Czy na dzieciach spoczywa obowiązek opieki nad rodzicami?
Ryszarda w trzecią rocznicę śmierci żony odwiedzają dzieci, by razem z nim powspominać swoją matkę. W malutkim wrocławskim mieszkaniu pojawiają się: Mateusz z partnerem, Ania z mężem i synem oraz najstarsza córka Renata. Kolacja, mającą być okazją do ciepłego rodzinnego spotkania, zamienia się w bardzo nieprzyjemną rozmowę, której korzenie sięgają wspólnych dziecięcych lat.
Jak daleko w dyskusji dotyczącej opieki nad starym samotnym ojcem posuną się Mateusz, Ania i Renata? Jak w tym wszystkim odnajdzie się Ryszard? I jak bardzo można tęsknić?
Wydawnictwo: Mięta
Data wydania: 2024-11-06
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 270
Twórczość Pana Jakuba Bączykowskiego poznałam, czytając książkę pt. ''Stanie się coś złego'' należącą do gatunku literatury kryminalnej. Postanowiłam sprawdzić, czy autor będzie umiał odnaleźć się w powieści, która z opisu treści zapowiada się interesująco.
W nadanym książce tajemniczo brzmiącym tytule ''Zadzwoń, jak dojedziesz'' zastanawiałam się, który z występujących bohaterów jest twardy, wrażliwy, cierpliwy. Być może niepokojące zachowanie stanowi tutaj kluczowe rozwiązanie w całościowym odbiorze.
Wzruszenie wywołało u mnie na samym początku słowa Ryszarda ojca trójki dzieci: Ani, Mateusza i Renaty skierowane do żony Wandy i to, co czuje po jej utracie. Czytając, te słowa odnosiłam cały czas wrażenie, że Ryszard wciąż tęskni za żoną i darzył ją miłością, o której nie wstydzi się otwarcie mówić. Podobało mi się to, że główny bohater jest osobą skromną. Nie ma zbyt wielu wymagań wobec dzieci. Potrafi z nimi mieć doskonałe relacje i rozmawiać z nimi o problemach, które ich bezpośrednio dotyczyły.
Spotkanie ze wszystkimi bohaterami powinno uświadomić nam, że w życiu cenne są chwile spędzone z rodziną, cieszyć się tym, co się ma, a nie być tylko obserwatorem patrzącym z bliska na sytuacje, które można zmienić, aby potoczyły się nieco lepiej niż obecnie.
W sumie jest to tak, że każdy z nas po jakimś czasie analizuje, jakie były relacje z osobą bliską i uświadamiamy sobie, za co najbardziej ją lubiliśmy, a jakie cechy charakteru lub osobowości pozytywne, lub negatywne przeszkadzały nam w niej, czy w miarę możliwości potrafiliśmy, powiedzieć jej co czujemy do niej i czy zapamiętaliśmy sposób przekazania wypowiadanych jej słów do nas.
Miło jest, kiedy wyciąga się z miłością pomocną dłoń do osób samotnych. Można wówczas z nimi porozmawiać, udzielić im cennych wskazówek stanowiących wiele odpowiedzi na nurtujące nas pytania, jak potoczyło się ich życie, gdy otoczeni byli bliskością rodziny.
Pan Jakub Bączykowski potrafi doskonale wychwycić i zrelacjonować język wypowiedzi występujący na co dzień w rodzinie.
Powieść ''Zadzwoń, jak dojedziesz'' skierowana jest, do nas wszystkich, abyśmy w natłoku codziennych obowiązków nie zapomnieli o rodzicach, którzy niezależnie od tego, jak przebiega, nasze życie po opuszczeniu domu rodzinnego mieli z nimi kontakt, chcą usłyszeć w rozmowie telefonicznej nasz głos.
Warto przeczytać tę książkę.
Może nam się wydawać, że po prostu otwieramy książkę, a tak naprawdę w tym momencie zasiadamy do stołu i stajemy się uczestnikami rodzinnego spotkania. Trójka dorosłych dzieci przyjechała odwiedzić swojego ojca. Niby nic specjalnego, a jednak jakby czas się dla nas zatrzymał - jesteśmy niewidzialni, siedzimy i dokładnie obserwujemy przebieg wydarzeń.
Bardzo podobała mi się konstrukcja tej powieści, zbliżenie na to jedno wydarzenie, w które wplatane są wspomnienia z przeszłości bohaterów. Jesteśmy wnikliwymi "detektywami moralności", słuchamy myśli bohaterów, wczuwamy się w ich uczucia, przyjmujemy usprawiedliwienia. W czym tkwi problem? W ojcu, w starym rodzicu, w tej jednej osobie, która tak niefortunnie psuje poukładane życie swoich dorosłych dzieci zwyczajnie wciąż żyjąc. Przecież trzeba się nim zajmować, o nim myśleć, przyjeżdżać do niego. Prawda, że trzeba?
To nie będzie miła i przyjemna lektura, to nie będzie łatwa wizyta. Momentami miałam wrażenie, że chodzę po rozżarzonych węglach albo się duszę, tak gęsta była atmosfera. Autorowi udaje się wstrząsnąć czytelnikiem, dać do myślenia. Ile tych samych myśli, które mają bohaterowie, pojawiło się w naszych głowach? Przecież my też jesteśmy na co dzień czyimś rodzicem lub dzieckiem.
"Zadzwoń..." porusza i wzrusza, rozwija empatię, sprawia, że zaczynamy sobie zadawać bardzo trudne pytania. Jednocześnie jest to ciekawa historia z bohaterami pełnymi życia. Wyobrażam sobie, jak świetnie ten tytuł poradziłby sobie na teatralnej scenie. Polecam.
"Zadzwoń jak dojedziesz." Ile razy zdarzyło nam się usłyszeć te słowa od rodziców czy bliskich? Zwykłe zdanie wypowiadane odruchowo, w którym zamknięte są najpiękniejsze emocje jakie można dać drugiej osobie: miłość, troska, czułość, odpowiedzialność.
W codziennej gonitwie niekiedy wiele rzeczy umyka człowiekowi, zasłaniamy się brakiem czasu, zmuszeni wciąż do przesegregowania naszych wartości i ustawiania priorytetów. Bywa, że później tego czasu brakuje faktycznie, jest już za późno na słowa, gesty, emocje. Pozostaje puste mieszkanie, fotel, kilka zdjęć, wspomnienia...
Powieść Jakuba Bączykowskiego wzrusza i chwyta za serce.Historia wydaje się być nader przyziemna: owdowiały ojciec mieszkający samotnie i dorosłe dzieci zmagające się ze swoimi codziennymi sprawami. Wspólne spotkanie Mateusza, Ani i Renaty w rocznicę śmierci matki przeradza się w rodzinne przepychanki poświęcone tematowi opieki nad rodzicem. Każde z dzieci ma swoje prywatne plany z których nie chce rezygnować. Pojawiają się wzajemne żale, zrzucanie odpowiedzialności na siebie ale i poczucie winy, które najbardziej dręczy Mateusza. W decyzji o przyszłości ojca
pomijają Ryszarda, jakby wraz z podeszłym wiekiem utracił prawo własnego decydowania o losie.
Głos oddaje mu autor, przeplatając akcję powieści, zapisem listów seniora do zmarłej żony. Ta część najbardziej chwytała mnie za serce.
"Zadzwoń czy dojedziesz" to powieść pełna emocji, skłaniająca do refleksji nad przemijaniem, miłością, odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Wymusza wyjście ze strefy komfortu i postawienie sobie pytania o własny wybór w tej sytuacji a także o naszą jesień życia. Czy zastanawiamy się jak będzie ona wyglądać? Podczas tej lektury nie da się uniknąć takich refleksji.
Przychodzi do Nas niezapowiedziana. Często pojawia się po stracie bliskiej Nam osoby. Sprawia, że Nasze życie powoli traci sens i zmierza do nieuchronnego końca. Tak bolesna jest tęsknota, którą odczuwamy każdym fragmentem Naszego ciała. Tego obezwładniającego uczucia doświadczył owdowiały po śmierci swojej ukochanej żony Wandy, Ryszard - senior rodu i bohater powieści autorstwa Jakuba Bączykowskiego pt. „Zadzwoń, jak dojedziesz”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Mięta.
Fabuła tej historii wydaje się być banalna. Troje dzieci Ryszarda postanawia odwiedzić ojca, by spędzić z nim trzecią rocznicę śmierci ich matki. Rodzeństwo coraz rzadziej bywa u Ryszarda, ograniczając kontakty z ojcem do organizowania mu najpotrzebniejszych zakupów. Każde z nich prowadzi własne życie i mierzy się z problemami codzienności. Tego popołudnia w rodzinnym domu atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Renata, Ania i Mateusz mają swoje sekrety, którymi mimowolnie dzielą się z obecnym u ojca towarzystwem. Tylko gdzie w tym wszystkim miejsce dla Ryszarda? Czy któreś z dzieci uwzględniło opiekę nad ojcem w swoich życiowych planach? Tego dowiecie się w trakcie lektury tej wyjątkowo wzruszającej historii.
Nie spodziewałam się takiego ładunku emocjonalnego po tej pozornie spokojnej, utrzymanej w jesiennym klimacie lekturze. „Zadzwoń, jak dojedziesz” wbrew chłodnym powiewom wiatru, które wkradają się do mieszkania Ryszarda przez balkon, niesie ze sobą wiele rodzinnego ciepła, pięknych wspomnień i przejmujących chwil z udziałem domowników, od których nie sposób się oderwać. Nasi bohaterowie przeżywają wzloty i upadki, momentami gubiąc się w skomplikowanych relacjach rodzinnych, ale są przy tym tak autentyczni, że mocno trzymamy kciuki za ich decyzje, wierząc, że i oni odkryją, jak ważna w życiu człowieka jest rodzina.
Jeśli nadal słyszycie od swoich rodziców słowa „Zadzwoń, jak dojedziesz”, stanowiące tytuł tej książki to znaczy, że jeszcze nie jest za późno, by powiedzieć swoim bliskim, jak bardzo ich kochamy. Do tego właśnie zachęca Nas ta wspaniała powieść, którą serdecznie Wam polecam.
Zdarza Ci się mówić do kogoś, żeby dał/a Ci znać albo zadzwonił/a jak bezpiecznie dotrze do domu? Mi notorycznie :)
Ryszard i Wanda byli nierozłącznym małżeństwem, kiedy ona umiera, on trzy lata po jej śmierci nadal jest zrozpaczony i nie widzi sensu życia. Gaśnie w oczach. Trójka dzieci zajęta własnym życiem i odwiedzająca ojca sporadycznie. Telefon, który wiecznie milczy i nic, kompletnie nic się nie dzieje.
Wspólne spotkanie rodzinne. Mateusz z partnerem, który chce wyjechać za granicę. Renata, która dba przede wszystkim o siebie, rozwodzi się i przenosi do innego miasta. Anulka, która jest w ciąży, zajmuje się dziećmi i przeprasza za to, że żyje. Czy jest w tym wszystkim miejsce dla ojca? No i najważniejsze pytanie, kto się nim zajmie?
,,Najbardziej to nie chcę być ciężarem, nie chcę żadnemu z naszych dzieci psuć życia...".
Bardzo melancholijna i nie powiem, że zmuszająca do refleksji, bo te refleksje po prostu nasuwają się same podczas czytania. Pochłonięci własnym życiem, często zapominamy o tych, co kochamy i spychamy ich delikatnie na margines. Kiedyś nadejdzie ten moment, że już nie powiemy do zobaczenia, ani ktoś nie odbierze od nas telefonu. Wtedy pozostanie poczucie winy, że mogliśmy zrobić więcej.
Nie ukrywam, że emocjonalnie ta książka dała mi w kość. Poruszająca i bardzo prawdziwa, że nic tak Panu Bogu źle nie wyszło, jak starość.
Dziękuję @Jakub Bączykowski za wyciśnięcie ze mnie łezki.
W domu w podwarszawskiej miejscowości zostają znalezione zwłoki sąsiada Pawła. Przez przypadek mężczyzna staje się podejrzany o związek z tą śmiercią. Borykający...
Ekskluzywny hotel, tajemnicza przeszłość i przyjęcie, podczas którego wszystko zaczęło iść nie tak, jak powinno Leon, pięćdziesięcioletni dyrektor szkoły...
Przeczytane:,
(czytaj dalej)