Oprócz pokaźnej kolekcji butelek - Andruszczyk w całkiem solidnym tempie odrabiał zaległości ostatnich lat - zdumieni funkcjonariusze dokonali niezwykle ciekawego odkrycia. Złożyła się na nie: para gumowych rękawic, specjalny śrubokręt do pracy przy instalacji elektrycznej, kleszcze i niewielki zwój cienkiego drutu miedzianego.
- Panowie - przemówił Haczyk - po co to całe zamieszanie? Przygarnąłem tego gówniarza na kilka dni, bo znałem jeszcze z lat młodości jego ojca, a ten mi milicję na głowę ściąga! Rany boskie!
- Spokojnie, panie Haczyk, tylko spokojnie! - przerwał Królikiewicz. - To poważna sprawa. Niech pan lepiej powie, kiedy ostatni raz widział pan Andruszczyka.
- A czy ja mam czas pilnować tego wszarza?! Ja ciężko pracuję. Noc wygania, noc przygania. Powiedziałem mu, że na kilka dni może się zatrzymać. Gdzie on chodził, co robił, z kim się widział - jego rzecz.
- Nie odpowiedział pan na moje pytanie - ponaglił Królikiewicz.
- Właśnie mówię! - obruszył się Haczyk. - Widziałem go, będzie ze dwa dni temu. Jedliśmy razem kolację, potem on poszedł do siebie, do altany. Później jakoś go nie widziałem - teraz roboty dużo, sezon w pełni. I dopiero dzisiaj rano panowie przychodzą i chcą się z nim widzieć. A tego nie ma!
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Data wydania: 1980 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 191
Język oryginału: Polski
Przeczytane:2018-01-02, Ocena: 4, Przeczytałam, 2018 - 52 książki ,
Typowy kryminał z okresu PRL. Żadnych wątków pobocznych, romansików itd. Tylko brawurowe śledztwo nieustraszonych milicjantów. Nawet spoko ta zagadka, z resztą pewnie w tamtych czasach zbrodnie i grabieże powojenne ciągnęły się za ludźmi latami. Jednak ja niektóre pytania zadałabym zdecydowanie wcześniej...