Magiczny realizm prosto z obrzeży Buenos Aires. Liryczna i brutalna powieść balansująca na granicy przerażającej rzeczywistości i ludowych wierzeń.
,,Dlaczego ja, ziemio?"
Kiedy była małą dziewczynką, połknęła ziemię i doznała wizji, jak ojciec bije matkę na śmierć. Wtedy Ziemiożerczyni odkryła w sobie niezwykły dar, który wyznaczył jej życiu nową ścieżkę.
Wieść o lokalnej jasnowidzce roznosi się po okolicy. Kolejni krewni zaginionych osób stają przed nią z garstką ziemi i nadzieją na poznanie prawdy.
Jednak w miejscu, gdzie zaniedbanie i niesprawiedliwość względem kobiet wypływają z każdego zakątka, nie ma przyzwolenia na prawdę.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2020-06-03
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 184
Tytuł oryginału: Cometierra
"Zmarli nie spędzają czasu, tam gdzie żywi."
Buenos Aires, obskurne, rozpadające się slumsy. To ponure miejsce, gdzie często znikają ludzie. Przemoc wobec kobiet jest codziennością, a policja pozostaje bezradna. W tym beznadziejnym zakątku śmierć bywa zwyczajnym obrazkiem.
To właśnie tu mieszka bezimienna, zubożała dziewczynka. Czuje przedziwny przymus jedzenia ziemi... i tak odkrywa swą moc - jasnowidzenie. Może poznać los człowieka jedząc ziemię. Potrafi znaleźć nie tylko zmarłych, ale i żywych.
Dar, a może jednak przekleństwo?
Ludzie pragną jej pomocy... dostaje pełno butelek z ziemią... Jej altruizm i chęć pomocy są wykorzystywane.
Zjadanie ziemi jest nieprzyjemne, wywołuje wizje czystego zła przepełnione bólem i cierpieniem... a także niesie za sobą ciężar odpowiedzialności. Samotność, strach, a w sercu rodzi się pragnienie ucieczki do zwyczajności... bycia normalnym, szarym człowiekiem.
To krótka, ale jakże intensywna historia. Głęboko porusza struny wrażliwości. Budzi niezgodę na poczucie niesprawiedliwości i przemoc.
Nie sposób obok tej historii przejść obojętnie. Piękna i zarazem przerażająca. Oniryczna i intymna. Przedziwna, klimatyczna rzecz, po której smak i zapach ziemi długo będzie Wam tkwił w gardle niczym gula. Wryła mi się mocno w głowę. Z niecierpliwością czekam na drugą część!
Polecam!
„Ziemiożerczyni” Dolores Reyes jest powieścią kontrastów, w której magia miesza się z surową i brutalną rzeczywistością slumsów Buenos Aires. Czytałam wiele powieści utrzymanych w estetyce realizmu magicznego, jednak żadna z nich nie była tak przytłaczająca, jak książka argentyńskiej pisarki. Niewielkiej objętości utwór to zaskakująca i mocna w przekazie historia skupiająca się na opowieści o tytułowej Ziemiożerczyni – młodej kobiecie, która doznaje wizji po zjedzeniu ziemi.
Główna bohaterka mieszka w nędznej dzielnicy Buenos Aires, jej codzienność jest przygnębiająca i stanowi odbicie trudnego życia mieszkańców argentyńskich dzielnic biedoty. Życie Ziemiożerzyni jest proste i mało atrakcyjne, mało „książkowe” - jej codzienność opiera się głównie na picu piwa przeplatanym grą na play station i słuchaniu pirackich płyt. Świat opisany przez Reyes jest często odpychający, a jednak to właśnie w pozbawionej perspektyw rzeczywistości rozgrywa się gorzka opowieść o obdarzonej magią dziewczynie, która, jedząc ziemię, próbuje pomóc odnaleźć zaginione bez wieści kobiety i dzieci, o których zdają się pamiętać tylko ich rodziny. Ziemiożerczyni nie jest jednak kreowana przez Reyes na lokalną bohaterkę. Dziewczyna jest często kapryśna i nie zawsze decyduje się wykorzystywać swój dar, bowiem jej wizje niosą ze sobą ogromny ładunek cierpienia i najczęściej przepełniają je brutalne obrazy, które zostawiają bolesny ślad w psychice – a butelek z ziemią pozostawianych na jej podwórzy jest zdecydowanie zbyt wiele, by jedna osoba mogła znieść ukryte w nich okrucieństwo…
Utwór Dolores Reyes to powieść społeczno-feministyczna, którą pisarka zadedykowała dwóm brutalnie zamordowanym kobietom Melinie Romero, Arcelli Ramos a także wszystkim ofiarom kobietobójstwa. Dedykacja zdecydowanie nakierowuje czytelnika na kontekst interpretacyjny tego utworu. „Ziemiożerczyni” to powieść, w której autorka porusza dwie kwestie – ukazuje ona problemy trawiące biedne dzielnice Buenos Aires i życie mieszkających w nich, walczących o przetrwanie ludzi, odnoszę jednak wrażenie, że główny nacisk fabularny został położony przede wszystkim na poruszenie problematyki przemocy wobec kobiet i kobietobójstwa. Kobiety w Argentynie znikają, są niewyobrażalnie krzywdzone i zabijane, ale wielu z nich policja nawet nie stara się odnaleźć. Problem zamiata się pod dywan lub go bagatelizuje. „Ziemiożerczyni” to powieść napisana po to, by przerwać milczenie. To swoistego rodzaju epitafium dla krzywdzonych i mordowanych kobiet.
„Ziemiożerczyni” nie jest ładną i przyjemną w odbiorze powieścią – miejcie to na uwadze, kiedy zdecydujecie się sięgnąć po książkę. Tu utwór szorstki, momentami mocno wstrząsający, w którym pisarka poruszyła mocny i zarazem przygnębiający, ale niezwykle ważny i aktualny problem z jakim borykają się kobiety Ameryki Łacińskiej. Jest to moim zdaniem ważna i wartościowa publikacja, która otwiera oczy przeciętnego czytelnika na problemy, o których nie miał pojęcia.
Przeczytane:2020-06-19, Ocena: 4, Przeczytałam, Posiadam, | demoniczne-ksiazki.blogspot.com |, Zrecenzowane, Egzemplarz recenzencki,
Pamiętam jak dziś, co rodzina mówiła o moich preferencjach kulinarnych, kiedy byłam ledwo co pomykającym po podłodze brzdącem. W moim wygórowanym menu nie było miejsca na warzywa, owoce i domowe obiadki. Co to, to nie. Bardziej przepadałam za zjadaniem zeszytów i książek siostry, które ta musiała umiejętnie skrywać, abym ich nie dorwała w pulchne łapki. Kiedy tymczasowe pożywienie bywało nieosiągalne, podążało się w stronę łazienki, gdzie wiszący w ważnym punkcie papier toaletowy umiejętnie go zastępował…
Wiem jednak, że to nie jedyny „smakołyk”, jaki mogłabym wtedy jeść. Ile to się słyszy, jak ktoś podjadał piasek, bawiąc się w piaskownicy, równo wcinał dzielnie zrywaną trawę, a nawet niektórzy próbowali sięgać po znacznie „grubszą” artylerię, pozostawianą przez czworonogi. Na szczęście z czasem nam to minęło, a tamte smaki pozostały zaledwie słownym wspomnieniem, jednakże… Co by było, gdyby to, co do tej pory jedliśmy, okazałoby się nie tylko czymś obrzydliwym, ale też pomagało dostrzec to, co jest niewidoczne gołym okiem?
NIE POZWÓL NA TO, BY KTOŚ UZNAŁ CIĘ ZA GORSZĄ…
Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej książce. Przeczuwałam jedynie, że – pomimo skromnej objętości – przyniesie ze sobą pewien ładunek emocjonalny, lecz nie zdawałam sobie sprawy, że wraz z otworzeniem jej przyjdzie mi się zmierzyć z nadmiarem sprzeczności. Aromaty smutku przeplatały się z esencją przerażenia oraz niepewnością, gdzie główna bohaterka nie wiedziała, co z nią będzie. Odrzucona przez ciotkę, porzucona przez ojca-mordercę, pozbawiona matki, polegała jedynie na starszym bracie. Jak nikt inny stał za nią murem i próbował zapewnić jej to, co ważne. Życie w dwójkę dawało im w kość, kiedy próbowali przeżyć, jednocześnie starając się dopasować do reszty społeczeństwa. Ale było jeszcze coś. W tym wszystkim znajdowało się miejsce czegoś pozornie błahego – ziemi. Dziewczynka nie lubiła w sobie apetytu na nią, jednakże nieodparta chęć jedzenia gleby i poznawania losów stąpających po niej ludzi bywała silniejsza. Każda kolejna dawka pozwalała widzieć to, co bywało niezauważone przez inne oczy, odnajdując niemalże zakazaną prawdę. To dość przerażająca, a zarazem nieco odtrącająca czynność, aczkolwiek wzbudzała u mnie spore zaciekawienie. Jak dotąd nie spotkałam się z czymś takim. Stanowiło to dla mnie istną nowość, tym samym próbowałam lepiej się temu przyjrzeć. I nie tylko ja. Sama tytułowa Ziemiożerczyni, choć wolałaby być zupełnie normalna, chętnie sięgała po tę umiejętność. Zamieszkując w rejonach, gdzie porwania, gwałty, morderstwa oraz przekazywanie sobie dokumentów i pieniędzy pod biurkiem stanowiło codzienność, przez co ludzie łapali się wszystkiego, aby móc odnaleźć zaginioną osobę, kiedy policyjne metody zawodziły i śledztwo zostawało wstrzymywane. Obserwowałam, jak główna bohaterka odnajduje w tym sposób na lepsze życie, mogąc pozwolić sobie na znacznie więcej, lecz też byłam świadkiem, jak ją to przerasta. Posiadanie takiej mocy wiązało się nie tylko z tymi cudownymi chwilami. Wręcz przeciwnie – powodowało to, że dziewczyna była praktycznie zaprzyjaźniona z odorem śmierci, jaki otaczał jej niecodzienny fach. Jednakże to pokazuje, że nie wszystko to, co bywa dla nas zbawieniem, przynosi jedynie radość. Chęć odnalezienia swojego miejsca na ziemi też bywa okupiona bolesnymi problemami. I też dzięki temu odkrywamy, kto tak naprawdę jest przyjacielem, a kto na takowego nigdy się nie nadawał.
„Ziemiożerczyni” nie składa się zaledwie z wątku fantastycznego i widoku na przesycony nielegalnością i brutalnością świata. Pomiędzy tym wszystkim znalazło się również miejsce na rodzinne, przyjacielskie i miłosne relacje, które dodają nowych kształtów historii. Urozmaicają ją, pozwalając jej na bycie realną, bardziej osiągalną. Na własne oczy widziałam, jak różne znajomości postępowały, gdzie się rozwijały, a gdzie oznajmiały swój rychły koniec. „Widzenie” miało z tym wiele wspólnego, jednakże każda kolejna osoba na kartach tej książki wnosiła coś do życia bohaterki, pozwalając mu się ukierunkowywać. Jednakże z bólem serca muszę stwierdzić, że niekiedy miałam nieodparte wrażenie, jakby w tym wszystkim zabrakło czasu. Sama relacja dziewczyny z pewnym mężczyzną potoczyła się na tyle szybko, iż czułam się tak, jakbym przeoczyła coś istotnego, gdzie tak właściwie tego zabrakło. Czas, czas i jeszcze czas – normalnie zdarza nam się za czymś gonić, jednak są sprawy, przy których trzeba zatrzymać się, złapać oddech i podejść do tego małymi krokami. Inaczej w dalekiej przyszłości wyjdą na wierzch pewne luki, których nie zdoła się już niczym uzupełnić. W „Ziemiożerczyni” poruszono tak wiele ciekawych wątków, gdzie te – gdyby pozwolono im dojrzeć w swoim tempie – okazałyby się znacznie lepsze.
Skoro już jestem przy minusach, to przejdę do omówienia zakończenia, które… tylko trochę mnie zaskoczyło. Nie powiem, była w nim jakaś moc, jednak takie jęczypołcie jak ja zauważą coś istotnego – brak pomysłu na niego, przez co został on potraktowany po macoszemu. Jakby autorce tak się spieszyło zakończyć przygody dziewczyny i raz na zawsze się z nią pożegnać, pomijając cały ten klimat, jaki wytworzyła wokół książki. Ten przeskok – moim zdaniem – był wyraźnie widoczny i niemal wymierzający solidny cios w szczękę, co sprawiło, iż poczułam się rozczarowana. Naprawdę, spodziewałam się czegoś zgoła innego, równie mocnego jak sam główny wątek, a tutaj taka niespodzianka...
ZIEMIA JEST BRUDNA, ALE WIĘKSZY BRUD PANOSZY SIĘ W NIEKTÓRYCH SERCACH
Niełatwo jest żyć w rodzinie, gdzie strach przed oprawcą niekiedy bywa silniejszy od radosnych chwil, jakie nam towarzyszą. Obawa przed gniewem tyrana przysłania oczy, jednakże nasza Ziemiożerczyni zdołała zachować w pamięci urocze chwile, jakie spędziła z mamą. Główna bohaterka, choć jej rodzicielka od dawna zasilała chóry anielskie, nadal ceniła sobie cenne rady kobiety i często stawały się dla niej drogowskazem w tym przepełnionym przestępczością i brutalnością świecie. Drżałam o nią, naprawdę. Prawie że pozostawiona sama sobie, niedostosowana do życia z tak cennym darem, jak jasnowidzenie, rzadko kiedy nie stąpała po kruchym lodzie. Miała ona jednak swój rozum. Choć kochała brata, Waltera, i wiedziała, że ten chce dla niej jak najlepiej, przeciwstawiała się, pragnąc wesprzeć go w utrzymaniu domu. Dość często ryzykowała, jednak jak inaczej zdobywać pieniądze, kiedy zna się tylko formę zarobkową w postaci jedzenia ziemi, przyniesioną przez obcych, zrozpaczonych ludzi? Nie powiem, sama nieraz miałam ochotę pogrozić palcem naszej Ziemiożerczyni, ale z drugiej strony imponowała mi. Miała odwagę na stawanie twarzą w twarz z tym, co nie zawsze należało do pięknych widoków. Dlatego nie dziwię się, że fascynowała, a zarazem przerażała ludzi.
Wcześniej wspomniałam, że główna bohaterka PRAWIE ŻE była sama i wcale nie kłamałam. Dziewczyna mogła liczyć na brata, który nie zamierzał jej porzucić, niezależnie od sytuacji. Jak nikt inny był dla niej wsparciem. Kochał ją i drżał o jej bezpieczeństwo, dlatego nie wydawał się zadowolony z tego, co ona robi, lecz nie był w stanie jej tego zabronić. Co więcej, gdy trzeba było, jego empatia uaktywniała się, posyłając w stronę Ziemiożerczyni pozytywne iskierki, dodając otuchy. Natomiast inaczej było z otoczeniem. Ludzie, niewiedzący z czym mają do czynienia, wręcz wytykali palcami główną bohaterkę, potępiając za to, co wyczynia. Wzbudzała odrazę w tych, którzy znali jej mały sekret. Ci, co dopiero ją poznawali i nie wiedzieli, co może zaoferować, traktowali ją normalnie, jednak kiedy… Och, tego możecie sami się domyślić, prawda? Tak czy siak, pokazuje to, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Co gorsza, nie zawsze pozwalamy na to, aby tę wiedzę nabyć i podążamy za tłumem, wesoło wykrzykującym najgorsze obelgi i groźby. Łatwo jest być jednym z wielu, trudniej odnaleźć w sobie odwagę i iść własną drogą, decydując o własnym losie. Wielu mogłoby się tego nauczyć od naszej kochanej Ziemiożerczyni.
Podsumowując. Nie daj się zwieść tej liczbie stron – to tylko iluzja, za którą skrywa się multum zdarzeń, gdzie szukanie prawdy i ukazywanie jej jest tylko drobnym procentem brutalności, jaka może spaść na człowieka. Przejdź tę samą drogę, co Ziemiożerczyni, odkryj jej niecodzienny dar i pozwól mu zabrać trochę cennego czasu, aby dał ci coś, czego dotąd nie zdołano dosięgnąć. Tylko uważaj, bo przepiękne, przepełnione bólem i radością historie mogą mieć wybrzuszenia, o które zahaczysz i upadniesz, a każdy kolejne zetknięcie z nimi albo cię znieczuli, albo doprowadzi do rozpaczliwego krzyku.