Królowa Zara jest przerażona, gdy w Jangblizji wybucha wojna. Jej dzieci, Roan i Nana, powierzone Owcowatej Irys, chronią się w Tamtym Świecie – w straszliwym miejscu, znanym tylko z opowieści dla dzieci. Gdy na zamku pojawiają się rycerze wroga, Zara zostaje osadzona we Wschodniej Wieży. Nie mając kontaktu ze światem zewnętrznym, nie potrafi uwolnić się od myśli, że już nigdy nie zobaczy najbliższych. Strach, tęsknota i bezsilność stają się najgorszym więzieniem.
Tymczasem książęta poznają Tamten Świat, przekonani, że są jedynymi Jangblizjanami, którzy tam zamieszkali. Z czasem zaczynają dostrzegać niepokojące ślady obecności rodaków. Zaufani poddani strzegą królewskich dzieci, ale przebywanie w nieprzyjaznym świecie staje się coraz bardziej niebezpieczne. Odkrywanie tajemnic nowej krainy zmienia się w poznawanie siebie, swojej rodziny i historii ojczystej Jangblizji.
Wojna w Jangblizji to powieść o zrodzonym w umyśle autorki świecie pełnym oryginalnych stworzeń, o przyjaźni (nie tylko między ludźmi), o poświęceniu, walce o wolność i szukaniu swojego miejsca. Pisarka w nietuzinkowy i swobodny sposób rozbudza w czytelniku refleksje i empatię, a także bawi naturalnością dziecięcych spostrzeżeń.
W opowieści Agnieszki Steur bez lęku można zagłębiać się w niespokojne i niepewne losy królewskiej rodziny. Znużenie codziennością znika w świecie magii i tajemnic, a chęć poznania sekretów skrywanych przez rodziców, towarzysząca niemal każdemu z nas, jest w pełni zaspokojona. Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści, który publikujemy w naszym serwisie. Wkrótce trzeci odcinek książki.
Przeczytaj pierwszy fragment powieści Agnieszki Steur!
– Jak mamy cię, was, przekonać, że nie jesteśmy obłąkani? – zapytał Roan.
– Nie wiem, stary, może masz jakiś dowód, coś namacalnego?
– Nana, Roan, ja go przekonam – powiedział nagle Fitels.
– A jak chcesz to zrobić? – zapytała dziewczyna.
– Za pomocą pyłu kamuflującego.
– Chcesz to zrobić tutaj? – zrozumiała plan Fitelsa Nana.
– To dobre miejsce – powiedział Psowaty i rozejrzał się dookoła. Stwierdził, że właściwie nikt nie może go zobaczyć. Nikt, z wyjątkiem jego współtowarzyszy. Z jednej strony odgradzał go wysoki zielony żywopłot, a z drugiej siedzieli przyjaciele.
– O tak! Ten pył to kolejna niewiadoma. To jakieś wasze prochy, co nie? – zapytał Dawid.
Fitels nie odpowiedział. Sięgnął pod koszulkę i wyjął spod niej łańcuszek z wisiorkiem zawieszonym na jego końcu. W buteleczce oplecionej srebrnym bluszczem migotał zielonkawo jakiś dziwny pył. Fitels nadal nic nie mówił. Ujął buteleczkę w dwie dłonie i bardzo powoli, jakby kontemplując sytuację napięcia i oczekiwania, zaczął ją unosić do góry. Ewa i Dawid w milczeniu, z ciekawością przyglądali się temu, co się działo. W końcu chłopak zdjął łańcuszek i położył go przed sobą na stole. Ewa spojrzała na migoczący pył. Gdy poczuła kuksańca, którym obdarzył ją brat, uniosła oczy w górę. Twarz Fitelsa zaczęła się zmieniać. Stała się jakby ciemniejsza, po bokach pokryta krótkimi włoskami, to była sierść! Uszy wydłużyły się i zrobiły się spiczaste. Oczy, mimo że były brązowe, stały się jeszcze pełniejsze i głębsze. Włosy tak gęste, że chciałoby się wyciągnąć dłoń w ich kierunku i głaskać, opadły na ramiona ich, zdawałoby się, znajomego.
– Fitels, już dość! – powiedział Roan.
– Oczywiście, mój panie – zgodził się Fitels i założył łańcuszek na szyję. Wszystko zniknęło, długie włosy, czy może raczej sierść, uszy i oczy. Wszystko, jak gdyby, wróciło do normy.
– Dawid, też to widziałeś!? Co nie? – dopytywała się Ewa, nie spuszczając wzroku z chłopca, który przed chwilą przypominał psa.
– Taaa – jęknął jej brat.
– Wy też tak potraficie? – szepnęła konspiracyjnie dziewczyna, kierując pytanie do Roana i Nany.
– Nie, my jesteśmy Ludzcy i zawsze wyglądamy tak jak teraz – wyjaśniła ze spokojem księżniczka.
– Ludzcy? To kim ty jesteś?
– Jestem Psowaty. – Ewa aż pisnęła z euforii. Fitels oblał się czerwonym rumieńcem, widząc jaki zachwyt wzbudziła w dziewczynie jego osoba.
– Czyli, czyli ten pył ma magiczną moc? – pytała Ewa, ciągle wpatrując się w Psowatego, który znów przypominał chłopca.
– Magiczną moc? – Roan nie rozumiał, o czym mówi dziewczyna.
– No, że pył zaczarowuje Fitelsa – wyjaśniła.
– Też się nad tym zastanawiałam. Pyłu nie używamy u nas. Nie ma takiej potrzeby. Dla nas też był nowością. Wy jego działanie nazywacie magią, czarami i może coś w tym jest, ale podejrzewam, że to działa trochę inaczej – zaczęła Nana. – U nas czary to wpływanie na postrzeganie świata przez innych, a nie na zmianę świata. Ten pył nie zmienia Fitelsa, zmienia nas, a raczej to, jak my go widzimy.
– Fenomenalne! – zakrzyknął Dawid. – Wyobrażacie sobie, jaką to daje siłę, władzę? Genialne! Można osiągnąć prawie wszystko. Na przykład reklama. Gdyby użyć tej mocy, można przekonać tysiące, nawet miliony ludzi, aby kupili coś, cokolwiek. – Chłopak mówił tak szybko, że wydawało się, że nie zaczerpuje oddechu.
– Już się to robi – mruknęła Ewa – reklama już ma taką moc, więc daj sobie spokój. Chcę wiedzieć więcej o was, a nie o możliwościach marketingowych – Ewa zawahała się, czy użyła dobrego słowa – czy jakichś tam – dodała dla własnego spokoju.
– No dobra, to ja mam inne pytanie – zmienił ton głosu Dawid. – Dlaczego Fitels powiedział do ciebie „mój panie”?
Roan uśmiechnął się, bo wiedział, że to była mała prowokacja ze strony Psowatego. Przyjaciel już od dawna tak go nie tytułował.
– Aha, jeszcze jedno – szepnął książę – powiedzieliśmy wam, że w Jangblizji, w naszym świecie trwa wojna i że my się ukrywamy. Widzicie, mamy dodatkowy powód, by naszej tożsamości nie ujawniać. W Jangblizji od wielu lat panuje król Taro, słyszeliście o nim już co nieco od tego, jak mu tam, ratownika. No więc, król Taro jest naszym ojcem – powiedział Roan, parząc na Nanę.