Czy z dala od domu, wśród obcych ludzi, można poczuć prawdziwą magię Świąt?
Zuzanna jest odnoszącą sukcesy łyżwiarką figurową. Na kilka dni przed Świętami wraz z innymi reprezentantami wyjeżdża do Słowacji na Mistrzostwa Czterech Narodów. Nikt nie przeczuwa, że klimatyczny hotel w górach zostanie odcięty od świata przez śnieżycę paraliżującą cały kraj. Zawody zostają odwołane, a perspektywy na powrót do domu na Wigilię są znikome. I choć strych pełen świątecznych ozdób oraz wspólne śpiewanie kolęd na chwilę zajmują myśli bohaterów, to jednak wszyscy czekają na ten jeden komunikat: ,,Drogi przejezdne, można wracać do domu".
Czy łyżwiarzom uda się spotkać ze swoimi bliskimi w Święta? Czy będą musieli spędzić je wśród obcych ludzi?
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2022-10-26
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
"Zostaliśmy na lodzie" Klaudii Bianek jest książką z gatunku tych, które jedni czytelnicy będą kochać, a drudzy nienawidzić.
A jak było w moim przypadku?
Być może ktoś zarzuci mi, że już po raz kolejny to powtarzam, ale nic nie poradzę na to, że ponownie mam mieszane uczucia w stosunku do książki, którą właśnie skończyłam czytać.
Dlaczego?
Cóż... Pewnie jest to spowodowane tym, iż spodziewałam się sportowej historii z miłością w tle... I z przykrością muszę stwierdzić, że niestety, łyżwiarstwa, które jest pięknym i widowiskowym, ale zarazem bardzo wymagającym sportem, było w tej książce jak na lekarstwo. Dlatego, jestem z tego powodu trochę zawiedziona i rozczarowana.
Sama trenuję jedną z dyscyplin sportu od ponad dwudziestu lat, więc strasznie zgrzytały mi niektóre kwestie. A mianowicie to nagłe oderwanie od codziennej treningowej rutyny, bez jakiegokolwiek roztrenowania. Jest to dla mnie wysoce niezrozumiałe. I wręcz trochę niepoważne. Jestem pewna, że trenerzy, którzy również przebywali na Słowacji, nawet w obliczu zaistniałej sytuacji, nie pozwoliliby na to, żeby sportowcy - a mówimy tu przecież o kadrze narodowej, całkowicie porzucili jakiekolwiek formy aktywności fizycznej.
Szczególnie w tej kwestii zawiodła mnie Zuzanna - główna bohaterka, która już na samym początku pokazała się nam jako ambitna zawodniczka, pełna pasji i determinacji. Dziewczyna jest nastawiona na sukces i nie widzi świata poza lodowiskiem, więc trochę szybko zrezygnowała z wszelkich form treningu, a z początkowych rozdziałów wiemy, że oprócz jeżdżenia na łyżwach, w ramach samodoskonalenia zajmuje się również gimnastyką i baletem.
Rozumiem, że autorka chciała pokazać jej przemianę. To, jak wychodzi ze swojej skorupy i otwiera się na drugiego człowieka, zawiera przyjaźnie i znajduje miłość. Jednak odebrałam to trochę, jak skok na głęboką wodę, a to nie zawsze jest dobre.
Ogólnie rzecz biorąc, mogę uznać, że książka mi się podobała. Czyta się ją dość szybko, a relacje między bohaterami są wręcz urocze, a miejscami wręcz rozczulające. Historia ma miejsce w okresie przedświątecznym, więc myślę, że jej niepowtarzalny zimowy klimat oraz piękne krajobrazy, idealnie wprowadzą czytelnika w świąteczny nastrój. Pozwolą na chwilę zatrzymać się, by przypomnieć sobie, że czas przygotowania do świąt, to również idealna pora na przemyślenia.
Cześć! ?
Klaudii Bianek i jest książką "Zostaliśmy na lodzie" to już kolejna świąteczna pozycja, po którą sięgnęłam w tym roku. Książka przykuła moją uwagę dzięki okładce, która jest urocza oraz opisowi, który mega mnie zainteresował. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam i szczerze, byłam niecierpliwa aby przekonać się jak potoczy się ta historia.
Bohaterką książki jest Zuza, która całe swoje życie poświęciła na łyżwiarstwo figurowe. Obecnie wraz z ekipą reprezentacji Polski wybiera się na Mistrzostwa Czterech Narodów. Nikt jednak nie spodziewał się, że zawody zostaną odwołane przez załamanie pogody. Cała ekipa zostaje uwięziona w hotelu, z którego nie może się wydostać, ponieważ opady śniegu sparaliżowały cały kraj. Wszystko wygląda na to, że te święta będą musieli spędzić pod jednym dachem. Zuzka jest załamana, nie dość, że nie będzie mogła spędzić świąt z rodziną, to będzie je musiała spełnić je z ludźmi, z którymi nie łączą jej bliższe więzi. Nowym trenerem Piotrem, znienawidzonym Maksymilianem i Frankiem, który gra na dwa fronty. Co tam się wydarzy, tego wam nie zdradzę, ale gwarantuję Wam, że z pewnością będą to niezapomniane święta.
Jako, że jest to książka świąteczna, a właściwie romans świąteczny, to muszę przyznać, że nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Bardzo podobała mi się sama fabuła i to jak została poprowadzona ta historia. Podoba mi się kreacja bohaterów i ich przemiany. Jednak jest coś czego zabrakło mi w tej książce, a czego oczekuje po świątecznych pozycjach. I są to dwa elementy.
Po pierwsze mam wrażenie, że klimat świąteczny był w moim odczuciu "ubogo" przedstawiony i nie był do końca tak klimatyczny na jaki liczyłam. Oczywiście były pierniczki, ozdoby, choinka i kolacja wigilijna, ale ta cała otoczka nie do końca oddaje te emocje, na które liczyłam. Przy tej pozycji niestety nie do końca poczułam świąteczny klimat.
Drugą rzeczą, która nie do końca mnie kupiła, była relacja Zuzki z Frankiem. Podchody, błędne wyobrażenia, gra na dwa fronty i późniejsze uczucie, troszkę mi się gdzieś tam po drodze nie kleiło. Może to zabrzmi głupio, ale zabrakło mi tutaj romantyzmu. Choć chemii między bohaterami nie można zaprzeczyć. Dodatkowo zabrakło mi tutaj nutki pikanterii, ich relacja była taka prostolinijna, bez wielkiego efektu wow. I to nie tak, że w środku nie czuć klimatu świąt czy nie ma romantycznych akcentów, w moim odczuciu po prostu aura dramatyzmu jaka była związana z sekretem brata Zuzy gdzieś po drodze gasiła te dwie rzeczy.
Chciałam powiedzieć, że są to jednak moje prywatne odczucia. Każdy z nas oczekuje czegoś innego po świątecznych pozycjach. Ja akurat oczekuję tych dwóch rzeczy, które chciałabym żeby się wyróżniały.
Jednak to też nie tak, że oceniam tą książkę słabo, bo co to, to nie. Ode mnie otrzyma ona ocenę 7 gwiazdek na 10, gdyż czytanie tej książki było bardzo przyjemne. Autorka ma fajny styl, który przykuwa uwagę czytelnika. A sama historia ma wiele do zaoferowania. Nie ma tutaj schematów, ta historia jest bardzo indywidualna i z pewnością nieprzewidywalna. Chciałam tylko zwrócić uwagę na te dwa aspekty, gdyż wiem, że podobnie jak ja wiele osób w świątecznych książkach oczekuje romantyzmu, dużej dawki emocji i przede wszystkich wielu "pierdół" świątecznych, które całościowo dają świetny klimat. Stąd moje wcześniejsze rozważania.
Kończąc mój przydługi już wywód, chciałam powiedzieć, że jak najbardziej polecam tą książkę, bo wiem, że w wielu aspektach może pozytywnie zaskoczyć czytelnika. Ma ciekawych bohaterów, którzy mają interesujące historię do opowiedzenia. A to jest najważniejsze!
PS. Zapomniałam wspomnieć, że uwielbiam klimat EPILOGU <3
Zuzanna jest młodą, ambitną łyżwiarką figurową. Całe życie podporządkowała swojej pasji. Nie ma czasu na koleżanki ani miłość, ponieważ cały wolny czas poświęca na doskonalenie swoich umiejętności na lodzie. Kilkanaście dni przed Bożym Narodzeniem Zuza razem z całym klubem wybiera się do Słowacji, gdzie mają się odbyć Mistrzostwa Czterech Narodów. Nikt się jednak nie spodziewał, że na miejscu spotka ich totalne załamanie pogody i wszyscy ugrzęzną w hotelu, ponieważ śnieg ciągle pada. Mało tego - istnieje szansa, że Zuzanna nie wróci na czas do domu, a przecież obiecała bratu wsparcie... Czy to będzie istna katastrofa? A może będzie to czas na odpoczynek, refleksję i zaciśnięcie więzi z kolegami? Może nawet znajdzie się miłość?
Bardzo podobał mi się temat przewodni, jakim jest łyżwiarstwo figurowe. Szkoda tylko, że tak szybko spadł na drugi plan, ponieważ w drugiej części książki nie ma o nim nawet wzmianki. Trochę żałuję, że fabuła nie poszła w innym kierunku.
Owszem, jest to książka świąteczna, w której ma być cukierkowo i mdło, ale dla mnie ta historia była przekoloryzowana. Nie powiedziałabym również, że im kibicuję, ponieważ zwyczajnie nie wierzę w stałość uczuć Franka.
Najważniejszy polski tytuł New Adult w 2019 roku! Książka, która zwyciężyła w konkursie na najlepszą nadesłaną do wydawnictwa powieść. Okładka,...
Związek z Filipem pozwolił Elizie na nowo uwierzyć, że jest jeszcze zdolna kogoś kochać. Teraz jej świat rozsypał się ponownie, a kobieta nie ma już siły...
Przeczytane:2023-01-12, Ocena: 2, Przeczytałam, 52 książki 2023,
Zuzanna jest łyżwiarką, która odnosi spore sukcesy. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem wraz z innymi reprezentantami wyjeżdża do Słowacji na Mistrzostwa Czterech Narodów. Z powodu fatalnej pogody zawody zostają odwołane a zawodnicy i cała ekipa, która im towarzyszyła zostają uwiezieni w hotelu. Niestety szanse na ich powrót do domu na Święta są znikome. Zuzanna i pozostali uwięzieni będą musi zgodzić się na to, co podarował im los.
Wiedziałam, że książka ma różnorakie opinie. Jednym się podobała. Inni mieli, co do niej pewne zastrzeżenia. A jednak postanowiłam przekonać się sama czy ta książka to kit czy hit.
Kit. Ta książka okazał się słabą pozycją. Jedynym plusem była jej objętość. Zostaliśmy na lodzie na szczęście miała tylko niewiele ponad 300 stron. A co według mnie jest minusem tej książki? Przede wszystkim Zuzanna, główna bohaterka. Czasami zachowywała się jakby uważała się za lepszą od innych ludzi. Denerwowało mnie wracanie, co chwila przez nią do jej problemów. W pewnym momencie było to nużące.
Nieco sztuczna wydawała mi się relacja miłosna Franka i Zuzy. Ten wątek był poprowadzony niezgrabnie i stało było czuć między nimi chemię.
Fabule tej książki brakowało ,,kopa'', bo tak naprawdę za wiele w tej książce nie działo się. Były w niej wątki, które mogły rozruszać książkę, ale albo nie wykorzystano ich potencjału albo były wciśnięte tylko po to by książka wpisała się w pewną modę przekładającą się na liczbę sprzedanych sztuk.
Niestety tegoroczna książka autorki Zostaliśmy na lodzie wypadła słabo. Z pewnością znajdą się czytelnicy, którym się spodoba. Ja nie należę do tej kategorii. Tak naprawdę wystarczyłoby mi przeczytanie epilogu, który streszcza całą książkę.