Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 1996-10-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
W całym moim życiu żadna książka nie wywołała we mnie tylu emocji co "Zaklinacz koni". Jako dziecko jeździłam konno, kochałam i całe życie kocham konie, jazdę konną i wszystko co z końmi związane. Film oglądałam wiele razy, dlatego z olbrzymią chęcią chciałam przeczytać książkę... Była cudowna, ale niezwykle trudna dla mnie.
IG: Czytomanka
👉Historia Pielgrzyma i Grace... Pewnego dnia dziewczyna wybrała się na przejażdżkę konną ze swoim ukochanym Pielgrzymem. Był wypadek. Zostali potrąceni przez 40 tonową ciężarówkę. Oboje uchodzą z życiem, ale skutki są fatalne. Matka Grace, Annie, nie zgadza się na uśpienie straszliwie poranionego konia, czując, że wówczas w Grace również coś umrze. Przejeżdża pół Ameryki w poszukiwaniu zaklinacza - człowieka, który potrafi oddziaływać na psychikę koni…
👉 Książka jest wspaniała. Wylałam na niej wiele łez, wróciły wspomnienia z czasów dzieciństwa, gdzie jeździłam konno, aż łezka się zakręciła, że dalej tego nie pielęgnuje. Szczerze polecam książkę. Jest cudowna i niezwykle wartościowa, pełna emocji, wiary, niepoddawania się i dążenia do celu!
❗Ocena: 10/10
Książka długo się rozwijała, początek nie był zachęcający, jednak już po pierwszych 20 stronach zaczęło robić się coraz bardziej ciekawie. Historia pokazuje determinację matki, ból kalekiego dziecka, kłopoty rodzinne zapoczątkowane przez tragedię córki i przez miłość, która rozwija się wbrew wszystkim zasadom i wbrew światu.
Rzadko płaczę przy książkach - tutaj nie udało mi się pohamować łez. Ale było warto.
"Chyba to właśnie jest wieczność. po prostu jeden długi ciąg takich "teraz". I chyba też wszystko, co można zrobić, to spróbować żyć jednym teraz w danej chwili, nie zawracać sobie zbytnio głowy poprzednim teraz albo następnym "teraz".
Nicholas Evans to urodzony w 1950 w Bromsgrove, angielski prozaik, producent filmowy i scenarzysta. Ukończył studia na Uniwersytecie Oksfordzkim. Podróżował również po Afryce, gdzie pracował dla organizacji charytatywnej."Zaklinacz koni" to jego debiut prozatorski, który miał miejsce w 1995 roku. Na podstawie powieści powstała ekranizacja w 1998 roku. Sukces sprawił, iż Evans zajął się pisaniem na poważnie. Inne jego tytuły: "W pętli"; "Serce w ogniu"; "Przepaść"; "Odważni".
Akcja powieści rozgrywa się w porze zimowej, gdy Grace wraz ze swoją przyjaciółką Judith udają się na poranną przejażdżkę konną. Trzynastolatka wraz z koniem wpadają w poślizg, gdy niepodziewanie zbliża się rozpędzona ciężarówka - mrówkojad. Niestety dochodzi do zderzenia, w wyniku, którego Grace traci nogę, a Pielgrzym zostaje także ranny. Z kolei przyjaciółka - Judith i jej koń giną na miejscu zdarzenia. Po tak wstrząsających przeżyciach Grace nie chce mieć już do czynienia z końmi. Pielgrzyma stan również nie jest dobry, koń nadaje się tylko do uśpienia, ale matka dziewczynki postanawia się wstrzymać z podjęciem "egzekucji", wierzy, że jak wyzdrowieje koń to i uratuje córkę. Pielgrzym nie chce współpracować, kopie , wierzga, staje się zupełnie dziki i nieufny w stosunku do ludzi. Dlatego matka Grace sprowadza zaklinacza koni. Ten jednak początkowo nie chce współpracować. Po długich próbach w końcu dochodzi do terapii, ale jak się okazuje terapii nie wymaga sam koń, a cała rodzina Grace. To jednak trudne zadanie, gdy w tle wydarzeń wybucha romans. Jak zakończy się ta historia?
"Zaklinacz koni" to lektura niezwykle poruszająca. Mimo, iż jest napisana przez mężczyznę dostarcza mnóstwo emocji. Wzruszenie, ściśnięte gardło to tylko niektóre z nich. Ponadto pokazuje cenne wartości, ale jak to w życiu bywa, nie są z goła widoczne. Trzeba przejść coś trudnego, bolesnego, aby zrozumieć pewne kwestie. Taką przemianę przechodzi dziewczynka wraz ze swoim koniem, a także jej matka. Wypadek uruchamia spiralę wydarzeń, ale także wiele nieporozumień w rodzinie. Matka chce zawsze dla dziecka jak najlepiej, ale czasami takie działania na siłę przynoszą odwrotny skutek. Niepokojące jest, że widać toksyczną relacją na linii matka-córka. Ojciec Grace odgrywa małą istotną rolę, gdyż został odsunięty od wszystkich spraw, skupiając się na obowiązkach zawodowych.Dementuje pogłoski, iż jest to tani, mdły romans. Wręcz przeciwnie uważam, że historia "Zaklinacza koni" nie dość, że jest chwytająca za serce to jeszcze bardzo wartościowa. Wątek romansu pojawia się w mniej więcej w połowie książki, ale nie gra pierwszych skrzypiec. Na pierwszym planie autor skupia się zupełnie na czymś innym, jednak więcej nie będę zdradzać.
,,...kiedy spadłeś, od razu wspinaj się z powrotem, by nie stracić panowania nad sobą ".
"Zaklinacz koni" to książka, w której odnajdziecie mnóstwo emocji, czy problemów rodzinnych, których nie widać na pierwszy rzut oka. Jest to także książka, która uczy, bądź odkrywa pokłady wrażliwości nie tylko w stosunku do ludzi, ale i zwierząt. Powieść posiada również wersję filmową, jednak trudno mi porównać co lepsze, gdyż filmu nie miałam okazji obejrzeć. Jednak książkę jak najbardziej polecam.
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/05/zaklinacz-koni-nicholas-evans.html
,,Kiedy oszalały koń stanął dęba, dziewczyna spadła z siodła i potoczyła się po drodze. Przednie kopyta zaczęły opadać, ale ciężarówka niemal już go dosięgnęła. Wayne zobaczył, jak zwierzę znowu poderwało łeb i odbiło się z tylnych nóg. Pielgrzym nie dotknął nawet atrapy chłodnicy, zupełnie jakby pokonywał przeszkodę, ale przednie podkowy uderzyły w maskę i sunąc po niej w snopie iskier, ugodziły w przednią szybę, tak że Wayne przestał cokolwiek widzieć poprzez sieć malutkich fragmentów szkła. Gdzie dziewczyna? Musiała leżeć na drodze tuż przed nim... A może pod nim".
Słyszałam, że był film na podstawie książki, tyle tylko, że ja go nie oglądałam i nawet o nim nie słyszałam. Bardzo jednak lubię, kiedy w książkach występuje więź człowieka ze zwierzęciem. Tutaj ona zdecydowanie jest bardzo widoczna. Nic zatem dziwnego, że po wypadku oboje doznali traumy. Bardzo długo dochodzą do siebie i nic już nie jest takie, jak było wcześniej. Matka głównej bohaterki nie zezwala na uśpienie konia. Jeździ po całym świecie w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby go przywrócić do zdrowia. Wciąż wierzy, że ktoś taki się znajdzie i razem z córką odzyskają zdrowie. Po długim czasie osobnik pojawia się na ich horyzoncie. Jest to mężczyzna, który podejmuje się tego zadania. Sposoby jego leczenia w niczym nie przypominają innych lekarzy. Wręcz bije od nich magia, która sprawia, że sami zaczynamy w nią wierzyć. Przyłapałam się na tym, że kibicowałam bohaterom, choć to przecież tylko książka, gdzie zakończenie było do przewidzenia. Całkowicie porwało mnie uczucie z jakim odnoszą się do siebie bohaterzy. Potrafią się poświęcić i walczyć do utraty tchu. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych, są tylko takie, do których spełnienia potrzeba nieco więcej czasu. Jak dla mnie kwalifikuje się pod bardzo wzruszającą i przeszywającą nasze serca. Napisana lekkim stylem, choć niektórzy wypowiadają się tutaj z pewną wyniosłością. Czuć tutaj przenośnię do innej epoki, która swoją tajemniczością bardzo nas do książki zbliża.
Przepiękna książka, pełna emocji.
Nastoletnia Grace podczas konnej przejażdżki ulega poważnemu wypadkowi. Zostaje kaleką, konieczna jest amputacja nogi. Bardzo okaleczony zostaje również jej koń Pielgrzym. W wypadku ginie najlepsza koleżanka Grace.
Książka porusza trudny temat podnoszenia się z przeżytej traumy, zarówno dziewczynki jak i jej czworonożnego przyjaciela. W powrocie do normalnego życia pomaga im zaklinacz koni – Tom.
W książce autor podnosi również problematykę napiętych relacji matki z córką, problemy małżeńskie rodziców Grace, trudności z zaakceptowaniem niepełnosprawności jedynego dziecka.
Książka dobra, nie tkliwa, nie płaczliwa. Wyważona. Nie za dużo tu wewnętrznych przemyśleń, rozpaczy. Mimo wielu tragedii pozytywna.
Oglądałam już dość dawno temu film i jak pamiętam zrobił na mnie spore wrażenie. Moja pamięć jest jednak ulotna więc niewiele z jego fabuły zapamiętałam toteż zakończenie książki było dla mnie totalnym zaskoczeniem. Powieść porusza ciekawą tematykę powrotu do zdrowia i to przede wszystkim psychicznego bohaterki i jej konia, oraz poprawę relacji matki z córką a to pod wpływem końskiego terapeuty. I to jest frapujące. Osobiście stwierdzam jednak, że książka podobałaby mi się bardziej, gdyby autor nie włączył wątku romansowego. A tak zakończenie książki mogę spuentować powiedzeniem, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
ZAKLINACZ KONI - Nicholas Evans
"Chyba to właśnie jest wieczność. po prostu jeden długi ciąg takich "teraz". I chyba też wszystko, co można zrobić, to spróbować żyć jednym teraz w danej chwili, nie zawracać sobie zbytnio głowy poprzednim teraz albo następnym "teraz".
Czas powtórek oznaczał miedzy innymi ponowne przeczytanie "Zaklinacza koni". Powiedzieć, że mi się podobała te kilkanaście lat temu, to za mało. Zakochałam się.
Chciałabym przybliżyć wam piękną historię zawartą na kartach, książki pt. `Zaklinacz koni`. którą napisał Nicholas Evans.
„Zaklinacz koni”, to powieść psychologiczno- obyczajowa. Opowiadana historia, która wydarzyła się na początku lat 70. Akcja głównie rozgrywa się w Montanie, górzystej części Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka znany zaklinacz koni – Tom Booker oraz, w mniejszym stopniu, w tętniącym życiem, hałaśliwym Nowym Yorku.
Bohaterowie powieści zmagają się z uczuciami i problemami które ich otaczają. Głównymi bohaterami „Zaklinacza koni” jest 14 letnia Grace, jej koń Pielgrzym, mama i tata Grace i tytułowy zaklinacz koni - Tom Booker.
Mimo tego, że początek powieści jest dramatyczny i smutny, historia wydaje się dość prosta: Pewnego zimowego poranka dwie dziewczynki i dwa konie wybrali się na przejażdżkę. Jedna dziewczynka i jej koń już z niej nie wrócili, druga wylądowała w szpitalu, a jej koń u weterynarza, oboje w bardzo złym stanie, tego samego ranka bowiem wyruszył w podróż również kierowca wielkiej ciężarówki, który mimo złych warunków na drodze zdecydował się wyjechać bez łańcuchów na oponach. Od tamtego poranka już nic nie było takie samo. Grace – dziewczynka, która przeżyła, straciła w wypadku nogę, Pielgrzym – jej koń… zdaje się, że on stracił dużo więcej – stracił wiarę, nadzieję i został okaleczony do tego stopnia, że najbardziej humanitarnym rozwiązaniem wydawało się uśpienie go. Z kolei przyjaciółka - Judith i jej koń giną na miejscu zdarzenia. Po tak wstrząsających przeżyciach Grace nie chce mieć już do czynienia z końmi. Pielgrzyma stan również nie jest dobry, koń nadaje się tylko do uśpienia, ale matka dziewczynki postanawia się wstrzymać z podjęciem "egzekucji", wierzy, że jak wyzdrowieje koń to i uratuje córkę. Pielgrzym nie chce współpracować, kopie , wierzga, staje się zupełnie dziki i nieufny w stosunku do ludzi. Dlatego matka Grace sprowadza zaklinacza koni. Ten jednak początkowo nie chce współpracować. Po długich próbach w końcu dochodzi do terapii, ale jak się okazuje terapii nie wymaga sam koń, a cała rodzina Grace. Wszyscy bohaterowie bowiem są w pewnym stopniu okaleczeni. Także najbardziej spokojny i pogodzony ze swoim smutnym i samotnym życiem Tom Booker. To jednak trudne zadanie, gdy w tle wydarzeń wybucha romans. Jak zakończy się ta historia? O czym jeszcze jest ta powieść oprócz miłości dwojga kochanków oraz miłości małżeńskiej?
Autor pokazuje że długi pobyt w Montanie z Zaklinaczem i koniem, pozwala im rozwiązać wiele problemów. Pomaga im pogodzić się z przykrymi doświadczeniami i wspomnieniami. Właśnie dlatego powieść pokazuje że rzeczy które wydają nam się już nie do zrobienia, z których rezygnujemy są możliwe. Że jednak w życiu często da się pokonać ból, smutek i cierpienie. Jest o odwadze, walce o powrót do normalnośc i,o niegasnącej iskierce nadziei, przełamywaniu barier, o rodzinnych więzach, miłości rodzicielskiej. Wiele osób na pewno wzruszy i wyciśnie im łzy z oczu. Z chwilą, gdy zaczęłam zatracać się w tej niesamowitej lekturze, musiałam znać dalszy ciąg historii, musiałam znać jej zakończenie i ciężko mi było odłożyć tę książkę, zanim nie zobaczyłam słowa „koniec”.
„Kiedy spadłeś, od razu wspinaj się z powrotem, by nie stracić panowania nad sobą.”
Powieść ta należy do literatury pięknej. Przez to, że książka jest napisana dość prostym i współczesnym językiem, czyta się ją dobrze i szybko. Początek jest może trochę ciężki do przeczytania, ale potem czyta się prościej.
To nie jest powieść z happy endem, bo nie wszystko jest tak, jak bohaterowie by chcieli: Koń jest już spokojnym pogodzonym ze strasznym doświadczeniem zwierzęciem, nauczył się na nowo być koniem, ale nie będzie już nigdy tak piękny jak przed wypadkiem. Grace bardzo dojrzała, zrozumiała postępowanie swojej matki, które wcześniej wywoływało w niej bunt, zobaczyła w niej kobietę, bo sama stała się kobietą, ale dziewczynka przecież zawsze będzie już okaleczona. Rodzice Grace zrozumieli, że muszą dać sobie wybór, czy chcą być razem, czy nie. A Tom Booker pozwolił, aby jego życiem pokierowała natura i zginął w wypadku, tak jakby zrozumiał, że nie warto już walczyć o szczęście. "Zaklinacz koni" to lektura niezwykle poruszająca. Mimo, iż jest napisana przez mężczyznę dostarcza mnóstwo emocji. Wzruszenie, ściśnięte gardło to tylko niektóre z nich. Ponadto pokazuje cenne wartości, ale jak to w życiu bywa, nie są z goła widoczne. Trzeba przejść coś trudnego, bolesnego, aby zrozumieć pewne kwestie. Taką przemianę przechodzi dziewczynka wraz ze swoim koniem, a także jej matka. Wypadek uruchamia spiralę wydarzeń, ale także wiele nieporozumień w rodzinie. Matka chce zawsze dla dziecka jak najlepiej, ale czasami takie działania na siłę przynoszą odwrotny skutek. Niepokojące jest, że widać toksyczną relacją na linii matka-córka. Ojciec Grace odgrywa małą istotną rolę, gdyż został odsunięty od wszystkich spraw, skupiając się na obowiązkach zawodowych.
Oprócz problemów psychologicznych między bohaterami, autor poświęca dużo miejsca specyfice natury koni, sposobom postępowania z nimi, historii ich pochodzenia oraz związków z człowiekiem. Wręcz przeciwnie uważam, że historia "Zaklinacza koni" nie dość, że jest chwytająca za serce to jeszcze bardzo wartościowa. Wątek romansu pojawia się w mniej więcej w połowie książki, ale nie gra pierwszych skrzypiec. Na pierwszym planie autor skupia się zupełnie na czymś innym, jednak więcej nie będę zdradzać.
Od dziecka uwielbiam konie, te piękne i dzikie zwierzęta, i bardzo chciałam przeczytać powieść o tym pięknym ogierze, a okazuje się, że to nie jest wcale książka o koniu. Natomiast w tej książce najważniejszym wątkiem, wydaje mi się, była właśnie miłość ludzka. Wzmianki o Pielgrzymie były, co jest oczywiste, ale bardzo mało. Nie wiem czy teraz muszę wybierać nową książkę. czy zostanie mi to zaliczone, mam nadzieję że tak, chociaż po dłuższym zastanowieniu to ta kategoria nie nadaję się w żadnym stopniu dla tej książki. Powieść z ciekawą fabułą, ale nie nastawiajcie się na historię, która albo was wzruszy i poruszy do głębi wasze serducha. Na koniec dodam, że chyba zawyżyłam ocenę tej książki. Myślę, że zawyża to ekranizacja o której nie sposób nie myśleć, czytając powieść Evansa. Trudno, na mnie ta książka zrobiła duże wrażenie. Polecam i powieść i jeszcze piękniejszy film !!!!!!!
„Powieść, której nigdy nie zapomnicie”. I jest to prawda. „Zaklinacz koni” jest bardzo mądrą i wzruszającą książką.
Nicholas Evans zasłynął jako autor Zaklinacza koni - debiutanckiej powieści sprzedanej w kilkunastu milionach egzemplarzy, sfilmowanej z Robertem Redfordem...
Autor niezapomnianego Zaklinacza koni pisze o miłości, która unieszczęśliwia wszystkich. Pożar, który odmienił życie trojga ludzi, zaczął się od uderzenia...