Czarodziejka dziecięcej wyobraźni powraca – czwarta po „Dachołazach”, „Odkrywcy” i „Wilczerce” książka Katherine Rundell w Poradni K ukaże się już 25 marca. To chwytająca za serce opowieść o miłości, lojalności i przygodzie.
Vita Marlowe potrafi celnie rzucać. Nauczył ją tego ukochany dziadek. Dziewczynka wyrusza przez ocean do Nowego Jorku, gdzie okazuje się, że dziadek został wyrzucony ze swojego domu i oszukany przez naciągacza Victora Sorrotore. Lata 20. to czas wspaniałych przyjęć i diamentów we włosach kobiet w pięknych sukniach, ale też prohibicji i gangsterów ‒ Sorrotore ma powiązania z mafią.
Dziadek traci chęć do życia. Vita jest załamana, bo dotąd nigdy się nie poddawał. Dziewczynka wie, że musi mu pomóc – potrzebuje tylko sprzymierzeńców z odpowiednimi umiejętnościami. W cyrku naprzeciwko mieszka dwóch chłopców ‒ Samuel jest akrobatą ćwiczącym na trapezie, a Arkadij potrafi oswajać zwierzęta. Vita poznaje też dziewczynę-kieszonkowca, Silk. To idealna szajka! Cała czwórka opracowuje plan, który Vita zapisuje w czerwonym notesie; staje się on najważniejszą rzeczą w jej życiu. Co planują złodziejaszki? Czy uda im się odzyskać dom dziadka? Czytajcie!
Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2020-03-25
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: The Good Thieves
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Książka dla dzieci, której akcja została osadzona w Nowym Jorku lat dwudziestych ubiegłego wieku. Brzmi dziwnie? Bo z tym okresem kojarzy się chociażby twórczość F. Scotta Fitzgeralda? Też uważałam, że może być to pomysł dość specyficzny, jeśli nie karkołomny, do czasu aż przeczytałam pierwszy rozdział Złodziejaszków Katherine Rundell i przepadłam.
Vita przyjeżdża z mamą do dziadka do Nowego Jorku, gdy ten pada ofiarą oszustwa i zostaje odebrany mu zamek, który do tej pory pozostawał jego własnością. Sprawcą całego zamieszania jest Sorrotore, a dziewczynka jako jedyna chce mu się przeciwstawić i pomóc dziadkowi odzyskać radość. Razem z nowo poznanymi przyjaciółmi postanawia przywrócić ukochanemu dziadkowi radość życia.
Bohaterowie książki to swoista mieszanka charakterów. Vita ma dar przekonywania i potrafi wiele, nie ogranicza jej nawet zdeformowana stopa. W planach pomagają jej Arkadij i Samuel, cyrkowcy. Jeden jest akrobatą, drugi potrafi oswajać zwierzęta. Obaj są wrażliwi, sprytni i mają łeb na karku. Jednak najciekawszą postacią jest Silk, dziewczyna kieszonkowiec potrafiąca wykonywać sztuczki o jakich nikomu się nie śniło. Ta szajka to idealni wspólnicy w zbrodni.
Drugie, jednak nie mniej ważne, skrzypce w powieści odgrywa klimat Nowego Jorku. Autorka zadbała, by ukazać charakterystykę tego miasta, ukazując wszystkie charakterystyczne aspekty tamtego okresu, jak chociażby wielkie przyjęcia, prohibicję czy mafijne porachunki. Rundell prowadzi czytelnika za rękę ulicami dwudziestowiecznego Wielkiego Jabłka, sprawiając, że wędrówki Vity stają się geograficznie wiarygodnie. W klimacie nakreślonym przez autorkę łatwo się zatracić, bez problemu można w niego wsiąknąć.
Złodziejaszki to fantastyczna powieść przygodowa, która sprawi frajdę nie tylko dzieciom. Oprócz wielkiej i ciekawej przygody niesie także morał, że warto liczyć na przyjaciół i wspierać się wzajemnie. Dodatkowo pokazuje, że największe bogactwo kryje się w nas samych.
Sophie jest sierotą, jako niemowlę została znaleziona w kanale La Manche po katastrofie statku Queen Mary w futerale na wiolonczelę. Jej opiekunem staje...
„Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić” – mówi stare porzekadło. Fred zawsze marzył, by zostać odkrywcą, jednym z wielkich...
Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
"Złodziejaszki" to moje pierwsze spotkanie z autorką, Katherine Rundell, którą możecie kojarzyć z takich tytułów jak Dachołazy, Odkrywca albo Wilczerka. Osobiście bardzo lubię sięgać po książki dla młodzieży, czy jak w tym przypadku nieco młodszej młodzieży (lub starszych dzieci), bo wytwarzają one emocje zwykle zanikające w dobie dorosłego życia.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, czy "Złodziejaszki" wyzwoliły wspomniane emocje, to zapraszam do dalszego czytania. :)
Opowieść, w porównaniu do dalszych losów, zaczyna się dość niewinnie. Poznajemy Vitę, która wraz z mamą płynie statkiem do Nowego Jorku. Zamierzają odwiedzić dziadka/ojca, Jacka Wellsa, i pocieszyć go, rozweselić, a przede wszystkim wspomóc duchowo. Strata ukochanej żony to tragedia, z którą starszy pan nie potrafi się pogodzić. A jeśli dodamy do tego utratę domu, nie można mówić o większym nieszczęściu. Vita poznaje przykrą prawdę: dziadek został oszukany przez bogatego przedsiębiorcę, Victora Sorrotore, który za niewielką cenę (dwieście dolarów) odkupił Zamek Hudson. Odkupił? Phh, raczej zdobył podstępem!
Zamek należał do rodziny Wellsów od pokoleń, dlatego dziewczyna postanawia go odzyskać specjalnie dla dziadka. Vita knuje spisek, który przeistacza się w plan, gdy bliżej poznaje Sorrotore. Człowieka złego do szpiku kości, wyrachowanego gangstera. Postanawia odzyskać najgłębiej ukryty ostatni szmaragd, którego spieniężenie pozwoli odkupić posiadłość. Problem polega na tym, że aby osiągnąć cel, musi przepłynąć przez jezioro, przeskoczyć przez sześciometrowy mur, okiełznać wściekłe psy i wykopać kamień spod fontanny. Aha, no i wrócić z powrotem do Nowego Jorku.
Powzięte zamierzenie kompletnie nie miałoby sensu, gdyby na drodze Vity nie stanęła Silk - sierota wychowana na ulicach miasta, żyjąca z niewielkich kradzieży; oraz dwóch chłopców z cyrkowych rodzin: Arkadij potrafiący okiełznać nawet najbardziej drapieżne i dzikie zwierze, oraz Samuel - marzący o fruwaniu, o podwójnych saltach i lotach na trapezie, a zamiast tego szkolony przez wujka na najlepszego tresera koni. Ta czwórka dzieciaków, z pozoru całkowicie odmienna, tworzy zwartą grupę, której nie straszne są nawet porachunki mafijne czy karalne groźby.
"Złodziejaszki" pochłonęłam na raz, tak mocno zostałam wciągnięta w wir wydarzeń pełnych zwrotów akcji, przepięknych opisów i - głównie - całej gamy emocji. Nie nudziłam się ani przez sekundę, coraz mocniej zaintrygowana dalszymi losami bohaterów. Jestem pewna, że skoro ja odebrałam powieść w ten sposób, wasze dzieci (i ogólnie młodsi czytelnicy) będą nią zupełnie oczarowani. Szczególnie że nie zabrakło również momentów pełnych grozy i niepewności. Dzieciaki wpakowały się w naprawdę niezłe tarapaty, z których niejeden dorosły nie wyszedłby cało.
Dużym smaczkiem był czas, w którym toczyła się historia. Lata 20. XX w. to czasy prohibicji, gangsterów, nielegalnego pędzenia alkoholu w kanałach czy pięknych, wytwornych sukien, uczesanych pudli oraz dużych, błyszczących kamieni. Autorka świetnie i niesamowicie sprawnie przemyciła te akcenty do książki, ubierając ją w jeszcze barwniejszą i niezwykłą przygodę.
"Złodziejaszki" polecam z czystym sumieniem zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych. Moje wewnętrzne dziecko obudziło się podczas czytania, czemu całkowicie się poddałam. Przeżywałam historię z Vitą, Slik, Samuelem oraz Arkadijem - to chyba najlepsze zachęcenie do lektury. Złodziejaszki to opowieść o przyjaźni i rodzinie, przekazująca wiele wartości oraz ucząca, że marzenia istnieją wyłącznie po to, by je spełniać.