Wreszcie nadszedł koniec 1918 roku. Odradza się właśnie niepodległa Polska, a siostry Biernackie muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Czy Lala, Marynia i Alina zdecydują się wypełnić swą powinność, czy spróbują realizować własne pragnienia?
Powieść Drogi do wolności. Zawierucha to trzeci już tom cyklu, w którym dramatyczne losy kilku pokoleń kobiet ukazane są na tle wielkiej Historii. Ich przeżycia śledzić można również za sprawą serialu TVP „Drogi wolności". Do lektury zaprasza Wydawnictwo Znak, a dziś w naszym serwisie zamieszczamy premierowe fragmenty książki:
Z końcem listopada zaczęły się prawdziwie chłodne, choć jeszcze nie ponure dni. Czuło się już nadchodzącą zimę. Świeciło słońce, a w zmrożonej ziemi ptaki nerwowo szukały okruchów i ziaren. Śniegu nie było. Karol Doster siedział w hotelu z najnowszym wydaniem „Iskry”. Odkąd Alina zostawiła mu w recepcji pierwszy numer tygodnika, młody przedsiębiorca pilnie śledził jego losy. Kilka dni wcześniej już trzeci raz przechadzał się po Rynku i okolicznych ulicach, by sprawdzić, jak się sprzedaje. Miał wrażenie, że pismo wzbudza zainteresowanie, szczególnie kobiet.
Jeszcze kilka numerów – myślał – i nie będę miał tam czego szukać.
„Iskra” nabierała rozpędu. Siostry Biernackie zaczęły ją wydawać wtedy, kiedy energia ludzi po odzyskaniu niepodległości przywodziła na myśl amerykańską wiarę w sukces. Doster lubił inicjatywę i tworzenie od podstaw czegoś nowego. Miał zmysł łowczego.
Muszę się bliżej przyjrzeć tym gąskom – postanowił.
Zdyszana Marynia wchodziła po schodach na strych. Od połowy miesiąca niemal codziennie brała udział w spotkaniach kościelnego Komitetu Pomocy dla Lwowian. Dzięki pomocy księdza Sobolewskiego, z którym była zaprzyjaźniona od czasów pamiętnego druku nielegalnej wówczas w Austro-Węgrzech broszury Józefa Retingera, udało się jej wreszcie znaleźć wygodne miejsce dla mieszkającej kątem przy Sławkowskiej pani Wolffowej z dziećmi.
Kiedy dziewczyna weszła do redakcji, zajęła się natychmiast przeglądaniem zeszytu, w którym były wklejone karteczki z przekreślonymi po przekątnej kwadracikami. Tak „jej” gazeciarze oznaczali każdych pięć sprzedanych egzemplarzy. Każdego wieczoru składali karteczki Karolinie, a ta pieczołowicie wklejała je do odpowiedniego kajetu.
– Trzeba lepiej rozpropagować gazetę – stwierdziła zatroskana Marynia i pokręciła głową.
– „Iskra” powinna zrobić jakieś scandalo grando – rzuciła Lala, nie podnosząc głowy znad rysunku i wzruszając ramionami. Marynia z dezaprobatą spojrzała na bliźniaczkę.
– Co masz na myśli? – Alina uważnie popatrzyła na Lalę.
– Ot, choćby ogłoszenie, że organizujemy sylwestra. – Przez chwilę na twarzy dziewczyny siostry dostrzegły dawną energię.
– Widzę to tak – to mówiąc, rozłożyła ręce – rozwiesimy po mieście afisze: „Pierwszy sylwester w wolnej Polsce! Trzydziesty pierwszy grudnia, tysiąc dziewięćset osiemnaście! „Iskra” zaprasza! Restauracja…” – zawiesiła głos – taka a taka – dodała pospiesznie.
– To znaczy jaka? – spytała trzeźwo Marynia.
– Nie wiem. Może Eldorado przy Grodzkiej. Tam przygrywa damska orkiestra. – Lala przypomniała sobie rozmowę telefoniczną z Ludwigiem. – To ty jesteś od organizacji. Zaproponuj im rabat na ogłoszenia. Ja tylko dostarczam pomysł, co zrobić, żeby o naszej gazecie było głośno.
Lala znów przygasła i z markotną miną usiadła nad rysunkiem, a Marynia machnęła lekceważąco ręką i rzuciła:
– Zejdę do drukarni.
– Zaczekaj. Coś chyba w tym jest – zwróciła się do niej Alina.
– Sprawdź, w jakiej restauracji byłoby to możliwe. Myślę, że trzeba by wziąć pod uwagę około osiemdziesięciu do stu osób. A w gazecie opublikowałybyśmy ich życzenia dla wszystkich czytelników na nowy rok.
– W „Iskrze” lepiej zamieścić życzenia dla Polaków, które przyślą sami czytelnicy – odezwała się cicho Karolina.
– Listy od czytelników? – upewniła się Alina.
Rudowłosa dziewczyna już bez słów skinęła potwierdzająco głową.
Doster szybkim krokiem wchodził po schodach na strych. Pod drzwiami redakcji zastanawiał się: zapukać czy wejść z nagła? Wybrał to drugie.
Niech wiedzą, że nie przychodzę po prośbie – pomyślał i nacisnął klamkę, po czym energicznie wszedł do środka.
Alina zapisywała właśnie oba pomysły. Stukała zapamiętale prawą ręką w klawisz swej ulubionej mignon, zręcznie manipulując lewą dłonią srebrzystym rysikiem i wskazując nim kolejne litery. Lala siedziała skupiona nad rysunkiem na tytułową stronę kolejnego numeru. Karolina zajmowała się rozpaleniem niesfornej kozy, a na biurku Marynia przeglądała makietę najnowszego wydania, które miało się ukazać w pierwszy poniedziałek grudnia. Na widok wchodzącego podniosła głowę znad papierów.
Zaskoczona, zdała sobie sprawę, że ten impet, ten błysk w stalowych oczach, ta nieprzewidywalność jego decyzji, luźny amerykański styl robią na niej coraz większe wrażenie. Broniąc się przed takimi myślami, zaczęła gwałtownie przypominać sobie ostatni list od Szymona. Wyliczała w duchu zalety narzeczonego. Usilnie przywoływała w pamięci wspólne przeżycia, te w czasie zaręczyn i te przy wywożeniu drukarskiej maszyny; swoją niepewność, kiedy był w obozie w Szczypiornie, i kłopoty z odcyfrowaniem telegramu. Wszystko to miała w głowie, ale teraz to Karol Doster stał dwa kroki od niej.
Alina, widząc konfuzję Maryni, chłodno przywitała gościa.
– Witamy. Czemu zawdzięczamy pańską wizytę w naszych skromnych progach?
Lala oderwała na chwilę wzrok od kartonu ze szkicem apoteozy praw wyborczych dla kobiet. Spojrzała na przybysza z nieskrywaną ironią.
– Maryniu, czy to jest ten słynny amerykański przedsiębiorca, który zawsze dotrzymuje słowa?
– Chyba nie przyszedł pan z informacją, że depesza o dostawachpapieru jest już nieaktualna? – rzuciła Marynia.
– Panie wybaczą – odezwał się Doster – ale ja w sprawie ogłoszenia. Z tego, co wiem, „Iskra” zamieszcza inseraty. – Z lekkim uśmiechem popatrzył kolejno na zdumione twarze sióstr Biernackich, po czym jego wzrok spoczął na stojącej jeszcze przy piecu Karolinie.
– Czy może to pani pełni tu funkcję sekretarki?
Dziewczyna zamknęła drzwiczki pieca, wytarła ręce o bawełnianą ścierkę wiszącą na zydelku i spojrzała pytająco na Alinę.
– Karolinko, skoro nasz gość zamierza zostać klientem naszej kolumny ogłoszeń, to zanotuj, proszę, tekst. – I zwracając się do Dostera, spytała: – Czy ma pan tekst przygotowany, czy jest pan gotów go podyktować?
– Szanowna pani, mam go w głowie, a proszę mi uwierzyć, że dyktować umiem.
Karolina wkręciła czystą kartkę w maszynę do pisania.
– Doświadczony przedsiębiorca z kapitałem własnym – zaczął powoli nieprzygotowany na to, że sekretarka może pisać szybciej, niż on dyktuje, ale po chwili przyspieszył – zainwestuje w nowe przedsięwzięcie prasowe. Najchętniej wejdzie w spółkę przy tworzącym się tygodniku „Iskra”.
Marynia patrzyła na niego skonsternowana. Doster, nie zwracając pozornie na nią uwagi, ciągnął dalej.
– Moja propozycja jest precyzyjna i jednorazowa. Brzmi ona tak.
– Teraz dopiero spojrzał na lekko przygarbioną Marynię i nie odrywając od niej wzroku, rzucił do Karoliny: – Proszę pisać dalej – mówił znów nieco wolniej, akcentując każde niemal słowo. – Połowa udziałów zostaje przy pannach Biernackich, natomiast druga część przejdzie na własność przedsiębiorcy Karola Dostera, który równocześnie zwiększy kapitał przedsiębiorstwa o trzy tysiące dolarów amerykańskich. Ponadto zagwarantuje on trzydzieści procent rabatu na papier dla redakcji z prolongatą płatności w razie zachwiania płynności płatniczej redakcji. Czas na podjęcie decyzji – do jutra.
Marynia ciągle pamiętała, jak ją Doster upokorzył, wycofując się nie tak dawno z dostaw papieru dla „Iskry”. Zaciskała więc dłonie i odwracała od niego wzrok. Chciała przecież widzieć w nim jedynie szubrawca, a coraz częściej myślała o nim jako o mężczyźnie.
Alina obserwowała Dostera jako człowieka czynu. Był niewątpliwie rzutki i przedsiębiorczy. Dziewczyna nie miała wątpliwości, że umie się bić się z każdym, kto stanie mu na drodze. Wiedziała też, że pieniądze, które ciotka Janina włożyła w „Iskrę”, już się powoli kończą.
Trwało niezręczne milczenie. Lala przenosiła wzrok to na jedną, to na drugą siostrę. Wreszcie wypaliła:
– Mam tylko pytanie. Co robił u pana nasz ojciec, wtedy gdy u pana była nasza siostra?
– Pani ojciec? Nie przypominam sobie, bym miał przyjemność poznać pana Biernackiego.
Marynia spiorunowała ją wzrokiem. Alina postanowiła przerwać tę niebezpieczną wymianę zdań.
– Przemyślimy pana propozycję – oznajmiła chłodno.
– Informacja zamieszczona w ogłoszeniu jest wiążąca. Mają panie czas do jutra. – Ukłoniwszy się, Karol Doster z uśmiechem wyszedł z redakcji.
Marynia poczuła, że miękną jej kolana. Usiadła, patrząc na starszą siostrę. Karolina powoli wykręciła papier z maszyny i podała go Alinie. Lala uderzyła ze złością dłonią w rysunek.
– Skurczybyk! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Marynia skwapliwie przytaknęła, za to Alina wpatrywała się długo w drzwi, za którymi zniknął Doster. Zapadło milczenie. Lala obserwowała uważnie najstarszą siostrę.
– Ty chyba nie zastanawiasz się nad propozycją tego skurwy…
Alina przerwała jej:
– Nie przeklinaj, bo to zaburza logiczne myślenie.
– Co tu myśleć? – denerwowała się Lala. – Przecież on nie dotrzymał zawartej z Marynią umowy! Taki człowiek zawsze może nas oszukać.
Marynia przysłuchiwała się tej wymianie zdań i miała mętlik w głowie. Złość na Dostera mieszała się z chłodną kalkulacją finansów, które niepokojąco się kurczyły. A poza tym ten mężczyzna zaczynał ją interesować i tego dziewczyna bała się najbardziej.
Doster zatrzymał się na półpiętrze. Wyciągnął srebrną papierośnicę, włożył do ust hawańską cygaretkę, potarł amerykańskim zwyczajem fosforową zapałkę o swój wysoki but z wyszytym łbem konia i zapalił. Pani Zapałowa, wiedziona instynktem właścicielki i ciekawością pani Dulskiej, wychynęła z mieszkania na pierwszym piętrze.
– Czy pan nie widzi, że tu nie powinno się palić?
– A po czym mam to poznać? – odpowiedział szorstko.
– Choćby po tym, szanowny panie – ciągnęła niezrażona gospodyni – że nie ma tu żadnej popielniczki.
– Proszę pani, to raczej świadczy o tym, że właścicielka nie wie, co to są nowe czasy. W tej chwili wszyscy palą, droga pani. I ja z powodu tego zaniechania nie zamierzam przestać. Spokojnie przysiadł na parapecie, paląc dalej. Pani Zapałowa aż spurpurowiała na taką bezczelność, jednak zimne, kpiące spojrzenie niebieskich oczu mężczyzny usadziło ją w jednej chwili. Skryła się za swoimi drzwiami. Doster palił cygaretkę i miał już pewność, że warto zainwestować w „Iskrę”. Ale czy warto zainwestować w tę dziewczynę? – myślał. – Jest w niej coś pociągającego. Jakaś świeża naiwność. I jakiż ona musi mieć temperament. A ta figura… Tylko bidula jeszcze się wstydzi swoich piersi. Ciągle lekko przygarbiona. Ktoś ją musi nauczyć trzymać się prosto i być dumną ze swojej kobiecości. – Uśmiechnął się do własnych myśli. – Ja mógłbym być takim mężczyzną – stwierdził w duchu, zeskoczył z parapetu i zbiegł po schodach, zaginając w myślach parol na Marię Biernacką.
– Boję się takiego rozwiązania – Marynia kręciła sceptycznie głową.
– Pieniądze ciotki już się kończą – twardo powiedziała Alina.
– Nie mamy wyjścia.
– I to jest według ciebie powód, żeby przyjąć ofertę tego aroganta?
– Lala ciągle nie mogła uwierzyć w to, że Alina poważnie myśli o Dosterze jako ich wydawcy i wspólniku.
– Zrobimy to. Już podjęłam decyzję. – Ucinając jakąkolwiek dyskusję, usiadła przy maszynie, po czym nie patrząc na siostry, zaczęła znów pisać. Tylko uderzenia w klawisze mignon były znacznie silniejsze niż wcześniej.