Nazywam się Hagenbeck... Filip Hagenbeck.
Kim jestem?
Szpiegiem. Zwyczajnym.
Wyszkolony w Starych Kiejkutach i oszlifowany w Centrali trafiłem do nigeryjskiego Lagos. To tam jako młody oficer operacyjny, pod przykryciem konsula w ambasadzie, przez kilka lat nadstawiałem karku w imię wyższych celów. I wtedy żelazna kurtyna zardzewiała i właśnie zawaliła się z hukiem. Opisałem to w pierwszym tomie wspomnień pod tytułem Zwyczajny Szpieg.
Po powrocie z misji usłyszałem: ,,Już tu nie pracujesz!". Ale przecież z wywiadu ponoć się nie wychodzi! Byłem więc nadal szpiegiem, tyle że bezrobotnym...
Długo to nie trwało. Tak zaczyna się moja kolejna opowieść. Bez wahania wkroczyłem w wartki nurt nadwiślańskiego kapitalizmu, który w tamtych latach rozwijał się w całej swojej barbarzyńskiej krasie. Importowałem pomarańcze, o mało nie dopadli mnie handlarze narkotyków w Grecji, uratowałem polskie cukrownie przed bankructwem, a potem byłem świadkiem narodzin Radia Kolor. Zostałem nawet giełdowym ,,milionerem". Świat należał do mnie.
I wtedy zadzwonił telefon...
Powrót do dawnej Firmy wcale nie był łatwy.
W drugiej części mojej opowieści zdradzę Wam liczne tajemnice... nie, nie te o jakich myślicie. Te należą do naszego Państwa.
Opowiem za to w szczegółach, jak zwyczajny szpieg uprawia swoje rzemiosło, prowadząc z pozoru zwyczajne życie. Niektórzy powiedzieliby - nadmiernie urozmaicone. Zwłaszcza, gdy Rzeczpospolita posłała mnie, swojego szpiega, do Gorącego Kraju. Było... naprawdę gorąco.
Jak udało mi się przeżyć, jak przetrwałem liczne burze i niejeden samum? Sprawdźcie!
Zapraszam do mojego świata, PRAWDZIWEGO świata zwyczajnych szpiegów. Takich jak ja...
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2020-06-17
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 432
Życie szpiega owiane jest tajemnicą... Różne tajne zadania, często niebezpieczne to chleb powszedni. A jak wygląda życie szpiega, który zostaje bezrobotny? Tego dowiecie się czytając książkę!
Gdy po powrocie z misji nasz rodak usłyszał bolesne słowa "Już tu nie pracujesz", postanowił szybko wziąć się w garść i chwytać się innych zajęć. Czym się trudził? Filip Hagenbeck, oficer wywiadu, człowiek o nie jednej twarzy, w swojej książce pokazuje nam, że nic nie jest mu straszne. Począwszy od importowania pomarańczy, przez bycie tłumaczem, aż do roli agenta... ubezpieczeniowego.
Jednak pojawia się okazja powrotu do zawodu szpiega, oczywiście "zwyczajnego"!
Filip Hagenbeck zabiera nas w podróż przez własne losy pełną wielu, często zabawnych przygód, którym wciąż towarzyszyło "niespodziewane".
O tym, jak powstało Radio Kolor, jak walczyć z burzą piaskową i wściekle wygłodniałym gryzoniem, który pragnie naszych pantofli dowiemy się po przeczytaniu tej książki!
"Zwyczajny szpieg. Powrót" to literatura faktu i swego rodzaju pamiętnik autora, pełen wielu zabawnych anegdot. Jest to drugi tom książki pt. "Zwyczajny szpieg. Wspomnienia".
Jeśli więc jesteście ciekawi, jak zwyczajny szpieg walczy z bezrobociem, a także jak po pewnej przerwie powraca do "poprzedniego" życia, lektura zaspokoi Waszą ciekawość.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Filip Hagenbeck jest "zwyczajnym szpiegiem", czyli oficerem wywiadu po wielu zagranicznych misjach i z nielicznymi przygodami, które zawdzięcza "nieoczekiwanemu". "Zwyczajny szpieg. Powrót" zaczyna się od powrotu autora do Polski w 1990 r. kiedy to okazuje się, że jest bezrobotny. Zmiana systemu spowodowała cięcia i zmiany w polskim wywiadzie, przez co nasz szpieg musiał znaleźć sobie "zwyczajną" pracę. Tym sposobem poznajemy obraz polskiej gospodarki i przedsiębiorczości w latach 90-tych. "Nieoczekiwane" kieruje jednak losy zawodowe autora z powrotem do służby w wywiadzie i tym sposobem "ląduje" on w Gorącym Kraju.
Autor to niewątpliwie dobry gawędziarz - jego książkę czyta się jak opowieść dziadka/wujka o swojej przeszłości. Wtrąca on swoje przemyślenia i anegdoty a wszystkie wydarzenia wydają się trochę ubarwione. Ja traktuję niektóre historie trochę z przymrużeniem oka - czyta się ciekawie, ale tak na prawdę nie do końca wiadomo ile prawdy jest w tych wspomnieniach, a co jest wytworem wyobraźni i zakrzywiania rzeczywistości. Niektóre fragmenty, szczególnie te traktujące o życiu prywatnym, były dla mnie trochę nudne, np. te dot. budowy domu - każdy kto budował ma wiele tego typu historii nawet teraz.
Przyznaję, że nie czytałam pierwszej części książki i nie jest ona niezbędna do lektury tej, ale jednak brakowało mi tutaj informacji na temat wywiadu. Wiem, że większość z tych informacji jest tajna, chroniona i autor nie ma prawa podawać szczegółów, ale jednak jakieś tajniki, smaczki z pracy "zwyczajnego" szpiega dodałyby na pewno pikanterii. Tym sposobem otrzymujemy ciekawą autobiografię człowieka, który miał "nietypową" pracę i dzięki niej podróżował w różne zakątki świata, wiele przeżył, ale tak na prawdę o samym "szpiegostwie" dowiadujemy się niewiele.
Przeczytane:2022-01-31, Ocena: 4, Przeczytałam,
Filip Hagenbeck powraca. Swoimi wspomnieniami „Zwyczajny szpieg. Powrót” zabiera czytelnika w jakże barwne i niesłychane lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku. Jak zapewne część czytelników pamięta autor po powrocie z Nigerii usłyszał „Już tu nie pracujesz”. Takie to były czasy. Jednych z kompetencjami zwalniano a innych kompletnie zielonych przyjmowano. Działo się tak, mniemam, we wszystkich ówczesnych służbach, ale to tak na marginesie. Powrót do służby nie był łatwy. Wiódł przede wszystkim przez urząd pomagającym bezrobotnym, w tym i naszemu bezrobotnemu zwyczajnemu szpiegowi. Raczkujący kapitalizm i ciekawie opowiedziane historie związane z nim. Pamiętacie narkotyki w ówczesnych dostawach bananów? No właśnie, autor dostał spory wycisk od handlarzy bynajmniej nie cytrusów, które sprowadzał z Grecji. A cukier, machloje, no może napisałem na wyrost, opóźnianie zapłaty za faktury cukrowe? A właśnie cukru, Pan Filip ma wkład i to spory w ratowaniu polskiego cukru. Ba, nawet uczestniczył w powstaniu radia Kolor, tak, tak. Kogo tam spotkał, jak przebiegały rozmowy pominę bo naprawdę bym spalił opowieść autora. Był tłumaczem a nawet agentem ubezpieczeniowym firmy, która wiele lat później mnie nie chciała ubezpieczyć z uwagi na mój stan zdrowia. Nawiasem pisząc mam się całkiem nieźle. Zaczął poznawać tajniki sukcesów na giełdzie, co moim zdaniem w tamtych czasach z uwagi na szalejącą inflację było bardzo pomocne w utrzymaniu oszczędności. W międzyczasie nagabywania kolegi do powrotu do służby spełzały na niczym. Aż w końcu wraca do służby. I podobnie jak poprzednio, nie znajdziemy tu strzelanek czy „popisowych” numerów tajnych służb. Raczej codzienne życie nie tylko zwyczajnego szpiega w Gorącym Kraju. Ale oczywiście to nie znaczy, że nie było ono ciekawe, wprost przeciwnie. Zapewne autor nie chciał, aby mu służby robiły pobudkę tak jak miało to miejsce z kolegą po fachu legionistą, więc ogranicza się do ogółu spraw. Pomimo tego autor niejednokrotnie w ciekawy sposób ujmuje rzeczy już mi znane tak jak na przykład sprawa „Olina”. Mnóstwo zabawnych sytuacji tak jak na granicy dowcipny strażnik „czy to na pewno żona?”, czy dlaczego miejscowi tak dobrze znali nasz Polsat (i wcale nie chodzi tu o paszport), auto rażące prądem (jak tu skubańca zatankować?) i mnóstwo innych jak choćby pistolet na kapiszony. Ba, nawet budowę domu przedstawia z humorem, nie jak wyzwanie życia. Ba, budowę odwiedza sam ówczesny minister. Nie wiem jak to ująć, powieść, książka, wspomnienia nierówne, czasem nawet dla zwykłego zjadacza nudne czy wręcz irytujące ale jak już wspomniałem strzelanek tu nie znajdziemy. Po prostu autor zawarł swoje przygody i przemyślenia udostępniając w takim zakresie jakim mógł nie ubarwiając niczego. Ja się nie nudziłem.