Najbardziej zaskakujące pomysły często okazują się tymi najlepszymi
Chiny: kraj pełen sprzeczności, tajemnic i absurdów, który Europejczykom wydaje się zarówno pociągający, jak i niezrozumiały. Egzotycznej fascynacji ulega Julia, młoda dziewczyna szukająca własnego pomysłu na życie. Rozpoczęcie nauki języka chińskiego to dla niej pierwszy krok do wielkiej przygody, której integralną częścią staje się wyjazd do Szanghaju. Pobyt ambitnej studentki, realizującej stypendium naukowe na Uniwersytecie Fudan, boleśnie zderza się z polską rzeczywistością edukacyjną. Czy wybrany przez Julię kontrowersyjny temat pracy doktorskiej, odwołujący się do zagadnień rywalizacji płci, okaże się zbyt odważny dla polskiego systemu edukacji?
Powieść „Życie pisane Hanzi. Ukryte oblicze Chin” to frapująca relacja z podróży po zakątkach Państwa Środka, a jednocześnie gorzki głos w sprawie kondycji współczesnej nauki i skostniałych środowisk akademickich. Niejednoznaczna, wciągająca i oryginalna.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-05-19
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 331
Nie trzeba rezerwować kilku tygodni, aby się wybrać w podróż do odległego zakątka świata. Kraju, który nadal zadziwia i zachwyca. Zaskakuje i szokuje. Mamy doskonałą okazję do podróży, dzięki Agnieszce Sokólskiej – Górzny. Autorka w reportażu Życie pisane Hanzi. Ukryte oblicze Chin zabiera nas w życiową wędrówkę do tego nieodkrytego kraju.
Autorka przebywała wiele miesięcy na stypendium w Chinach, pisała procę doktorską na temat kondycji edukacji tego kraju na Uniwersytecie Fudan. A więc zrozumiałe jest, że najwięcej miejsca poświęciła całego systemowi edukacji, zasadach panujących na uczelniach, metodach i sposobach pracy, statusie studentów i stypendystów. I co dziwi? A może szokuje? Biurokracja. Brak kompetencji. Brak szacunku dla studenta i jego czasu, a zwłaszcza jeżeli jest on Europejczykiem. Jestem przekonana, że w tym zakresie Chińczycy mogą się od nas wiele nauczyć, bo obserwuję od wielu lat, że u nas sytuacja w tym zakresie uległa znaczącej poprawie. Już sam sposób „opieki” wykładowców nad przewodem doktorskim autorki budzi moje zniesmaczenie.
Chiny to kraj pełen kontrastów, sprzeczności i absurdów. Bogate miasta i dzielnice sąsiadują z biednymi wioskami i dzielnicami biedy. Targi pełne handlarzy, można kupić dosłownie wszystko. A jak czegoś nie ma, to zaraz się znajdzie. Ulice tętnią nocnym życiem, zapachy unoszą się wszędzie i kuszą na każdym kroku. Nie można będąc w Szanghaju nie spróbować miejscowego jedzenia, które jak się okazuje, jest całkiem smaczne. Ale trzeba uważać, bo miasta nie należy do najbezpieczniejszych. I koniecznie trzeba się wybrać w góry, zwiedzić porty, biedne wioski, liczne i zaludnione miasta, zdobione ogrody.
Podsumowanie pobytu w tym tajemniczym kraju najlepiej oddają poniższe słowa:
„Olśnienie było porażające. Chiny są jak gołębie. Można je kochać całym sercem. I nienawidzić zarazem”.
Życie pisane Hanzi to odważna i otwarta diagnoza społeczeństwa państwa środka i jego systemu edukacji. Spojrzenie na nie okiem osoby z innej kultury, z odległego zakątka świata, mającej inne wyobrażenie o tym państwie. Lektura bardzo ciekawa i pełna nieoczywistych informacji o Chinach i jego mieszkańcach. Byłam zaskoczona, i to wielokrotnie. Otwierałam oczy ze zdziwienia i zdumienia. Zachęcam, sięgnijcie po nią. Satysfakcja gwarantowana. Polecam, zarówno tym, którzy w najbliższych planach mają wyjazd do tego kraju, aby się mogli przygotować na pewne niespodzianki, jak również tym, którzy mogą pomarzyć o takim wyjeździe, aby poczuli namiastkę egzotyki tego rejonu świata.
Przeczytane:2023-07-09,
„Życie pisane Hanzi” to książka dosyć nietypowa. Można by pokusić się o stwierdzenie, że opowiada o Chinach z nieco innej strony. Nie jest to, jak zwykle bywa, głos zachwytu, istny pean na cześć tej tak bardzo odmiennej kultury niż dotychczas nam znane. Autorka nie kusi się nawet na ukrywanie swoistej niechęci pomieszanej z jakimś zachwytem nad tym, co dzieje się w Państwie Środka. Choć zasadniczy rys książki opiera się na skreśleniu życia zagranicznej studentki w Chinach, to jednak jej zakres sięga znacznie głębiej. To nie tylko niemal heroiczna walka zaangażowanej studentki z Polski z systemem, nieliczącym się z „maluczkimi”, ale i stawianie czoła kulturowym odmiennością na niespotykaną skalę. Już od pierwszych stron czuje się nieprzeparty szacunek dla jej starań, walki z bezdusznym systemem i ludźmi, których będzie spotykała na swej drodze. Słowem - nie da się nudzić, ani tym bardziej nie polubić naszej bohaterki.
Przyznam, że z niektórymi opisywanymi w książce sprawami dotychczas się nie spotkałem, a przecież „siedzę” w tematyce Chin od dawna. A może zwyczajnie mi to umknęło? Właśnie coś takiego uświadamia nam, a przynajmniej mi, jak skąpa jest nasza wiedza dotycząca Państwa Środka. Wiele spraw, które nagłaśniają rodzime media jest przeinaczonych, niekompletnych, zmanipulowanych. Autorka zdaje się z nimi niejako mimochodem rozprawiać. Jedne informacje zdają się śmieszyć, inne wręcz przerażają. Uwielbiam właśnie tego typu literaturę, która pozwala stawić czoła niemal wyuczonym uzusom, które niejednokrotnie nie mają pokrycia w faktach. Dzięki takim „wspomnieniom”, można się czegoś nowego nauczyć. I dlatego śmiem twierdzić, że ta książka jest warta przeczytania. To żywy opis naocznego świadka, który przez kilka lat miał styczność z tym, o czym my, zwykli śmiertelnicy, możemy jedynie pomarzyć. Czy przygoda w Chinach była dla Autorki doświadczeniem pozytywnym, to pozostawiam wam do oceny. W każdym razie „Życie pisane Hanzi” czytało się świetnie. Pewne anegdoty były dosyć zabawne – przynajmniej z perspektywy czytelnika. Inne zaś mroziły krew w żyłach. No cóż, świat nie jest taki cudowny…
W tej pozycji znalazłem kilka spraw lekko nakreślonych przez Agnieszkę Sokólską-Górzny, o których warto powiedzieć coś więcej. Dlatego pozwoliłem sobie trochę na wycieczkę do Chin. Mam nadzieję, że będzie to dla was ciekawa wyprawa, choć z pewnością nie tak fascynująca jak książka, którą wam starałem się zrecenzować. Gorąco polecam ją wszystkim, którzy interesują się tematyką Chin, Dalekiego Wschodu i kontaktów Zachodu z tym kręgiem cywilizacyjnym. To naprawdę genialna okazja by poznać kolejny fragment świata.
Łazienki
W chińskie toalecie nie uświadczycie papieru toaletowego, mydła czy kogoś, kto zajmowałby się zapewnieniem higieny. Co gorsza, oczywiście z naszego zachodniego punktu widzenia, w chińskiej toalecie nie ma szans na prywatność! W Chinach istnieją trzy rodzaje łazienek – dziury z dyktą, zwykłe dziury oraz kanał. Pierwszy typ to zwykła dziura w ziemi, przedzielona ściankami z dykty, która chyba najbardziej chroni naszą prywatność – widać tylko stopy i głowę sąsiada. Toaleta drugiego typu to wspólne (zero prywatności) pomieszczenie, gdzie można w pozycji kucnej oddać się wypróżnieniu. W geście dobrego wychowania należy się zbytnio nie rozglądać, ani nie kręcić, aby uszanować nagą prywatność towarzysza. Ostatni typ posiada kabiny wykonane z dykty. Każdy „posesjonat” ma osobną komórkę, gdzie można poświęcić się wiadomej wszystkim czynności. Wewnątrz znajduje się swoisty otwarty kanał, przez który przepływają wszelkie nieczystości wraz z wodą.
Psie mięso
Już w czasach starożytnych Chińczycy twierdzili, iż psie mięso posiada wiele walorów i pozytywnie wpływa na funkcjonowanie ludzkiego organizmu. I tak miało ono dostarczać życiodajnej energii, poprawiać pracę żołądka czy nerek. Nic dziwnego, że stało się ono rarytasem, ale nie jadało się go codziennie. Psie mięso jest bowiem znacznie droższe od wieprzowiny, a przez to luksusowe. Źródła chińskie notują, iż władca starożytnego królestwa Yue przed wyruszeniem na wojnę, psim mięsem nagradzał kobiety, rodzące chłopców. Te, które rodziły córki, dostawały jedynie mięso świń.
Mimo faktu, że psie mięso spożywa się od tysiącleci, Chińczycy nigdy nie traktowali psów jak zwierzęta domowe. Ten trend zaczął się zmieniać dopiero pod koniec XX wieku, szczególnie w ośrodkach miejskich. Wraz z szerzeniem się amerykańskiej czy ogólnie rzecz biorąc, zachodniej, kultury, Chińczycy coraz częściej odnoszą się do czworonogów z taką sama czcią, jak u nas. Coraz więcej młodych Chińczyków apeluje o zakaz handlu i spożywania psiego mięsa. Mimo to, na wsi i po kryjomu w domach chińskich bogaczy, nadal spożywa się ten lokalny przysmak.
Święto Środka Jesieni
Święto Pełni Księżyca, druga nazwa tego wydarzenia, obchodzi się 15 dnia ósmego miesiąca kalendarza księżycowego. Jest to święto zakończenia żniw, i według tradycji, wszyscy członkowie danej rodziny powinni je spędzać w swoim gronie. I to pomimo tego, że mogą na co dzień mieszkać na dwóch odległych krańcach Chin.
Ze świętem związane są wypieki tzw. księżycowych ciasteczek, bardzo popularnych w Państwie Środka. Są one okrągłe, co symbolizuje jedność rodziny. Z ich powstaniem wiąże się pewna legenda. Otóż w czasach panowania mongolskiej dynastii Yuan (1279-1368), kiedy wszelkie zgromadzenia Chińczyków były zabronione, ci, którzy sprzeciwiali się mongolskiej władzy, szukali sposobów ominięcia zakazów, tak aby móc skutecznie zorganizować ruch oporu. Przyszli buntownicy nie mogli sobie pozwolić na wpadki, a co więcej, pragnęli wciągnąć do ruchu jak najwięcej Chińczyków. Pewnego razu, gdy zbliżało się Święto Pełni Księżyca, któryś z opozycjonistów wpadł na pomysł, aby tajne informacje umieścić i zapiec w ciasteczkach. Ten prosty, genialny plan wypalił – 15 dnia ósmego miesiąca księżycowego Chińczycy wypędzili Mongołów ze swego państwa.
Współcześnie ukryte wiadomości zastąpiły przepyszne farsze, najczęściej pasta wykonana z czerwonej fasoli bądź też nasion lotosu. Do środka daje się również mieszaninę rozdrobnionych bakalii – orzechów włoskich, nasion dyni lub arbuza, sezamu, orzeszków ziemnych, migdałów. Czasem dodaje się również zakonserwowane żółtka jaj, co dodatkowo ma przypominać księżyc w pełni.
Tai-chi
Jeszcze sto lat temu tai-chi owiane było tajemnicą, skrzętnie skrywaną przed Europejczykami. Dzisiaj już nikogo nie dziwi, iż chińscy mistrzowie tej dyscypliny dzielą się swoją wiedzą, ucząc ludzi Zachodu niezwykle prostych i skutecznych technik treningowych. Globalizacja sprawiłam, że 108 kolejno następujących po sobie ruchów, powolnych i harmonijnych, przyczyniło się do usprawnienia ciała i umysłu ludzi Zachodu w sprawności na długie lata. Co ważne, tai-chi może wykonywać każdy bez różnicy wieku, niezależnie od stanu zdrowia i kondycji. Ćwiczenia nie przeciążają bowiem naszego ciała
Początkujący adepci tai-chi skupiają się na powtarzaniu tzw. formy – krótkiego lub dłuższego układu określonych ruchów ciała. Wszystkie układy ćwiczy się powoli, niemal z namaszczeniem. Mistrzowie tai-chi wierzą, że każdy ruch, odpowiednio wykonany, ma wpływ na funkcjonowanie ludzkiego organizmu. Stosując już ćwiczenia podstawowe, szybko można dostrzec efekty – wzmocnienie formy oraz wygaszenie chaosu w naszej głowie. Jednak dopiero w momencie, gdy nasze ćwiczenia zaczynamy wykonywać intuicyjnie, wchodzimy na wyższy poziom. Wówczas nasz umysł i ciało zaczynają harmonijnie współpracować, stając się jednością, a przez to stajemy się częścią czegoś większego, naturalnego ładu wszechświata. Stajemy się jak ziemia, niebo, rośliny czy wszystko inne, co nas otacza. To niezapomniane doświadczenie.
Proszę o dodanie w recenzji informacji: Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.