Co się dzieje, jeśli kochasz kogoś tak bardzo, że chcesz go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę, w bezpiecznym miejscu?
Rodzina Haarder mieszka na odosobnionej, porośniętej świerkami małej wysepce i z rzadka kontaktuje się z obcymi. Mieszkańcy sąsiedniej wyspy uważają ich za dziwnych, ale nie wtrącają się w ich życie. Gdy ojciec zgłasza śmierć 9-letniej córki, szanują ich żałobę i coraz mniej się interesują tym, co się dzieje w odosobnionym domostwie.
Żywica to wstrząsająca i zarazem wzruszająca kronika stopniowego upadku i szaleństwa, do którego może doprowadzić ludzi lęk przez kolejną utratą i traumą.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-01-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 280
Najpierw bardzo spodobała mi się okładka. Głównie to ona skusiła mnie, do zapoznała się z historią za nią ukrytą. Opis również wydawał się zachęcający i zapowiadający niebanalną lekturę. A jakie wrażenia po przeczytaniu?
Narratorem historii jest dziewięcioletnia dziewczynka Liv. Sytuacja była o tyle dziwna, że ojciec, chcąc mieć dziewczynkę przy sobie, zgłosił jej śmierć, by ta nie musiała iść do szkoły. Rodzina była jedną jedyną zamieszkującą wyspę i prawie samowystarczalną trudno więc o większe odosobnienie i stopień odizolowania od reszty społeczeństwa. Mieszkańcy pobliskiego miasteczka bardzo współczuli utraty dziecka, ale zniknięcie dziewczynki doprowadziło do tego, że nikt już sobie nie zawracał głowy rodziną na wyspie, a gdy ojciec Liv zjawiał się od czasu do czasu w miasteczku, nikt się nie dziwił, że zdziwaczał i stroni od ludzi.
Co tak naprawdę się wydarzyło?
Co z małą narratorką?
No i dlaczego tytuł książki brzmi Żywica?
Już pierwsze zdania mnie zelektryzowały, zdumiały i już wiedziałam, że nikt i nic mnie od lektury nie zdoła oderwać. Jednak jestem kilka dni po jej przeczytaniu a wciąż mam wobec niej skrajne uczucia. Moje emocje mieszczą się w zakresie: oj mocne, dobre a kończą na zwykłym zniesmaczeniu i ogromnym przygnębieniu. Jak głęboko może sięgać dysfunkcja rodziny, jednostki, jak można to tolerować, przymykać oko, lub co bezpieczniej, nie zauważać? Książka już zaczyna się od mocnych słów, które wwiercają się w głowę. Potem jest coraz mroczniej, momentami ciarki biegały wzdłuż kręgosłupa. Zakończenie wbija w fotel.
Lektura tej książki do łatwej nie należy, jej odbiór jest również trudny, jednak mimo wszystko uważam, że warto przebrnąć przez tę historię. Ma niesamowity, duszny, gęsty klimat, a plastyczny język Autorki pozwala wczuć się w izolację, samotność, strach, uwidacznia rozkład rodziny i niezdrowe relacje. Jednak ostrzegam – treść książki przez jakiś czas z Wami pozostanie. Będziecie śnili koszmary lub nie spali z powodu poczucia goryczy i gonitwy myśli, ale… ta historia, mimo iż nie dla każdego, naprawdę jest inna niż wszystkie i warta uwagi.
"Żywica"Anne Riel.
Opowieść o tym tytule toczy się na duńskiej wymyślonej przez autorkę wyspie o nazwie Głowa.
Książka od pierwszego zdania wciąga: "Gdy tata zabijał babcię..."Jest powieścią, obok której nie można przejść obojętnie. Opowiada ją 9 letnia Liv, ktora żyje ale, jest uznana za zmarłą. Opowieść o chorobie psychicznej, która z biegiem czasu, nie leczona, postępuje i napawa coraz większym przerażeniem. Opowieść o strachu przed utratą najbliższych,przed utratą czegokolwiek choćby zardzewiałego gwoździa, bo przecież jest potrzebny , może za jakiś czas się przydać, być niezbędny. O tęsknocie i samotności.
Ojciec, Jens Haarder, uczy Liv jak polować na zwierzęta, łowić ryby, kraść i być niewidzialną, bo przecież oficjalnie jej nie ma na świecie,tak jak jej brata bliźniaka. Mama uczy ją czytać, pisać i szyć. A reszty uczy się sama. Wyborów jakie musi podjąć: zostać i zginąć czy iść i żyć.
Niezwykła,mroczna,tajemnicza,brutalna, przerażająca opowieść. Trudno ją zklasyfikować- czy to kryminał, czy thriller, czy powieść grozy? Jednego jestem pewna - przeraża choć jest napisana bardzo pięknie i spokojnie. Przeraża właśnie tym spokojem i tym, że tak można żyć, to może się wydarzyć naprawdę! Ile jest takich rodzin, które pozostawione same sobie popadają w obłęd doprowadzający do tragedii.
Cała książka daje mocno po głowie, nie jesteś w stanie o niej zapomnieć, a ostatni akapit pozbawia tchu. Nie wiadomo jak zareagować :okrzykiem niedowierzania i szoku czy histerycznym śmiechem.
Polecam tę nietuzinkowo ale pięknie napisaną powieść, poznajcie rodzinę Haarder, małą ale dorosłą Liv jej ojca Jensa i mamę Marię. Zastanówcie się czy też postąpilibyście tak samo jak mieszkańcy miasteczka, którzy zostawili tę rodzinę samą sobie, bo tak wypada. Zagłębcie się w grozie kolejnych zwykłych dni życia Liv i jej rodziny.
Liv umarła, gdy miała zaledwie sześć lat. Tak przynajmniej myślą władze. Ale tak naprawdę ukrywa się ona za pudłami i koszami, które stoją w warsztacie jej taty. To że mieszka wraz z ojcem i matką na odizolowanej wyspie zwanej Głową ułatwia tą sytuację. Dzięki temu nigdy nie będzie musiała chodzić do szkoły i nigdy nie opuści swoich rodziców. Jej ojciec był bowiem przekonany iż ktokolwiek opuści wyspę, nigdy nie wróci. To miał być sposób żeby Liv byłaby bezpieczna .....
„Żywica” to z jednej strony niesamowicie przerażająca, niepokojąca, wręcz klaustrofobiczna oraz mrożąca krew w żyłach , a z drugiej pięknie nastrojowa, a momentami bardzo emocjonalna i delikatna historia pachnąca lasem. To zdecydowanie bardzo oryginalna i wyjątkowa lektura. Ale przede wszystkim to książka od której nie mogłam się oderwać. Bohaterowie są genialni, bardzo dobrze przemyślani i zdecydowanie wzbudzają cały wachlarz emocji. W jednej chwili ich nie lubisz by później im współczuć. Całość została opowiedziana z kilku perspektywy co jest dużym plusem. Ale to przede wszystkim historia która niewątpliwie sprawi, że zakwestionujesz swoje wyobrażenie o tym, co jest dobre, a co złe oraz co byłby byłbyś stanie zrobić, aby chronić to, co jest dla ciebie najważniejsze.
"Nie wiem, czy nasze życie nazwać bajką czy dreszczowcem. Może po trosze jednym i drugim? Mam nadzieję, że dostrzeżesz jego baśniowość."[1]
Życie w odosobnieniu, w ciszy i w zgodzie z naturą ma coś z baśni. Ludzie, którzy żyją w wielkomiejskim pędzie czasami tęsknią do spokoju. Uciekają poza metropolię,aby odpocząć. A gdyby tak zamieszkać na odludziu na stałe? Czy byłoby to gwarantem szczęścia i równowagi psychicznej?
Fabuła
Rodzina Haarder mieszka na małej wysepce. Żyją w odosobnieniu. Udaje się im być samowystarczalnym i nie czuja potrzeby kontaktu z innymi ludźmi. Kiedy rodzina pogrąża się w żałobie po śmierci dziewięcioletniej córeczki, kontakty z pobliskim miasteczkiem praktycznie się urywają. Ludzie starają się zrozumieć, uszanować i nie wtrącać się w sprawy izolującej się rodziny. Tymczasem, w domu ukrytym wśród świerków Jens Haarder pogrąża się w swoim dziwactwie.
"Żywica" to powieść bardzo introwertyczna.
Już samo umieszczenie akcji na wyspie mocno ją izoluje. Głowa, na której mieszka rodzina Haarder, to wysepka połączona z wyspą główną wąskim przesmykiem. Dorzucamy do tego ścianę lasu i robi się z tego kompletnie inny świat.
W takim świecie przyszło dorastać Jensowi Haarderowi. Kochał las, kochał warsztat, który odziedziczył po ojcu, kochał swoją żonę i dzieci. Do szczęścia nie potrzebował nic innego i nie chciał, żeby ktokolwiek mu w tym szczęściu przeszkadzał.
Ponieważ książce trzeba przypisać jakiś gatunek, tej przypięto łatkę thrillera. Z tym wyborem można polemizować. Thriller zazwyczaj kręci się wokół jakiejś tajemnicy. Ane Riel bardzo szybko odkrywa karty i pozwala poznać najskrytsze sekrety swoich bohaterów. Powieść kręci się raczej wokół opisów ich życia na wyspie, rozmów i przemyśleń. Brak tu dynamicznej akcji, przyspiesza ona zaledwie na końcu. Autorka zamiast tego potęguje atmosferę izolacji i na niej buduje klimat książki. Ja powiedziałabym, że jest to mroczna powieść obyczajowa, czy też obyczajówka z elementami thrillera.
Wydarzenia na Głowie poznajemy z kilku perspektyw Liv (córki), jej matki, ojca, oraz babci, a także dwóch mieszkańców wyspy głównej. Autorka stosuje różne rodzaje narracji. Maria, matka Liv, straciła głos. Jej wspomnienia spisane są w formie listów do córki.
Sama Liv wypowiada się w pierwszej osobie. Są to mrożące krew w żyłach fragmenty. Co myśli i co czuje dziecko, które nie zna innego życie niż w samotności, innych ludzi niż swoi rodzice?
W pozostałych przypadkach zastosowano narrację trzecioosobową, ale perspektywa jest w dalszym ciągu bardzo wąska. Autorka bardzo mocno skupia się na postaci, z punku widzenia, której relacjonuje. Mimo, że mówi w trzeciej osobie, siedzi w głowie bohatera i patrzy jego oczami.
Podsumowanie
Kiedy zaczęłam czytać "Żywicę" nie mogłam przestać. Dzięki Ane Riel przeniosłam się na odległą, pachnącą lasem wyspę i ukryta między drzewami oglądałam życie, którego nie znałam, którego nie rozumiałam, i które mnie przerażało. Gusta czytelnicze są różne. Ja lubię spokojne, ale mroczne książki. Byłam zachwycona.
1 Ane Riel, "Żywica", tłum. Joanna Cymbrykiewicz, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2020, s. 18.
Witajcie w Nowym Roku! Na koncie mam już kilka przeczytanych książek, ale z tegorocznymi recenzjami, dopiero debiutuje ;) Uwaga - ten debiut będzie mocny!
Liv jest około 9-letnią dziewczynką, która wraz z rodzicami, zamieszkuje dziką, porośniętą lasem i oddaloną od stałego lądu i większych miast, wyspę. Ogromnie kocha swoich rodziców, kocha miejsce w którym przebywa, chociaż z czasem, zaczynają przerażać ją zmiany jakie dokonują się w najbliższych. Dziewczynka nie chodzi do szkoły, nie ma żadnych przyjaciół, poza jednym... Bratem. Bratem bliźniakiem, który tak właściwie... nie żyje...
Pewnego dnia mieszkańców najbliższego miasteczka obiega wieść, że Liv umarła. Wszyscy współczują rodzinie Haarder, jednocześnie plotkując o tym, jak bardzo zdziwaczała, aż w końcu snując teorię o morderstwie, jakie miało zostać dokonane.
Czy jednak są to tylko wyssane z palca teorie? I czy Liv naprawdę nie żyje?
"Żywica" autorstwa Ane Riel, to historia rodzinna. Poniekąd wzruszająca, poniekąd smutna, skłaniająca do refleksji. Na stronie Wydawcy, jak również w opisie książki, możemy przeczytać, że jest to sensacja, kryminał i thriller. Coś co lubię...
Powiem Wam szczerze, że... jest absolutnie GENIALNA! Dawno, dawno nie czytałam tak wciągającej, przerażającej i wstrząsającej historii. Historii, w której tak naprawdę głównym bohaterem jest małe dziecko. I chyba ten fakt jest najbardziej przerażający.
Od książki trudno się oderwać. Genialna narracja, wspaniałe kreacje bohaterów, relistyczne i działające na wyobraźnię opisy. Sama opowieść fantastycznie przemyślana i skonstruowana. To nie jest jakaś straszna bajeczka, o wilkach, złych ludziach, mordercach skrzywdzonych przez los.
Tak naprawdę "Żywica" to historia o miłości. O ludziach, którzy kochają tak bardzo, że z tego wielkiego uczucia, ze strachu przed śmiercią ukochanych, przed samotnością i tym co nieuniknione, postanawiają walczyć o najbliższych w sposob, o jakim chyba nikt nie myśli. Ta walka to szaleństwo. Ich życie z traumą, która ich nie opuszcza, jest szaleństwem. Szaleństwem i powolnym upadkiem.
Dla czytelnika sposób tej walki jest przerażający... Podobnie jak uczestnictwo w tym, tej małej dziewczynki. Nie sposób pozbyć się myśli dotyczących przyszłości dziecka. Czy ta trauma nie wpłynie na jej dorosłe życie, czy nie popełni podobnych czynów i błędów z lęku bądź miłości...
Poza wszystkim o czym już Wam opowiedziałam, na uwagę zasługuje również okładka. Jest fenomenalna, przyciągająca wzrok, zachęcająca i zapraszająca czytelnika, a jednocześnie magiczna i tajemnicza. Mnie przypomina trochę północ globu, a to kolejny plus i zachęta do poznania tej opowieści.
Ogromnie polecam!!
Skusiła mnie zarówno urokliwa okładka książki, jak i zamieszczony na niej blurb. I nie zawiodły mnie. To świetny thriller o odizolowanej od społeczeństwa dysfunkcyjnej rodzinie, do tego z akcją umieszczoną na wyspie, na którą nikt się nie zapuszcza. Powieść już pierwszym swoim zdaniem mrozi krew w żyłach, by później stopniowo prezentować narastającą makabrę i szaleństwo, przyspieszyć puls i trzymać w nieznośnym napięciu pod koniec i wreszcie doprowadzić do ostatniego zdania, po którym jeży się włos, a usta otwierają z niedowierzania...
Ta książka już na wstępie wzbudza ogrom emocji, wstrząsa i szokuje, tak intryguje, że jest nieodkładalna. Autorka nie patyczkuje się z czytelnikiem, mocno i dosadnie wprowadza w mroczny świat rodziny Haarderów.
Historia ta jest przedstawiona z perspektywy 9-letniej Liv, która mieszka razem z rodzicami na wyspie porośniętej świerkami. W tym sielankowym pięknym otoczeniu rodzi się coś toksycznego i patologicznego. Ojciec chorobliwie zbiera graty, a matka jest uwięziona we własnym łóżku przez olbrzymią otyłość. Mała Liv żyje wśród tych stert rupieci i jedynym źródłem wiedzy o życiu są jej rodzice, nie ma kontaktu z nikim innym, co samo w sobie jest mocno niepokojące. Z początku zasady funkcjonowania tej rodziny, choć dziwne wydają się być w pewnym stopniu zrozumiałe, jednak pod koniec, gdy otrzymujemy pełny obraz to widzimy jak bardzo są wypaczone. Rodzina ta wymyka się powszechnym schematom, stwierdzić że jest dysfunkcyjną to jak nic nie powiedzieć.
Ta historia to coś więcej niż zwykły thriller, to momentami mrożący krew w żyłach rodzinny dramat i obraz postępującego ludzkiego obłędu. Pokazuje jak strach przed światem i lęk o utratę bliskich może prowadzić do nieracjonalnych i momentami makabrycznych zachowań.
Łatwo jest schować się pod płaszczykiem współczucia, machnąć ręką na dziwactwa, które urastają do niewyobrażalnych rozmiarów. Zauważa się, że coś jest nie tak za późno, dopiero gdy już dojdzie do tragedii. To jest w tej książce właśnie najbardziej smutne i przerażające, to że nie potrzeba wcale wyizolowanej wysepki, często do ludzkich tragedii dochodzi na naszych oczach. Realność tej historii przygniata.
Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Polecam.
Efekt domina
Zaliczana do kategorii kryminał/thriller "Żywica", okazała się powieścią, która zdecydowanie wykracza ramy gatunku. Głębokie studium rozpadu nie zasługuje na miano banalnego dreszczowca. "Żywica" z jednej strony przepełniona jest smutkiem i beznadzieją, z drugiej uczucie niepokoju i zagrożenia nie opuszcza czytelnika od pierwszej przeczytanej strony.
O tym, że popełniono zbrodnię, dowiadujemy się już w pierwszym zdaniu. Nie ma tajemnicy kto zginął i w jaki sposób, ani kto był mordercą, a mimo wszystko zachodzimy w głowę, jak do tego doszło. Czy zabijanie ze strachu o najbliższych lub w imię wyższych celów (oczywiście subiektywnych) może być jakimkolwiek wytłumaczeniem?
Rodzina Liv w bardzo wielu kwestiach nie pasuje do utartych schematów. Mieszkająca na odludziu, łamiąca społeczne zasady, jednocześnie nie daje się zakwalifikować jako jednoznacznie zła. Może trudno w to uwierzyć, ale pomimo wszelkiego zła, które pojawia się na stronach powieści, ciężko jest nie usprawiedliwiać bohaterów, chociaż usprawiedliwianie nie jest może najtrafniejszym określeniem. W przypadku bohaterów posiadających inne doświadczenia, takie zachowania zapewne budziłyby odrazę i oburzenie, w przypadku historii rodziny Haarder dominującym uczuciem pozostaje smutek. Ane Riel sprawiła, że obcowanie z przyrodą przestało jawić się jako coś kojącego, a opisy wyspy, na której mieszka Liv, budzą raczej uczucie niepokoju i napięcia oraz przeczucia o nieuchronnie zbliżającym się złu niż przekonania, że życie na odludziu może być sielanką.
"Żywica" wymyka się ocenie i klasyfikacjom. Dla mnie to zdecydowanie więcej niż thriller – to mroczny rodzinny dramat i opowieść o tym, do czego jesteśmy w stanie się posunąć, żeby nie stracić naszych najbliższych. Ta, często brutalna, historia opowiadana ustami małej dziewczynki robi piorunujące wrażenie, bo to co nas – czytelników – wstrząsa, dla dziecka jest częścią codzienności. Powieść Ane Riel to kawał naprawdę dobrej literatury, której zarówno w warstwie fabularnej jak i językowej trudno cokolwiek zarzucić. Na pewno warto poszerzać literackie horyzonty, bo jak się okazuje, wśród prozy skandynawskiej duńska, choć mniej popularna od szwedzkiej i norweskiej, również ma wiele do zaoferowania.
"Żywica" to środkowa powieść Ane Riel, duńskiej pisarki, która jako jedyna (jak na razie!) ukazała się na polskim runku wydawniczym. Do tej pory została wydana w prawie 30 krajach, została obsypana skandynawskimi nagrodami literackimi, a także w roku 2019 ukazała się jej ekranizacja. I od razu muszę przyznać, że ta powieść faktycznie robi wrażenie! Mocne! Opowiada o szaleństwie jednego człowieka, który przez nikogo nie powstrzymany doprowadza do tragedii całą swoją rodzinę. To opowieść o tym jak jedna, niepohamowana skłonność przeradza się w chorobę, która zżera wszystko. To też historia małej dziewczynki, która wychowana w taki sposób, nie rozumie, że jej życie wygląda całkowicie inaczej niż powinno. To powieść mocna, mroczna, odsłaniająca pokręconą ludzką psychikę, która tym bardziej szokuje przez styl, w jaki jest przedstawiona. Styl spokojny, dosyć neutralny, obojętny, tak jakby to wszystko było normalne. To naprawdę mocno szokuje. To jedna z tych książek, które na pewno na długo zostaną w mojej pamięci. Mam też ogromną nadzieję, że wydawnictwo Zysk i S-ka pokusi się o wydanie kolejnej powieści autorki. Coś czuję, że Riel to nazwisko godne zapamiętania!
Czytając opis Żywicy byłam przekonana, że będzie to powieść z dreszczykiem, myślałam, że biorę do ręki kolejny thriller, którego akcja osadzona została w odosobnionym miejscu. Świeżo po lekturze, muszę stwierdzić, że się myliłam, a powieść dosłownie zwaliła mnie z nóg. Ach, cóż to była za książka!
Krótko o fabule
Liv mieszka z rodzicami, babcią i bratem Carlem na wyspie zwanej Głową. Żyją w odizolowaniu, dziewczynka od najwcześniejszych lat uczona jest kradzieży i strzelania z łuku. Nocami wykrada się z domu, by na głównej wyspie połączonej z Głową przesmykiem zwanym Szyją obrabowywać domostwa z drobnych rzeczy, jedzenia, przyborów kuchennych. Ojciec Liv trudni się stolarką, jednak interes nie jest zbyt dochodowym. W głównej mierze mężczyzna trudni się zbieractwem, a dom zamienia w wysypisko śmieci. Matka roztyła się do tego stopnia, że nie jest w stanie wstać z łóżka, a jej ciało stopniowo gnije od odleżyn. Babcia wskutek rodzinnej tragedii wyjechała, by powrócić po kilku latch. Właśnie to wydarzenie rozpoczyna lawinę nieoczekiwanych zdarzeń.
Mamy siebie
Rodzina Liv ogranicza się do przebywania we własnym gronie. Postanawiają żyć w odosobnieniu. Początkowo jeszcze utrzymują kontakty z mieszkańcami wyspy głównej, by później całkowicie je zerwać. Ojciec - Jens, zapada się w sobie. Jego życie jest pasmem strat, mężczyzna panicznie boi się utraty Liv, dlatego postanawia zgłosić jej śmierć. Jego kreacja to postać szaleńca: człowieka pragnącego za wszelką cenę zatrzymać przy sobie bliskich. Jens ma problem nie tylko z wypuszczaniem dzieci w świat, on nie potrafi pozbywać się przedmiotów. Z domu stworzył śmietnisko, znosząc wszelkie znalezione przez siebie śmieci, doprowadzając dom do ruiny, do stanu, gdzie między rozłożonymi pod ścianą szpargałami można przejść jedynie wąska ścieżką.
Dziewczynka żyje w dysfunkcyjnym świecie będącym dla niej zupełnie normalnym. W wieku 9 lat potrafi jedynie czytać, ale za to wyśmienicie strzela z łuku i się skrada. Rodzice, a szczególnie ojciec, za wszelką cenę chcą ukryć ją przed światem, zupełnie nie poświęcając jej uwagi. Liv czuje się bardzo samotna, bardzo pogubiona we własnych uczuciach, boi się przeciwstawić chorym rojeniom ojca, boi się odrzucenia. Jedynym jej kompanem jest Carl, którego osoba zaskakująco ewoluuje w trakcie fabuły.
Żywica to opowieść o stopniowo rodzącym się szaleństwie. Książka przedstawiająca jak wielokrotna utrata bliskich i życie w osamotnieniu potrafi zniszczyć ludzką psychikę. To obraz człowieka rekompensującego sobie wszelkie niepowodzenia zbieractwem. Człowieka, który na samą myśl o rozstaniu z przedmiotami, umiera wewnętrznie. To opowieść o strachu, o chorym przywiązaniu.
Głowa ma niesamowity klimat, mroczny, pachnący lasem i żywicą. Zresztą ta druga odgrywa tutaj znaczną rolę, to na punkcie opowieści o niej oszalał Jonas, to ona stanowiła podwaliny do jego zbieractwa. Zupełnie inaczej opisane zostało miasteczko i stały ląd. Tu świat się rozwija, dąży za technologią, na wyspie czas stoi w miejscu.
Żywica mnie zachwyciła. Nie tylko swoim mrokiem, dreszczykiem i umiejętnie budowanym napięciem, ale również perfekcyjną konstrukcją postaci. To powieść, która szokując ciekawi. Powieść, która wciąga w dysfunkcyjny świat Głowy i jej mieszkańców, książka, której nie da się odłożyć, aż nie zamknie się końcowej okładki.
Nie wiem, czy nasze życie nazwać bajką czy dreszczowcem. Może po trosze jednym i drugim? Mam nadzieję, że dostrzeżesz jego baśniowość.
Więcej