W trakcie nieudanej akcji policyjnej w czynszówce przy ulicy Pearl Street ginie partner Tallowa. Rutynowe przeszukanie budynku skutkuje nieoczekiwanym znaleziskiem. Za niemal pancernymi drzwiami lokalu 3A odkryto mieszkanie, na którego ścianach wisiały setki egzemplarzy broni. Każda inna, każda wyjątkowa. Razem układają się w misterny wzór. Pierwsze testy balistyczne wskazują, że z każdej zginął jakiś człowiek. Tym samym wraz z przekroczeniem progu lokalu 3A, otwarto kilkaset spraw umorzonych w ciągu minionych 20 lat z powodu niewykrycia sprawcy. Rozpoczyna się wyścig z czasem, zdaniem detektywa wzór wydaje się być niedokończony. Tallow, jako że nie może liczyć na wsparcie przełożonych, nakłania do pomocy ekscentryczną dwójkę ekspertów zajmujących się zbieraniem i badaniem dowodów z miejsc zbrodni. Tożsamość podejrzanego i jego motywy pozostają zagadką, a krąg osób, którym zależy na wyciszeniu sprawy powiększa się.
Wzorzec zbrodni, to ciekawa propozycja dla fanów amerykańskich sensacyjniaków. Iście filmowe sceny otwierające, wartka akcja, elementy komediowe, to główne atuty powieści. A co najważniejsze - jest obłąkany seryjny morderca i introwertyczny detektyw, których łączy fascynacja historią Nowego Jorku. Wydarzenia obserwujemy z perspektywy detektywa Tallowa i tajemniczego zabójcy, podążając za nimi wąskimi korytarzami nowojorskich komisariatów i bocznymi uliczkami leżącymi poza zasięgiem kamer miejskiego monitoringu. Jest więc opowieść detektywa, który ze zmęczoną twarzą sunie konsekwentnie od dowodu do poszlaki, od poszlaki do przeczucia. Wraz z rozwojem akcji jesteśmy świadkami jego metamorfozy. Jest i opowieść łowcy, opowieść mroczna i dramatyczna. Jest obsesja na punkcie niegdysiejszej Mannahatty, ziem rdzennych mieszkańców Ameryki, która nakręca spiralę przemocy. Jest granicząca z niemal religijną żarliwością walka łowcy o dziwacznie pojmowaną sprawiedliwość. Przyparty do muru, rozedrgany i pozbawiony "trofeów" popada coraz głębiej w swoje paranoje.
Czegoś jednak zabrakło. Niedosyt zostawiło zakończenie, wydaje mi się, że nasz zabójca, którego każde pojawienie się naszpikowane było napięciem i grozą, powinien inaczej skończyć. Zdecydowanie zasługiwał na inny, lepszy finał. Warto jednak przymknąć oko na te drobne niedociągnięcie, bo jako bezpretensjonalny kryminał Wzorzec zbrodni świetnie sobie radzi.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2014-10-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: Gun Machine
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Ilustracje:Paweł Szczepanik/Philipp Henzler
Gdy przeczytałam na tylnej okładce, że Warren Ellis słynie z tworzenia komiksów, aż zamarłam. Od razu przyszło mi do głowy, że stając się autorem tego kryminału zdziwił nie tylko mnie. Pewnie gdybym wiedziała o wcześniejszych jego dokonaniach to nie zdecydowałabym się na tą lekturę. Jednak nie miałam bladego pojęcia kim jest Warren Ellis. Dlatego bez jakichkolwiek oczekiwań rozpoczęłam czytać "Wzorzec zbrodni". Co z tego wynikło? Zaraz się przekonacie...
Wezwanie. Kamienica. Nagi facet z dubeltówką. Strzelanina. Śmierć partnera. Co jeszcze może spotkać detektywa Johna Tallowa w ten feralny dzień? Otóż okazuje się, że to nie koniec niechcianych wydarzeń. Przypadkowo odkrywa mieszkanie pełne broni. Co więcej. Po ich zbadaniu każda z nich prowadzi do innego, wcześniej nierozwiązanego morderstwa. Ktoś zabijał ludzi przez bardzo długi czas i przechowywał broń dla jakiegoś, niewyjaśnionego celu...
Fabuła jest intrygująca, absorbująca, pełna przemocy. Miejscami konspiracyjna i wielowarstwowa. Tajemnicza, o szybkiej akcji. Trzymająca w napięciu. Z wieloma scenami tak żywymi, że spora grupa czytelników może uznać je nawet za odpychające. Autor połączył tu umiejętnie humor z cynizmem. Jego bohaterowie szybko zaskarbili sobie moje zainteresowanie. Dodatkowo postacie drugoplanowe są komicznie ekscentryczne. Przewracając kolejne strony tajemnica pogłębia się, a dodatkowo na każdym kroku pojawiają się kolejne zagadki. Interesującym elementem tej powieści dla mnie było główne jej niestandardowe pytanie: Kim jest morderca i dlaczego robi takie rzeczy?
Książka ma jednak kilka wad. Niektóre zdarzenia i relacje pomiędzy postaciami mogły zostać wyjaśnione w bardziej szczegółowy sposób. Autor niepotrzebnie zataja niektóre, istotne informacje przed czytnikiem. Jeśli mamy do czynienia z nierzetelnym narratorem, może to nawet okazać się ciekawym zabiegiem literackim. Jednak tutaj wydaje się to przejawem niedopatrzenia. Zbyt wiele wydarzeń opartych jest tu na zbiegu okoliczności. Można pomyśleć, że autor zrobił się trochę leniwy. Rozprasza także częsta zmiana punktu widzenia. Niestety również moment kulminacyjny trochę mnie rozczarował. Autor buduje, buduje, buduje napięcie, a następnie nagle po prostu... kończy. Potem fabuła właściwie zanika, a spodziewane "mocne" zakończenie także nie nadchodzi. A początek zapowiadał tak udaną przygodę...
Styl Ellisa jest wyjątkowy, niespotykany na co dzień. Szalony, czasem szokujący. Można by go nazwać nawet niepokojąco-fascynującym. Dowcipnym i przebiegłym. Trzeba przyznać, że umiejętnie mnie zahipnotyzował. Widać tu wpływy twórczości J.G. Ballarda, Chucka Palahniuka. Niestety brak logiki wszystko psuje. Chwilami miałam wrażenie, że to "posklejane" fragmenty. Całość nie byłaby tak zła w komiksie, ale tu czułam pewien niedosyt. Trzeba przyznać, że można także zauważyć tu mankamenty w kwestii budowania dialogów. Ciągle używane kolokwializmy bez jakiegokolwiek celu sprawiają wrażenie pretensjonalności. Jednak mimo tych wszystkich wad czyta się ją tak szybko, że nawet nie spostrzegłam się a już ją skończyłam. Kartki dosłownie same się przewracają. Zatem czy polecam? Myślę, że każdy już wie czy chce poznać tę historię...
John Tallow i Jim Rosato – dwaj detektywi zostają wezwani do kamienicy, gdzie mężczyzna, który dowiedział się o nakazie opuszczenia mieszkania, biega nago z bronią i grozi mieszkańcom. Na pozór zwykła sprawa. Zrozpaczony człowiek oszalał i stał się niebezpieczny dla otoczenia. Stały schemat, który często powtarza się w policji. Jednak gdy Jim ginie z jego rąk, wszystko się zmienia. John i Jim pracowali razem przez cztery lata, a teraz John musi sobie poradzić z utratą partnera i przyjaciela. Nie pomaga mu w tym znalezienie pokoju z dwustoma sztukami broni. Tym bardziej że okazuje się, że z każdej z nich został zabity dokładnie jeden człowiek. Wtedy sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Detektyw Tallow jako skończony policjant dostaje tę sprawę. Czy rozwiąże ją? Czy w ogóle znajdzie w sobie jeszcze tyle energii, by podołać swojej pracy?
Kryminał jest to gatunek, z którym miałam bardzo małą styczność. Dopiero od niedawna zaczęłam poznawać książki z tej kategorii. O "Wzorcu zbrodni" słyszałam wiele pozytywnych opinii, dlatego właśnie postanowiłam go przeczytać. Stwierdziłam, że warto otworzyć się na nowe gatunki i poszerzyć swoją wiedzę.
W całej książce bardzo mnie zaskoczyła wiedza autora o broni. Jestem dziewczyną i muszę przyznać, że nie posiadam najmniejszej wiedzy na temat karabinów, pistoletów i innych rodzajów broni. Sam fakt, że ktoś ma tak bardzo rozległą wiedzę na ten temat i z taką pasją przekazuje nam ją, sprawił, że poczułam duży szacunek do Ellisa. Nie ma wątpliwości, że jest to temat, który bardzo go interesuje i dlatego poświęca mu wiele czasu, a przy tym umie nam przekazać informacje w pasjonujący i interesujący sposób. Na początku myślałam, że tak częste opisy broni będą mnie nudzić, a okazało się, że ubarwiały fabułę i nadawały niezwykłego klimatu.
Książka posiada też wątek psychologiczny. Nie jest jakoś wyjątkowo rozległy i widoczny, ale przeplata się pomiędzy wydarzeniami. Nadaje to powieści realizmu. W końcu każdy z nas ma jakieś uczucia i kłopoty, które wykraczają poza zasięg naszej wyobraźni. John Tallow mimo swojej normalności różnił się od wielu ludzi. Mogliśmy zaobserwować zmiany jego nastroju w zależności od sytuacji. Czasami miał gorsze chwile, gdzie nic nie łączyło się w całość, a czasami dostawał olśnienia i ponad przeciętność łączył wątki. Tutaj nie było detektywa, który wszystko wie i widzi. Jak normalny człowiek potrzebował czasu i przede wszystkim chęci.
Jednak w całej powieści pojawiła się dość duża wada. Książka cały czas szła w tym samym tempie. Nawet na chwilę nie poczułam jakiś większych uczuć typu przerażenie, podniecenie, czy chorobliwa ciekawość. Była tylko zwykła ciekawość, ale nie taka, żebym nie mogła oderwać się od książki. Z chęcią do niej wracałam, ale tylko tyle i nic więcej.
"Wzorzec zbrodni" nie posiadał też punktu zaskoczenia. Wszystko było albo przekazane z punktu widzenia detektywa lub mordercy. Pojawiały się rozdziały z perspektywy mordercy, które ukazywały nam jego punkt widzenia i cel, do którego z taką brutalnością dążył. Były wątki, których musieliśmy sami się domyślić, jednakże było to bardzo łatwe. Nie jestem domyślnym człowiekiem i z kryminałami dotychczas miałam małą styczność, więc powinnam mieć duży problem z domyśleniem się kolejnych wydarzeń. A tymczasem byłam w stanie dużo rzeczy przewidzieć. Pod tym względem bardzo się zawiodłam.
"Wzorzec zbrodni" jest przyjemnym kryminałem. Polecam go osobom, które lubią kryminały, choć ostrzegam, że nie jest on mistrzostwem. Osobom, które dopiero zaczynają przygodę z kryminałami raczej odradzam albo radzę odłożyć na później, ponieważ może on zniechęcić do tego gatunku. Jednakże ja będę miała po nim miłe wspomnienia.
To miała być zwykła akcja nowojorskiej policji. Kiedy jednak ginie partner Johna Tallowa, a on sam odkrywa niepokojącą kolekcję broni w mieszkaniu 3A w starej kamienicy przy Pearl Street, otwiera się puszka pandory...
Każdy pistolet i każdy karabin jest inny, nie ma dwóch takich samych egzemplarzy. Z każdej broni zabito jedną osobę, a z braku dowodów kolejne sprawy szybko umarzane. Teraz wszystkie zostają momentalnie wznowione, a zadanie ich rozwikłania spada na Tallowa, głównego sprawcę chaosu. Intryga nabiera rozpędu, kiedy okazuje się, że makabryczna kolekcja zdaje się układać w przemyślany wzór.
Warren Ellis to brytyjski pisarz i scenarzysta. Serie komiksów Transmetropolitan i Hellblazer przyniosły mu sławę, a RED i Iron Man: Extremis stały się podstawą filmowych hitów. Z gracją porusza się po wielu gatunkach literackich – od science fiction, prz
ez horrory i przygody superbohaterów, aż po pełnokrwiste kryminały.
Książka została napisana lekkim językiem. Mimo iż jest to kryminał to czytanie go, sprawia przyjemność i łatwo można stracić rachubę czasu, podczas zagłębiania się w fabułę. Powieść nie liczy dużo bohaterów, dlatego nie da rady pogubić się w nich. Wzorzec zbrodni liczy trzydzieści siedem rozdziałów. Niektóre są krótkie, a inne liczą dziesiątki stron.
Okładka jest prosta. Najbardziej podoba mi się kontrast pomiędzy czerwienią a jasnym tłem. Ukazuje część książki i wydaje mi się, że swoim wyglądem zachęca także do przeczytania.
Bohaterowie – tak jak w większości utworów tego gatunku – są intrygujący i popełniają błędy, za które muszą płacić, ale ci mają w sobie jakąś oryginalność i to coś, co sprawia, że są zapamiętywalni. Cechuje ich także lekkość języka.
SETKI BRONI – JEDEN POKÓJ
SETKI MORDERSTW – JEDEN ZABÓJCA
SETKI ELEMENTÓW – JEDEN WZÓR.
John Tallow to niepozorny detektyw, z jakim w literaturze nigdy się jeszcze nie spotkałem. Jest totalnie inny od znanych światu detektywach. Umie szybko dostosować się do sytuacji, śmiać się w nawet najgorszych momentach (np. gdy jest bliski śmierci). Szybko nawiązuje kontakty i zawsze jest pomocny.
Scarly to dość niepozorna bohaterka. Mówi, że ma autyzm, ma specyficzne zachowanie i poczucie humoru. Ciągle sprzecza się ze swoim kolegą Bat'em. Na pewno na długo pozostanie mi ona w pamięci.
Nie tylko nie uda nam się rozwiązać tej sprawy, ale też z jej powodu zginie więcej ludzi, a po nowych zabójstwach też go nie złapiemy, bo gość jest po prostu zbyt dobry. A ty, detektywie, zwyczajnie znalazłeś nowojorski adres samego Szatana, który teraz przeprowadził się gdzie indziej.
Powyższy utwór polecam przede wszystkim koneserom kryminałów. Odnajdziecie w nim dużo wartości i na pewno zapamiętacie przez intrygę.
Kim jest Warren Ellis? Nie miałam pojęcia, dlatego szybko postanowiłam poprawić ten błąd w czym pomógł mi niezawodny wujek Google. Okazało się, że nie kompletnie o tym nie widząc stykałam się z nim bardzo często chociażby dzięki scenariuszom filmowym przy których pracował. Sama nie lubię rozpisywania się na temat biografii autora więc jeżeli ktoś ma na to ochotę niech sam się w temat zagłębi.
Rutynowe wezwanie do nagiego szaleńca kończy się bardzo nieszablonowo. Partner Johna Tallowa, nowojorskiego detektywa, zostaje zastrzelony a on sam przez przypadek odkrywa puszkę pandory ukrytą w niepozornym mieszkaniu. Wszystkie ściany wyłożone są bronią z której, jak się okazuje, kogoś zabito. John musi pozbierać się po śmierci partnera, uniknąć wyrzucenia z policji, dogadać się z dwoma dziwakami i w ekspresowym tempie rozwiązać największą zagadkę policyjną w historii Nowego Jorku. Z każdej broni zabito jedną osobę, zbrodnie zaczęły się mniej więcej dwadzieścia lat temu, a popełniono ich… Około dwustu.
Nie będę ukrywać tego jak bardzo zakochałam się w tej książce i szukać na siłę jakiś jej minusów. Jakby to powiedziała jedna z bohaterek powieści „Autyzm mam”. Tak, tak mój egzemplarz cały zapchany jest znacznikami nakierowanymi na cytaty. Może jest ich mniej niż sztuk broni w mieszkaniu A3 ale i tak liczba jest naprawdę słuszna. Opis przepisu na idealny związek w Nowym Jorku czy zobrazowanie z czym kojarzy się naszym detektywom logo Starbucks’a… Praktycznie co stronę trafiał się fragment który sprawiał, że moja miłość do tej pozycji stawała się jeszcze mocniejsza. To właśnie poczucie humoru, bezkompromisowy język i styl który sprawia, że chce się więcej i więcej jest największym atutem powieści.
Oczywiście nie jedynym. Wątek mordercy, zagadki i całej intrygi która krok po kroku wychodzi na jaw poprowadzony jest równie mistrzowsko. Widać, że autor jest scenarzystą bo książka tak naprawdę stanowi gotowy materiał na wysokobudżetowy film.
Akcja toczy się dwutorowo łącząc się w jedno dopiero przy finale. Z jednej strony obserwujemy starania detektywa, z drugiej poczynania mordercy. Mimo, że wydarzenia przedstawione w książce można rozłożyć tylko na parę dni, a morderca przez większość czasu nie morduje, całość trzyma w ogromnym napięciu dzięki czemu przez książkę po prostu przepływamy.
Sama postać mordercy jest naprawdę intrygująca. Psychopata który uważa, że żyje w dwóch światach, który prześlizguje się między przeszłością a teraźniejszością niezauważalnie. Morderca który przez dwadzieścia lat zamordował nawet nie kilka czy kilkanaście osób a kilkaset i pozostawał kompletnie niezauważony to naprawdę niezły kąsek, a dla detektywa który się tym zajmuje… gwóźdź do trumny.
Doctor: Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć. Shen właśnie mi powiedziała, że minęła północ czasu zulu. Jest 31 grudnia. Jenny: Ile czasu zostało do nawiązania kontaktu? ...
Kolejna historia z sagi Transmetropolitan. Historia miasta przepełnionego wszelkimi grzechami i przewodnika po tym Babilonie przyszłości - Pająka Jeruzalem...
Przeczytane:2017-05-05, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2017, detektyw, kryminał,