Nie jest samotny ten, kto ma kogoś do kochania.
Rok temu Michalina odważyła się wypowiedzieć skryte życzenia, a dziś aż trudno jej uwierzyć we własne szczęście. Mała Klara, zakochany po uszy Konstanty i troskliwa Nela każdego dnia przypominają jej o tym, jak wielką moc mają anioły. Pierwsze święta w ich nowym domu będą dokładnie takie, jak zaplanowała - wypełnione zapachem mandarynek, melodią wspólnie śpiewanych kolęd i magią świętowania tych szczególnych dni w gronie najbliższych.
Jednak nie dla wszystkich grudzień jest czasem radosnych przygotowań. Haśka oddałaby wiele, aby zapewnić swojej córeczce ciepło i bezpieczeństwo. Ukrywając się z Tosią przed ludźmi, którym nigdy nie powinna ufać, czuje, że jest sama przeciwko światu. I że jak nigdy dotąd potrzebuje jakiegoś znaku. Czegoś, co dałoby jej choć cień nadziei na to, że ona i jej córeczka mają szansę na chleb, którego nie zabraknie, grube rękawiczki i rozgrzany piec. Na to, żeby kochać. Na zwyczajne życie. Bez fajerwerków. Ot, normalne, codzienne bycie razem.
Gdy Michalina po raz pierwszy spotyka zziębniętą i samotną dziewczynę z maleńkim dzieckiem, widzi w niej cząstkę siebie z przeszłości. Wraz z najbliższymi postanawia podarować jej to, co najcenniejsze - nadzieję na lepsze jutro. Jednak czy Haśka będzie gotowa zaufać aniołom, które los postawi na jej drodze?
Zagubiony anioł to pełna ciepła historia o tym, że cuda, te małe i te nieco większe, mogą nam się zdarzyć każdego dnia, a szczęściem warto się dzielić nie tylko od święta.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2022-11-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 496
W życiu Michaliny w końcu zagościł spokój i szczęście. Związek z Konstantym jest bardzo udany, ma pracę, która daje jej satysfakcję, a na świat przyszła ich córeczka, w opiece, nad którą pomaga im Nela. Zdarzenia sprzed roku pozostały tylko wspomnieniem. Teraz nie brakuje jej niczego, jest otoczona ludźmi, na których może liczyć, którzy darzą ją miłością, na których zawsze może liczyć.
Pewnego dnia podczas spaceru Michalina widzi pewną kobietę z wózkiem. Od razu przypomina sobie siebie, kiedy tak bardzo potrzebowała pomocy. Chce dowiedzieć się co, się stało, pomóc jej. Niestety Haśka doznała tyle zła, że nie chce nikomu zaufać. Jest wycofana, wręcz odpycha wszystkich od siebie. Co takiego się stało? Przed kim Haśka się ukrywa? Czy pozwoli sobie pomóc? Czy zaufa Michalinie?
Zacznę od tego, że nie czytałam poprzedniego tomu. Jednak nie odczułam tego ani trochę, a to dzięki wspomnieniom Michaliny, które znalazłam w tym tomie. Historia zdecydowanie mi się podobała, a także niejednokrotnie mnie zaskoczyła. To opowieść z jednej strony pełna bólu, samotności, nieszczęścia, z drugiej nadziei, miłości. Akcja według mnie dość sprawnie poprowadzona.
Głównych bohaterek mamy dwie – Michalinę i Haśkę. Obie są według mnie ciekawe, dość dobrze wykreowane, a jednocześnie dość mocno się od siebie różnią.
Michalina nigdy nie zapomniała o tym, co przeszła. Jej życie bardzo się zmieniło, jednak nie straciła dobrego serca, a kiedy widzi krzywdę innych, pragnie im pomóc. To kobieta dzielna, silna, o wielkim sercu.
Haśka przeszła już wiele, jednak nie zapowiada się, aby miało być lepiej. Wraz z córeczką musi uciekać, ukrywać się i zamierza zrobić wszystko, aby zapewnić małej Tosi bezpieczeństwo. To kobieta nieufna, wycofana, mocno skrzywdzona, przez co nie wierzy w dobre intencje innych. Nie zawsze podobało mi się jej zachowanie, jednak poznając jej historię, potrafiłam je zrozumieć.
„Zagubiony anioł” to historia pełna emocji, od której ciężko było mi się oderwać. Ze swojej strony z przyjemnością polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Anioł do wynajęcia zachwycił mnie na tyle mocno, że po prostu zapragnęłam poznać kontynuację historii Michaliny i reszty występujących tam bohaterów. Z niecierpliwością oczekiwałam na możliwość poznania tejże pozycji i nareszcie mi się to udało. Jak myślicie, Magdalena Kordel po raz kolejny mnie zachwyciła, czy wręcz przeciwnie? Odpowiem na to pytanie w tej recenzji.
Minął już rok od momentu, gdy Michalina dotkliwie odczula, czym jest brak dachu nad głową, ale i od momentu, gdy odnalazła swojego anioła. Dziś trudno jej uwierzyć we własne szczęście i to, że ma własną rodzinę, której oddała serce. Nie wszyscy jednak mogą podzielać jej radość - Haśka jest zagubiona, nie ma gdzie się podziać, a w dodatku musi myśleć o swojej córeczce. Kobieta wiele by oddała za choć cząstkę ciepła dla swojego dziecka. Haśka nie wie jeszcze, że i ona odnalazła już swojego anioła... Jednak czy pozwoli sobie pomóc?
Zaczynając lekturę tej powieści, uparcie z tyłu głowy miałam umieszczoną Michalinę i jej historię. Coś było w tej książce takiego, co w pewien sposób osiadło w mojej pamięci i nie dało się stamtąd przepłoszyć, choćbym nie wiem, jak bardzo chciała. Historia Haśki, którą postanowiła zaserwować tutaj autorka, okazała się równie wciągająca i smutna, czego oczywiście mogłam się spodziewać, a jednak w pewien sposób było to zaskakujące.
Główną bohaterką jest tutaj ponownie Michalina (o niej pisałam w recenzji poprzedniego tomu), jednak równie dużo było tutaj Haśki, czyli młodej i zagubionej kobiety, która próbuje jakoś odnaleźć się w nowej sytuacji i odzyskać wiarę w szczęście. Postać ta została bardzo dobre wykreowana i co więcej - Haśka nie jest przeidealizowaną, pokrzywdzoną kobietką, która nie wie co ze sobą począć. Ta kobieta to istna lwica, która za bezpieczeństwo swoje i swojej córki jest gotowa zrobić wszystko. Przyznaję, w pewien sposób postać ta mnie zafascynowała i sprawiła, że moja uwaga była podtrzymywana do samego końca.
Magdalena Kordel po raz kolejny udowadnia, że pisanie słodko-gorzkich historii to coś, co świetnie jej wychodzi. Historia Haśki jest jednocześnie tak bardzo podobna do historii Michaliny, a jednak obie te bohaterki różni wiele. Nie zabrakło tutaj również niezawodnej Neli, którą pokochałam całym sercem i wprost nie mogłam doczekać się momentu, gdy się pojawi. Oczywiście, to nie jedyne bohaterki powieści - tych jej tutaj więcej, jednak nie będę zdradzać nic więcej. Odkrywanie tych powieści samemu dostarcza najwięcej satysfakcji.
Jedynym moim zarzutem w stosunku do tej pozycji jest fakt, iż temat ojczyma Haśki został potraktowany ciut po macoszemu, co oczywiście może być tylko i wyłącznie moim odczuciem. Fakt ten jednak zaistniał i chciałabym tutaj o nim wspomnieć. Poza tym jednym wątkiem uważam tę książkę za kolejną świetną pozycję świąteczno-zimową, przy której czas po prostu płynie wolniej. Odczuwam ogromną wdzięczność za to, że mogłam poznać oba te tytuły, ponieważ odnalazłam swoje nowe ukochane powieści. Z pewnością będę do nich wracać w przyszłości.
Jeśli szukacie tytułu, który wciągnie Was bez reszty i sprawi, że jeszcze mocniej zaczniecie doceniać to, co macie – Zagubiony Anioł zdecydowanie poleca się Waszej uwadze.
Kilka lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę autorstwa Magdaleny Kordel. Była to miłość od pierwszego przeczytania. Od tamtej pory czytam każdą książkę wydaną przez tę autorkę. W szczególności nie omijam tych zimowych i okołoświątecznych. Nie wyobrażam sobie tego czasu bez książki Kordel. W tym roku mogłam wrócić do znanych mi już bohaterów. Pisarka wróciła do Michaliny, którą poznałam sześć lat temu w książce „Anioł do wynajęcia”. Po kilku latach w końcu mogłam poznać dalsze losy Michaliny i jej rodziny, a to dzięki książce „Zagubiony Anioł”.
Rzadko się spotykam z tym, aby autor po kilku latach wrócił do jakieś historii, aby napisać jej kontynuację. Nie spodziewałam się już, że autorka wróci do Michaliny z „Anioła do wynajęcia”. Tak więc byłam trochę zaskoczona pojawieniem się kontynuacji. Kiedy zaczynałam czytać książkę „Zagubiony Anioł”, to niewiele pamiętałam z pierwszej części. Jednak z czasem i przeczytaniem kolejnych stron książki „Zagubiony Anioł” przypominało mi się co działo się z Michaliną w książce „Anioł do wynajęcia”. Jestem pewna, że te sześć lat temu byłam bardzo ciekawa dalszych losów Michaliny i jej bliskich, jednak po tych latach moja ciekawość osłabła, ale mimo wszystko miło było poznać kolejne dzieje znanych bohaterów.
Magdalena Kordel po raz kolejny udowodniła mi, że jej książki idealnie wpasowują się w moje gusta czytelnicze. Książkę „Zagubiony Anioł” czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko. Autorka stworzyła prawdziwie świąteczny i zimowy klimat, od którego ciężko było mi się oderwać. Mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać jeszcze niejedną książkę napisaną przez panią Kordel.
Przyznam szczerze, że najpierw zauroczyła mnie okładka, ale znając ,,pióro" autorki byłam przekonana, że treść również mnie zauroczy i... tak się stało.
Ktoś, kto przeczytał chociaż jedną książkę Magdaleny Kordel nie będzie się zastanawiał nad sięgnięciem po jej kolejną powieść świąteczną, bo wiadomo, że jest w niej magia i wiele pozytywnych emocji.
Książka jest kontynuacją losów pewnej dziewczyny, ale jeżeli ktoś nie przeczytał wcześniejszej powieści Anioł do wynajęcia to i tak śmiało może sięgnąć po tę, a ja myślę, że prędzej czy później również zapragnie poznać wcześniejsze losy Michaliny.
Myślę, że czytając tę książkę nikt nie będzie narzekał na brak emocji, ponieważ podczas czytania i uśmiechnie się i uroni łezkę wzruszenia. Autorka bowiem stworzyła kolejną poruszającą i niezwykle ciepłą powieść, której fabuła momentami bawi, a chwilami bardzo wzrusza.
Magdalena Kordel zabiera nas w świat dramatu i patologii rodzinnej przedstawiając samotną młodą kobietę, właściwie dziewczynę, z maleńkim dzieckiem ukrywającą się przed despotycznym ojczymem. Ale na szczęście są na świecie ludzie-anioły, którzy najkoszmarniejszy dramat potrafią zamienić w szczęście.
Ta książka jest pełna emocji i wzruszeń, ale to również, opowieść o nadziei i radości, o empatii i zrozumieniu. Los lubi ludziom rzucać kłody pod nogi, ale jeżeli obok pojawi się ktoś, kto pomoże te kłody usunąć, to życie nabiera kolorów i staje się kolebką szczęścia.
Dwie prawie w tym samym wieku młode kobiety spotykają się przypadkowo. Czy aby na pewno to był przypadek, czy raczej przeznaczenie?
Strach i samotność potrafią zmienić podejście do życia, a jak jeszcze do tego dołączy upokorzenie i przeświadczenie o tym, że jest się nic niewartym śmieciem, to trudno zaufać innym i trudno uwierzyć, że ktoś może coś robić dla człowieka bezinteresownie, z potrzeby serca. Tak właśnie życzliwość Michaliny odbierała Haśka.
Dzięki tej powieści znów poczułam tę magię zbliżających się świąt, bo cóż innego jak wszechobecne dobro może dać nam poczucie magii, nawet wtedy, gdy ktoś nie wierzy w anioły. Ale przecież ludzie też mogą posiadać tę anielską moc niesienia dobra, empatii i serdeczności.
Jak już wspomniałam wcześniej, urzekła mnie ta słodko-gorzka historia, ale tak realistyczna, że aż ciepło mi się robiło na sercu, gdy ją czytałam. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że to bzdura, że to niepoważne i wielce nierozważne wpuszczać do domu obcą osobę, ale czy w obliczu zagrożenia życia, zwłaszcza życia malutkiego dziecka, człowiek myśli racjonalnie? W takich przypadkach intuicja nie zawsze idzie w parze z rozsądkiem, ale dzięki temu można poczuć dobrze spełnioną misję dobroczynności.
Haśka początkowo mnie irytowała, wystawiała pazurki i była opryskliwa, ale czy to właśnie nie życie tak ją wykreowało? Jak dziewczyna mogła uwierzyć, że ktoś bezinteresownie chce jej pomóc, gdy całe swoje młode życie słyszała, że jest nikim.
Człowiek uczy się na błędach, ale uczy się również obserwując innych ludzi, biorąc przykłady z ich zachowania.
Mogłabym jeszcze dużo o tej książce napisać, ale po co? Myślę, że lepiej będzie, jak sięgniecie po nią sami, przekonacie się, że warto.
Autorka na chwilę przenosi czytelniczki i czytelników do Warszawy i do pewnej kwiaciarni, w której powstają nie tylko piękne, ale również ,,koszmarne" bukieciki robione pod okiem pana Kochanieńkiego. Przeniesie Was do pewnego warszawskiego mieszkania cudownej, choć mocno kontrowersyjnej starszej pani, pod dachem którego schronienie znajdą wszyscy potrzebujący pomocy. Może spacerując gdzieś uliczkami zaśnieżonego miasta spotkacie tajemniczego pana sprzedającego pachnące drożdżówki.
Polecam tę ciepłą i bardzo świąteczną powieść z nadzieją, że nikogo ona nie znudzi, na ustach wywoła uśmiech a w oczach łzy wzruszenia.
Dla ludzi, których się kocha, warto zrobić wszystko Po burzliwym rozstaniu z Janem Konstancja wraz z Tosią ruszają w podróż do Wilczego Dworu. Droga...
UZDRAWIAJĄCA SIŁA PRAWDZIWYCH UCZUĆ Babka Adela i Muszka niepokoją się nagłą nieobecnością Haliny. Adela postanawia wreszcie opowiedzieć najbliższym...
Przeczytane:2024-07-08, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2024, ***Z książkami w tle, 12 książek 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 26 książek 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
HISTORIA ZATOCZYŁA KOŁO...
Lato w pełni, a u mnie na ochłodę zimowo - świąteczna opowieść Magdaleny Kordel "Zagubiony anioł". Książka jest bardzo ciekawą kontynuacją "Anioła do wynajęcia" i muszę przyznać, że przeczytałam ją z taką samą niecierpliwością i zainteresowaniem.
Mija rok odkąd Michalina spotkała na swojej drodze Petronelę, Konstantego i Gabrysię. Jej mała córeczka Klara jest oczkiem w głowie Neli, a Michaśka u boku Kotuli wreszcie może czuć się szczęśliwa. Los jednak postanawia postawić na jej drodze Haśkę - młodą mamę malutkiej Tosi. Czyżby historia miała się powtórzyć?... Haśka może liczyć tylko na siebie. Uciekła z domu jeszcze przed porodem aby uchronić dziecko przed bidulem, wynajęła kąt na strychu w jednej z warszawskich kamienic i ukrywa się przed ojczymem - despotą i dręczycielem. Dziewczyna próbuje zarabiać na życie sprzątaniem, ale z niemowlęciem u boku nie jest to łatwe. Kiedy robi się zimno, brakuje pieniędzy i jedzenia u Haśki dochodzi do wycieńczenia organizmu, a wtedy i o chorobę nie trudno. W takiej beznadziejnej sytuacji łatwo się poddać i załamać. Na szczęście są ludzie gotowi wyciągnąć pomocną dłoń i zaopiekować się młodą mamą i jej dzieckiem...
Miło było powrócić na warszawskie zimowe ulice do sympatycznych, ale i charakternych bohaterów. Kąśliwa Nela o złotym sercu zawsze mnie rozbraja swoją brutalną szczerością i uporem. Z przyjemnością wysłuchałam jej wspomnień, dzięki czemu stała mi się jeszcze bliższa. Konstanty znalazł się nieco w tle opowieści, ale i on w odpowiednim momencie zaznaczył dość mocno swoją obecność. Michalina realizuje się w swojej twórczej pasji i musi spełnić się w roli... anioła, a Haśka - pogubiona i zdystansowana dziewczyna ze swoim sarkastycznym sposobem bycia pasuje do nich jak ulał.
Magdalena Kordel po raz kolejny udowodniła, że w powieściach świątecznych jest po prostu niedościgniona. Opowiadając z gruntu smutną i przejmującą historię Haśki, zupełnie nie świąteczną, potrafiła zamienić ją w przepiękną, ciepłą opowieść o bezinteresownej dobroci, wierze w ludzi pomimo wszystko oraz nadziei na lepsze jutro.
Ciekawa fabuła wprowadza w świąteczny klimat i... bez względu na porę roku sprawia, że tęsknimy za tym wyjątkowym czasem. Opowieść wzrusza, chwyta za serce, bawi i uczy. Czy można chcieć więcej?...
Jedyne co mi trochę przeszkadzało, to te wszystkie cytowane teksty (głównie piosenki), których było po prostu zbyt wiele. Zauważyłam, że autorka coraz częściej stosuje taki zabieg w swoich powieściach, jednak w takim nadmiarze nie do końca mi to odpowiada.
Jeśli poszukujecie optymistyczniej historii w zimowo - świątecznym klimacie, która dostarcza sporo tematów do przemyśleń, to "Zagubiony anioł" będzie idealnym wyborem. A ponieważ jest to kontynuacja, polecam najpierw sięgnąć po "Anioła do wynajęcia" - książkę, od której wszystko się zaczęło...