Nie tylko w Polsce widoczne są problemy na rynku książki. Ze spadającym wskaźnikiem poziomu czytelnictwa borykają się także inne państwa, a masowe zamknięcia bibliotek to jeden z tematów poruszanych w ostatnim czasie w Wielkiej Brytanii.
Chociaż sprawa bibliotek nie wzbudza tak wielkich kontrowersji, jak chociażby Brexit, to jednak – o zaangażowaniu brytyjskich wydawców słychać w mediach, mają oni bowiem plan na zmienienie obecnej sytuacji bibliotek publicznych.
Jak podaje portal The Bookseller, wydawcy z wysp lobbować będą nowe przepisy, zmieniające działalność bibliotek publicznych. Obecnie biblioteki w Wielkiej Brytanii otrzymują małe wsparcie, przez co poszerza się „kryzys biblioteczny”, a tym samym – spada liczba czytelników.
Przeczytaj także: Wciąż tylko 37% Polaków czyta książki! Wyniki najnowszych badań Biblioteki Narodowej
Wiele lokalnych samorządów dokonuje cięć budżetowych wobec bibliotek publicznych, przez co wiele z nich zostaje zlikwidowana. Inny problem w bibliotekach widzi zaś Tim Coates, były dyrektor zarządzający sieci księgarskiej Waterstones (odpowiednik naszego Empika).
W rozmowie z The Bookseller, Coates przyznaje, że największą bolączką bibliotek jest brak aktualnych, nowych tytułów, które zainteresowałyby współczesnych czytelników. Z całą pewnością powiązane jest to z brakiem funduszy, ale także – polityką biznesową między samorządami a księgarniami czy wydawcami.
Coates w swojej wypowiedzi wielokrotnie podkreślił także, jak wielkie znacznie w promocji czytelnictwa mają biblioteki publiczne. Na przykład pozytywnego oddziaływania bibliotek Coates wskazuje działalność bibliotek w Stanach Zjednoczonych i Australii.
Nowy program pod tytułem „Nation of Readers” ma tworzyć korzystne warunki współpracy pomiędzy wydawcami a bibliotekami. Dzięki temu wzrośnie nie tylko sprzedaż książek, ale także różnorodność w księgozbiorach bibliotek publicznych.
Czy sądzicie, że w Polsce także przydałby się taki program?