Czy potrafisz sobie wyobrazić świat, w którym wszystko jest możliwe? Nie ma żadnych granic, możesz mieć wszystko, o czym marzysz. W szkole zamiast nudnych lekcji matematyki i historii skaczesz ze spadochronem, a w weekendy wraz z wszystkimi nauczycielami bierzesz udział w wyścigach samochodowych. Pewnie pomyślisz: mrzonka. A co, jeśli powiem Ci, że taki świat istnieje naprawdę? Zapraszamy do Denedrum, szkoły Atofenów, w której niedawno pojawił się ostatni z żyjących członków Wielkiego Rodu Martoldeville. Nikt nie spodziewał się, że żyje, dlatego też nie wszystkim jego nagły powrót do świata mocy jest na rękę.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2016-12-12
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 360
Przeczytane:2017-04-20, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2017, Wyzwanie - fantastyka 2017,
Z pewnością wielu z was śniło o świecie, w którym wszystko jest możliwe. Nie ma żadnych ograniczeń, możecie robić wszystko, świat pada do waszych stóp i inne takie wymyślone opowieści.
Taki świat byłby idealny, prawda?
A co powiecie, jeśli zdradzę wam, że istnieje pewne miejsce, gdzie wszystko jest możliwe, a ja do niego was dzisiaj zabiorę razem z autorem Mateuszem Żygadło?
Witajcie zatem w Denedrum, szkole, w której wszystko jest możliwe. Atofenowie żyją tu jak w raju. Ich szkoła jest "luźna". Tak naprawdę nie odbywają się tutaj sztywne zajęcia jak w każdej szkole, która jest nam znana. Uczniowie mają takie lekcje jak: wyścigi samochodowe, czy też skok ze spadochronu. Cudownie, prawda? Marzenie każdego!
I właśnie James rozpoczął naukę w takiej szkole. James, który jest ostatnim z żyjących członków Wielkiego Rodu Martoldeville. Z jednej strony to cudowna wiadomość, z drugiej jednak taki obrót spraw nie podoba się wszystkim, bowiem chłopak dla nich jest zagrożeniem.
Jedno jest pewne, James'owi nie będzie nudziło się w szkole i spotka go wiele przygód.
Pomysł na fabułę był i to bardzo ciekawy. Denedrum jest wyjątkowym miejscem, w którym odgrywa się cała akcja książki. To właśnie tutaj poznajemy wszystkie intrygi.
Mamy też wielkie rody, których życie jest zagrożone. Rody, które tak naprawdę są najważniejsze. Nie brakuje także magii, bowiem Denedrum jest szkołą, w której młodzież szkoli swoje magiczne zdolności. Szkoła jest miejscem, do którego z przyjemnością chodzą. Mają bardzo fajnych nauczycieli, a wiedzę wchłaniają jak gąbka wodę i pragną jeszcze więcej.
Oczywiście są również wątki miłosne.
Wszystko wydaje się takie ciekawe, ale książka tak bardzo przypomina mi "Akademię Wampirów". Mam do niej przez to sentyment, bo generalnie całość jest podobna, tylko tutaj nie ma wampirów. Jest magia, rody, niebezpieczeństwa, które im zagrażają i miłość. Cóż... nic specjalnego, ale dość fajnie czytało się.
Jako debiut - nie jest to zła książka, ze względu na poziom językowy autora, który jest na poziomie, ale fajne by było, gdyby nie była kopią innych książek. Dla mnie debiuty powinny wyróżniać się wyjątkowością, a tutaj niestety jej nie otrzymałam. Szkoda, wielka szkoda. Niemniej jednak przyjemnie czytało się całość i nie było źle. Przeczytałam i raczej nie wrócę już do lektury.
Największą wadą tej książki jest brak emocji. Pustka. Nie ma nic. To jest lektura, która nie wywołała u mnie żadnych emocji, a dodatkowo bohaterowie nie wyróżniali się żadnymi emocjami. Po prostu byli. Trochę jak lalki. Dodatkowo wiele spraw jest dość absurdalna i autor sam zaprzeczał swoim słowom. Niby James jest nieśmiały, a przychodzi do szkoły i podbija serca dziewczyn. Taka naciągana bajka dla młodzieży. Było wszystkiego za dużo i sytuacje wzajemnie wykluczały siebie. To tak jakby za sprawą magicznej różdżki wszystko przybierało właściwy, dobry obrót.
"Zapomniane dzieje" to nie jest odkrywcza książka, która wywoła ogromną gamę emocji u czytelnika. Jest to jedna z tych książek, którą można przeczytać podczas leniwych wieczorów. Historia na raz i do zapomnienia. Nie polecam i nie odradzam. Sami musicie zdecydować, czy chcecie poznać twórczość Mateusza Żygadło.