Wydawnictwo: Kojro
Data wydania: 2003 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 206
Jedna za drugą powieść fińskich autorów. Tak wyszło. Powrót do twórczości Arto Paasilinny. Kolejna książka przeczytana w ramach comiesięcznych spotkań Dyskusyjnego Klubu Książki. Muszę przyznać, że przynależność do tego Klubu wzbogaciła mnie literacko, bo zaczęłam czytać książki, które wcześniej omijałam. I dobrze się stało, bo naprawdę warto dawać szansę nie tylko sprawdzonym nazwiskom. W taki sposób można wyłowić prawdziwe perełki.
Swoje pierwsze spotkanie z Paasilinną przypadło na Fantastyczne samobójstwo zbiorowe, rok temu. Książka była na tyle interesująca i zapadająca w pamięć, a styl Fina tak rozpoznawalny, że było tylko kwestią czasu abym sięgnęła po kolejny jego tytuł. I oto jest. I do tego jaki – Wyjący młynarz. Chciałabym wiedzieć, co przychodzi Wam teraz do głowy.
Głównym bohaterem tej niewielkiej książki jest Gunnar Huttenen. Pewnego dnia po prostu pojawia się w małej wiosce Suuskoski, kupuje zniszczony młyn i postanawia go odrestaurować. Jak to bywa z małych miejscowościach czy wsiach oraz niedużych społecznościach, ludzie nie ufają nowym. Obserwują ich, są sceptyczni i powściągliwi. Tak jest też w przypadku Gunnara. A że dodatkowo mężczyzna jest dość duży i na pierwszy rzut oka wygląda trochę dziwnie, a do tego jest przecież obcy, to chyba zdajecie sobie sprawę, jak jest. Niestety obserwującym go ludziom nie koniecznie pasują ciągle zmieniające humory Gunnara, który momentami wpada w stany depresyjne, by za chwilę wybuchać entuzjazmem, radować się, urządzać przyjęcia i naśladować głosy zwierząt. Wszystko byłoby dobrze i można by przywyknąć do tego dziwnego nowego, ale dość uciążliwe staje się dla mieszkańców wioski głośne wycie mężczyzny i to w godzinach nocnych. Czy to objaw szaleństwa? Właśnie do takiego wniosku dochodzą jego nowi znajomi. Co z tego wyniknie? Przeczytajcie koniecznie!
Wyjący młynarz to dla jednych krótka powieść, dla innych nowela – jak zwał, tak zwał. Niemniej książka jest świetna, napisana z humorem, ale zaznaczam, że nie jest to komedia! To słodko-gorzka opowieść i chyba więcej w niej goryczy. Przepiękny fragment krajobrazu na okładce nie znalazł się tam przypadkowo, bo w książce Paasilinna ukazuje nam jak cudowna potrafi być fińska przyroda. Przypuszczam, że nawet ci z Was, którzy nie lubią opisów, tutaj ich nie przekartkują. Postaci u Fina wykreowane są rewelacyjnie, a całość dobrze przemyślana. Jak to u Paasilinny pojawia się absurd pokazujący na przykładzie Gunnara i obserwujących go osób, ludzką głupotę, brak tolerancji, zacofanie. Ale w sumie, czy to faktycznie absurd? Czy tak nie jest w życiu? Gdy próbujemy być troszkę inni, to otoczenie odbiera nas, jako dziwnych, a nierzadko tak, jak Gunnara – jak wariata. I w tym momencie tylko krok od tego, by jak protagonista trafić do szpitala psychiatrycznego. Jednak czytając Wyjącego młynarza odnosi się wrażenie, i chyba o to Paasilinnie chodziło, że to nie Huttunen zwariował, tylko cała reszta.
Przyznam, że poznawanie twórczości fińskiego pisarza nie będzie dla każdego łatwe, jednak z całkowitym przekonaniem polecam tę i inne książki Arto Paasilinny Waszej uwadze. Sądzę, że nie pozostawią Was obojętnymi, choć z pozoru uchodzą za dość rozrywkowe.
Zapewniam, że po dogłębniejszej lekturze odkryjecie inny kontekst i drugie dno opowiadanej historii.
Kaarlo Vatanen, zmęczony i sfrustrowany dotychczasowym życiem dziennikarz z poczytnej helsińskiej gazety, w drodze powrotnej z delegacji ratuje potrąconego...