Wydawnictwo: PWN
Data wydania: 2015-09-14
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 280
Nie jestem "słoikiem". Od urodzenia mieszkam we Wrocławiu. Po powyższą publikację sięgnęłam z ciekawości. Znam wiele osób, które przyjechały spoza dużego miasta i cały czas próbują się dostosować, mimo że mieszkają tu już bardzo długo. Często tęsknią za spokojem, bliskim kontaktem z naturą. Narzekają na wielkomiejski smog, nieustającą pogoń za doczesnymi dobrami. Jednak "słoiki", które znam zauważają także pozytywy migracji. Natomiast Marta Szarejko zaserwowała tu zbiór historii o samych rozczarowaniach.
Momentami trudno mi było uwierzyć, że historie tu spisane są opowiadane przez 30-latków. Ich los jawi się jako porażka, mimo że niejednokrotnie wiele w swym życiu osiągnęli. Poczucie wyobcowania stale powoduje, że tracą coś ważnego. Nie przynależą do żadnego ze światów. Stoją w ciągłym rozkroku. Niby się zmienili jednak nie na tyle, aby stać się mieszczuchami. Początkowa fascynacja ogromem możliwości, jakie zaoferowało im miasto wygasła w zderzeniu z szarą rzeczywistością. Chwilami miałam wrażenie, że ludzie tu sportretowani zastygli w swego rodzaju marazmie. Utracili nadzieję na zmianę na lepsze. Zdziwił mnie także fakt, że autorka wybrała jako bohaterów do swego reportażu tylko osoby z wyższym wykształceniem. To moim zdaniem mocno zubożyło przekaz tej publikacji. Dodatkowo swych rozmówców znalazła poprzez informację zamieszczoną na Facebooku. Rozumiem, że to w obecnych czasach jeden z łatwiejszych i szybszych sposobów komunikacji międzyludzkiej, ale przez to zarysowany tu obraz tej grupy społecznej został trochę ograniczony. Nie wszyscy przecież korzystają z tego medium. Marta Szarejko nie ustrzegła się także przed zbyt jednowymiarowym przedstawieniem warszawiaków z dziada pradziada.
Szkoda, że tak rzadko ostatnio pojawiają się pozycje poruszające temat migracji ze wsi do miast. Ciekawe dlaczego? Czy inne "słoiki" nie są zainteresowane losem swych współbratymców? Czy mieszczuchy ciekawi ten temat? Jeszcze kilka lat temu bardzo często dyskutowano o tej grupie społecznej. Jednak pamiętam, że ówczesny obraz "słoików" był również niepełny. Przedstawiano ich wtedy tylko w dwóch płaszczyznach. Jako tych, którzy są dumni ze swego pochodzenia i tych, którzy się tego wstydzą. Jetem świadoma, że nie było to odpowiednio szerokie spojrzenie na tej problem, ale Marta Szarejko skoncentrowała się tylko na jednym z nich - tym negatywnym. Dlaczego? Tylko jednemu z szesnastu ukazanych tu bohaterów pochodzenie nigdy nie wadziło. Chwilami robi się "duszno" od tych wszystkich zwierzeń. Na szczęście lektura bardzo szybko dobiega końca. Poszczególne historie nie są zbyt obszerne. Całość zajmuje jedynie 183 strony. Cieszy fakt, że nie publikacja jest bardziej obszerna. Nie wiem czy wtedy dałabym radę dobrnąć do jej ostatniej strony. Pesymizm w takiej dawce da się jeszcze znieść. Tylko jeszcze na koniec zapytam: "Dlaczego Ci młodzi ludzie nie próbują zmienić czegoś w swym życiu?"
Psychiatrię traktuje się w Polsce jak dziecko - ma być i nie sprawiać kłopotu. Nie odzywać się niepytana. Ta książka jest głosem osób, które od...
Można dociekać odpowiedzi na to pytanie, ale to bezowocne. Lepiej się z tym zmierzyć. W losach Krzysztofa Materny roi się od zdarzeń zapierających dech...
Przeczytane:2016-06-17, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016,