Jeśli czytając tę książkę, masz wrażenie, że to historia o Tobie, to masz rację.
To opowieść o tym, że najbardziej znienawidzić można kogoś, kogo się kocha.
Opowieść o miłości, którą każdy z nas przeżył, przeżywa lub chciałby przeżyć.
Pełna słów, których żałujemy, myśli, których się boimy, czynów, których się wstydzimy i momentów, które rozbawią nas do łez.
Zabójcza mieszanka sarkazmu i szczerości.
Zabawna.
Emocjonująca.
Szczera.
Czy na końcu jest happyend?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2021-03-19
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 220
Język oryginału: polski
Nie umiem być na Ciebie zła i to Ty mnie tego nauczyłeś.
W tej pamiętnikowej opowieści jest wiele niewiadomych. Nie wiemy, czy autorem jest kobieta czy mężczyzna, nie znamy też imion głównych bohaterów. Jest to pewne celowy zabieg autora. Nadaje to tej lekturze waloru uniwersalności i ponadczasowości. Nie mamy konieczności umiejscawiania wydarzeń w konkretnej sytuacji czy okolicznościach. Ona ma być lekcją życia, z której warto skorzystać. Nie trzeba się z nią zgadzać, ale posłuchać nie zaszkodzi. A może czasem coś w nas zostanie …
Oczami narratora poznajemy studium upadku pewnego związku kobiety i mężczyzny. Była miłość, radość i zadowolenie. Pewnego dnia czar prysł i wszystko się skończyło. I nastała złość, smutek i obojętność. A nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że nienawiść. Takie etapy często przechodzą związki, nie zawsze jest pięknie i kolorowo, jak wszyscy się wkoło chwalą. Z różnych względów związki się rozpadają i kończą niespodziewanie. Zawsze jest przyczyna takiego stanu rzeczy. Ale często nie ma powrotu do tego co było wcześniej, zbyt duża trauma ogarnia partnerów, aby można próbować skleić na nowo związek. Często nie ma też dobrej woli ani chęci. Rany są zbyt głębokie i mocne.
Autor nie oszczędza nas nawet na chwilę. Zmagamy się z wszelkimi możliwymi uczuciami, przeważnie toksycznymi i niszczącymi związek. Emocje osiągają zenit, jeszcze chwila i wybuchną z niebywałą mocą. Zniszczą wszystko. Trzeba mieć w sobie niezmiernie dużo odporności i siły, aby przetrwać, aby z tej nierównej potyczki wyjść zwycięsko. Czy udaje się to kobiecie, która nas wpuściła do swojego intymnego kręgu? Czy będzie miała tyle odwagi, aby przetrwać ból i rozpacz? Ale co jej zostało? Walka o swoją przyszłość, lepszą przyszłość … już bez niego …
„Całe nasze życie to „spędzanie” czasu na czymś. Ten czas ciągle upływa., nigdy nie stoi w miejscu. Dzielimy życie na podejmowanie jakiejś decyzji, a następnie realizowanie jej. Nic więcej w życiu nie robimy”.
Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc to dość nietypowa forma opowieści. Luźne i niezobowiązujące myśli, przemyślenia i przelane na papier emocje. Oderwane od rzeczywistości, często wydumane i przekorne. Ukazujące świat takim jak jest. Nieczysty i ułudny, nawet brutalny i pozbawiony uroku. Smutny i drapieżny …
Ta inność tej lektury nadaje jej niebywałego uroku. Ona jest trudna i emocjonalna. Każdy w niej odkryje cząstkę siebie samego, każdy. Jestem pewna, że nie ma osoby, który w tej małej książeczce nie zauważy siebie, choćby w małej cząsteczce. Ona jest lustrem, w którym odbija się nasze życie. Warto spojrzeć i dostrzec to, co dla nas jest niezauważalne, co nam niepostrzeżenie umyka. Obok czego przechodzimy obojętnie, jakby to nas nie dotyczyło. A jest inaczej. Zatrzymajmy się. Spójrzmy uważnie. Chwila refleksji nie tylko wskazana, ale zdecydowanie pożądana.
„Żyła tak, by każdy dzień innym był, jakby każdy dzień ostatnim miał być”.
Ta niewielkich rozmiarów książeczka poraża rozmiarem cennych życiowych sugestii i rad, mądrości egzystencjalnych. Nie często mamy okazję uczyć się na błędach innych, a ona nam na to pozwala. Do tej historii wraca się, zwłaszcza w chwilach zwątpienia i osamotnienia, w chwilach trudnych i smutnych. Pobudza nas do zmiany i czasami przewartościowania swojego życia, jeżeli ono tego wymaga.
To prawda, niezależnie gdzie jesteśmy ciałem i duchem, zerkamy na ten sam księżyc. Ten sam księżyc nas prowadzi i rozświetla życiową drogę … ku lepszemu życiu … ku spełnieniu … ku zmianom …
Nie obawiaj się, odważnie zerknij na Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc! I zmień swoje życie!
Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc… Proste, prawdziwe stwierdzenie, jak logiczne i z założenia oczywiste, a jednak ma w sobie pewną poetyckość.
Na okładce w opisie znajduje się takie zdanie: „Jeśli czytając tę książkę, masz wrażenie, że to historia o Tobie, to masz rację”. A następnie pojawia się: „Opowieść o miłości, którą każdy z nas przeżył, przeżywa lub chciałby przeżyć.” „Zabójcza mieszanka sarkazmu i szczerości”. To tylko fragment, ale wiecie… Zachęciłam się. Byłam ciekawa, co stworzyła autorka. Literatura obyczajowa jest mi ostatnio bliższa niż kryminały czy thrillery (ale nadal je kocham, mają specjalne miejsce w moim serduszku), dlatego nie zastanawiałam się dwa razy. Wybrałam ją. Chciałam ją przeczytać, bo wzbudziła we mnie ciekawość. Dodatkowo minimalistyczna okładka – kupiła mnie całkowicie, nie będę kłamać. Spodobała mi się i to bardzo. Wzbudziła zaciekawienie, a w połączeniu z opisem, po prostu czułam, że muszę ją przeczytać. Nie wiem, czy tak czasami macie? Patrzycie na książkę i po prostu wiecie, że najzwyczajniej na świecie, musicie po nią sięgnąć, bo inaczej ciekawość Was zeżre. No po prostu musicie. I nie ma, że nie.
No to ja tak właśnie miałam z tą książką. Czułam wewnętrzną siłę przyciągania.
Doczekałam się.
Jest króciutka, ma lekko ponad dwieście stron i zdecydowanie można ją pochłonąć w jeden wieczór. Forma zapisu dodatkowo ułatwia szybkie czytanie, jednak treść… Z tą treścią jest różnie. Miałam takie chwile, że czytając ją, musiałam po prostu odłożyć ją na bok, wziąć kilka głębszych oddechów i wrócić do czytania.
Co z tą formą? Niektóre fragmenty są zapisane, jak wpisy z dziennika. Fragmenty dziennikowe przeplatane są tekstami, które są czymś w rodzaju dodatkowych przemyśleń… Bohaterki. Gdzieś z tyłu głowy krąży mi myśl, że może jednak autorki? Chyba przez te dziennikowe fragmenty mam wrażenie, że to autorka, że cała książka opowiada o niej, o jej przeżyciach, ale przecież nigdzie nie jest to napisane, wiec muszę ciągle sobie przypominać, że to fikcja. Fikcja może być różna. Może nas denerwować, może nas zachwycać. Zwracać uwagę na problemy, na stereotypowe myślenie. Fikcja może wrzucać wszystkich do jednego worka, może faworyzować, może być przerysowana. Może wszystko, dlatego właśnie jest fikcją.
Książka jest krótka, prosta i kontrowersyjna. Część osób będzie się utożsamiać z bohaterką, inna część nie będzie. Ja zdecydowanie jestem w tej drugiej części. Nie zachwyciła mnie, nie poczułam się tak, jakby ta opowieść była napisana o mnie. Było kilka fragmentów i uwag, z którymi się zgadzam, ale zdecydowanie była to mniejszość (zgadzam się z kilkoma uwagami z fragmentu zatytułowanego „Podstawowe błędy kobiet”).
Jest to specyficzna literatura. Napisana potocznym językiem, więc teoretycznie jej zrozumienie nie powinno być trudne, ale przede wszystkim uważam, że wszystko zależy od naszego życiowego doświadczenia i etapu życia, na jakim się znajdujemy, czytając tę książkę.
Mnie nie kupiła. Nie doświadczyłam takiej miłości, nie uważam, abym chciała przeżyć kiedykolwiek miłość, która została przedstawiona w tej książce. Cieszę się z tego, że mężczyzna, którego spotkałam na swojej drodze, i z którym zdecydowałam się spędzić wspólnie życie jest taki, jaki właśnie jest i nie przypomina w żaden sposób mężczyzny, o jakim jest mowa w „Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc”.
Faktycznie wszyscy patrzymy na ten sam księżyc, ale każdy z nas widzi w nim coś innego.
Miłość to nie tylko szczęście i pozytywne emocje. Niestety często zakochując się w drugim człowieku musimy być świadomi pewnego ryzyka. To nie tylko ryzyko bólu i rozczarowania, ale także całkowitej bezradności, która przychodzi, gdy nie ma już nikogo...
Książka "Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc" to swego rodzaju pamiętnik kobiety, która to wszystko przechodzi. Popada ona ze skrajności w skrajność. Pierwsze wielka miłość, niedługo potem ogromna nienawiść. Czy to możliwe, by tak znacznie zmienić swoje nastawienie do drugiego człowieka? Jak dojść do siebie po odrzuceniu przez drugą połówkę, gdy już myślałeś/aś, że to miłość aż do śmierci ?
Muszę przyznać, że ta książka nieco mnie zaskoczyła. Spodziewałam się typowej historii miłosnej, gdzie zakochani żyją jak w bajce i nie mają żadnych problemów. Jak się okazuje spotkało mnie nie małe zaskoczenie, bowiem autorka postanowiła przedstawić czytelnikowi miłość od całkiem innej strony. Tej trudnej, ale za razem dającej pewną naukę i pomagajacej wyciągać wartościowe wnioski.
Bohaterka książki wypowiada się w formie podobnej do pamiętnika. Warto zauważyć, że jednak daty nie są poukładane za kolejnością. W jednej chwili jesteśmy w 2012 roku, a za chwilę w 2016. Oprócz tego można także wyróżnić podział treści zawartej w książce na rozdziały, które mają określony tytuły sugerujące na jakim temacie autorka chce się teraz skupić.
Trzeba przyznać, że każdy z czytelników będzie w stanie znaleźć w tej publikacji odniesienia do swojego życia. Oczywiście zależy to od wieku i sytuacji w jakiej jesteśmy. Myślę, że uniwersalność spowodowana jest w dużej mierze sposobem pisania autorki. Nie da się ukryć, że jest on przesiąknięty szczerością, ale też nie małą nutką sarkazmu.
Sienkiewicz pokazuje nam, że są w życiu takie chwile w których trzeba pozwolić komuś odejść. Nie można przywłaszczać sobie czyjegoś szczęścia i trzymać przy sobie ukochaną osobę na siłę. Czasem przychodzi czas, w którym trzeba zamknąć pewien rozdział i iść dumnie do przodu.
Szczerze polecam tę książkę i mam nadzieję, że zachęciłam kogoś do jej przeczytania. Pamiętajcie- wszyscy patrzymy na ten sam księżyc. 🌜🌛
🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑
Bardzo spodobała mi się recenzja Read Head i Urocznicy i to mnie
przekonało do kupna
Zabawna i wzruszająca. Prawdziwa. W sam raz dla osób, które za kimś tęsknią albo kogoś nienawidzą za to co zrobił z ich sercem.
„Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc” to spisana na nieco ponad 200 stronach historia pewnego związku, który autorka analizuje na wszelkie sposoby, ukazując proces rodzącej się miłości ale też powstającej niechęci, znużenia wzajemnych pretensji. Wylicza wiele „grzechów”jakie popełniamy w związkach, wytykając to, co go niszczy i sprawia, że osoby oddalają się od siebie coraz bardziej. Uświadamia, że często z małych okruchów żalu, złości, tworzy się ogromna kula niszcząca to, co było między dwojgiem osób – miłość.
Rozdziały mają charakter krótkich relacji i przemyśleń w kontekście opisywanego epizodu. Każdy z nich opatrzony został dokładną datą, która pozwala zorientować się w jakim momencie jesteśmy. Niestety, wydarzenia ułożone są niechronologicznie, co mi przeszkadzało w czytaniu. Nie raz musiałam poszukać wcześniejszego epizodu, by uzyskać ciąg zdarzeń, a to wprowadziło, według mnie, nieco chaosu w fabule. Raz jesteśmy na początku związku, za chwilę poznajemy sytuację kilka lat później, potem znowu powrót do wcześniejszych wydarzeń.
To tak jakby wyrzucić w górę kartki z zapisem poszczególnych dni w górę, pozwolić im opaść i złożyć razem w takiej kolejności, w jakiej się przypadkowo ułożyły.
Mimo tej jednej niedogodności, to bardzo prawdziwa, szczera i surowa opowieść o wspólnym życiu dwojga osób, którzy chcą stworzyć swój mały świat we własnych czterech ścianach.
Cała recenzja: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2021/04/749-wszyscy-patrzymy-na-ten-sam-ksiezyc.html
O północy w sylwestra powiedzieliśmy sobie, że gdziekolwiek będziemy, musimy pamiętać, że zawsze patrzymy na ten sam księżyc.
Więcej