Wzorzec zbrodni

Ocena: 4.1 (10 głosów)

W trakcie nieudanej akcji policyjnej w czynszówce przy ulicy Pearl Street ginie partner Tallowa. Rutynowe przeszukanie budynku skutkuje nieoczekiwanym znaleziskiem. Za niemal pancernymi drzwiami lokalu 3A odkryto mieszkanie, na którego ścianach wisiały setki egzemplarzy broni. Każda inna, każda wyjątkowa. Razem układają się w misterny wzór. Pierwsze testy balistyczne wskazują, że z każdej zginął jakiś człowiek. Tym samym wraz z przekroczeniem progu lokalu 3A, otwarto kilkaset spraw umorzonych w ciągu minionych 20 lat z powodu niewykrycia sprawcy. Rozpoczyna się wyścig z czasem, zdaniem detektywa wzór wydaje się być niedokończony. Tallow, jako że nie może liczyć na wsparcie przełożonych, nakłania do pomocy ekscentryczną dwójkę ekspertów zajmujących się zbieraniem i badaniem dowodów z miejsc zbrodni. Tożsamość podejrzanego i jego motywy pozostają zagadką, a krąg osób, którym zależy na wyciszeniu sprawy powiększa się.

Wzorzec zbrodni, to ciekawa propozycja dla fanów amerykańskich sensacyjniaków. Iście filmowe sceny otwierające, wartka akcja, elementy komediowe, to główne atuty powieści. A co najważniejsze - jest obłąkany seryjny morderca i introwertyczny detektyw, których łączy fascynacja historią Nowego Jorku. Wydarzenia obserwujemy z perspektywy detektywa Tallowa i tajemniczego zabójcy, podążając za nimi wąskimi korytarzami nowojorskich komisariatów i bocznymi uliczkami leżącymi poza zasięgiem kamer miejskiego monitoringu. Jest więc opowieść detektywa, który ze zmęczoną twarzą sunie konsekwentnie od dowodu do poszlaki, od poszlaki do przeczucia. Wraz z rozwojem akcji jesteśmy świadkami jego metamorfozy. Jest i opowieść łowcy, opowieść mroczna i dramatyczna. Jest obsesja na punkcie niegdysiejszej Mannahatty, ziem rdzennych mieszkańców Ameryki, która nakręca spiralę przemocy. Jest granicząca z niemal religijną żarliwością walka łowcy o dziwacznie pojmowaną sprawiedliwość. Przyparty do muru, rozedrgany i pozbawiony "trofeów" popada coraz głębiej w swoje paranoje.

Czegoś jednak zabrakło. Niedosyt zostawiło zakończenie, wydaje mi się, że nasz zabójca, którego każde pojawienie się naszpikowane było napięciem i grozą, powinien inaczej skończyć. Zdecydowanie zasługiwał na inny, lepszy finał. Warto jednak przymknąć oko na te drobne niedociągnięcie, bo jako bezpretensjonalny kryminał Wzorzec zbrodni świetnie sobie radzi.

Informacje dodatkowe o Wzorzec zbrodni:

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2014-10-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788379242450
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: Gun Machine
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Ilustracje:Paweł Szczepanik/Philipp Henzler

więcej

Kup książkę Wzorzec zbrodni

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Wzorzec zbrodni - opinie o książce

Avatar użytkownika - ewaboruch
ewaboruch
Przeczytane:2017-05-05, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2017, detektyw, kryminał,
Opis książki idealnie podpowiada co jest w środku. W czasie akcji policyjnej ginie partner Tallowa i przy okazji odnajduje poprzez dziurę w ścianie ogromny zbiór broni. Policjant dostaje sprawę rozwikłania zagadki pokoju oraz odnalezienia mordercy. Sama książkę czyta się dość szybko, ale opisy troszkę nużą.
Link do opinii
Avatar użytkownika - blackolszi
blackolszi
Przeczytane:2015-11-14, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
A dam 5, bo była to całkiem ciekawa książka. Trochę spodziewałam się czegoś innego, jednak to, co autor przedstawił było równie przyjemne. Dużym plusem jest postać Johna Tallowa. Właśnie takich detektywów wolę - trochę chamskich, cynicznych, wycofanych społecznie, "walczących" w słownych potyczkach ze swoimi przełożonymi i takich, których nie interesują układy na wyższym szczeblu i wykonują swoją robotę, nawet jeśli mają podpaść jakiemuś ministrowi, burmistrzowi, głównemu szefowi policji itp. O czym jest książka? Można powiedzieć, że o układance (w której elementami są egzemplarze broni, która jak się okazuje nie była wybierana na chybił-trafił), którą próbuje rozwiązać główny bohater detektyw Tallow (który na początku książki został w nieprzyjemnych okolicznościach pozbawiony partnera i musi walczyć o "przetrwanie" na stanowisku). Dlaczego? Nie ma tutaj tak naprawdę zbrodni dokonywanych w czasie rzeczywistym, gdzie można opisać modus operandi, wiktymologię i tak dalej. Tallow odnajduje mieszkanie pełne, poukładanej w specyficzny sposób, broni. Otwiera tym puszkę Pandory. Duet z CSU (który ma obszerną wiedzę na temat broni, co jest fajne, bo można samemu dowiedzieć się czegoś ciekawego) - Scarly i Bat przekazują mu nieprzyjemne wiadomości - każda z broni pasuje do nierozwiązanej sprawy morderstwa zarówno sprzed kilku miesięcy, jak i sprzed kilkunastu lat. Jakby tego było mało jeden z pistoletów prawdopodobnie jest bronią legendarnego Davida Berkowitz'a, czyli Syna Sama (duży plus dla autora za taki smaczek), który to Charter arms bulldog 44. powinien spoczywać w magazynie dowodów rzeczowych. Łowca... najbardziej dziwaczna postać w całej książce. Dodatkowo... czy jestem ślepa albo jakoś nieuważnie czytałam końcówkę, że nigdzie nie wyłapałam imienia mordercy (który cierpiał na schizofrenię)? Dość dziwne, bo zazwyczaj na sam koniec dostajemy jednak jakieś personalia i motywy działania, a tutaj... niekoniecznie. Zabrakło mi nagłych zwrotów akcji, jakiegoś zgrabnie budowanego napięcia, które sprawi, że nie będziemy mogli oderwać się od lektury. Wszystko było dość monotonne, Tallow krąży sobie od CSU, przez miejsce odkrycia broni, do szefostwa, dowiaduje się więcej o broni, odkrywa powiązania między trójką dawnych przyjaciół - założycielem firmy ochroniarskiej, zastępcą komendanta (który robił wszystko, byle "ukręcić łeb" sprawie z "magazynem" broni) i biznesmenem, który zajmował się nieruchomościami, na spokojnie przygotowuje pułapkę na Łowcę. Wszystko toczy się podobnym tempem. Jedna z bardziej "ekscytujących" akcji miała miejsce na sam koniec, gdy Tallow ścigał naszego schizofrenika, ale to trochę za mało. Mimo fajnego, przystępnego języka, zabarwionego czarnym humorem, czy świetnymi porównaniami, dość powoli czytało mi się tę książkę. Nie wiem, czy to kwestia braku czasu i czytania małymi kawałkami i rozdziałami, czy jednak coś mi nie pasowało w składni. Raczej to pierwsze. Ale ogólne wrażenia bardzo pozytywne i mogę z czystym sumieniem Wzorzec zbrodni polecić.
Link do opinii
Avatar użytkownika - bambi12
bambi12
Przeczytane:2015-03-14, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,

Gdy przeczytałam na tylnej okładce, że Warren Ellis słynie z tworzenia komiksów, aż zamarłam. Od razu przyszło mi do głowy, że stając się autorem tego kryminału zdziwił nie tylko mnie. Pewnie gdybym wiedziała o wcześniejszych jego dokonaniach to nie zdecydowałabym się na tą lekturę. Jednak nie miałam bladego pojęcia kim jest Warren Ellis. Dlatego bez jakichkolwiek oczekiwań rozpoczęłam czytać "Wzorzec zbrodni". Co z tego wynikło? Zaraz się przekonacie...

Wezwanie. Kamienica. Nagi facet z dubeltówką. Strzelanina. Śmierć partnera. Co jeszcze może spotkać detektywa Johna Tallowa w ten feralny dzień? Otóż okazuje się, że to nie koniec niechcianych wydarzeń. Przypadkowo odkrywa mieszkanie pełne broni. Co więcej. Po ich zbadaniu każda z nich prowadzi do innego, wcześniej nierozwiązanego morderstwa. Ktoś zabijał ludzi przez bardzo długi czas i przechowywał broń dla jakiegoś, niewyjaśnionego celu...

Fabuła jest intrygująca, absorbująca, pełna przemocy. Miejscami konspiracyjna i wielowarstwowa. Tajemnicza, o szybkiej akcji. Trzymająca w napięciu. Z wieloma scenami tak żywymi, że spora grupa czytelników może uznać je nawet za odpychające. Autor połączył tu umiejętnie humor z cynizmem. Jego bohaterowie szybko zaskarbili sobie moje zainteresowanie. Dodatkowo postacie drugoplanowe są komicznie ekscentryczne. Przewracając kolejne strony tajemnica pogłębia się, a dodatkowo na każdym kroku pojawiają się kolejne zagadki. Interesującym elementem tej powieści dla mnie było główne jej niestandardowe pytanie: Kim jest morderca i dlaczego robi takie rzeczy?

Książka ma jednak kilka wad. Niektóre zdarzenia i relacje pomiędzy postaciami mogły zostać wyjaśnione w bardziej szczegółowy sposób. Autor niepotrzebnie zataja niektóre, istotne informacje przed czytnikiem. Jeśli mamy do czynienia z nierzetelnym narratorem, może to nawet okazać się ciekawym zabiegiem literackim. Jednak tutaj wydaje się to przejawem niedopatrzenia. Zbyt wiele wydarzeń opartych jest tu na zbiegu okoliczności. Można pomyśleć, że autor zrobił się trochę leniwy. Rozprasza także częsta zmiana punktu widzenia. Niestety również moment kulminacyjny trochę mnie rozczarował. Autor buduje, buduje, buduje napięcie, a następnie nagle po prostu... kończy. Potem fabuła właściwie zanika, a spodziewane "mocne" zakończenie także nie nadchodzi. A początek zapowiadał tak udaną przygodę...

Styl Ellisa jest wyjątkowy, niespotykany na co dzień. Szalony, czasem szokujący. Można by go nazwać nawet niepokojąco-fascynującym. Dowcipnym i przebiegłym. Trzeba przyznać, że umiejętnie mnie zahipnotyzował. Widać tu wpływy twórczości J.G. Ballarda, Chucka Palahniuka. Niestety brak logiki wszystko psuje. Chwilami miałam wrażenie, że to "posklejane" fragmenty. Całość nie byłaby tak zła w komiksie, ale tu czułam pewien niedosyt. Trzeba przyznać, że można także zauważyć tu mankamenty w kwestii budowania dialogów. Ciągle używane kolokwializmy bez jakiegokolwiek celu sprawiają wrażenie pretensjonalności. Jednak mimo tych wszystkich wad czyta się ją tak szybko, że nawet nie spostrzegłam się a już ją skończyłam. Kartki dosłownie same się przewracają. Zatem czy polecam? Myślę, że każdy już wie czy chce poznać tę historię...

Link do opinii
Avatar użytkownika - Elfik_Book
Elfik_Book
Przeczytane:2015-01-25, Przeczytałam,

John Tallow i Jim Rosato – dwaj detektywi zostają wezwani do kamienicy, gdzie mężczyzna, który dowiedział się o nakazie opuszczenia mieszkania, biega nago z bronią i grozi mieszkańcom. Na pozór zwykła sprawa. Zrozpaczony człowiek oszalał i stał się niebezpieczny dla otoczenia. Stały schemat, który często powtarza się w policji. Jednak gdy Jim ginie z jego rąk, wszystko się zmienia. John i Jim pracowali razem przez cztery lata, a teraz John musi sobie poradzić z utratą partnera i przyjaciela. Nie pomaga mu w tym znalezienie pokoju z dwustoma sztukami broni. Tym bardziej że okazuje się, że z każdej z nich został zabity dokładnie jeden człowiek. Wtedy sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Detektyw Tallow jako skończony policjant dostaje tę sprawę. Czy rozwiąże ją? Czy w ogóle znajdzie w sobie jeszcze tyle energii, by podołać swojej pracy?

Kryminał jest to gatunek, z którym miałam bardzo małą styczność. Dopiero od niedawna zaczęłam poznawać książki z tej kategorii. O "Wzorcu zbrodni" słyszałam wiele pozytywnych opinii, dlatego właśnie postanowiłam go przeczytać. Stwierdziłam, że warto otworzyć się na nowe gatunki i poszerzyć swoją wiedzę. 

W całej książce bardzo mnie zaskoczyła wiedza autora o broni. Jestem dziewczyną i muszę przyznać, że nie posiadam najmniejszej wiedzy na temat karabinów, pistoletów i innych rodzajów broni. Sam fakt, że ktoś ma tak bardzo rozległą wiedzę na ten temat i z taką pasją przekazuje nam ją, sprawił, że poczułam duży szacunek do Ellisa. Nie ma wątpliwości, że jest to temat, który bardzo go interesuje i dlatego poświęca mu wiele czasu, a przy tym umie nam przekazać informacje w pasjonujący i interesujący sposób. Na początku myślałam, że tak częste opisy broni będą mnie nudzić, a okazało się,  że ubarwiały fabułę i nadawały niezwykłego klimatu. 

Książka posiada też wątek psychologiczny. Nie jest jakoś wyjątkowo rozległy i  widoczny, ale przeplata się pomiędzy wydarzeniami. Nadaje to powieści realizmu. W końcu każdy z nas ma jakieś uczucia i kłopoty, które wykraczają poza zasięg naszej wyobraźni. John Tallow mimo swojej normalności różnił się od wielu ludzi. Mogliśmy zaobserwować zmiany jego nastroju w zależności od sytuacji. Czasami miał gorsze chwile, gdzie nic nie łączyło się w całość, a czasami dostawał olśnienia i ponad przeciętność łączył wątki. Tutaj nie było detektywa, który wszystko wie i widzi. Jak normalny człowiek potrzebował czasu i przede wszystkim chęci.

Jednak w całej powieści pojawiła się dość duża wada. Książka cały czas szła w tym samym tempie. Nawet na chwilę nie poczułam jakiś większych uczuć typu przerażenie, podniecenie, czy chorobliwa ciekawość. Była tylko zwykła ciekawość, ale nie taka, żebym nie mogła oderwać się od książki. Z chęcią do niej wracałam, ale tylko tyle i nic więcej. 

"Wzorzec zbrodni" nie posiadał też punktu zaskoczenia. Wszystko było albo przekazane z punktu widzenia detektywa lub mordercy. Pojawiały się rozdziały z perspektywy mordercy, które ukazywały nam jego punkt widzenia i cel, do którego z taką brutalnością dążył. Były wątki, których musieliśmy sami się domyślić, jednakże było to bardzo łatwe. Nie jestem domyślnym człowiekiem i z kryminałami dotychczas miałam małą styczność, więc powinnam mieć duży problem z domyśleniem się kolejnych wydarzeń. A tymczasem byłam w stanie dużo rzeczy przewidzieć. Pod tym względem bardzo się zawiodłam. 

"Wzorzec zbrodni" jest przyjemnym kryminałem. Polecam go osobom, które lubią kryminały, choć ostrzegam, że nie jest on mistrzostwem. Osobom, które dopiero zaczynają przygodę z kryminałami raczej odradzam albo radzę odłożyć na później, ponieważ może on zniechęcić do tego gatunku. Jednakże ja będę miała po nim miłe wspomnienia.

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - Zaczytanywksiazk
Zaczytanywksiazk
Przeczytane:2014-12-13, Przeczytałem,

To miała być zwykła akcja nowojorskiej policji. Kiedy jednak ginie partner Johna Tallowa, a on sam odkrywa niepokojącą kolekcję broni w mieszkaniu 3A w starej kamienicy przy Pearl Street, otwiera się puszka pandory...

Każdy pistolet i każdy karabin jest inny, nie ma dwóch takich samych egzemplarzy. Z każdej broni zabito jedną osobę, a z braku dowodów kolejne sprawy szybko umarzane. Teraz wszystkie zostają momentalnie wznowione, a zadanie ich rozwikłania spada na Tallowa, głównego sprawcę chaosu. Intryga nabiera rozpędu, kiedy okazuje się, że makabryczna
kolekcja zdaje się układać w przemyślany wzór.


Warren Ellis to brytyjski pisarz i scenarzysta. Serie komiksów Transmetropolitan i Hellblazer przyniosły mu sławę, a RED i Iron Man: Extremis stały się podstawą filmowych hitów. Z gracją porusza się po wielu gatunkach literackich – od science fiction, prz

ez horrory i przygody superbohaterów, aż po pełnokrwiste kryminały.

Książka została napisana lekkim językiem. Mimo iż jest to kryminał to czytanie go, sprawia przyjemność i łatwo można stracić rachubę czasu, podczas zagłębiania się w fabułę. Powieść nie liczy dużo bohaterów, dlatego nie da rady pogubić się w nich. Wzorzec zbrodni liczy trzydzieści siedem rozdziałów. Niektóre są krótkie, a inne liczą dziesiątki stron.

Okładka jest prosta. Najbardziej podoba mi się kontrast pomiędzy czerwienią a jasnym tłem. Ukazuje część książki i wydaje mi się, że swoim wyglądem zachęca także do przeczytania.

Bohaterowie – tak jak w większości utworów tego gatunku – są intrygujący i popełniają błędy, za które muszą płacić, ale ci mają w sobie jakąś oryginalność i to coś, co sprawia, że są zapamiętywalni. Cechuje ich także lekkość języka.

SETKI BRONI – JEDEN POKÓJ
SETKI MORDERSTW – JEDEN ZABÓJCA
SETKI ELEMENTÓW – JEDEN WZÓR.


John Tallow to niepozorny detektyw, z jakim w literaturze nigdy się jeszcze nie spotkałem. Jest totalnie inny od znanych światu detektywach. Umie szybko dostosować się do sytuacji, śmiać się w nawet najgorszych momentach (np. gdy jest bliski śmierci). Szybko nawiązuje kontakty i zawsze jest pomocny.

Scarly to dość niepozorna bohaterka. Mówi, że ma autyzm, ma specyficzne zachowanie i poczucie humoru. Ciągle sprzecza się ze swoim kolegą Bat'em. Na pewno na długo pozostanie mi ona w pamięci.

Nie tylko nie uda nam się rozwiązać tej sprawy, ale też z jej powodu zginie więcej ludzi, a po nowych zabójstwach też go nie złapiemy, bo gość jest po prostu zbyt dobry. A ty, detektywie, zwyczajnie znalazłeś nowojorski adres samego Szatana, który teraz przeprowadził się gdzie indziej. 

Powyższy utwór polecam przede wszystkim koneserom kryminałów. Odnajdziecie w nim dużo wartości i na pewno zapamiętacie przez intrygę.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Isgenaroth
Isgenaroth
Przeczytane:2014-11-22, Ocena: 3, Przeczytałem, Mam,
Kolejny raz okazuje się, że mroczny klimat, brutalna fabuła i samotny, lekko ześwirowany bohater nie są doskonała gwarancją na bestseller. Warren Ellis stosując takie literackie chwyty marketingowe zapomniał niestety o bodajże najważniejszej sprawie. Niestety pomysł, na którym została oparta fabuła okazał się być mało wiarygodny i zupełnie nieprzekonujący. W tej książce całkowicie zabrakło emocji, dlatego kiedy oddawałem się jej lekturze, czułem się jakbym czytał wiadomości z serwisu informacyjnego. Po lekturze nasuwa mi się jedno skojarzenie, sztampowość. Osobie, która jest odpowiedzialna za zawarte na okładce porównanie tej książki do filmu pt. ,,Siedem" powinno się zakazać pisania recenzji. Ocena: 3.5/6 (dodałem tę połówkę za klimat)
Link do opinii
Avatar użytkownika - pajeja88
pajeja88
Przeczytane:2014-11-08, Przeczytałam,

Kim jest Warren Ellis? Nie miałam pojęcia, dlatego szybko postanowiłam poprawić ten błąd w czym pomógł mi niezawodny wujek Google. Okazało się, że nie kompletnie o tym nie widząc stykałam się z nim bardzo często chociażby dzięki scenariuszom filmowym przy których pracował. Sama nie lubię rozpisywania się na temat biografii autora więc jeżeli ktoś ma na to ochotę niech sam się w temat zagłębi.

Rutynowe wezwanie do nagiego szaleńca kończy się bardzo nieszablonowo. Partner Johna Tallowa, nowojorskiego detektywa, zostaje zastrzelony a on sam przez przypadek odkrywa puszkę pandory ukrytą w niepozornym mieszkaniu. Wszystkie ściany wyłożone są bronią z której, jak się okazuje, kogoś zabito. John musi pozbierać się po śmierci partnera, uniknąć wyrzucenia z policji, dogadać się z dwoma dziwakami i w ekspresowym tempie rozwiązać największą zagadkę policyjną w historii Nowego Jorku. Z każdej broni zabito jedną osobę, zbrodnie zaczęły się mniej więcej dwadzieścia lat temu, a popełniono ich… Około dwustu.

Nie będę ukrywać tego jak bardzo zakochałam się w tej książce i szukać na siłę jakiś jej minusów. Jakby to powiedziała jedna z bohaterek powieści „Autyzm mam”. Tak, tak mój egzemplarz cały zapchany jest znacznikami nakierowanymi na cytaty. Może jest ich mniej niż sztuk broni w mieszkaniu A3 ale i tak liczba jest naprawdę słuszna. Opis przepisu na idealny związek w Nowym Jorku czy zobrazowanie z czym kojarzy się naszym detektywom logo Starbucks’a… Praktycznie co stronę trafiał się fragment który sprawiał, że moja miłość do tej pozycji stawała się jeszcze mocniejsza. To właśnie poczucie humoru, bezkompromisowy język i styl który sprawia, że chce się więcej i więcej jest największym atutem powieści.

Oczywiście nie jedynym. Wątek mordercy, zagadki i całej intrygi która krok po kroku wychodzi na jaw poprowadzony jest równie mistrzowsko. Widać, że autor jest scenarzystą bo książka tak naprawdę stanowi gotowy materiał na wysokobudżetowy film.

Akcja toczy się dwutorowo łącząc się w jedno dopiero przy finale. Z jednej strony obserwujemy starania detektywa, z drugiej poczynania mordercy. Mimo, że wydarzenia przedstawione w książce można rozłożyć tylko na parę dni, a morderca przez większość czasu nie morduje, całość trzyma w ogromnym napięciu dzięki czemu przez książkę po prostu przepływamy.

Sama postać mordercy jest naprawdę intrygująca. Psychopata który uważa, że żyje w dwóch światach, który prześlizguje się między przeszłością a teraźniejszością niezauważalnie. Morderca który przez dwadzieścia lat zamordował nawet nie kilka czy kilkanaście osób a kilkaset i pozostawał kompletnie niezauważony to naprawdę niezły kąsek, a dla detektywa który się tym zajmuje… gwóźdź do trumny.

Link do opinii
Avatar użytkownika - AnnaP
AnnaP
Przeczytane:2014-10-28, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Niektóre książki stanowią dla mnie, jako osoby zupełnie nieznającej danego gatunku, prawdziwe wyzwanie. Teoretycznie ta historia jest tak dobra, że aż nie można oderwać wzroku od opisu i okładki. Nadzieje rosną z każdą minutą spędzoną z dala od tej historii. Dlatego w końcu otwieram książkę, by móc skonfrontować moją wizję z rzeczywistością i.. ..okazuje się, że czasem czar pryska. Ale od początku. Nie jestem fanką kryminałów i między innymi dlatego nieczęsto wpadają mi w ręce powieści detektywistyczne. Zawsze jakoś odkładam czytanie ich na bliżej nieokreśloną przyszłość i wybieram coś innego. Jednak ciągle walczę ze swoimi uprzedzeniami i staram się jak najczęściej wybierać nowy dla mnie gatunek, który być może zdoła mnie zaskoczyć i zaintrygować na tyle, bym zechciała dalej go odkrywać. Jeśli chodzi o "Wzorzec zbrodni", to skusiło mnie przede wszystkim nazwisko autora. Któż nie słyszał o słynnym scenarzyście i twórcy komiksów? Tym razem Warren Ellis w roli pisarza zabiera czytelnika do Nowego Jorku po którym grasuje morderca-amator broni. Zostawia za sobą ślad z ludzkich ciał, jednak te średnio rzucają się w oczy policji. Wszystko zmienia się, gdy podczas z pozoru niewinnej interwencji w kamienicy przy Pearl Street ginie partner głównego bohatera, a w jednym z mieszkań odkryta zostaje prawdziwa układanka z broni. Autor opisuje powolny, wręcz żmudny proces gromadzenia danych, które pomogą w doprowadzeniu do pomyślnego rozwiązania nieszczególnie pożądanego przez nowojorską policję śledztwa. John Tallow od początku wydaje się pozostawiony samemu sobie, bowiem nikt nie chce zajmować się tą sprawą i nikogo tak naprawdę nie interesuje, jak wielkie rozmiary w krótkim czasie przybiera to śledztwo. Każdy chce jak najszybciej zamieść problem pod dywan i równie prędko o nim zapomnieć. Do czasu. W pewnym momencie kawałki układanki tworzonej przez głównego bohatera zaczynają się ze sobą łączyć. Co ważniejsze - wypełniają luki pozostawione przez tajemniczego mordercę zwanego w książce łowcą. Sprawa nabiera rozpędu, zainteresowanie wzrasta i zaczyna robić się naprawdę gorąco. Kto wygra tym razem? Łowca czy John Tallow? Analizuję tą opowieść w głowie na wiele sposobów i za każdym razem kończy się podobnie. Coś mi tu nie pasuje, coś jest nie tak. Nie chodzi o to, że książka jest zła. W swoim gatunku jest wyjątkowa, a autor spisał się bardzo dobrze, oddając klimat typowy dla powieści detektywistycznej. "Wzorzec zbrodni" przesycony jest dialogami policjantów, a przez sporą jej część nie dzieje się nic szczególnego, jedynie Tallow toczy długie rozmowy ze swoimi przełożonymi, Batem i Scarly lub po prostu ze sobą. Nie do końca satysfakcjonuje mnie taki sposób pisania - wszystkie wydarzenia istotne dla akcji książki rozgrywają się na samym końcu. Tylko skąd wziąć siłę by dotrwać do tego wielkiego zakończenia, kiedy spora część historii to niezbyt emocjonująca rzeczywistość policyjna, pełna przemyśleń głównego bohatera? Być może dla mnie powieść detektywistyczna już na zawsze pozostanie jednym z tych mniej lubianych rodzajów kryminałów. Pozostaje mi to zakończenie, które - nawiasem mówiąc - jest naprawdę dobre, określić taką wisienką na detektywistycznym torcie, jakim jest "Wzorzec zbrodni". Jest nagrodą dla tych, którzy wytrwają do ostatnich stron tej opowieści i będą chcieli poznać prawdę. Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - KamilCzyta
KamilCzyta
Przeczytane:2014-10-27, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Wszyscy żyjemy jeszcze Targami Książki w Krakowie, które tak po prawdzie jeszcze trwają, jednak ja muszę dzisiaj coś opublikować, żeby Was nie zaniedbać! Nie lubię takiej posuchy na blogu i męczącego milczenia, jednak przychodzą czasem takie dni, kiedy na czytanie jest mało czasu, a na pisanie jeszcze mniej. W ostatnich dniach wszyscy żyliśmy targami i związanymi z nimi spotkaniami, zakupami i panelami, których było naprawdę sporo. O tym i ciut innych rzeczach poczytacie w mojej relacji z tego wydarzenia, która pojawi się w połowie tygodnia. Będzie dużo zdjęć i chwalenie się dosłownie wszystkim :P Wracając do recenzji. Warren Ellis napisał kryminał na wskroś amerykański i cały ten kraj aż nas przytłacza. Nie mówię o samej fabule i bohaterach, ale podczas lektury miałem niejednokrotnie ciekawie uczucie, że czytam scenariusz filmowy najnowszego filmu rodem z Hollywood'u. Dlaczego? John Tallow jest idealnym materiałem na bohatera kryminału. Samotnik, z maniakalnymi przyzwyczajeniami, trochę świr, a na dodatek brutalnie cyniczny i nonszalancki. Tak naprawdę nie wiadomo czego się po nim spodziewać i w sumie od jego drobiazgowości i zamiłowania do szczegółów zaczynają się wszystkie problemy. Kolejna zwykła interwencja u jakiegoś idioty, który nago biega po klatce schodowej. Jednak Tallowi coś nie gra i zaczyna myszkować. Otwiera istną puszkę Pandory, Hades stoi otworem, a wszyscy, nowojorscy policjanci z miejsca zaczynają go nienawidzić. Wszystko byłoby okej, gdyby nie ta jego cholerna dokładność. Wzorzec zbrodni nie jest typowym kryminałem, a tak po prawdzie ciężko go takowym nazwać. Niemal na samym początku mamy podane wszystko na tacy i akcja zaczyna biec dwoma torami. Jednym jedziemy razem z Tallowem i jego policyjną ekipą świrów, którzy próbują dopaść szaleńca i go zamknąć, a drugim podążamy razem z mordercą, który robi wszystko by odzyskać swoje trofea. Znamy wszystkie potrzebne informacje, oprócz tej najważniejszej - tożsamości czarnego charakteru, który zna się na swoim fachu jak mało kto. Tak po prawdzie wszystko to sprawia, że nie mamy tutaj klasycznej intrygi kryminalnej, którą muszą rozwikłać zdolni policjanci. Tallow musi rozwiązać tą sprawę, żeby jego cztery litery miały się dobrze i mógł dalej nosić odznakę w kieszeni. Co najlepsze w tej książce to niezwykły klimat miasta. To tak jakby przewodnik zabrał Cię na wycieczkę po Nowym Jorku i jego mrocznych zakamarkach. Ellis z niewiarygodną dokładnością odwzorowuje swoje miasto jako żyjący byt, który ma swoje tajemnice i wcale nie jest tak łatwo je odkryć. Od samego początku atmosfera staje się gęsta, niemalże depresyjna i ciągle schodzi w coraz mroczniejsze klimaty - to tak jakby chciała nas po prostu przytłoczyć i oszołomić. Ta cała otoczka i genialne opisy miasta sprawiają, że książkę czyta się naprawdę szybko i chce się więcej i więcej. Język jakim autor opisuje jest na wskroś szary i ponury, dokładnie tak jak Nowy Jork. Liczne wulgaryzmy potęgują tą depresyjną atmosferę, a zarazem są podstawą poczucia humoru Ellisa. Czarnego humoru. Jednak nie opisy, nie fabuła i akcja, a dialogi urzekły mnie najbardziej, bo to one stanowią podstawę opinii, czy dany autor pisać umie i czy jego postaci miałyby szanse w realnym świecie. Tallowi partneruje dwójka świrów - Scarly i Bat. Ich dialogi to prawdziwe smaczki i uciecha dla oka, śmieszne, dwuznaczne, dopiero w ich rozmowach wyczuwamy największe różnice w ich kreacjach, dopiero wtedy możemy powiedzieć wprost, kto jest naszym ulubionym bohaterem. Do czego mogę się przyczepić? Na ostatnich stronach powieści tempo i napięcie drastycznie spadają, przez co koniec, mimo lekkiej przewidywalności, powinien być skonstruowany jak początek książki. Możecie powiedzieć, że się czepiam i gadam od rzeczy, jednak po tak dobrym początku oczekiwałem jeszcze lepszego końca, więc zrozumcie moje rozczarowanie. Zdarzają się opisy i momenty we Wzorcu zbrodni, które mnie nudziły i czekałem aż autor przejdzie do czegoś o wiele ciekawszego, jednak takich chwil było naprawdę niewiele. Wzorzec zbrodni to naprawdę niezła książka, którą trudno nazwać kryminałem. Stanowczo odbiega od klasyki, jednak ma z nią wspólnych kilka elementów, jednak ja sklasyfikowałbym ją jako powieść sensacyjną - ot gotowy projekt scenariusza do filmu czy serialu, bawiłbym się na takim świetnie. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do przeczytania książki Ellisa - nudzić się na pewno nie będziecie, ale za to udzieli się Wam przytłaczająca atmosfera miasta, które nie jest wcale takie kolorowe. To właśnie dla takiego klimatu warto przeczytać tę książkę, bo on tu gra pierwsze skrzypce. Polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - xrosemarie
xrosemarie
Przeczytane:2014-09-17, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Nikt by nie pomyślał, że to może się stać. Nikt by nie przypuszczał, że akurat TEN dzień odmieni życie nowojorskiego detektywa Johna Tallowa. Tak się jednak stało. To miała być rutynowa akcja, której finał okazał się tragiczny. Tego dnia zginął partner Tallowa, a on sam odnalazł niepokojącą kolekcję broni w starej kamienicy, która być może jest powiązana z ogromną ilością morderstw. I to mu jego przełożona przypisała tę sprawę wiedząc w zasadzie, iż jest ona stracona i niemożliwa do rozwikłania. Naszego głównego bohatera cechuje jednak nieustępliwość i... szaleństwo, które łączy go z mordercą. Ostatecznie tylko szaleniec może stawić czoła szaleńcowi. Już po kilkunastu stronach lektury "Wzorca zbrodni" zorientowałam się, iż będzie to dosyć specyficzna książka w swojej wymowie. Nawet wśród kryminałów. Ma ona dosyć interesujący klimat, który spodoba się określonej grupie czytelników. Jest - powiedziałabym - szorstki, ostry, pełen nierówności i kątów, ale przy tym prawdziwy. I mi ta prawdziwość się spodobała. Warren Ellis napisał dosyć naturalistyczną powieść, która jest realna i brutalna, pełno w niej przekleństw i szaleństwa. I ja tą kombinację szaleństwa z kryminałem czytałam z zapartym tchem. Nie lubię, gdy autorzy tego gatunku przejaskrawiają niektóre wydarzenia, starają się na siłę wykreować brutalną akcję, w efekcie tworząc sztuczną fabułę bez żadnego polotu. Ellisowi udało się nie przesadzić w żadną stronę i stworzyć bardzo dobrą w swoim gatunku powieść z interesującym pomysłem, równie ciekawymi osobowościami, a przede wszystkim z szybko mknącą akcją. Naprawdę świetnie spędziłam czas podczas czytania tego dzieła. W momencie, gdy John Tallow zostaje przydzielony do tej - beznadziejnej - mogłoby się wydawać sprawy, czytelnik w pewien sposób mu współczuje. Inni bohaterowie powieści zresztą też to robią - wszyscy wydają się być przekonani, iż poniesie on sromotną klęskę. Jednak jak już wspomniałam, tego mężczyznę cechuje nieustępliwość i uparte dążenie do celu. Im bardziej ludzie w niego wątpią, tym bardziej jest on zdeterminowany, aby doprowadzić tę zagadkę do końca. Ja wraz z nim przeżywałam tę pełną intryg podróż, w której detektyw za wszelką cenę chce odkryć wzorzec zbrodni, co koniec końców doprowadzi do złapania mordercy. To, co najbardziej lubię w kryminałach to wzbogacenie powieści przemyśleniami czarnych charakterów, w tym przypadku samego mordercy, któremu wydaje się, że jest nieuchwytny. Warren Ellis także zdecydował się na ten interesujący zabieg, który pozwala czytelnikowi choć na chwilę wejść w umysł nieobliczalnego psychopaty. W "Wzorcu zbrodni" jest nim bohater, który sam siebie nazywa łowcą. Spodobał mi się przekład oryginalnego tytułu na język polski, bowiem "Wzorzec zbrodni" okazał się bardzo trafnym wyborem w odniesieniu do treści. W pewnym momencie wszystko dla czytelnika staje się jasne, klarowne, ale żeby do tego doszło, to główny bohater, John Tallow musiał najpierw rozwikłać wzorzec zbrodni, a dopiero później spróbować złapać mordercę. "Wzorzec zbrodni" to dobry, ale niepozbawiony wad kryminał. Akcja raz mknęła szybko, dynamicznie, tylko po to, aby za chwilę zwolnić i niemiłosiernie nudzić, co niepotrzebnie mnie rozstrajało i nie pozwalało w pełni zaangażować się w lekturę. Urzekło mnie to, iż "Wzorzec..." jest tak specyficzny, tak tajemniczy i tak mroczny, że po jego przeczytaniu czytelnik na pewno będzie go jeszcze długo pamiętał i z pewnością ciężko będzie mu natrafić na inną, podobną książkę. Ta brutalność sprawia, iż jest to to powieść, która zawsze będzie się wyróżniać i jeśli tylko gustujecie w podobnych klimatach co ja - nie wahajcie się z przeczytaniem tego dzieła! http://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2014/10/przedpremierowo-warren-ellis-wzorzec.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - nureczka
nureczka
Przeczytane:2015-04-06, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2015,
Avatar użytkownika - Noelka
Noelka
Przeczytane:2014-10-05, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam, Przeczytane,
Avatar użytkownika - elizak
elizak
Przeczytane:2014-09-26, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2014,
Inne książki autora
Żądza życia 1
Warren Ellis0
Okładka ksiązki - Żądza życia 1

Kolejna historia z sagi Transmetropolitan. Historia miasta przepełnionego wszelkimi grzechami i przewodnika po tym Babilonie przyszłości - Pająka Jeruzalem...

Guma Niny Simone
Warren Ellis0
Okładka ksiązki - Guma Niny Simone

Niezwykła historia o niezwykłych ludziach, którą... skleiła guma do ŻYCIA. 1 lipca 1999 roku legendarna artystka Nina Simone dała wyjątkowy koncert w...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy