Psychopatyczny nauczyciel fizyki pastwi się nad licealistami prestiżowej szkoły. Do czasu…
Szesnastoletni Hubert, przekraczając próg szkoły, czuje że rozpoczyna nowy etap swojego życia. Pewnego dnia stając w obronie kolegi, postanawia przerwać zmowę milczenia, w wyniku której nauczyciel fizyki od miesięcy znęca się psychicznie nad całą klasą. Wydawać by się mogło, że pan Flop jest szarą eminencją prestiżowej Siódemki. Boją się go nie tylko uczniowie, również koledzy po fachu wolą przymykać oko na jego karygodne zachowanie. Każdy omija szerokim łukiem owianą złą sławą salę 422, zwaną „Wrotami Mordoru”. Jaki będzie finał patowej sytuacji, w której naprzeciw bezkarnego nauczyciela-tyrana stanie zdeterminowany i zakochany po uszy nastolatek?
Nauczyciel wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze z płuc, nie spuszczając wzroku z bladej dziewczyny. Odłożył nawet swój zniszczony notatnik na biurko. Splótł ze spokojem dłonie na kolanie i odezwał się cicho, wyraźnie artykułując każde słowo:
– Dlaczego pani ojciec jest mordercą?
Nagle dookoła zapanowała pustka. Czarna dziura, która wessała do środka dech każdego z uczniów, wpatrujących się w nauczyciela i Kasię szerokimi oczami. Za oknem dalej padał śnieg, a w ciszy, która zapadła, było słychać najmniejszy powiew wiatru za szczelnie zamkniętym oknem. To tam był świat ludzi. To tam był piękny, zimowy krajobraz, skąpany w szarości. Tutaj był Mordor.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-06-18
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 360
Hubert, główny bohater "Wrót Mordoru" zdecydowanie odbiega od typowego nastolatka, wykreowanego współcześnie przez media. Lubi się uczyć, ma pomysł na siebie, jest spokojny, kulturalny a jego najlepszą przyjaciółką jest jego starsza siostra, Janka. ⠀⠀
Kiedy rozpoczyna naukę w liceum, nazywanym popularnie "siódemką", jego największym zmartwieniem jest to, czy znajdzie tam jakiegoś kolegę. Ot, zwykłe rozterki chyba każdego z nas, kto przekraczał próg nowej szkoły bez stałego przyjaciela u boku. Jednak zamiast martwić się relacjami koleżeńskim, Hubert musi zmierzyć się z nauczycielem fizyki, panem Flopem. ⠀⠀
Tak, tak, pewnie myślicie, że każdy uczeń miał kiedyś jakieś problemy z gronem pedagogicznym i nie ma po co pisać o tym książki. Jednak Flop nie był normalnym pedagogiem. Był raczej psychopatą, który obrał tę drogę kariery, aby móc pastwić się nad młodszymi, uzależnionymi od niego ludźmi. Nikt, nawet koledzy i koleżanki z pokoju nauczycielskiego, nie potrafili mu się przeciwstawić. Dopiero Hubert podjął tą nierówną walkę ze starszym od siebie mężczyzną. A jej finał nie tylko mnie wgniótł w fotel. ⠀⠀
Tomasz Bruch, autor książki, to młody chłopak (młodszy nawet ode mnie, a ja czuję się bardzo młoda!) ale pisząc, wie co robi. Jest bardzo skrupulatny, logiczny i za to lubię męskich autorów - pisarki mają tendencję do skakania w czasie w fabule, wprowadzają więcej chaosu. Pisarze zaś systematycznie, powoli budują napięcie, prowadząc czytelnika do zaskakującego zakończenia. Bruch wykreował Huberta w taki sposób, że nie sposób jest go potępić, cokolwiek by nie zrobił. Czytelnik rozumie popełniane przez niego czyny, wie że z moralnego punktu widzenia nie są one akceptowalne, ale jednocześnie przyklaskuje mu, bo Flop to osoba, której chciano by zrobić krzywdę. Sama nie raz miałam ochotę wejść pomiędzy słowa zapisane na kartce i po prostu uderzyć Flopa w twarz - a to najpełniej świadczy o kunszcie pisarskim, skoro stworzona przez autora postać aż tak wpływa na czytelnika. ⠀⠀
Wróżę Tomkowi pisarką karierę. O ile dalej będzie pisał w taki sposób i brnął w obrany przez siebie kierunek,to za kilka lat będzie mógł poszczycić się sporą kolekcją książek własnego autorstwa.
Szesnastoletni Hubert dostaje się do wymarzonej Siódemki, szkoły która ma otworzyć przed nim nie jedne drzwi, wprowadzić go w dorosłość. Chłopak czuje, że zaczyna się dla niego nowy etap w życiu. Pozytywne emocje w nastolatku podsyca również nowa koleżanka z klasy, blondwłosa piękność Kasia. Piękny obraz beztroskiego życia nastolatka zakłóca despotyczny nauczyciel, Pan Flop, władca Mordoru. Boją się go wszyscy, uczniowie, nauczyciele, rodzice. Hubert postanawia walczyć. Jak daleko może posunąć się dotąd bezkarny tyran? Do czego zdolny jest zakochany i zdeterminowany nastolatek?
______________________________
Pamiętam jak dorośli zawsze powtarzali żeby cieszyć się ze szkolnych lat bo potem za tym zatęsknię i będę chciała do tego wrócić. Nie tęsknię! A ta książka idealnie oddała klimat szkolnych korytarzy, nastoletnich rozterek, często bezsilności wobec ,,silniejszych`` . Często młodzi ludzie postrzegają świat czarno-biało, albo coś jest dobre i można z tym żyć albo przeciwnie, jak kochać to na zawsze, i taki też jest Hubert. Dość uroczy chłopak, można powiedzieć, że dojrzały jak na swój wiek ale dla swojej miłości jest w stanie walczyć do końca. Trzeba przyznać, że Hubert rozwiązał sprawę Flopa definitywnie i ostatecznie. I to mnie wbiło w fotel, do tej pory niedowierzałm, że czekał na mnie taki finał!
Z powieści trzeba również wyciągnąć ważną rzecz. Historia ta powinna być przestrogą, nie można pozwalać na przemoc psychiczną, znęcanie się, ubliżanie a w szczególności na udawanie, że nie ma problemu. Nastolatek jest porywczy, gniewny ale jest przede wszytskim młody, jego umysł rozkwita i jest podatny na brutalność i zło tego świata.
Książkę czytało mi się dobrze, przeszkadzała mi jedna rzecz - zbyt obszerne, czasem, moim zdaniem, nie potrzebne opisy. Dobrze wykreowani bohaterowie, akcja która rozwijała się miarowo była w fajny sposób przeplatana zwrotami ,,ale tego jeszcze nie wiedział`` , ,, nie wiedzieli, że to ich rozdzieli`` itp, co jeszcze bardziej podsycało ciekawość i zwiastowało mocne zakończenie.
Wydawać by się mogło, że szkoła to miejsce, gdzie powinno się iść z przyjemnością i radością, żądnym zdobycia wiedzy, poznania nowych osób. Ale jak pokazuje szara rzeczywistość, nie zawsze nasze wyobrażenia się spełniają. Nie zawsze jest tak, jak sobie myślimy. A na dodatek spotyka się różnych ludzi, z różnym podejściem do nauki, jak też swojej pracy. Mowa oczywiście nie tylko o uczniach, ale i o nauczycielach.
Hubert dostał się do wymarzonego liceum Siódemki. Prestiżowa szkoła, ciesząca się wielkim uznaniem i szacunkiem. Nikt złego słowa o niej nie powiedział. Ale czy możliwe, żeby było tam aż tak słodko? Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał uprzykrzyć życie uczniom, dokuczyć, aby nie było im tak łatwo. Ironio losu! I właśnie w tej szkole prym wiedzie nauczyciel fizyki Flop. Jego klasa numer 422, potocznie nazywa jest przez uczniów „Wrotami Mordoru”. Zadasz zapewne pytanie dlaczego? A z czym kojarzy ci się to określenie? Masz rację, ta klasa i jej właściciel to typowy tyran i despota. Pan Flop, szara eminencja Siódemki, boją się go nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele. Nikt się nigdy nie odważył jemu przeciwstawić. Do czasu, aż pojawił się jeden odważny uczeń, niczym się nie wyróżniający, Hubert. Postanowił dać kres upokorzeniom uczniów ze strony nauczyciela, nie bał się go, potrafił walczyć o dobre imię kolegów i koleżanek. Ale zazwyczaj nie najlepiej na tym wychodził.
Pewnego dnia stanął w obronie koleżanki Kasi, w której na dodatek się szalenie zakochał. Flop, chcąc uderzyć w chłopaka, upatrzył Kasię jako potencjalną ofiarę. Jego celne i niszczycielskie pytania przelały czarę goryczy, Hubert stanął w jej obronie. To był punkt zwrotny w relacjach uczniów z nauczycielem – tyranem. Chłopak postanowił nadać bieg wydarzeniom i zahamować tyranię Flopa. Co takiego zrobił i jakie były tego skutki dowiedzcie się sami. Czy postąpił słusznie, do was należy ocena. Trudno jest stać z boku i wydawać oceny, trzeba się wczuć w położenie stron, wtedy często zmienia się opinię na dany temat …
Wrota Mordoru to intrygująca, a zarazem bolesna i gorzka prawda o relacjach panujących w prestiżowym liceum na linii nauczyciele – uczniowie. To smutny obraz walki jednostki ze złem, tyranią i despotyzmem. Ta powieść to relacja o potężnej sile odwagi i potencjale tkwiącym w uczniach. Odwaga, braterstwo, duma i słuszność racji dodawały im sił w walce z przemocą, pozwalały przeciwstawiać się złu. Złu, którego źródłem była osoba, która powinna być autorytetem dla uczniów, mentorem prowadzącym ich ku dorosłemu życiu. A okazało się inaczej. Postępowanie nauczyciela - tyrana wyzwalało w uczniach niesamowitą siłę i moc, zmuszało do podejmowania trudnych życiowych decyzji. Czy były to decyzje słuszne, czy też być może podejmowane pod wpływem emocji, to już inna kwestia. Ale było one nietuzinkowe, zabarwione emocjonalnie, okraszone młodością i dzikością ...
W moim odczuciu Hubert zasługuje na miano bohatera. Jego wewnętrzne rozterki, walka z samym sobą, emocjonalna huśtawka nastrojów stanowią misternie przygotowaną scenerię dla całej powieści. Miałam nadzieję, że chłopak się opamięta i podejmie inne działania, ale jego emocje i szalone uczucie pchnęły go do przodu. Taki romantyczny bohater. Smutno mi się zrobiło, niestety musiał ponieść karę za swoje zachowanie, ale tak naprawdę to wina była po stronie nauczyciela. On był tylko małym trybikiem, który nie potrafił się zatrzymać w tej machinie zła.
Cieszę się, że taka powieść się ukazała. Nie miałam okazji w ostatnim czasie spotkać się z taką tematyką. Jest ona bardzo potrzebna, zarówno dla jednej, jak i drugiej strony, zarówno dla uczniów, jak i dla nauczycieli. Obraz przedstawiony w tej powieści powinien być przestrogą i ostrzeżeniem przed takim postępowaniem i psychicznym upokarzaniem uczniów. To jeszcze bardzo młodzi ludzie, dopiero wkraczający w świat dorosłości i nie wolno im podcinać skrzydeł, niszczyć ich. Wręcz przeciwnie, należy im z każdej strony pomóc, wspomagać i mobilizować, aby ich start w przyszłość był udany i nie ograniczony w żaden sposób. Ale to również ostrzeżenie dla złych nauczycieli, nie igrajcie z uczniami, oni też mają swój punkt honoru i swoją godność, i nie pozwolą na wieczne upokarzanie. W młodości tkwi siła, ale młodość też jest czasami porywcza, a nawet groźna.
Książka wciąga, z każdą chwilą emocje są coraz większe, w naszej głowie kłębi się tysiące myśli. Zastanawiamy się, czy jest punkt, z którego nie ma już odwrotu? Czy zło będzie ukarane? Ale czy cena nie będzie zbyt wygórowana? Prawdziwa podniebna podróż po zakamarkach ludzkich umysłów, od jednej skrajności do drugiej, cały wachlarz odczuć mamy na wyciągnięcie ręki.
Ta powieść cały czas we mnie żyje. Cały czas wracam myślami do opisywanych wydarzeń i nie mogę opanować swoich emocji, złości i gniewu. Mam ogromny żal i czuję niepohamowaną złość na tę szkołę, tych nauczycieli, którzy milczeli zamiast już wcześniej położyć kres tej tyranii i nie dopuścić do tych wydarzeń. Mogę śmiało stwierdzić, że panowała tam zmowa milczenia, nie dopuszczano, aby jakiekolwiek złe informacje wydostawały się za mur szkoły.
Polecam tę powieść, czyta się z wypiekami na twarzy, a dodatkowo intrygująca i pełna zaskakujących i dynamicznych zwrotów akcja nadaje jej kolorytu i blasku, stopniowane i podawane sukcesywnie napięcie przyciąga czytelnika i wchłania w przepaść, z której już nie ma odwrotu. Więc się dobrze zastanówcie, zanim wyciągniecie po nią rękę.
"Wrota Mordoru" to debiutancka powieść studenta psychologii, Tomasza Brucha. Młody wiek autora a także jego wiedza w zakresie psychologii, znajomości skomplikowanych relacji międzyludzkich oraz zawiłości ludzkiej psychiki sprawiają, że po lekturze powieści jeszcze długo pozostajemy w jej "świecie". Z początku zadawałam sobie pytanie, czy powieść bądź co bądź młodzieżowa, której akcja rozgrywa się wśród uczniów ogólniaka, będzie mi w jakikolwiek sposób bliska, czy się w nią wczuję i będę w stanie należycie zrozumieć motywacje, postępowanie i odczucia bohaterów. Ale najwyraźniej przez lata nic się nie zmienia - szkoła pozostaje szkołą, relacje między uczniami a nauczycielami bywają napięte, toksyczne, bolesne. To opowieść o despotycznym, psychopatycznym wręcz nauczycielu, przed którym drżą uczniowie całego liceum, a o jego sali nr 422 krążą dramatyczne legendy... Fizyk, pan Flop (idealnie odzwierciedlony na okładce książki) zadaje bolesne rany psychice swych uczniów - ale nie tylko oni się go boją. Również inni nauczyciele nie mają odwagi, by przeciwdziałać krzywdzeniu swych podopiecznych. Gnębienie wraz z upływem czasu przybiera na sile, uczniowie podupadają na zdrowiu psychicznym, niektórzy z lęku odchodzą ze szkoły... Rzecz jasna sytuacje przedstawione w powieści są przejaskrawione, opisane z ogromnym ładunkiem emocji - to akurat dość typowe w literaturze dla nieco młodszych czytelników, którzy sami są w wieku, gdy szaleją w nich sprzeczne uczucia. Tak więc nieustanne podnoszenie napięcia, budowanie atmosfery lęku, grozy i rozpaczy jest jak najbardziej adekwatne. Warto się jednak głębiej zastanowić nad sednem problemu - przemocą w szkole. Jak jej przeciwdziałać, jak sobie radzić, do kogo się zwrócić o pomoc. Nie ukrywajmy - despotyczni nauczyciele zdarzają się i w rzeczywistości. Oby tylko nikt nie musiał stawać w obliczu takich wyzwań, jak bohaterowie "Wrót Mordoru", którzy w ogólnym rozrachunku, przy konieczności podejmowania życiowych decyzji, wykazali się odwagą, solidarnością i wzajemnością. Mam szczerą nadzieję, że książka stanie się poczytna wśród młodzieży (i nie tylko! jak widać) i zyska sławę, a samego autora zachęci ten sukces do dalszej pracy twórczej. Drzemie w nim ogromny potencjał !
Przeczytane:2019-09-03, Ocena: 5, Przeczytałem, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Wiele jest książek, których bezpośrednim tematem jest szkoła, często występuje jako tło. Jednak zwykle jest przedstawiana w dość dobrym świetle. Tutaj jednak miało być inaczej. Po przeczytaniu opisu ta książka wydawała się czymś świeżym, innym i wciągającym, a ja nie mogłam już przejść obok niej obojętnie.
To historia o Hubercie, zwyczajnym szesnastoletnim chłopaku, który stracił matkę, a ojciec odsunął się od niego, popadając w żałobę. Na szczęście nie jest sam, ma siostrę, która jest zarówno jego najlepszą przyjaciółką jak, i niezawodnym podparciem w ciężkich chwilach.
Huberta poznajemy w chwili, gdy zaczyna naukę w liceum, w jednej z najlepszych szkół w kraju. Wkracza w nowy etap w swoim życiu, jest to czas, w którym wszystko się zmienia. Poznaje przyjaciela, a także Kasię - dziewczynę, w której się zakochuje. Wszystko wydaje się idealne, do momentu, w którym ze zwolnienia powraca nauczyciel fizyki. Od wielu lat krążyły o nim pogłoski w szkole. Był uznawany za jednego z najgorszych nauczycieli, właściwie uczniowie się go bali, a nawet do grona jego "przeciwników" można zaliczyć jego kolegów po fachu, którzy starali mu się nie przeciwstawiać. Jednak na czas jego nieobecności zapomniano o nim zupełnie. Już pierwsza lekcja fizyki sprawiła, że Hubert, jak i jego koledzy i koleżanki z klasy poczuli się potraktowani niesprawiedliwie i wyszli z klasy z poczuciem klęski. Flop nie był nauczycielem, który zyskał swoją opinię czepiając się błahostek, Flop był nauczycielem, który znęcał się psychicznie nad uczniami. Był powodem, dla którego wymarzone chwile w prestiżowym liceum przeradzały się w koszmar.
W tej historii spodobała mi się przede wszystkim swobodna relacja Huberta i jego przyjaciół. W krótkim czasie zdążyli mocno zacieśnić relacje i stanowili dla siebie ogromne źródło wsparcia. Z wielu przedstawionych sytuacji się śmiałam. Ciekawa też była delikatna relacja Huberta z Kasią, która skradła moje serce.
Rodzinne relacje również zrobiły na mnie wrażenie. Tomasz Bruch przedstawił rodzinę, która funkcjonowała bez żony i matki, co sprawiło, że pozostałym członkom rodziny było ciężko. Pokazał także jak bardzo dużym wsparciem może być dla nas druga osoba i że nikt nigdy nie powinien drugiej osoby spisać na straty.
Ukazanie Flopa w jego klasie zwanej Mordorem było bardzo dobrze wykreowane, chociaż czasami brakowało mi wzmocnienia jego siły, ukazania potęgi. Jednak z własnych czasów szkolnych wiem, że to, co robił Flop mogło mocno wpłynąć na psychikę uczniów. Cieszę się, że autor poruszył temat, tak mało mówimy o nauczycielach, którzy zamiast budować, podcinają skrzydła swoim podopiecznym, ale też o tych, którzy znęcają się nad swoimi uczniami. Ukazał też, że ludzie w każdej sytuacji powinni się wspierać i dawać sobie nawzajem siłę.
Natomiast jeżeli chodzi o zakończenie, to zupełnie nie spodziewałam się czegoś takiego i nadal nie wiem co o nim myśleć. Jedno jest pewne - wyszło zaskakująco.
Debiut Tomasza Brucha uznaję za udany, mam nadzieję, że coś jeszcze wyjdzie spod jego pióra i będę miała okazję to przeczytać.