Poruszająca, chwytająca za serce opowieść o czarnoskórej dziewczynce, która spełniła swoje najskrytsze marzenia i stała się słynną primabaleriną.
W sierocińcu w Sierra Leone Michaela de Prince była znana jako dziewczynka nr 27. Samotne dziecko, prześladowane przez innych z powodu bielactwa, nie miało łatwego życia w kraju ogarniętym powojennym chaosem. Pewnego dnia ukochana nauczycielka Michaeli została brutalnie zamordowana. Dziewczynka przeszła wtedy bardzo trudne chwile. Przyszłą baletnicę uratowało znalezione zdjęcie pięknej primabaleriny. Pozwoliło ono Michaeli odciąć się od ponurej rzeczywistości i zacząć marzyć o lepszym życiu. W wieku 4 lat Michaela została zaadoptowana przez amerykańską rodzinę, dzięki której mogła rozpocząć naukę tańca w szkole baletowej Jacqueline Kennedy Onassis. Obecnie jest najmłodszą tancerką Dance Theatre w Harlemie, a jej kariera rozwija się w zawrotnym tempie.
,,Niesamowicie napisana. Trudności życiowe wzmacniają siłę woli. Michaela to przykład cudu, jaki się stał, kiedy zdawało się, że już nic dobrego nie może się przydarzyć w życiu tej dziewczynki. Niech stanie się ona inspiracją dla wszystkich młodych tancerek i tancerzy świata - bez względu na kolor skóry".
- Misty Copeland, światowej sława tancerka baletowa, autorka książki Balerina. Życie w tańcu
Oto prawdziwa opowieść o tym, jak można wytańczyć swoje marzenia
JUŻ NIEDŁUGO NA PODSTAWIE TEJ INSPIRUJĄCEJ HISTORII POWSTANIE FILM W REŻYSERII SANAA HAMRI
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2016-02-26
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 272
- Skąd będę wiedziała, że chłopak mnie kocha?
(...)
- Będzie twoim przyjacielem. Będzie cię uszczęśliwiał. Da ci przestrzeń i będzie ci wierny. Będzie szanował twoje wybory. Pozwoli ci wzlatywać i nie będzie próbował podcinać ci skrzydeł. (...) I nie ośmieli się doprowadzić cię do łez w trakcie ferii.
,,Wytańczyć marzenia" to historia czarnoskórej dziewczynki Mabinty Bangury, która urodziła się w Sierra-Leone w Afryce Zachodniej i została primabaleriną - Michaelą DePrince w Stanach Zjednoczonych.
Mabinty urodziła się w kochającej rodzinie. Obydwoje rodzice umieli czytać, pisać i uczyli tego córkę. Dziewczynka chorowała na bielactwo i plamy na jej skórze odstraszały dzieci z wioski. Nie chciały się z nią bawić, więc siedziała samotnie przed domem i rozmyślała lub pisała. Od 1991 roku w kraju trwała wojna domowa. Rebelianci zabili ojca Mabinty, gdy pracował w kopalni diamentów, a wkrótce zmarła też jej mama na gorączkę Lassa. Wuj oddał dziewczynkę do sierocińca, gdzie spała na macie położonej na gołej ziemi i dostawała odrobinę jedzenia. Było to jednak lepsze miejsce niż dom wuja, który ją bił i głodził. Rozpacz małej dziewczynki, która nagle straciła ukochanych, troskliwych rodziców i znalazła się sama w sierocińcu wkrótce pogłębiła się, gdy na jej oczach zamordowano ukochaną nauczycielkę będącą w ciąży.
Los się jednak uśmiechnął do dziewczynki. Czteroletnia Mabinty i jej przyjaciółka z sierocińca zostały adoptowane przez rodzinę ze Stanów Zjednoczonych. Malutkie dziewczynki szybko nawiązały nić porozumienia z nowymi rodzicami, a szczególnie matką.
,,W Afryce kobiety trzymają się razem, a mężczyźni zajmują się swoimi sprawami. Dla dziewczynki matka zawsze pozostaje największym wzorem, przyjaciółką i doradcą. Przypuszczam, że to dlatego od początku poczułam szczególną więź właśnie z moją nową matką."
Dzieci długo wychodziły z traumy jaką przeżyły podczas wojny domowej w Afryce. Bały się, że rebelianci pojawią się za nimi także w Ameryce i będą zostawiać okaleczone ciała na ulicach. Już samo ubranie mężczyzny w moro lub podniesiony głos wyrażający złość, czy też radość powodował, że dziewczynki piszczały i uciekały w poszukiwaniu kryjówki.
Mabinty jeszcze przebywając w sierocińcu znalazła na ulicy starą gazetę z baleriną na okładce. Była oczarowana kobietą na zdjęciu i wtedy pojawiło się jej wielkie marzenie, by tańczyć w balecie. Balet stał się jej wielką miłością i dzięki adopcyjnej rodzinie wspinała się po kolejnych stopniach kariery, by ostatecznie zostać profesjonalną baleriną. W świecie baletu niezwykle trudno znaleźć ,,czarne baleriny", tym bardziej widać jak wiele wysiłku musiała włożyć w zostanie primabaleriną. Jej dziecięce marzenie spełniło się dzięki temu, że otrzymała wsparcie kochającej rodziny i ciężko pracowała podczas zajęć.
,,To nadzieja pozwoliła mi przetrwać w Afryce, mierząc się ze zmęczeniem, z głodem, bólem i ogromnym niebezpieczeństwem. To nadzieja sprawiła, że ośmieliłam się marzyć, i to nadzieja pomogła mi spełnić te marzenia."
,,Wytańczyć marzenia" to przejmująca i prawdziwa opowieść o dziecięcej woli walki, by przeżyć w trudnych warunkach. Pokazuje, że zawsze trzeba mieć nadzieję i dążyć do spełnienia swoich marzeń. Pomimo traumatycznych przeżyć w dzieciństwie Mabinty wyrosła na mądrą, optymistyczną kobietę, która wie czego chce i osiąga sukces w ukochanym balecie. Trzeba podkreślić, że nie miałaby takiej szansy, gdyby nie szlachetni i bezinteresowni ludzie, którzy wyciągnęli do niej pomocną dłoń-adopcyjni rodzice Elaine i Charles DePrince oraz papa Andrew, opiekun w sierocińcu, który udzielił jej schronienia.Warto poznać historię Michaeli De Prince-czarnoskórej baleriny.http://magiawkazdymdniu.blogspot.com/
Książka jest pewną formą pamiętnika, czytając historię bohaterki, która dziś przekroczyła ledwie dwudziesty rok życia, zastanawiałam się nad wieloma zbiegami okoliczności i życiowemu szczęściu dziewczyny, ale jednocześnie próbowałam zrozumieć ogrom zła, który Michaela przeżyła jako kilkuletnie dziecko i który przeżywało w ówczesnych latach całe społeczeństwo Sierra Leone.
Historia jest pisana prostym i bardzo zrozumiałym językiem, ale jednocześnie nie jest toporna. Podczas lektury pojawiają się przemyślenia bohaterki na temat swojego życia, na temat podejścia innych ludzi i kwestie społeczne, jak choćby kolor skóry, który bardzo szybko odkryła przybywając do Ameryki.
Michaela miała dużo szczęścia, po pierwsze rodząc się w takiej rodzinie, tym bardziej że miała porównanie do rodziny swojego wuja, a po drugie trafiając do amerykańskiej rodziny, która tak bardzo pomogła jej w życiu. Zarówno matka jak i ojciec bardzo mocno wpłynęli na dziewczynę i jej siostry. Nie tylko adoptowali je zmieniając ich smutne życie, pomogli odkryć radość, ale także zrobili wszystko, żeby dziewczyny rozwijały swoje, nierzadko bardzo kosztowne, pasje. Bardzo wyraźnie na kartach tej książki można wyczytać wielką miłość i wdzięczność Michaeli do rodziców, którzy pomogli jej w każdy możliwy sposób.
Michaela i jej siostry jeszcze długo po przybyciu do Stanów musiały zwalczać liczne traumy, niektóre z nich zostały z nimi do dziś. Niestety sytuacje, których były świadkami w rodzinnym kraju zmieniły ich psychikę.
Gdzieś w połowie książki bohaterka coraz większą wagę zaczyna zwracać na balet. Jej marzenie z ogarniętego wojną kraju spełnia się zaraz po przybyciu do USA. Rodzice zapisują ją do szkoły baletowej, która wymaga dużo samodyscypliny, treningów i wyrzeczeń, ale która sprawia bardzo dużo radości Michaeli. Dziewczyna z roku na rok staje się coraz lepsza, marzy o profesjonalnym balecie i coraz bardziej widzi problem swojego koloru skóry. Okazuje się bowiem, że czarnoskórych balerin jest niesamowicie mało, praktycznie nie występują w klasycznym balecie, o którym marzy bohaterka.
Lata ciężkiej pracy okazały się owocne, otrzymała liczne stypendia dzięki którym mogła się uczyć tańca, a potem zaczęła tańczyć w Holenderskim Balecie Narodowym. Ta młoda dziewczyna ma przed sobą wspaniałą przyszłość, której początków nigdy nie podejrzewała biedna sierota z ogarniętego wojną afrykańskiego kraju.
Książka napisana przez Michaelę razem mamą niesie ze sobą bardzo duże pokłady emocji. Pozwala chociaż odrobinę poznać przerażające sceny z wojny domowej w Sierra Leone, widzianej oczami dziecka, a także zobaczyć pasję przyszłej baleriny, jej dążenie do spełnienia swojego marzenia, przy bardzo dużej pomocy kochającej rodziny. "Wytańczyć marzenia" to wartościowa lektura, która daje dużo do myślenia i odkrywa przed nami kolejne, nieznane dotąd, zakątki świata. Sięgnijcie i poznajcie historię Mabinty Bangura.
Biografie mają to do siebie, że jako książki pisane z perspektywy czasu, są mocno bezosobowe, jak kronika klasowa w drugiej klasie szkoły podstawowej. "Wytańczyć marzenia" miało dokładnie ten sam mankament, co cechuje inne biografie, ale historia zawarta w tej powieści ma w sobie coś niesamowitego. Mimo nieznanych mi terminów baletowych chłonęłam tą książkę całą sobą. Jest to pozycja, którą trzeba znać, zwłaszcza jeśli temat dyskryminacji rasowej jest czytelnikowi szczególnie bliski. Polecam.
Czasem lepiej odpowiedzieć na pytanie dziecku, żeby zrozumiało, że wszystko (...) w porządku. Dzieci są po prostu ciekawe, nie wredne.
Więcej