Kreta, wiosenne wykopaliska, chłód jak w zimie. Antropolog Mario Ybl bierze udział w pracach archeologicznych, które znów mienią jego życie, Pola Mor nie może zapomnieć o Yblu a profesor Wasener wdaje się w konfrontację z greckimi władzami. Odkryty szkielet uznany za zwierzęcy okazuje się człowiekiem złożonym w ofierze, zaraz potem ginie młoda dziewczyna. Czy to ofiara szaleńca, czy wioskowej wendety? A może wśród dzikich kreteńskich gór są odprawiane starożytne obrzędy i wskrzeszone zostały zapomniane obyczaje plemienne?
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2015-04-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Do duszy każdej kobiety jest brama. Trzeba tylko mieć klucz.
„Wszyscy ludzie, przez cały czas” to powieść Marty Guzowskiej, która zaintrygowała mnie swoim tytułem i niezwykłą okładką. Kupiłam, usiadłam do czytania – i mój zachwyt nieco opadł, a to za sprawą głównego bohatera.
A skoro już o nim wspomniałam, to od razu zacznę od tego, co nie podobało mi się najbardziej, żeby mieć to za sobą. Mario Ybl jest tak denerwujący, że chwilami miałam ochotę go poszarpać. Seksista, zarozumialec, nieokrzesany i niedojrzały, przekonany o własnej wyższości nad innymi, całkowicie pozbawiony empatii. Fakt – świetny w swoim fachu – ale to jego jedyna zaleta. Wszystkie kobiety ocenia po tym, jak wyglądają ich pupy i piersi – i większość kobiet ma do niego słabość. Tak dzieje się w przypadku Aliki – młodej studentce archeologii, która spędza z Mario noc, a potem zostaje znaleziona martwa. Mario jest podejrzany, ale umiarkowanie – na jego korzyść działa fakt, że cierpi na nyktofobię – czyli lęk przed ciemnością, a zbrodnia została popełniona nocą.
Zabójstwo Aliki nie jest jednak jedyną kwestią, którą przygotowała dla nas autorka. Wątków jest tutaj sporo – do znalezienia starych szkieletów, poprzez dawno przerwane wykopaliska pewnego profesora, aż po kolejne zbrodnie i kradzieże. Wygląda na to, że nad wykopaliskami ciąży jakieś fatum i Robert, szef Maria, popada w coraz większe zdenerwowanie – wzmacniane tym, że ciągle nie może dostać odpowiednich funduszy na swoje wykopaliska. A tymczasem to, co odkryli, wydaje się fascynujące: wygląda na to, że mamy do czynienia z ofiarą składaną z ludzi.
Mimo denerwującego głównego bohatera, książka zainteresowała mnie na tyle, że nie miałam pokus, aby ją odłożyć – chciałam wiedzieć, jak to wszystko zostanie rozwiązane, no i miałam nadzieję, że Mario dostanie nauczkę za swoją próżność i arogancję. Tym, co mnie jednak trochę zniechęcało, była dziwnie poszatkowana akcja – niby wszystko toczy się linearnie, a ma się wrażenie chaosu i chwilami trudno się zorientować w sytuacji. Nie wiem, czy to celowy zabieg, a jeśli tak – to do końca nie rozgryzłam, jaki może być jego cel. Poza tym miałam problem z prawdziwym zaangażowaniem się w akcję – zwykle kryminały mnie ciągają na tyle, że zastanawiam się nad motywem, nad sprawcą, nad rozwiązaniem – tutaj po prostu czytałam i przyjmowałam dość obojętnie to, co przekazywała mi autorka.
Spodobało mi się inne od tych, które zwykle spotykamy w literaturze – ujęcie Grecji, jakie zaoferowała nam Autorka. Zamiast skąpanej w słońcu wyspy, mamy zimne wiatry, trzęsienia ziemi, puste wioski. Oryginalne.
Akcja powieści rozgrywa się podczas Wielkiego Tygodnia i sądziłam, że będzie to miało znaczenie dla rozwoju sytuacji, ale tak się nie stało i trochę mnie to rozczarowało. Oczekiwałam, że będzie okazja przyjrzeć się trochę zwyczajom wielkanocnym panującym w Grecji, ale niewiele nam tego autorka przedstawiła.
Książka przypomina mi trochę serie o Panu Samochodziku i Indianie Jonesie – z tym że nie ma tu pasji i nie ma intrygującej fabuły. Trochę tak czyta się „na zimno”, bez zaangażowania. Było to moje pierwsze spotkanie z tym bohaterem – i już wiem, że na pewno nie sięgnę po kolejne, ani poprzednie. Po prostu nie znoszę Maria Ybla, a styl Marty Guzowskiej jakoś do mnie nie przemawia.
Jak to mówią: możesz oszukać wszystkich przez jakiś czas albo kilka osób przez cały czas, ale nie zdołasz oszukiwać wszystkich ludzi przez cały czas. (s. 88)
Te słowa Abrahama Lincolna stały się podstawą do tytułu trzeciej części cyklu Mroczna Seria Marty Guzowskiej – Wszyscy ludzie przez cały czas. Tytuł jest nieco zagadkowy, a jego zrozumienie zajmie kilkaset stron powieści. Jest na co czekać.
Od kiedy pojawiłeś się we Vrachos, mamy sporo kłopotów. (s. 183)
Arogancki, cyniczny profesor antropologii Mario Ybl wykonuje z marszu błyskotliwe analizy szkieletów. On wie po prostu wszystko, co dotyczy kości. Żyje w swym świecie, nic go nie obchodzi, ma kłopoty z komunikacją. Nic dziwnego, że wiele osób go nie lubi, bo on lubi ich denerwować, mówiąc delikatnie. Wali prawdę prosto z mostu, jest pyskaty i złośliwy, obraża rozmówców, zrażając ich do siebie jeszcze bardziej. Ale są i tacy, którzy go lubią! To profesor Galanaki zafascynowana intelektem antropologa. Pojawia się też Pola, jego dawna miłość, która ma mu wiele za złe, lecz ceni jego wiedzę i lubi z nim pracować.
Uważaj na siebie, Mario. (s. 88)
Mistrz popadania w kłopoty, także przez wtykanie nosa w nie swoje sprawy i snucie teorii spiskowych. Sam lub w towarzystwie Karla łazi, gdzie chce sam, irytuje ludzi, a nawet oskarża ich o morderstwo. A sam już po pierwszej nocy został oskarżony o zabójstwo Aliki, studentki archeologii. W ciągu tygodnia pobytu naraził się połowie mieszkańców Krety! Ostrzeżenia nic nie dają. Sam jest narażony na ataki lokalnego szaleńca Chudego Wariata. W dodatku Mario mimochodem uczestniczy w konflikcie dwóch wsi i przygotowaniach do Wielkanocy, kiedy to Kreteńczycy dostają świra. Nawet pogoda nie sprzyja – niskie temperatury i porywisty wiatr nie ułatwiają pracy i przemieszczania się. Ciągle pod górkę. I jeszcze nyktofobia, z którą bohater mierzy się kilkukrotnie. Tylko w momentach strasznej męki, walki z fobią można mu współczuć.
„Kreteńczyk Epimenides powiedział: wszyscy Kreteńczycy to kłamcy”. (s. 299)
To paradoks Epimenidesa. Dojście do prawdy nie jest łatwe, w dodatku wszyscy ludzie przez cały czas…gadają, gdyż każdy każdego zna, mieszkańcy są ze sobą spokrewnieni. Plotka to ich sport narodowy. Znalezienie zabójcy również nie jest łatwe. Nawet gdyby to się udało, to kto uwierzy w prawdę? A żeby nie stać się kolejną ofiarą mordercy, to trzeba uciec z wyspy, a wydostanie się z niej nie jest takie proste.
Kreta to w ogóle jest skansen. Dla archeologa kopalnia wiedzy. (s. 116)
W Grecji trzeba uważać na każdy krok – wszędzie można trafić na pozostałości sprzed tysięcy lat. Tu zawód archeologa cieszy się dużym uznaniem i daje wielką władzę. Jak wielką? O tym najlepiej przekonał się Chudy Wariat. Kierownikiem wykopalisk może być tylko Grek, a praca archeologa jest żmudna i wymaga cierpliwości i odporności, lecz gdy się już coś odkopie, to dobry specjalista z kontekstu ułożenia przedmiotów i szkieletów odczyta bardzo wiele, odtworzy ostatnie chwile życia. Aż chciałoby się dowiedzieć więcej i dłużej uczestniczyć w wykopaliskach. Dzięki autorce poszerzyłam swą wiedzę o starożytnym świecie i współczesnej Grecji. Smaczki archeologiczne, antropologiczne, kulturowe gwarantują czytelnikowi autentyczność opisywanych miejsc. Widać, że Marta Guzowska jest świetna w swoim fachu.
Musiałem się skoncentrować na claviculae. (s. 96)
W kolejnym tomie serii ponownie brak tłumaczeń nazwy części ciała z łaciny. Jednak bardziej denerwuje brak tłumaczeń pojedynczych słów, zwrotów czy krótkich dialogów z greki. Z rzadka są one tłumaczone poza tokiem rozmowy, ale generalnie czytelnik jest zagubiony, może co najwyżej domyślać się znaczeń greckich wyrazów, ale pewności co do ich tłumaczenia nie ma. Przydałby się słowniczek na końcu powieści czy przypisy. To naprawdę niewiele, a o ile bardziej ułatwiłoby czytanie i delektowanie się lekturą. Za to tytuły poszczególnych dni od Niedzieli Palmowej do Wielkiego Piątku podane są po polsku i po grecku, aczkolwiek nie wiem po co…
Dobrze się pan bawi, Mario? (s. 111)
Ja bawiłam się dobrze, czytając ten kryminał archeologiczny. Uczestniczyłam w wykopaliskach, interpretacji kości, kilka razy odwiedziłam muzeum i magazyny pełne skarbów, szukałam mordercy i złodzieja, uciekałam, kluczyłam uliczkami, piłam alkohol, mało jadłam, walczyłam z fobią i nieświadomie uczestniczyłam w grze. Jakiej? Przekonajcie się sami.
Czym zajmuje się archeolog? Czy cały czas kopie dziury w ziemi? Ogląda starożytne kości? Skleja potłuczone naczynia? A może szuka skarbów? Przede wszystkim...
Wiedeńczycy chodzą po ulicach w równie zrelaksowany sposób, w jaki kierują samochodami. Nie pędzą, nie pchają się przy wsiadaniu do środków...
Prawdziwa władza zawsze pozostaje w cieniu. Im głębszy cień, tym większe możliwości.
Więcej