Scandalo grando! Fragment powieści „Drogi do wolności. Zawierucha"

Data: 2018-11-15 22:20:09 | Ten artykuł przeczytasz w 13 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Scandalo grando! Fragment powieści „Drogi do wolności. Zawierucha

Wreszcie nadszedł koniec 1918 roku. Odradza się właśnie niepodległa Polska, a siostry Biernackie muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Czy Lala, Marynia i Alina zdecydują się wypełnić swą powinność, czy spróbują realizować własne pragnienia?

Powieść Drogi do wolności. Zawierucha to trzeci już tom cyklu, w którym dramatyczne losy kilku pokoleń kobiet ukazane są na tle wielkiej Historii. Ich przeżycia śledzić można również za sprawą serialu TVP „Drogi wolności". Do lektury zaprasza Wydawnictwo Znak, a dziś w naszym serwisie zamieszczamy premierowe fragmenty książki: 

Z końcem listopada zaczęły się prawdziwie chłodne, choć jeszcze nie ponure dni. Czuło się już nadchodzącą zimę. Świeciło słońce, a w zmrożonej ziemi ptaki nerwowo szukały okruchów i ziaren. Śniegu nie było. Karol Doster siedział w hotelu z najnowszym wydaniem „Iskry”. Odkąd Alina zostawiła mu w recepcji pierwszy numer tygodnika, młody przedsiębiorca pilnie śledził jego losy. Kilka dni wcześniej już trzeci raz przechadzał się po Rynku i okolicznych ulicach, by sprawdzić, jak się sprzedaje. Miał wrażenie, że pismo wzbudza zainteresowanie, szczególnie kobiet.

Jeszcze kilka numerów – myślał – i nie będę miał tam czego szukać.

„Iskra” nabierała rozpędu. Siostry Biernackie zaczęły ją wydawać wtedy, kiedy energia ludzi po odzyskaniu niepodległości przywodziła na myśl amerykańską wiarę w sukces. Doster lubił inicjatywę i tworzenie od podstaw czegoś nowego. Miał zmysł łowczego.

Muszę się bliżej przyjrzeć tym gąskom – postanowił.

Zdyszana Marynia wchodziła po schodach na strych. Od połowy miesiąca niemal codziennie brała udział w spotkaniach kościelnego Komitetu Pomocy dla Lwowian. Dzięki pomocy księdza Sobolewskiego, z którym była zaprzyjaźniona od czasów pamiętnego druku nielegalnej wówczas w Austro-Węgrzech broszury Józefa Retingera, udało się jej wreszcie znaleźć wygodne miejsce dla mieszkającej kątem przy Sławkowskiej pani Wolffowej z dziećmi.

Kiedy dziewczyna weszła do redakcji, zajęła się natychmiast przeglądaniem zeszytu, w którym były wklejone karteczki z przekreślonymi po przekątnej kwadracikami. Tak „jej” gazeciarze oznaczali każdych pięć sprzedanych egzemplarzy. Każdego wieczoru składali karteczki Karolinie, a ta pieczołowicie wklejała je do odpowiedniego kajetu.

– Trzeba lepiej rozpropagować gazetę – stwierdziła zatroskana Marynia i pokręciła głową.

– „Iskra” powinna zrobić jakieś scandalo grando – rzuciła Lala, nie podnosząc głowy znad rysunku i wzruszając ramionami. Marynia z dezaprobatą spojrzała na bliźniaczkę.

– Co masz na myśli? – Alina uważnie popatrzyła na Lalę.

– Ot, choćby ogłoszenie, że organizujemy sylwestra. – Przez chwilę na twarzy dziewczyny siostry dostrzegły dawną energię.

– Widzę to tak – to mówiąc, rozłożyła ręce – rozwiesimy po mieście afisze: „Pierwszy sylwester w wolnej Polsce! Trzydziesty pierwszy grudnia, tysiąc dziewięćset osiemnaście! „Iskra” zaprasza! Restauracja…” – zawiesiła głos – taka a taka – dodała pospiesznie.

– To znaczy jaka? – spytała trzeźwo Marynia.

– Nie wiem. Może Eldorado przy Grodzkiej. Tam przygrywa damska orkiestra. – Lala przypomniała sobie rozmowę telefoniczną z Ludwigiem. – To ty jesteś od organizacji. Zaproponuj im rabat na ogłoszenia. Ja tylko dostarczam pomysł, co zrobić, żeby o naszej gazecie było głośno.

Lala znów przygasła i z markotną miną usiadła nad rysunkiem, a Marynia machnęła lekceważąco ręką i rzuciła:

– Zejdę do drukarni.

– Zaczekaj. Coś chyba w tym jest – zwróciła się do niej Alina.

– Sprawdź, w jakiej restauracji byłoby to możliwe. Myślę, że trzeba by wziąć pod uwagę około osiemdziesięciu do stu osób. A w gazecie opublikowałybyśmy ich życzenia dla wszystkich czytelników na nowy rok.

– W „Iskrze” lepiej zamieścić życzenia dla Polaków, które przyślą sami czytelnicy – odezwała się cicho Karolina.

– Listy od czytelników? – upewniła się Alina.

Rudowłosa dziewczyna już bez słów skinęła potwierdzająco głową.

Doster szybkim krokiem wchodził po schodach na strych. Pod drzwiami redakcji zastanawiał się: zapukać czy wejść z nagła? Wybrał to drugie.

Niech wiedzą, że nie przychodzę po prośbie – pomyślał i nacisnął klamkę, po czym energicznie wszedł do środka.

Alina zapisywała właśnie oba pomysły. Stukała zapamiętale prawą ręką w klawisz swej ulubionej mignon, zręcznie manipulując lewą dłonią srebrzystym rysikiem i wskazując nim kolejne litery. Lala siedziała skupiona nad rysunkiem na tytułową stronę kolejnego numeru. Karolina zajmowała się rozpaleniem niesfornej kozy, a na biurku Marynia przeglądała makietę najnowszego wydania, które miało się ukazać w pierwszy poniedziałek grudnia. Na widok wchodzącego podniosła głowę znad papierów.

Zaskoczona, zdała sobie sprawę, że ten impet, ten błysk w stalowych oczach, ta nieprzewidywalność jego decyzji, luźny amerykański styl robią na niej coraz większe wrażenie. Broniąc się przed takimi myślami, zaczęła gwałtownie przypominać sobie ostatni list od Szymona. Wyliczała w duchu zalety narzeczonego. Usilnie przywoływała w pamięci wspólne przeżycia, te w czasie zaręczyn i te przy wywożeniu drukarskiej maszyny; swoją niepewność, kiedy był w obozie w Szczypiornie, i kłopoty z odcyfrowaniem telegramu. Wszystko to miała w głowie, ale teraz to Karol Doster stał dwa kroki od niej.

Alina, widząc konfuzję Maryni, chłodno przywitała gościa.

– Witamy. Czemu zawdzięczamy pańską wizytę w naszych skromnych progach?

Lala oderwała na chwilę wzrok od kartonu ze szkicem apoteozy praw wyborczych dla kobiet. Spojrzała na przybysza z nieskrywaną ironią.

– Maryniu, czy to jest ten słynny amerykański przedsiębiorca, który zawsze dotrzymuje słowa?

– Chyba nie przyszedł pan z informacją, że depesza o dostawachpapieru jest już nieaktualna? – rzuciła Marynia.

– Panie wybaczą – odezwał się Doster – ale ja w sprawie ogłoszenia. Z tego, co wiem, „Iskra” zamieszcza inseraty. – Z lekkim uśmiechem popatrzył kolejno na zdumione twarze sióstr Biernackich, po czym jego wzrok spoczął na stojącej jeszcze przy piecu Karolinie.

– Czy może to pani pełni tu funkcję sekretarki?

Dziewczyna zamknęła drzwiczki pieca, wytarła ręce o bawełnianą ścierkę wiszącą na zydelku i spojrzała pytająco na Alinę.

– Karolinko, skoro nasz gość zamierza zostać klientem naszej kolumny ogłoszeń, to zanotuj, proszę, tekst. – I zwracając się do Dostera, spytała: – Czy ma pan tekst przygotowany, czy jest pan gotów go podyktować?

– Szanowna pani, mam go w głowie, a proszę mi uwierzyć, że dyktować umiem.

Karolina wkręciła czystą kartkę w maszynę do pisania.

– Doświadczony przedsiębiorca z kapitałem własnym – zaczął powoli nieprzygotowany na to, że sekretarka może pisać szybciej, niż on dyktuje, ale po chwili przyspieszył – zainwestuje w nowe przedsięwzięcie prasowe. Najchętniej wejdzie w spółkę przy tworzącym się tygodniku „Iskra”.

Marynia patrzyła na niego skonsternowana. Doster, nie zwracając pozornie na nią uwagi, ciągnął dalej.

– Moja propozycja jest precyzyjna i jednorazowa. Brzmi ona tak.

– Teraz dopiero spojrzał na lekko przygarbioną Marynię i nie odrywając od niej wzroku, rzucił do Karoliny: – Proszę pisać dalej – mówił znów nieco wolniej, akcentując każde niemal słowo. – Połowa udziałów zostaje przy pannach Biernackich, natomiast druga część przejdzie na własność przedsiębiorcy Karola Dostera, który równocześnie zwiększy kapitał przedsiębiorstwa o trzy tysiące dolarów amerykańskich. Ponadto zagwarantuje on trzydzieści procent rabatu na papier dla redakcji z prolongatą płatności w razie zachwiania płynności płatniczej redakcji. Czas na podjęcie decyzji – do jutra.

Marynia ciągle pamiętała, jak ją Doster upokorzył, wycofując się nie tak dawno z dostaw papieru dla „Iskry”. Zaciskała więc dłonie i odwracała od niego wzrok. Chciała przecież widzieć w nim jedynie szubrawca, a coraz częściej myślała o nim jako o mężczyźnie.

Alina obserwowała Dostera jako człowieka czynu. Był niewątpliwie rzutki i przedsiębiorczy. Dziewczyna nie miała wątpliwości, że umie się bić się z każdym, kto stanie mu na drodze. Wiedziała też, że pieniądze, które ciotka Janina włożyła w „Iskrę”, już się powoli kończą.

Trwało niezręczne milczenie. Lala przenosiła wzrok to na jedną, to na drugą siostrę. Wreszcie wypaliła:

– Mam tylko pytanie. Co robił u pana nasz ojciec, wtedy gdy u pana była nasza siostra?

– Pani ojciec? Nie przypominam sobie, bym miał przyjemność poznać pana Biernackiego.

Marynia spiorunowała ją wzrokiem. Alina postanowiła przerwać tę niebezpieczną wymianę zdań.

– Przemyślimy pana propozycję – oznajmiła chłodno.

– Informacja zamieszczona w ogłoszeniu jest wiążąca. Mają panie czas do jutra. – Ukłoniwszy się, Karol Doster z uśmiechem wyszedł z redakcji.

Marynia poczuła, że miękną jej kolana. Usiadła, patrząc na starszą siostrę. Karolina powoli wykręciła papier z maszyny i podała go Alinie. Lala uderzyła ze złością dłonią w rysunek.

– Skurczybyk! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Marynia skwapliwie przytaknęła, za to Alina wpatrywała się długo w drzwi, za którymi zniknął Doster. Zapadło milczenie. Lala obserwowała uważnie najstarszą siostrę.

– Ty chyba nie zastanawiasz się nad propozycją tego skurwy…

Alina przerwała jej:

– Nie przeklinaj, bo to zaburza logiczne myślenie.

– Co tu myśleć? – denerwowała się Lala. – Przecież on nie dotrzymał zawartej z Marynią umowy! Taki człowiek zawsze może nas oszukać.

Marynia przysłuchiwała się tej wymianie zdań i miała mętlik w głowie. Złość na Dostera mieszała się z chłodną kalkulacją finansów, które niepokojąco się kurczyły. A poza tym ten mężczyzna zaczynał ją interesować i tego dziewczyna bała się najbardziej.

Doster zatrzymał się na półpiętrze. Wyciągnął srebrną papierośnicę, włożył do ust hawańską cygaretkę, potarł amerykańskim zwyczajem fosforową zapałkę o swój wysoki but z wyszytym łbem konia i zapalił. Pani Zapałowa, wiedziona instynktem właścicielki i ciekawością pani Dulskiej, wychynęła z mieszkania na pierwszym piętrze.

– Czy pan nie widzi, że tu nie powinno się palić?

– A po czym mam to poznać? – odpowiedział szorstko.

– Choćby po tym, szanowny panie – ciągnęła niezrażona gospodyni – że nie ma tu żadnej popielniczki.

– Proszę pani, to raczej świadczy o tym, że właścicielka nie wie, co to są nowe czasy. W tej chwili wszyscy palą, droga pani. I ja z powodu tego zaniechania nie zamierzam przestać. Spokojnie przysiadł na parapecie, paląc dalej. Pani Zapałowa aż spurpurowiała na taką bezczelność, jednak zimne, kpiące spojrzenie niebieskich oczu mężczyzny usadziło ją w jednej chwili. Skryła się za swoimi drzwiami. Doster palił cygaretkę i miał już pewność, że warto zainwestować w „Iskrę”. Ale czy warto zainwestować w tę dziewczynę? – myślał. – Jest w niej coś pociągającego. Jakaś świeża naiwność. I jakiż ona musi mieć temperament. A ta figura… Tylko bidula jeszcze się wstydzi swoich piersi. Ciągle lekko przygarbiona. Ktoś ją musi nauczyć trzymać się prosto i być dumną ze swojej kobiecości. – Uśmiechnął się do własnych myśli. – Ja mógłbym być takim mężczyzną – stwierdził w duchu, zeskoczył z parapetu i zbiegł po schodach, zaginając w myślach parol na Marię Biernacką.

– Boję się takiego rozwiązania – Marynia kręciła sceptycznie głową.

– Pieniądze ciotki już się kończą – twardo powiedziała Alina.

– Nie mamy wyjścia.

– I to jest według ciebie powód, żeby przyjąć ofertę tego aroganta?

– Lala ciągle nie mogła uwierzyć w to, że Alina poważnie myśli o Dosterze jako ich wydawcy i wspólniku.

– Zrobimy to. Już podjęłam decyzję. – Ucinając jakąkolwiek dyskusję, usiadła przy maszynie, po czym nie patrząc na siostry, zaczęła znów pisać. Tylko uderzenia w klawisze mignon były znacznie silniejsze niż wcześniej.

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Drogi do wolności. Zawierucha
Stanisław Krzemiński1
Okładka książki - Drogi do wolności. Zawierucha

Koniec 1918 roku, pierwsze chwile odradzającej się niepodległej Polski. Siostry Biernackie stają w obliczu nowej, nieznanej sytuacji, zarówno w sferze...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje