Czy o wojennej traumie można zapomnieć? Czy można czuć się sierotą, dziedzicząc traumę po przodkach?
Czasy obecne, Hrubieszów. Uciekając przed małżeńskim kryzysem, Małgorzata przyjeżdża do domu rodzinnego w celu opieki nad sędziwą babcią. Powrót do krainy dzieciństwa budzi w niej dawne demony lęku i opuszczenia. Pewnego dnia staruszka przywołuje wojenne wspomnienia i otwiera przed wnuczką najgłębsze sekrety rodowe…
Czy poznanie historii rodziny pomoże Małgosi zrozumieć siebie? Kwiecień 1943, Wołyń . Jaś, jedenastoletni chłopiec z polsko-ukraińskiej rodziny, ucieka nocą z ogarniętej pożogą wioski. Jego celem jest Gniazdo Sierot w Turkowicach. Gniazdo Sierot istniało naprawdę. To tutaj w najbardziej nieludzkim czasie wojny siostry służebniczki prowadziły sierociniec, opiekując się polskimi, ukraińskimi i żydowskimi dziećmi.
Ewelina Miśkiewicz sięgnęła po tę historię, by odnaleźć w mrokach nienawiści i śmierci nadzieję, że istnieją miłość, dobroć i przebaczenie.
Do lektury książki Gniazdo sierot zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Gniazdo sierot. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Cała nadzieja wyparowała na dobre, kiedy odebrała połączenie i w zestawie głośnomówiącym rozbrzmiał głos jej siostry:
– Jesteś już w drodze?
– Tak. Zbliżam się do Zamościa, a potem już prosta droga na Hrubieszów.
Zapadła krępująca cisza. Małgorzata odnowiła kontakt z siostrą niedawno. Wymusiła to sytuacja. Gdyby nie ona, prawdopodobnie dalej nie rozmawiałyby ze sobą i każda wiodłaby swoje życie. Małgorzata w Lublinie, przyjmując pacjentów w prywatnym gabinecie, a Tamara żyłaby w rytmie wyznaczanym przez prowincję, nigdy nie opuściwszy domu, w którym się wychowały.
– To dobrze. Ona czeka na ciebie. – Siostra pierwsza przerwała milczenie.
– A ty? Dotarłaś już na miejsce?
– Właśnie się rozpakowuję. Lot był długi, ale bez komplikacji. Właściwie go przespałam. To dzięki tym lekom, które przepisała mi twoja znajoma psychiatra. Zdaję sobie jednak sprawę,
że najtrudniejsze dopiero przede mną.
– Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Pomaganie w podobnych sytuacjach to mój zawód.
– Wiem. Na razie się nie poddaję, działam. I to paradoksalnie mi pomaga.
Małgorzata nie miała co do tego cienia wątpliwości. Każdy człowiek na swój sposób przeżywał żałobę, czasami ilość formalności i obowiązków związanych z odejściem kogoś bliskiego była dla niektórych wybawieniem, ocaleniem przed całkowitym pogrążeniem się w rozpaczy, zajmowało to umysł, który przestawiał się na aktywny tryb.
Małgorzata musiała przyznać, że siostra dobrze sobie radzi, bo przecież śmierć ukochanego męża dla wielu kobiet oznaczałaby rozsypkę, a ona gdy tylko usłyszała tę tragiczną wiadomość, poprosiła o leki i rzuciła się w wir planowania podróży do Kanady, by sprowadzić prochy Andrzeja. Równie dobrze taki stan może być tymczasowy. Gdy miną pierwsze tygodnie i prochy spoczną na cmentarzu, Tamara dopiero wtedy odczuje pustkę. Będzie się budzić w środku nocy, umysł zaprzątnie myśl, że jego, Andrzeja, nie ma, i wówczas dopiero zacznie to do niej dochodzić, a jednocześnie najtrudniej będzie w to odejście uwierzyć. Tak, żałoba to bardzo skomplikowany proces, niezwykle indywidualny. Zdążyła się o tym przekonać podczas kilkunastu lat praktyki w gabinecie.
– Poza tym, Gosiu, bardzo ci dziękuję, nawet nie wiesz, jaka jestem ci wdzięczna, że zgodziłaś się pobyć z nią tak długo, jak to będzie konieczne. – W głosie siostry pobrzmiewała autentyczna
wdzięczność.
– Daj spokój, nie musisz mi dziękować, to również moja babcia. Odpowiedź Małgorzaty była absolutnie szczera, a nawet podszyta lekkim poczuciem winy. Gdy wyjechała na studia do Lublina, wracała do domu często, przynajmniej dwa razy w tygodniu. Po zdobyciu tytułu magistra zajęła się planowaniem kariery, od początku dążyła do tego, by otworzyć własny gabinet psychoterapii, a gdy to się udało, pochłonęła ją praca. Przyjazdy do rodzinnego Hrubieszowa były coraz rzadsze. Do tego stopnia, że odwiedzała babcię i siostrę wyłącznie przy okazji świąt. I to nie zawsze, bo bywało, że Norbert kazał jej dokonywać wyboru – albo on, albo rodzina. Godziła się na jego propozycje, często były to zagraniczne wycieczki w piękne miejsca, ale Małgorzacie coś nie pozwalało się nimi do końca cieszyć, jakaś nuta melancholii, która wygrywała w jej sercu tęskną melodię.
Od dawna czuła, że zawodzi w tej materii, ale nie potrafiła się sprzeciwić Norbertowi. To był proces. Powolny, najpierw poprzedzony odcinaniem jej od znajomych, a gdy Małgorzata nie miała już przy sobie nikogo, zaczęła mu przeszkadzać jej więź z babcią i siostrą.
Teraz czuła, że jednej i drugiej może wynagrodzić zaniedbanie. Mimo że jeszcze kłębiło się w niej poczucie winy, była również przekonana, że nie zawiedzie. Żałowała jedynie, że odbywa się to w tak tragicznych okolicznościach. Ironii całemu zdarzeniu dodawał fakt, że lada moment szwagier miał powrócić z Kanady na stałe. Planowali razem z Tamarą oraz ich siedmioletnią córeczką wieść już wspólne życie. Wspominali nawet coś o odnowieniu domu, starego, bo swoimi początkami sięgającego czasów przedwojnia, ale od zawsze epatującego ciepłem domowego ogniska, które rozniecała swoim dobrem babcia. Z pewnością Andrzej i Tamara potrafiliby ten ogień utrzymać.
Życie jest niesprawiedliwe, dziś jesteś, a jutro cię nie ma, pomyślała Małgorzata. Szwagier odszedł we śnie. Wieczorem złożył głowę na poduszce, a rano już jej nie uniósł. Małgorzata była przekonana, że tak odchodzą w przeważającej mierze ludzie starsi, a wśród młodych to jedynie wyjątki, które jeśli się zdarzają, to raczej się o nich słyszy, a nie doświadcza bezpośrednio, we własnej rodzinie.
– Wiem, że to również twoja babcia, ale nie czuję się z tym komfortowo, że odrywam cię od męża. Norbert nie ma nic przeciwko?
– Nie kłopocz się tym. To naprawdę nieistotne – odparła wymijająco Małgorzata. Nikomu nie opowiadała o swoich problemach. Siostra nie wiedziała o kryzysie, jaki trawił jej wieloletni związek z Norbertem, ba, nie miała pojęcia, jak to wszystko było zepsute od samego początku. Gosia potrafiła się kamuflować, przywdziewała maskę, na zewnątrz mogli się wydawać idealnym małżeństwem. Czuła bowiem wstyd, mimo że niczego złego nie zrobiła.
Po prostu to uczucie nie pozwalało się jej przyznać, że coś tu zaszło za daleko, miała opór przed powiedzeniem komukolwiek, że sobie nie radzi. Ona? Pani psycholog? Któż jak nie ona powinien mieć ułożone życie osobiste, wracać do domu będącego oazą spokoju i spełnienia. Nawet teraz, gdy coś się jednak zmieniało, nie zdecydowała się na wyznania. To tragiczne, że pojawia się w takich okolicznościach, ale jednocześnie nie musi się nikomu z niczego tłumaczyć. Oficjalnie jedzie do Hrubieszowa, aby zaopiekować się dziewięćdziesięciosześcioletnią babcią na czas, kiedy jej siostra uporządkuje za granicą sprawy zmarłego męża. A mniej oficjalnie po prostu ucieka przed Norbertem, który z kolei nie ma pojęcia, po co naprawdę jego żona wraca do Hrubieszowa. I dlatego to trochę boli, ten brak telefonu od niego, mimo że nie powinna się go spodziewać, nie na tym etapie, na którym są, Małgorzata zeszła na drugi plan, a może nawet na jeszcze dalszy, skoro swoją ucieczką nie wzbudza w nim żadnej emocji.
– A jak Amelia? – spytała Tamarę, czując się niekomfortowo, gdy temat rozmowy schodził na jej problemy. Wolała skierować ją znowu na sprawy siostry.
– Staram się robić wszystko, by jak najmniej odczuła stratę. Ale dobrze, że jest ze mną, dodaje mi sił, trzymam się dla niej.
– Ucałuj ją od cioci – dodała Małgorzata i pożegnała się z siostrą. Próbowała nie myśleć o Norbercie. Udało się to dopiero, gdy minęła Zamość i przejechała długi odcinek aż do Werbkowic. A w momencie, kiedy wjeżdżała na obwodnicę Hrubieszowa, miała już na głowie zupełnie inne sprawy.
Książkę Gniazdo sierot kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,