To miasto okazało się za duże. "Czynności wyjaśniające"

Data: 2021-06-18 10:22:23 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Czteroosobowa rodzina ginie w wypadku samochodowym, a sprawca zdarzenia ucieka… Trudne śledztwo, policjant na życiowym zakręcie i kobieta, która chce mu pomóc. Czy mężczyzna uwierzy w jej bezinteresowność w momencie, gdy przestał już ufać samemu sobie? Prawda kryje się we mgle.

Technik kryminalistyki, Szymon Hołysz, wraca do służby po wielomiesięcznym zwolnieniu lekarskim. Szybko okazuje się, że nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom nowego przełożonego. Wzbierające w nim negatywne emocje przenosi na grunt rodzinny, a opieka nad dwojgiem małych dzieci zaczyna go przerastać.

Na domiar złego Hołysz musi rozwikłać sprawę tragicznego wypadku samochodowego, stając się sędzią we własnej sprawie. Czy przypadkowe spotkanie z Olgą, atrakcyjną wokalistką, pozwoli mu odbić się od dna, czy też pogrąży jego świat w jeszcze większym chaosie? Jak znaleźć sprawcę, gdy wszystkie dowody świadczą przeciwko tobie? Rozwiązanie tej kryminalnej zagadki pozwoli podkomisarzowi odkryć prawdę o swoim życiu.

Obrazek w treści To miasto okazało się za duże. "Czynności wyjaśniające" [jpg]

Do lektury powieści Sebastiana Bachniaka Czynności wyjaśniające zaprasza Wydawnictwo Lira. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment książki, tymczasem już teraz zachęcamy Was do przeczytania kolejnej części powieści:

7 miesięcy wcześniej

Słysząc odgłos pieczątki uderzającej o blat biurka, poczuł ulgę. Przynajmniej to miał już za sobą. Po dziesięciu miesiącach „el cuatro” przejście wszystkich badań profilaktycznych było nieuniknione. O dziwo, nawet cholesterol miał w normie. Gdyby tylko stara się tak nie przyczepiła do jego wzroku. Wtedy byłoby wręcz idealnie, a tak wyszedł z polikliniki MSWiA z receptą na szkła korekcyjne.

Dobrze, że nie mierzyli poziomu stresu. Mogliby się zdziwić jak bardzo stresujące jest siedzenie na dupie w domu — rozważał, wychodząc z budynku na zalaną deszczem ulicę.

Nie był to jednak koniec. Czekała go jeszcze wizyta u policyjnego psychologa. Z tym trochę przesadził. Naprawdę mógł sobie darować. Chyba go lekko fantazja poniosła, wyklinał w myślach, idąc na to spotkanie.

Wyjścia nie miał. Komendant się uparł, że jeśli nie odbędzie rozmowy z psychologiem, to do służby go nie dopuści.

Od początku grudnia pogoda była pod psem. Typowa dla przełomu jesienno-zimowego słota z pierwszymi śnieżnymi zamieciami. Słońce wschodziło późno, a zachodziło niezmiernie szybko. Szare ulice wprawiały w depresyjny nastrój. Z polikliniki MSWiA na komendę piechotą szedł kilkanaście minut. Co parę kroków naciągał na głowę kaptur kurtki zrywany przez porywiste podmuchy wiatru. Po wejściu do gmachu, nazywanego ze względu na swój specyficzny kształt „Trójkątem”, poczuł ulgę i przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Pokonał kolejne piętra i korytarze, kiwając na przywitanie głową kilku znajomym osobom. Kierował się prosto do gabinetu. Pukając do drzwi, zaczął zastanawiać się nad sensem etyki zawodowej. Jakoś nie wierzył, że w przypadku rozmowy policyjnego psychologa z komendantem zachowanie jakiejkolwiek tajemnicy jest możliwe.

— Proszę. Zapraszam — usłyszał spokojny głos kobiety dobiegający zza drzwi.

— Dzień dobry. — Wchodząc do środka, starał się zachować pogodny wyraz twarzy.

Szybko porzucił ten pomysł.

Kogo ja chcę oszukiwać? Psychologa? — rugał się w myślach.

— Czekałam na pana — powiedziała z wyrzutem spoglądająca na niego psycholożka.

— Przepraszam bardzo. Lekarze mnie zatrzymali — skłamał na dobry początek.

Szedł powoli, dumając, o czym może jej powiedzieć, a co lepiej przemilczeć. W ogóle nie zwracał uwagi na płynący czas. Gdyby poszedł na skuśkę to pewnie by zdążył, zamyślił się.

— Proszę usiąść, panie Szymonie. Chciałabym, aby opowiedział mi pan o swoim życiu.

Zdjął kurtkę i zawiesił ją na stojaku na ubrania. Kątem oka rozejrzał się po gabinecie, który wyglądał nader skromnie. Czarna metalowa szafa na dokumenty, szafa ubraniowa, duże brązowe biurko oraz dwa krzesła stanowiły jego całe wyposażenie. Na szarych ścianach poza lustrem i kalendarzem nie znajdowało się kompletnie nic.

— Wszystko w naszym życiu układało się modelowo.

Poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej… Czy o to pani chodzi? — upewnił się.

— Proszę mówić — potwierdziła kobieta z głębokim westchnieniem.

— Dostaliśmy się do tej samej klasy o profilu humanistycznym. Swoich pierwszych dni w liceum oboje nie wspominaliśmy najlepiej. Jakoś nie mogliśmy się w niej odnaleźć. Czułem niedosyt. Miałem wielkie ambicje, tymczasem trafiłem do średniego ogólniaka. Kolegów z klasy dość szybko oceniłem jako bandę tępych idiotów.

Ania wychowywała się na wsi, czterdzieści kilometrów na północ od Częstochowy. Życie płynęło tam spokojnie.

Wszystko było swojskie. Każdy znał każdego. Ludzie byli wobec siebie życzliwi — stwierdził z cierpkim uśmiechem, po czym spojrzał głęboko w oczy psycholożce, upewniając się, czy ta go w ogóle słucha.

— W nowej szkole czekali na nią nauczyciele niezbyt przejmujący się losem uczniów. Po szkole zaś internat, w którym trwała ciągła impreza. Zero warunków do nauki, odpoczynku czy intymności. Zmiana otoczenia była zderzeniem z murem. Znalazła się w świecie, z którego najchętniej by uciekła. Podczas pierwszych dni szkoły meandrowaliśmy po całej sali lekcyjnej, szukając dla siebie miejsca. Tak trafiliśmy na siebie. Od tego czasu było nam zdecydowanie raźniej. Na początku łączyło nas zwykłe koleżeństwo. Z czasem staliśmy się sobie coraz bliżsi. Coraz lepiej się rozumieliśmy i czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Byliśmy zawsze razem. Przez kolejne lata wspólnej nauki te relacje przerodziły się w przyjaźń. Ciężko jednak przyjaźnić się wkraczającej w dorosłość kobiecie i młodemu mężczyźnie — przyznał, śmiejąc się przez łzy. — Po prostu zakochaliśmy się w sobie. Ot, taka, wydawałoby się, zwyczajna nastoletnia miłość — przerwał, biorąc głęboki oddech.

— Niech pan mówi dalej.

— Do matury też przygotowywaliśmy się razem. Nasze zaangażowanie poskutkowało bardzo dobrymi wynikami egzaminu dojrzałości. To z kolei pozwoliło na dowolność w doborze kierunku studiów. Ograniczała nas jedynie zasobność portfela rodziców. Postanowiliśmy rzucić się na głęboką wodę i wybraliśmy studia na Uniwersytecie Warszawskim. Zamieszkaliśmy we wspólnym mieszkaniu. W przerwach pomiędzy kolejnymi semestrami wyjeżdżaliśmy w góry. Latem natomiast żeglowaliśmy po mazurskich jeziorach. Pięć lat studiów minęło w zawrotnym tempie. Obroniliśmy prace magisterskie i po raz kolejny zadaliśmy sobie pytanie co dalej. Choć od ośmiu lat byliśmy zawsze razem, ciągle czuliśmy jakiś niedosyt, cały czas pragnęliśmy czegoś więcej. Postanowiliśmy przeprowadzić się do Częstochowy, aby tam znaleźć stałą pracę i sformalizować nasz związek. Mieszkania w Warszawie mieliśmy już dość. To miasto okazało się za duże. Stolica najnormalniej w świecie nas przytłoczyła.

Książkę Czynności wyjaśniające kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Czynności wyjaśniające
Sebastian Bachniak1
Okładka książki - Czynności wyjaśniające

Czteroosobowa rodzina ginie w wypadku samochodowym, a sprawca zdarzenia ucieka…Trudne śledztwo, policjant na życiowym zakręcie i kobieta, która...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje