Juz wiedzialam, że droga, którą idę jest zła i musze zawrócić, ale jeszcze nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić. Z rodzicami spotykałam się bardzo rzadko, byłam sama wśród wilków. Jednak nie sama, był ze mną Bóg i najlepsza z Matek na ziemi, dodawali mi sił, bym mogła wytrwać. Zaczęłam rozmawiać z mężem, on miał zawsze jedną odpowiedź: "świadkowie mają rację", tym ucinał każdą rozmowę i wychodził z domu.
Informacje dodatkowe o Wreszcie, synu, wróciłeś... tak czekałem!:
Wydawnictwo: Apostolicum
Data wydania: 2002-05-13
Kategoria: Duchowość, religia
ISBN:
83-7031-303-5
Liczba stron: 176
Język oryginału: polski
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2018-09-30, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2018,
Mam kilkoro znajomych Świadków Jehowy, w tym jedną sąsiadkę, więc z ciekawością sięgnęłam po te ksiązkę. Jest tu napisana prawda, o której mało kto wie. Że pionierzy (głosiciele), chodzący od odmu do domu, muszą notować ilość rozpowszechnionej literatury i godziny odwiedzin, aby na koniec miesiaca zdać raport z działalności. I niestety, za złe wyniki w głoszeniu moja koleżanka była krytykowana na niedzielnym zborze. Jednego, czego nie wiedziałam to ta sprawa z Komitetem Sądowniczym, który grozi Świadkowi za krytykę zachowania jednego ze starszych.