.
Kiedy Carrie poznaje Ruth, Honor i Cricket Chaplin, te trzy pokolenia kobiet o kochających sercach wydają się tworzyć idealny, ciepły dom, o jakim Carrie zawsze marzyła. Ale od momentu, kiedy Carrie i Cricket błyskawicznie się zaprzyjaźniają, nic już nie może powstrzymać wyjawiania kolejnych sekretów ich rodzin. Odkrycie prawdy odmieni na zawsze i rodzinę Chaplinów, i Parkerów.
Co się stało z moją siostrą to porywająca historia, rozdzierająca serce, ale równocześnie niosąca ukojenie. Chcąc się dowiedzieć, jakie niespodzianki czekają nieustraszoną Carrie Parker, nie będziecie się mogli oderwać od czytania do późna w nocy - napisała Heather Gudenkauf, autorka bestsellerów "New York Timesa". Warto się o tym przekonać. Warto sięgnąć po nową powieść Elizabeth Flock. Dziś publikujemy jej obszerny fragment:
Carrie Parker
Jeśli czytacie te słowa, pewnie już nie żyję, a wy może na kartach tego pamiętnika próbujecie znaleźć poszlaki wskazujące na przyczynę mojej śmierci. Zawsze mnie wkurza, kiedy szukam czegoś szczególnie intensywnie, a później okazuje się, że przez cały ten czas miałam rozwiązanie tuż pod nosem, postanowiłam więc wam ułatwić sprawę i od razu opowiedzieć o wszystkim, co na pewno wiem na ten temat. Właściwie wciąż nie potrafię się zdecydować, czy jest sens, żeby pisać o tym akurat w tej chwili, ale może potem okaże się, że jednak miałam rację.
Pierwsze, czego jestem całkowicie pewna – że Richard już nigdy więcej nie będzie próbował skrzywdzić mamy. Drugie – że miałam siostrę o imieniu Emma. No i muszę w tym miejscu wspomnieć jeszcze o jednym: przeprowadzałyśmy się do domu babci, ale już się nie przeprowadzamy.
Mama często powtarza, że „w wartkim strumieniu życia jestem jak cegła w jej kieszeni”, a ja nie za bardzo rozumiem, co to ma do rzeczy przy jej ciągłych zmianach zdania; widzę teraz na przykład, że z pewnością nie jedziemy już w kierunku domu babci. Zanim jednak wyłożę kawę na ławę, musicie wiedzieć o pewnej bardzo istotnej sprawie, tak żebyście sami mogli to potem rozgłaszać wszem i wobec, mianowicie: ja, Caroline Parker, jestem całkowicie przy zdrowych zmysłach. Nie obchodzi mnie, co mówią inni. Nie zwariowałam. Przysięgam. Ludzie myślą, że kiedy chodzę po mieście, nie docierają do moich uszu ich szepty: „Pszsz... pszsz... pszsz... patrz, tam idzie ta zwariowana dziewczyna Parkerów”. A ja głucha nie jestem, ani trochę. Jestem tylko dzieckiem. Ani „dziwnym”, ani „totalnie szurniętym”. I mam zamiar to udowodnić raz na zawsze. Poczekajcie tylko, a sami się przekonacie. Jeszcze będą czekać w kolejce, żeby mnie przeprosić! Jeszcze będą błagać o uścisk na zgodę albo gest równie ich zawstydzający! Ale ja i tak będę miała największą satysfakcję wtedy, gdy wszyscy oni będą musieli przyznać, że się całkowicie mylili co do mnie.
Zamierzam od tej pory robić wszystko, jak Bóg przykazał. Postaram się zachowywać identycznie jak inne dzieci w moim wieku. Będę od dzisiaj najlepszą córką we wszechświecie – tak dobrą, że moja mama nie będzie mogła wprost w to uwierzyć. Poczekajcie tylko, a sami się przekonacie!
Jadę właśnie z mamą starym, wysłużonym kombiakiem z całym naszym dobytkiem, popakowanym w plastikowe worki. Mama przypięła pasem do fotela obok siebie malutką kanciastą, staromodną walizeczkę, na którą mówi „mój kuferek podróżny”. Nie widziałam jej nigdy przedtem w życiu. Do licha! Nie miałam pojęcia o jej istnieniu, dopóki nie wyjechałyśmy z miasta. Pewnie myślała, że zaraz bym się do niej dobrała, gdybym znalazła ją gdzieś w domu – i pewnie by tak było, bo uwielbiam wprost wszystko, co jest malutkie i słodkie. A najbardziej ze wszystkiego na świecie kocham malutkie słodkie zwierzątka. Nie mamy wprawdzie jeszcze żadnego zwierzaka w domu, ale myślę, że w naszym nowym życiu i to się zmieni, bo tak strasznie chciałabym mieć psa! Myślę, że jeśli będę się cały czas dobrze sprawować i nigdy już nie wypowiem imienia Emma, i zawsze będę robić wszystko, o co poprosi mnie mama, to w końcu się podda i weźmiemy sobie małego szczeniaczka. Obiecałam, że nie będzie musiała po nim sprzątać, bo ja będę o niego dbać, ale za każdym razem, kiedy wracam do tego tematu, ona mówi, że to tylko słomiany zapał, jak to u mnie ze wszystkim. Ale przysięgam, że z pieskiem byłoby zupełnie inaczej! Dbałabym o niego albo o nią perfekcyjnie. I dałabym szczeniaczkowi na imię Pipsqueak*, w skrócie – Pip**.
Mam rożne niezbyt interesujące rzeczy, w tym nudne ciuchy i ten pamiętnik, w którym lubię rysować i robić notatki. Najbardziej lubię tworzyć rożne zestawienia. Mogę przygotować listę czegokolwiek. Wymień coś konkretnego, a ja szybciutko zrobię wykaz części składowych. To jest „naprawdę coś”. Tak powiedział o tej mojej umiejętności nasz stary sąsiad, pan Wilson. „To jest naprawdę coś” – stwierdził, kiedy pokazałam mu listę jego pistoletów, pocisków i kabur. Ale to wydarzyło się, jeszcze zanim użyłam jego broni, żeby zabić Richarda, a teraz nie pozwalają mi wspomnieć słowem ani o panu Wilsonie, ani o jego broni.
informacja nadesłana