Szczęście, komfort i poczucie bezpieczeństwa? Hygge!
Duńczycy są najszczęśliwszym narodem na świecie i choć nikt nie odkrył jeszcze tajemnicy ich szczęścia to cały świat próbuje ich naśladować. Brytyjska dziennikarka Helen Russell postanowiła przeprowadzić się na rok do Danii, żeby poznać przepis jej mieszkańców na zadowolenie z życia.
W każdym rozdziale autorka przygląda się innemu elementowi kultury Danii lub jej społeczeństwa. Z poczuciem humoru opowiada o duńskim dizajnie, podejściu do pracy i sposobach spędzania wolnego czasu. Obserwuje też tradycje związane z jedzeniem, religią, wychowywaniem dzieci czy opieką zdrowotną. „Życie po duńsku” pokazuje, co w najmniejszym z państw skandynawskich się sprawdza, czego nie warto naśladować i co zrobić, żeby wprowadzić elementy duńskiego życia do naszej codzienności.
Przeprowadzka do wiejskiej Jutlandii uświadomiła Russell, że Dania ma do zaoferowania o wiele więcej niż długie zimy, wędzone śledzie, klocki Lego i słodkie bułki. Próbując zrozumieć poczucie szczęścia u Duńczyków, dziennikarka sama poczuła się szczęśliwa. Na końcu książki przekazuje 10 porad dotyczących tego, jak żyć do duńsku, przez co dzieli się tym szczęściem z Czytelnikami.
„Nad wyraz przyjemna opowieść o wadach i zaletach przenosin do innego kraju”. Guardian
„Russell nie stroni od ciętego humoru, ale zachowuje przy tym skromność i dystans do samej siebie – takie połączenie sprawia, że lektura jej książki to czysta przyjemność”. Independent
„Urocze połączenie brytyjskiej wrażliwości i duńskiego pragmatyzmu”. Sandi Toksvig
"Dowiaduję się, że Duńczycy piją najwięcej kawy w Europie, a przy tym spożywają rocznie 11 litrów alkoholu na głowę. Może jednak się dostosujemy. Przy okazji trafiam na stronę trenerki integracji kulturalnej Pernille Chaggar. Wiedziona myślą, że kogoś takiego dokładnie teraz potrzebuję na dobry początek rocznego pobytu w Danii – i rozochocona drugą filiżanką mocnej duńskiej kawy – dzwonię do Pernille, proponując jej udział w projekcie „szczęście”. Zgadza się i nie każe wyciągnąć numerka na okoliczność kolejnej rozmowy.
Moja rozmówczyni jest zdziwiona faktem, że przenieśliśmy się z Londynu do odludnej Jutlandii, zwłaszcza w styczniu. – Osoby z zewnątrz mają tu zimą trudniej – wyjaśnia. – To czas, który spędzamy z rodziną, za zamkniętymi drzwiami. Od listopada do lutego Duńczycy są całkowicie pochłonięci swoimi sprawami, dlatego niech cię nie zdziwi widok wyludnionych ulic, szczególnie w regionach wiejskich. – Cudownie. Gdzie się zatem podziali? Co teraz robią? – Cieszą się hygge – odpowiada, wydając przy tym dźwięk, jakby się krztusiła. – Przepraszam, co takiego? – Hygge. To typowo duński termin. – A co oznacza? – Trudno to wyjaśnić, ale znają go wszyscy mieszkańcy Danii. To coś jakby „przytulna chwila”. Nie czuję się mądrzejsza. – To czasownik? Czy przymiotnik? – Jedno i drugie – tłumaczy Pernille. – Hygge jest wtedy, kiedy zostajesz w domu i odpoczywasz przy świecach."
Helen Russell jest brytyjską dziennikarką i autorką poradników. Pisze dla takich magazynów jak „The Times”, „Marie Claire”, „The Guardian”, „Grazia” czy „The Wall Street Journal”. Jej książka “Życie pod duńsku” ukazała się w 2015 roku i szybko została okrzyknięta bestsellerem. Opis wydawcy.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: 2017-03-15
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: The year of living danishly
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
Ilustracje:-
Poszukiwanie przyczyn szczęścia Duńczyków, opisane z dziennikarską dociekliwością. Ciekawa i dobrze napisana książka, choć wiem dzięki niej, że Dania nie byłaby miejscem do życia dla mnie.
Dwie skłócone siostry. I wakacje, których nigdy nie zapomną... Zabiegana matka dwojga dzieci Alice jest przekonana, że ma całe życie pod...
Czujesz strach przed zbliżającą się rozmową o pracę? Bądź jak Islandczycy. Ich þetta reddast – przeświadczenie, że wszystko jakoś się ułoży...
Przeczytane:2017-12-10, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Sięgając po tę pozycję byłam zaintrygowana taką prawdziwą relacją z jednego z krajów skandynawskich, które pokochałam po namiętnym czytaniu kryminałów z tamtejszych stron. A, że ostatnio bardzo modne stało się "szczęśliwe duńskie życie" czyli ich tak zwane hygge bądź lykke.
Dążenie do bycia wręcz perfekcyjnie szczęśliwym to w Danii codzienność. Cieszą się ze wszystkiego czego mogą. Z pogody, kontaktów z rodziną, wolnego popołudnia, pracy, która daje im satysfakcję czy po prostu z bycia Duńczykiem. Helen Russel, która wraz z mężem wyjeżdża tam na rok dowiaduje się dlaczego tak jest i co powoduje, że pospolity Duńczyk uśmiecha się ot tak i swój poziom zadowolenia ocenia między 8 a 10 na 10.
Jest wiele rzeczy na które Helen pewnie nigdy nie zwróciła by uwagi, ale Duńczycy z Jutlandii, gdzie zamieszkała z nazywanym przez siebie Ludzikiem Lego (tak nazwała męża po tym jak właśnie tak otrzymał pracę) pokazali jej co dla nich jest na prawdę ważne i co dla niej również powinno, bo da jej ... szczęście!
Mając rok czasu, pracując jako wolny strzelec Helen skupiła się na dogłębnym zbadaniu skąd bierze się ta szczęśliwości narodu duńskiego oraz czym tak na prawdę jest hygge i czy jest ono dostępne tylko dla Duńczyków czy ona jako przyjezdna też jest w stanie go doświadczyć.
Czego, więc pani Russel dowie się przez ten okres? Że dla narodu z którym zamieszkała bardzo ważny jest wystrój domu - najlepiej jak meble i lampy są designerskie oraz od znanych projektantów. Że recykling jest u nich na bardzo wysokim poziomie i trzeba ostro przestrzegać segregacji odpadów. Duńczycy mimo iż nie są religijni to są bardzo duchowi. Jak obchodzić się z duńską flagą i dlaczego tylko ona jest akceptowana u "normalnego" mieszkańca tego kraju. Że w Danii stawia się na zrównoważone życie zawodowe, a ich tydzień pracy to zaledwie około 34 godzin pracy - my Polacy możemy o tym pomarzyć prawda? I wiele, wiele innych ciekawostek.
Gdy zaczynałam czytać pomyślałam, że mogła bym się tam przeprowadzić. Ale im bardziej zagłębiałam się w książkę i im więcej się dowiadywałam tym mniej byłam o tym przekonana. Powiedzmy sobie szczerze - szczęśliwość w dużym stopniu zależy od nas samych. Potrafimy być smutni i załamani w zasadzie wszędzie, więc i weseli i radośni też. A nie ma miejsca idealnego. Nawet w najszczęśliwszym kraju na świecie, bo za takie uznawana jest Dania są rzeczy, których ja w życiu bym nie zaakceptowała. Może nie jestem zadowolona na 10 na 10, ale jestem szczęśliwa z tego co mam i tego gdzie to uzyskałam. To Polska zostanie moim najszczęśliwszym krajem, a Danię czy inne państwa mogę co najwyżej odwiedzić - na krócej lub dłużej. Nie zmienia to faktu, że takie książki czyta się z zapartym tchem i poznawanie kultury innych krajów jest naprawdę fascynujące. Polecam, bo może Ty zdecydujesz się tam wyjechać i uzyskać to prawdziwe duńskie hygge.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com