Czy odważysz się zakochać? „Grudniowy prezent" Justyny Leśniewicz

Data: 2022-11-23 10:54:20 | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Grudniowy prezent to wciągająca, utrzymana w zimowym klimacie, powieść dla nastolatków.

Obrazek w treści Czy odważysz się zakochać? „Grudniowy prezent" Justyny Leśniewicz [jpg]

W połowie listopada Ariel dołącza do klasy Lary i od razu budzi zainteresowanie innych uczniów. W spranej koszulce i wytartych jeansach odrobinę odstaje od grupy. Przedstawia się pobieżnie, po czym zasiada z tyłu, nie utrzymując z nikim nawet kontaktu wzrokowego. Przed pierwszym grudnia ze strony samorządu pada propozycja, aby zorganizować wymianę prezentów świątecznych w czasie wigilii klasowej. W tym celu każdy musi wylosować karteczkę z imieniem swojej pary. Lara trafia na Ariela Szulca... Dziewczyna jest zdenerwowana tym, że musi kupić prezent osobie, której w ogóle nie zna. Usilnie poszukuje kogoś, kto zachciałby się z nią wymienić parą. Jednak los sprawia, że młodzi będą mieli okazję dobrze się poznać. Jakie tajemnice skrywa chłopak? Czy początkowa niechęć Lary może zmienić się w coś innego?

Do lektury książki Grudniowy prezent, której autorką jest Justyna Leśniewicz, zaprasza Books4YA. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Grudniowy prezent

PROLOG

Wrzesień

Lara

Mama wpadła do mojego pokoju, nie robiąc sobie nic z pukania.

– Odłóż tę książkę, chcesz się spóźnić na rozpoczęcie roku?

Zmierzyłam ją pogardliwym spojrzeniem, ale za chwilę roześmiałam się, widząc jej zdenerwowanie. Z nas dwóch to właśnie mamcia stresowała się rozpoczęciem roku szkolnego bardziej niż ja. Jej długie blond włosy były jeszcze w nieładzie, a zielone oczy ogarnięte przerażeniem. Jakby jej jedyna córeczka miała się co najmniej wyprowadzać, a nie iść do liceum.

– Ja jestem ogarnięta, tylko wystarczy, że się ubiorę. A ty?

Mama spojrzała na siebie i zbyła mnie machnięciem ręki. Taka właśnie była Marzena Zielińska, pełna dziwnych sprzeczności. Z jednej strony rozkojarzona i odrobinę roztrzepana, z drugiej profesjonalna pani weterynarz, właścicielka jednej z renomowanych klinik dla zwierząt w Szczecinie. Cokolwiek by jednak mówić o mamie, była również moją powierniczką i przyjaciółką. Z ojcem wspierali mnie jak nikt inny. Nigdy nie ingerowali w moje wybory i choć oboje mieli świetnie działające biznesy, nie słyszałam ni gdy, że powinnam przejąć któryś z nich. Zawsze twierdzili, że w życiu trzeba dojść do wszystkiego własną pracą, bo wtedy bardziej docenia się to, co się ma. Dlatego nie komentowali mojego wyboru szkoły, od teraz będę uczęszczać do IX Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie. Dzięki dobrym wynikom w nauce dostałam się do klasy o profilu prawno-kulturowym, tak jak moja najlepsza przyjaciółka – Julia. Reszta znajomych ze szkoły poszła w innych kierunkach.

– Ogarnę się i poczekam na dole, dobrze? Mamcia wygładziła ręką białą koszulę wiszącą na drzwiach i wyszła z mojego pokoju.

Niechętnie zamknęłam książkę, bo zostało mi zaledwie kilkanaście stron, aby dokończyć czytaną opowieść, i wstałam, aby przebrać się z domowego dresu w elegancki strój. Spojrzałam na okładkę i coś sobie uświadomiłam. Z książkami jest jak z życiem – jedna historia się kończy, a następna zaczyna. Dziś i ja rozpoczynałam kolejny rozdział w swoim życiu – zakończyłam naukę w szkole podstawowej i z czystą kartą szłam do liceum, aby zapisać kolejne zdania w księdze mojego życia.

ROZDZIAŁ 1

Bo kiedy miasto na święta się stroi Niejeden z nas o przyszłość się boi Niejeden z nas w marzenia ucieka Wierząc, że spełnienie gdzieś czeka

Kto wie, autor tekstu: Bożena Intrator, wykonanie oryginalne: De Su, rok wydania: 2000

Listopad

Lara

Szarość za oknem przygnębiała, a mnożące się kartkówki z przeróżnych przedmiotów również nie napawały optymizmem. Siedziałam przed lekcjami na szkolnym korytarzu z Julią. Dziewczyna była nieco niższa ode mnie, włosy od zeszłych wakacji farbowała na rudo, wtedy też dołożyła sobie dwa nowe kolczyki w uchu. Przeglądałyśmy TikToka i przyjaciółka co jakiś czas podsuwała mi filmiki, które ją rozbawiły. Nagle zmierzyła mnie swoim orzechowym spojrzeniem, ewidentnie chcąc mi coś przekazać.

– Co ci? – zapytałam, podążając za wzrokiem Julki.

Od razu zauważyłam, na kogo spoglądała. Po drugiej stronie korytarza, oparty o ścianę, stał chłopak w ciemnych, wytartych jeansach z dziurą na kolanie i koszulce, która niegdyś z pewnością też była czarna. Teraz bliżej jej było do szarości. Na jednym ramieniu miał luźno zarzuconą skórzaną kurtkę. Przełknęłam ślinę, starając się oderwać wzrok od szatyna, którego widziałam tu po raz pierwszy od rozpoczęcia roku szkolnego.

– Co, wpadł ci w oko? – zapytałam.

– Nie, ja wolę Maurycego, ale dla ciebie byłby idealny. – Poruszyła sugestywnie brwiami, a ja walnęłam ją w bok, żeby się uspokoiła.

Julka była bardziej towarzyska ode mnie, gdziekolwiek się pojawiała, wszędzie było jej pełno. Ja również nie narzekałam na brak znajomych, ale zdecydowanie bardziej ceniłam sobie samotność i spokój we własnej przestrzeni z muzyką i dobrą lekturą. Przyjaciółka za to była moim duchem imprezowym i starała się wyciągać mnie na wszystkie wydarzenia, jakie tylko organizowano w mieście. Znałyśmy się od urodzenia, nasi rodzice się przyjaźnili, mieszkałyśmy tuż obok siebie. Tak naprawdę traktowałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam.

– Nie szukaj mi chłopaka na siłę. Skup się na sobie i na Maurycym, bo widzę, że właśnie ostro flirtuje z Olką z pierwszej a… – Wskazałam głową w kierunku rozmawiających.

Julka szalała na punkcie Maurycego od września, kiedy tylko go zobaczyła. Umówili się nawet na dwa spotkania, ale jakoś bez większej rewelacji. Bawili się świetnie, jednak, ku niezadowoleniu Julki, ewidentnie traktowali się jak przyjaciele.

– Nie mamy siebie na wyłączność. – Wzruszyła ramionami, ale widziałam, że zmienił jej się wyraz twarzy.

Nie mogłam nic więcej powiedzieć, bo roz brzmiał dzwonek, oznajmiając początek lekcji, na korytarzu zrobił się gwar i nie było już mowy o swobodnej rozmowie. Niechętnie wstałam z podłogi, otrzepując spodnie. Przed nami pierwsza lekcja – godzina wychowawcza. Luźna i spokojna, może na niej uda nam się skończyć temat.

W końcu pojawiła się Marzanna Sawicka, nauczycielka historii i nasza wychowawczyni. Pani po czterdziestce, ścięta na równego boba z jaśniejszymi pasemkami na dłuższych końcach. Ubrana w typowy dla siebie sposób – w zielony, długi kardigan i dopasowane spodnie. Uśmiechnęła się do nas i wpuściła do sali lekcyjnej. Zasiadłam od razu w naszej ławce, Julia siedziała przy ścianie, ja od wyjścia. Schyliłam się do plecaka, aby schować telefon, i poczułam uderzenie w bok. Odwróciłam się z sykiem w stronę przyjaciółki, a ona skinęła nieznacznie w stronę drzwi. Z westchnieniem spojrzałam we wskazanym kierunku i dostrzegłam, że przy drzwiach stoi Sawicka z nieznajomym uczniem.

– O co chodzi? – zapytałam Julki, a ta w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami.

Po sali rozeszły się szepty, uczniowie rozmawiali ze sobą i każdy ukradkiem zerkał w stronę szatyna. W końcu chłopak wraz z nauczycielką weszli do klasy i od razu Sawicka poprowadziła go na katedrę, tuż obok swojego biurka. Stanęła, zawieszając mu rękę na ramieniu, widać było, że ta sytuacja go krępuje. Wzrostem był niemal równy z nauczycielką i z pewnością wyższy nawet od Arka Ostrowskiego, który do tej pory był najwyższy z naszej klasy.

– To jest Ariel Szulc, dołączył do naszej klasy. Ma ponadprzeciętne wyniki w nauce i ciekawe plany na przyszłość. – Wychowawczyni przedstawiła nowego ucznia i zwróciła się do niego. – Może opowiesz coś o sobie, kochanie?

Profesorka miała stały zwyczaj zwracać się tak do wszystkich uczniów, widziałam jednak, że chłopak na to słodkie słówko przewrócił oczami.

– Jestem Ariel Szulc, przyjechałem ze Słupska, w wolnej chwili słucham muzyki, czytam książki albo przesłuchuję podcasty kryminalne – mówił, wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu maszynowego, jakby chciał jak najszybciej się przedstawić i uciec.

Rozumiałam go doskonale, też nie przepadałam za takimi wystąpieniami publicznymi. Coś w jego postawie, wyglądzie sprawiało, że nie mogłam oderwać oczu. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie koszulkę z logo zespołu metalowego. Na jego szyi dostrzegłam zawieszony łańcuszek z nieśmiertelnikiem. W tym chłopaku było coś tajemniczego. Spod kaskady rzęs spoglądał na mnie oczami w kolorze orzechowym. Uśmiechnęłam się, kiedy przeszedł obok mnie, udając się na koniec sali. Nie odwzajemnił mojego gestu. Usiadł w wolnej ławce przy oknie i wbił wzrok w tablicę, jakby zbyt wiele kosztowało go mierzenie wzrokiem nowych kolegów z klasy.

– Dziwny jakiś – skwitowałam, zerkając na przyjaciółkę.

– Tajemniczy, pociągający, idealny…

– Przestań czytać te romanse, ja cię proszę. Zaśmiałam się, kręcąc głową.

– Dobrze, kochani, skoro już część formalną mamy za sobą, porozmawiajmy o przyjemnościach.

Do rzeczywistości przywołał mnie głos Sawickiej, na jej słowa w klasie rozległo się przeciągłe taaak.

– Świetnie, kochani – powiedziała, przysia dając na boku biurka i patrząc na nas z góry. Mamy wprawdzie dopiero początek listopada, ale sami doskonale wiecie, że czas pędzi nie ubłaganie. Rozmawiałam ostatnio z przewodniczącą klasy Różą Czerwińską i zdecydowałyśmy, że trzeba podjąć decyzję co do prezentów świątecznych. Musimy mieć czas na organizację wszystkiego, a wy przede wszystkim na spokojne i niespieszne zakupy. Postanowiłyśmy, że każdy będzie losował osobę, której musi kupić prezent. Podobno we wcześniejszych latach też tak robiliście? – zapytała, a z sali odpowiedział jej zgodny okrzyk: tak. – Świetnie – kontynuowała. – Róża przygotuje kartki z imionami i nazwiskami, umieścimy je w koszyczku i zaczniemy zabawę. Powiedzmy, że zrobimy losowanie za dwa tygodnie, pod koniec miesiąca. Chcielibyście wymienić się tymi upominkami w mikołajki czy na klasowej wigilii?

– Na wigilii będzie lepiej – odparła Róża, zerkając po nas, wszyscy skinęliśmy głowami.

– Czyli mamy jedną kwestię ustaloną, pozostaje jeszcze kilka ogłoszeń. W szkole odbędzie się konkurs plastyczny. Zadaniem będzie wykonanie ozdób świątecznych, które potem zostaną sprzedane na kiermaszu. Przeczytam wam kryteria przyjmowania prac.

W tym momencie się wyłączyłam, opierając leniwie głowę na rękach i zerkając kątem oka na ostatnią ławkę. Ariel przeglądał ukradkiem telefon, kręcąc głową i wstukując coś nerwowo. Przetarł czoło dłonią, jakby był zmęczony, a potem zawiesił spojrzenie na mnie. Od razu uciekłam wzrokiem, udając, że skupiam się na tym, co mówi nauczycielka. Czułam jednak ciągle na sobie palące spojrzenie chłopaka, zaryzykowałam, zerkając po raz kolejny, i okazało się, że miałam rację. Wpatrywał się we mnie, mrużąc powieki. Nagle zestresowana przełknęłam ślinę.

– Obczaja cię – rzuciła Julka, nachylając się w moją stronę.

– Raczej ciebie – odparłam, nawet na nią nie spoglądając.

Doskonale wiedziałam, że chłopak patrzy na mnie. Nie byłam do tego przyzwyczajona, zawsze to Julia skupiała na sobie uwagę wszystkich, ja byłam w tle i było mi z tym dobrze. Już do końca lekcji miałam wrażenie, że Nowy wypala mi spojrzeniem dziurę w plecach. Jednak kiedy się odwracałam, uświadamiałam sobie, że nawet nie patrzy już w moją stronę albo szybko odwraca wzrok. Na kolejnych lekcjach również walczyłam z samą sobą, aby znowu nie popatrzeć w stronę Ariela. Na szczęście inne przedmioty okazały się tymi, na których bardziej musiałam się koncentrować i przestać myśleć o nowym, tajemniczym chłopaku. Zauważyłam jednak, że nie zamienił z nikim ani jednego słowa. No, może z Maurycym, który do każdego zagaduje, ale najwyraźniej Nowy go szybko zbył, bo ich konwersacja nie trwała długo.

– Słyszałaś? – sapnęła Julka na ostatniej lekcji. Właśnie mieliśmy polski, profesor Radosław Nowak spojrzał na nas ostrzegawczo. U niego na lekcji musiała być kompletna cisza, żadnego szmeru. Pokręciłam głową, dając przyjaciółce znać, żeby nie gadała. Chwilę później zobaczyłam karteczkę od niej przesuniętą w stronę zeszytu.

Maurycy dodał Nowego do naszej klasowej konfy na mess.

– To dobrze, przecież musimy się integrować powiedziałam cicho, mając nadzieję, że polonista nie usłyszy.

– Pani Górska i pani Zielińska, czy ja wam przeszkadzam? Chcecie poprowadzić lekcję za mnie?

– Przepraszamy – wymamrotałyśmy jednocześnie.

Odruchowo zerknęłam na Ariela, nie mogłam ukryć rozczarowania, kiedy okazało się, że wpatruje się w okno, a nie ponownie we mnie, jak poprzednio.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Grudniowy prezent. Powieść Justyny Leśniewicz kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Grudniowy prezent
Justyna Leśniewicz1
Okładka książki - Grudniowy prezent

Czy odważysz się zakochać ? W połowie listopada Ariel dołącza do klasy Lary i od razu budzi zainteresowanie innych uczniów. W spranej koszulce i wytartych...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje