Magiczne miejsce w urokliwej zimowej scenerii, roziskrzone tysiącami migoczących świateł i otulone odurzającym zapachem świerka, cynamonu i pomarańczy. Witajcie w krainie, gdzie wszystko wydaje się możliwe, a oczekiwanie na cud rozgrzeje nadzieją nawet najbardziej oziębłe serca.
Tuż po Wszystkich Świętych w ogólnopolskiej gazecie pojawia się artykuł informujący o otwarciu Wioski Małych Cudów. Na to wydarzenie wszyscy czekają z niecierpliwością, a zdobycie wejściówki wydaje się wręcz niemożliwe. W ofercie jest bowiem wiele atrakcji, takich jak wystawa lodowych rzeźb, pieczenie pierników i warsztaty tworzenia ozdób, w tym cudownej miniatury w kuli śnieżnej.
Felicja jest zaangażowana w przedświąteczny projekt, odkąd pamięta. To ich rodzinna tradycja - w okresie od listopada do grudnia sprawiają, że na twarzach wielu dzieci gości uśmiech. Ten rok będzie dla niej jednak zupełnie inny, przepełniony smutkiem i tęsknotą za kimś, kto bez ostrzeżenia zniknął z jej życia. Natomiast Zosia wygrywa bilet do Wioski, wysyłając list do redakcji magazynu. Wraz z bliskimi przyjeżdża tam z nadzieją, że spełni się jej największe marzenie, którego za nic nie chce nikomu zdradzić. Inaczej jest z Anielą, która pracuje w Wiosce już od wielu lat i jest dobrym duchem tego magicznego zakątka. Nic więc dziwnego, że kiedy zmierza on nieuchronnie ku katastrofie pod szyldem ,,W tym roku nie będzie Mikołaja", wzywa na pomoc swojego siostrzeńca. Zjawia się on wraz ze swoją partnerką i postanawiają, że ten czas będzie dla nich obojga niezapomniany. Aniela, choć dostrzega w ich związku mnóstwo zgrzytów, nie wtrąca się w sprawy młodych, tęsknym wzrokiem spoglądając w stronę opiekuna lodowiska...
Wydawnictwo: Flow
Data wydania: 2024-11-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗭ł𝗮𝗽𝗮ć 𝗰𝗵𝘄𝗶𝗹ę
Aleksandra Rak to niezwykle ciepła i empatyczna osoba, której historie poruszają i ogrzewają serca czytelników. W 𝑊𝑖𝑜𝑠𝑐𝑒 𝑀𝑎ł𝑦𝑐ℎ 𝐶𝑢𝑑ó𝑤 autorka stworzyła magiczne miejsce, które raz w roku budzi się do życia, zachwycając swoim niezwykłym urokiem. Przyjeżdżają tu nie tylko pracownicy, ale przede wszystkim dzieci i ich rodziny. To miejsce, stworzone specjalnie na potrzeby powieści, ale jest tak niesamowite i wyjątkowe, że gdyby istniało naprawdę, jako pierwsza stanęłabym w kolejce po bilety. Nie tylko jest piękne i magiczne, ale dzieją się tam też małe cuda, na co wskazuje jego nazwa. A taki cud, choćby najmniejszy, jest potrzebny każdemu – niezależnie od tego, czy mówi, że w nie wierzy, czy nie. Ja wierzę, i dopóki żyję, będę w nie wierzyła.
Zacznijmy od tego, że ta książka jest przepięknie wydana – wygląda jak najwspanialszy prezent gwiazdkowy. Samo patrzenie na nią sprawia ogromną radość, a przeczytanie tej magicznej historii działa niczym miód na zbolałe serce, plaster na poranioną duszę. To właśnie takich historii nam potrzeba – pełnych dobra, w które można się otulić, i pięknych słów poruszających serce.
Nie tylko w tej powieści dzieją się cuda, ale działy się one także we mnie, w moim sercu. Czytając książkę, czułam się jak dziecko w krainie bajek, pośród dobrych ludzi, jak wśród rodziny i przyjaciół. Przemykałam wśród śniegu i przykrytych bielą domków, jeździłam na lodzie z dziećmi, zajadałam się piernikami i ciasteczkami w chatce u kochanej Anieli. Siedziałam na dachu z Adamem, by uchwycić w kadrze wschód słońca, pocieszałam Felicję tęskniącą za nieobecnym bratem, próbowałam naprawić relacje Danki i Igora.
Podziwiałam Kubę, który nie odmówił pomocy ukochanej cioci, choć musiał znosić fochy Amelii, marzącej o wylegiwaniu się na plaży w ciepłych krajach, zamiast przebywaniu w zasypanych śniegiem Bieszczadach.
Jak ubrać w słowa historię, której atmosfera tak głęboko mnie oczarowała i wciągnęła bez reszty? Cieszył mnie dźwięk dzwonków, radośnie roznoszący się po wiosce. Wywoływał uśmiech, dodawał energii i wprowadzał nutkę tajemniczości. Wypełniał serce ciepłem, jak dźwięk beztroskiego śmiechu dziecka.
𝑀𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑏𝑦ć 𝑢𝑐𝑧𝑐𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑤𝑜𝑏𝑒𝑐 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒. 𝑊𝑡𝑒𝑑𝑦 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠𝑧 𝑢𝑐𝑧𝑐𝑖𝑤𝑦 𝑟ó𝑤𝑛𝑖𝑒ż 𝑤𝑜𝑏𝑒𝑐 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖.
Teraz, gdy każdy deklaruje racjonalne podejście do wszystkiego, za nic nie przyzna się, że marzy o miejscu, w którym spełniłyby się cuda, gdzie życie wróciłoby do równowagi, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W tym pędzie codzienności wszystko ucieka, wszystko się gubi, a nim się obejrzymy, wszystko, za czym goniliśmy, już nie ma znaczenia.
Aleksandra Rak stworzyła spore grono bohaterów, z których każdy boryka się ze swoimi problemami i każdy oczekuje od tego miejsca cudu. Aniela jest jak ukochana babcia, pełna mądrości życiowej, życzliwa i pogodna. Piecze najlepsze ciastka na świecie, ale nie ma odwagi umówić się z Czesławem, doglądającym lodowiska, który także zerka w jej stronę. Kiedy w końcu się odważą, ich życie ulegnie diametralnej zmianie.
Jakub, na prośbę ukochanej cioci, przyjeżdża do wioski, aby pełnić nietypową rolę jak na prawnika. Towarzyszy mu obrażona na cały świat Amelia, która wyobrażała sobie siebie w bikini na plaży na Dominikanie lub w podobnym kurorcie. Tkwi w miejscu, w którym nie chciała być, i zamęcza partnera ciągłymi pretensjami. Ten pobyt uświadomi obojgu, że nie jest im ze sobą po drodze, ponieważ mają różne oczekiwania i priorytety w życiu.
Felicja, córka właścicieli, cierpi z powodu nieobecności brata bliźniaka, Kostka, z którym zawsze wspólnie prowadziła warsztaty dla dzieci. Powoduje to u niej zniechęcenie i brak pomysłów do działania. Jednak los szykuje dla Feli niespodziankę, bo spotka kogoś, kto pomoże jej wyrwać się z marazmu.
Danuta przyjeżdża wraz z dorosłym synem Adamem i córeczką Zosią do wioski bez większych oczekiwań, ale za to te oczekiwania ma jej córka Zosia, która marzy o tym, by wszyscy razem, w tym ojciec, który ich opuścił, usiedli i porozmawiali jak kiedyś. Z kolei Adam, którego wyprowadzka ojca tak rozstroiła, że zerwał z dziewczyną i chce rzucić studia, nie widzi już sensu w niczym. Znajdują się jednak w miejscu, gdzie dzieją się cuda, w którym wszystko jest możliwe. 𝐵𝑜 𝑐𝑢𝑑𝑒𝑚 𝑑𝑧𝑖ś 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑧𝑒𝑏𝑟𝑎ć 𝑐𝑎łą 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛ę 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑦𝑚 𝑠𝑡𝑜𝑙𝑒.
Najbardziej pozytywną postacią w tej historii jest jednak Aniela, która niczym babcia roztacza wokół siebie dobro i ciepło, a w swoich słowach i spostrzeżeniach przekazuje życiową mądrość. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑗𝑚𝑢𝑗ą𝑐𝑎 𝑠𝑖ę 𝑙𝑢𝑑ź𝑚𝑖 𝑖 𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑜𝑏𝑙𝑒𝑚𝑎𝑚𝑖 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒𝑗 𝑛𝑖ż 𝑖𝑛𝑛𝑖. 𝐵𝑦ł𝑎 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑚 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦𝑚 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑒𝑚, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł𝑎 𝑝𝑜𝑚ó𝑐, 𝑎 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑖 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑦, 𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑎ł 𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑡𝑎𝑡𝑛𝑖𝑚 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑢.
Nie potrafię znaleźć właściwych słów, by opisać, jak piękna jest ta historia. Magiczna, wspaniała, rozgrzewająca serce jak kubek aromatycznej herbaty z pomarańczą i cynamonem. Aleksandra Rak stworzyła grono wspaniałych bohaterów, którzy, nawet jeśli nie zawsze są pozytywni, to autorka potrafi uzasadnić ich postępowanie. Jeśli ktoś nie postępuje właściwie, to ma na to racjonalne wytłumaczenie, podobnie jak kochana ciocia Aniela, która dla każdego znajdzie usprawiedliwienie i w każdym dostrzega dobro.
Aleksandra Rak stworzyła powieść, która w subtelny sposób pokazuje, jak ważne są nasze decyzje, które mogą zmienić bieg całego życia. To dla mnie najpiękniejsza świąteczna opowieść, spośród wszystkich świątecznych książek, jakie do tej pory przeczytałam. Pełna nadziei, magii i ciepła, która wprost rozgrzewa serce.
Nie spodziewałam się, że lektura 𝑊𝑖𝑜𝑠𝑘𝑖 𝑀𝑎ł𝑦𝑐ℎ 𝐶𝑢𝑑ó𝑤 przyniesie mi tyle radości. Autorka stworzyła niezwykłe miejsce, pełne dobrych ludzi, którzy dla każdego mają uśmiech, ciepłe słowo i gest dobroci. Czytałam książkę z zachwytem, niczym małe dziecko, odkrywając cudowne atrakcje w wiosce: Piernikową Chatkę, Manufakturę Kreatywności, zachwycałam się przejazdem Mikołaja w saniach z wyjątkowym psem Rudolfem. Wszystko o czym czytałam było takie niesamowite i magiczne. Potrzebowałam takiej książki, która wprowadzi mnie w radosny nastrój, rozbawi i napełni pozytywną energią, i to wszystko znalazłam w tej niezwykłej powieści. Doświadczyłam małego cudu, za co dziękuję Oli Rak. Każdy bowiem powinien doświadczyć cudu choć raz w życiu, by nie stracić nadziei.
Nie warto przejmować się drobiazgami, lepiej skupić się na dobrych chwilach. 𝑊 𝑡𝑦𝑚 𝑝ę𝑑𝑧ą𝑐𝑦𝑚 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝑐𝑢𝑑𝑎 𝑝𝑜𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗ą 𝑛𝑎𝑚, ż𝑒 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑚𝑜ż𝑙𝑖𝑤𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑢𝑧𝑛𝑎𝑗𝑒𝑚𝑦 𝑧𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑜𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑛𝑒. 𝑀𝑦ś𝑙ę, ż𝑒 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑢𝑗𝑒 , 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑡𝑤𝑖𝑒𝑟𝑑𝑧𝑖 𝑖𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑗. […] 𝐷𝑙𝑎𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑤𝑎𝑟𝑡𝑜 𝑛𝑎 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙ę 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑡𝑟𝑧𝑦𝑚𝑎ć, 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛ąć 𝑜𝑐𝑧𝑦 𝑖 𝑤𝑠ł𝑢𝑐ℎ𝑎ć 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑜𝑡𝑎𝑐𝑧𝑎𝑗ą𝑐𝑦 ś𝑤𝑖𝑎𝑡, 𝑏𝑦 𝑢𝑠ł𝑦𝑠𝑧𝑒ć, 𝑗𝑎𝑘 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑒 𝑚𝑎 𝑛𝑎𝑚 𝑑𝑜 𝑧𝑎𝑜𝑓𝑒𝑟𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑎. 𝐴 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑜 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒, 𝑝𝑟ę𝑑𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑦 𝑝óź𝑛𝑖𝑒𝑗, 𝑑𝑜 𝑛𝑎𝑠 𝑝𝑜𝑤𝑟𝑎𝑐𝑎. Wystarczy odwzajemnić uśmiech, powiedzieć komuś coś miłego, życzyć dobrego dnia bez specjalnego powodu, pomóc bezinteresownie, nie oczekując nic w zamian, albo po prostu życzliwie spojrzeć na drugiego człowieka. A przede wszystkim – uśmiechajmy się do siebie nawzajem i do siebie samych… w sercu, w duszy.
𝑊𝑖𝑜𝑠𝑘𝑎 𝑡𝑜 𝑠𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑎𝑗ą𝑐𝑒 𝑠𝑖ę 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑜 𝑘𝑟𝑎𝑖𝑛𝑖𝑒, 𝑤 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑗 𝑐𝑢𝑑𝑎 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗ą 𝑠𝑖ę 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑟𝑎𝑧 𝑤 𝑟𝑜𝑘𝑢 […] 𝑡𝑜 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑝𝑒ł𝑒𝑛 𝑚𝑎𝑔𝑖𝑖 𝑖 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑖ę𝑐𝑒𝑗 𝑟𝑎𝑑𝑜ś𝑐𝑖, 𝑧𝑎 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑧 𝑛𝑎𝑠, 𝑐ℎ𝑜ć 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑎𝑚𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐𝑒 𝑠𝑖ę 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑧𝑛𝑎ć, 𝑡𝑎𝑘 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ę 𝑡ę𝑠𝑘𝑛𝑖.
Uwielbiam przytulne zimowe historie, które są jak taką wisienką na torcie świątecznego klimatu, albo lepiej — lukrem na pierniku, pomponem na czapce, gwiazdką na czubku choinki. "Wioska małych cudów" to właśnie taka powieść — otulająca, spokojna, wzruszająca i idealnie nastrajająca na ten magiczny, grudniowy czas.
Wioska Małych Cudów to miejsce, do którego chciałby trafić każdy, kto kocha zimę oraz Boże Narodzenie i związany z nimi klimat, ale nie każdemu się to udaje, gdyż potrzebna jest do tego specjalna wejściówka. Co roku mnóstwo chętnych chciałoby spędzić czas w tym niezwykłym miejscu. Pieczenie pierniczków, gorąca czekolady, jazda na łyżwach, wystawa lodowych rzeźb, warsztaty tworzenia ozdób — atrakcji jest tu od groma i ciut-ciut. Jedną z ich organizatorek jest Felicja, której rodzina od lat tworzy to niezwykłe miejsce. Niestety nie tak miał wyglądać ten sezon...jej ukochany brat odszedł bez słowa, a ona musi sama radzić sobie z obowiązkami, które wspólnie wypełniali. Jej serce przepełnia smutek i tęsknota. Zosia, rezolutna i ciekawska dziewczynka wygrała bilet do Wioski — ma nadzieję, że jej największe marzenie w miejscu, gdzie podobno spełniają się małe cuda — uda się spełnić. Z kolei Aniela, która zna Wioskę od samego początku, a bez niej to miejsce nie byłoby takie samo, prosi o pomoc swojego siostrzeńca — wyjątkowo w tym roku miałby wcielić się w postać Świętego Mikołaja — tylko on może uratować Wioskę przed totalną katastrofą.
Spędziłam z tą książką cudowny czas — autorka w bardzo przyjemny, niezwykle barwny i szczegółowy sposób opisała miejsce, w którym chciałby znaleźć się każdy, kto kocha ten magiczny czas w roku i wszystko, co wiąże się z zimą i całą świąteczną otoczką. Zatopiłam się w tym klimacie i dałam się porwać temu, co oferuje Wioska. Przede wszystkim jest to miejsce, w którym poza puszystym śniegiem, sympatycznym pieskiem, świątecznymi warsztatami i mnóstwem atrakcji, spełniają się cuda. W jednym czasie spotykają się w niej osoby, które bardzo owych cudów pragną.
Aleksandra Rak napisała powieść, w której można się zakochać, a coroczny powrót do Wioski stanie się tradycją. To naprawdę piękna i wartościowa książka. Lubię takie obyczajówki, które poza ciekawym pomysłem na fabułę, nie są napisane jak gdyby w pośpiechu, pozwalają "rozsiąść się" w treści, dają czas na poznanie świata przedstawionego i przede wszystkim bohaterów. I ta historia właśnie taka była — bogata w słownictwo, bogata w opisy i bogata w emocje, które towarzyszyły postaciom. Czułam się jak jeden z gości, który przebywa w Wiosce, ma okazję korzystać z jej uroków i skrycie marzy, aż cud, na który czeka, w końcu się spełni.
Jeśli lubisz literaturę obyczajową, otulające historie, zimowo-świąteczne książki, których atmosfera podczas czytania sprawia, że czujesz się, jakbyś hasał/a po miękkim puszystym śniegu a wokół roztaczał się zapach pomarańczy, goździków i cynamonu — to ta książka spełnia wszystkie powyższe warunki i będzie idealnym wyborem.
Muszę wspomnieć o tym, jak pięknie wydana jest "Wioska małych cudów" - wnętrze pełne ozdobnych grafik, malowane brzegi i TA okładka! Przypomina mi takie stare vintage zimowe pocztówki — Wydawnictwo Flow zrobiło świetną robotę!
Grudzień zbliża się wielkimi krokami, a to najlepszy czas na świąteczne książki.
Aleksandra Rak swą zimową powieścią zabierze nas w magiczne miejsce, gdzie dzieją się cuda.
Na południu Polski istnieje miejsce, o którym marzy każde dziecko. Zimowa wioska, pełna elfów i tego, na którego wszyscy z niecierpliwością czekają- Święty Mikołaj. W tle prószy śnieg, lodowisko jest pełne radosnych dzieci, a w powietrzu unosi się zapach świeżo wypiekanych pierniczków. Idealne miejsce na wyjazd. Tam również docierają nasi bohaterowie. Z jednej strony cieszą się, że będą mogli odwiedzić to magiczne miejsce, z drugiej zaś w ich wnętrzu kryje się smutek, który ciąży im i odbiera radość z nadchodzących świąt. Czy wioska sprawi, że w ich życiu zdarzy się jakiś cud i ich problemy pofruną w dal niczym kolorowy brokat?
,,Wioska małych cudów” to ciepła i otulająca niczym miękki kocyk książka, przy której każdy znajdzie ukojenie.
Święta kojarzą nam się z bliskością, rodziną i szczęściem, a Zimowa Wioska jest tego odzwierciedleniem.
Książka daje nadzieję na lepsze jutro. Złe dni kiedyś miną, a dobra zmiana może nadejść w najmniej spodziewanym się przez nas momencie.
Książkę czytało mi się bardzo lekko i szybko. Poczułam magię świąt i zapragnęłam pobyć w tak pięknym i przytulnym miejscu, jakim jest Zimowa Wioska. Autorka w swej książce zawarła problemy, z którymi wielu z nas się mierzy, a zwłaszcza w święta, kiedy wiele się myśli o bliskich i rodzinie i pragnie się, by być w nie razem. Chętnie wrócę do tej książki w następne lata.
Muszę wspomnieć jeszcze o tym przepięknym wydaniu. Książka wygląda tak wspaniale, że będzie z pewnością idealnym prezentem na święta. Śliczna okładka, z której aż wypływa zimowy klimat, a malowane brzegi to idealne dopełnienie całości.
Jeśli szukacie pięknej i pełnej emocji zimowej powieści, umiejscowionej we wspaniałym miejscu, to koniecznie sięgnijcie po tą książkę. ❄🎄
"...kiedy czegoś pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu."
"Magiczne miejsce w urokliwej zimowej scenerii, roziskrzone tysiącami migoczących świateł i otulone odurzającym zapachem świerka, cynamonu i pomarańczy. Witajcie w krainie, gdzie wszystko wydaje się możliwe, a oczekiwanie na cud rozgrzeje nadzieją nawet najbardziej oziębłe serca."
To właśnie do tego miejsca chciałaby się udać mała Zosia, aby prosić o swój mały świąteczny cud. I nadarzy się ku temu okazja.
Ale czy cuda, rzeczywiście istnieją?
Czy w wiosce spełniają się marzenia?
"Cuda pokazują, że niemożliwe staje się możliwym, a nie że to, czego pragniemy, dostajemy jak gwiazdkę z nieba. I pamiętaj... nie zawsze to, co uważamy za najlepsze dla nas, właśnie takim będzie."
"Wioska małych cudów" to ciepła historia, której było mi trzeba. Tu nie ma zawrotnych akcji, szalonego tempa (no może oprócz szlonych dzieci, które chciałyby całą wioskę zwiedzić w jeden dzień), jest spokój, rodzinne tajemnice ból, ale również nadzieja na lepsze jutro.
Bohaterowie to cudowne miłe i ciepłe osoby, szczególnie Pani Aniela, zapach jej ciastek poczuć można było na każdej stronie.
Z początku było mi trudno połapać się w tym wszystkim. Postaci jest sporo, fabuła przedstawiona jest z perspektywy kilku osób, ale im dłużej czytałam, tym lepiej poznawałam tych ludzi i z biegiem czasu zrozumiałam, dlaczego autorka w taki sposób ich przedstawiła.
Przyznam, że bardzo długo kazano nam czekać na rozwikłanie zagadki, co stało się z Kostkiem. Miałam w głowie wiele scenariuszy, ale tego, co wyszło się nie spodziewałam.
"Wioska małych cudów" znajduje się również na Legimi. Jednak moim zdaniem, tę książkę trzeba trzymać w dłoni, aby poczuć ten cudowny klimat, usłyszeć cichy dźwięk małych dzwoneczków oraz zobaczyć te piękne kolorowe światełka. Książka otula niczym kocyk, rozgrzewa jak gorąca czekolada z cynamonem i pomarańczą.
Idealna historia na nadchodzący świąteczny czas, aby odpocząć po wigilijnej kolacji.
Autorka ma cudowny styl pisania, książka ochłonęła mnie na ładnych kilka godzin.
Opisy, które nam serwowała, pozwalały znaleźć się nam oczami wyobraźni w tej pięknej, malowniczej wiosce i spędzić wspaniałe chwile z bohaterami.
Szkoda, że u nas nie ma takich wiosek, wiele bym dała, aby zaszyć się na takiej, na dwa tygodnie zdała od świata.
Na koniec dodam, że książka jest przepięknie wydana, trzymanie jej w dłoniach to prawdziwa przyjemność i na pewno zajmie honorowe miejsce na mojej półce.
Jeśli nie znacie jeszcze pióra autorki, to czeka Was cudowne spotkanie.
Pani Ola jak nikt potrafi wyczarować cudowny nastrój.
Tym razem zabiera nas w magiczne miejsce w zimowej scenerii. Czytając, czułam mróz na policzkach, słyszałam skrzypienie śniegu i dźwięk dzwoneczków.
Wioska Małych cudów, bo oto o tym miejscu mowa, otwiera swe podwoje na cały miesiąc przed świętami Bożego Narodzenia. Miejsce to jest znane z wyjątkowej magii, która otwiera najbardziej zatwardziałe serca. Cuda? Tak! Tu się dzieją cuda.
Nie łatwo zdobyć wejściówkę, albowiem podczas turnusu dzieci i dorośli mają moc atrakcji. Pieczenia pierniczków, warsztaty artystyczne, jazda na łyżwach i sankach. Widzicie to? Bajka, prawda?
To miejsce tworzą niesamowici ludzie. Felicja, Aniela i inni. Mają swoje troski i ciche marzenia. Zmieniają życie odwiedzających, czasem o tym nie wiedząc. Zosia marzy o wizycie w wiosce, nie może uwierzyć w swoje szczęście, kiedy dostaje bilet. Chce poprosić Mikołaja, by spełnił jej drugie marzenie. I nie jest do miś czy nowe klocki. Adam, jej starszy brat, nie podziela entuzjazmu. Jest pogubiony i przytłoczony sytuacją rodzinną. Czy czas wioski znów zadziała?
Zaufajcie mi, przepadniecie w małych cudach na cały wieczór (lub trzy ?).
Ta ciepła historia pozwoli Wam się oderwać od codziennych trosk i otuli jak ciepły kocyk.
Przyjaźń, magia, śnieg, Mikołaj, pierniczki. Czegóż więcej?
Bardzo polecam!
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że z biegiem lat święta tracą swój wyjątkowy urok. Czas pędzi nieubłaganie. Wszystko dzieje się za szybko, za wcześnie. Ten pęd nie wiadomo za czym sprawia, że gdzieś głęboko w nas zatraca się prawdziwy sens oczekiwania i przeżywania Świąt Bożego Narodzenia.
Kiedy dopadają mnie takie myśli, sięgam oczywiście po książki ulubionych autorów i autorek! Książki o tematyce świątecznej, które pozwalają przypomnieć sobie, o co tak naprawdę w tej całej magii świąt chodzi.
Aleksandra Rak niewątpliwie potrafi przywołać w czytelniku dobre uczucia i emocje. Pisze w tak ujmujący sposób, że wraz z biegiem książkowej fabuły, czujemy niemal namacalnie, wszystkie duchy świąt. Skupiamy się na opowieści, która całą swoją wymową przypomina nam o tym, co jest w życiu najważniejsze. Czemu służy ten wyjątkowy w roku czas. Zatrzymujemy się w refleksji nad znaczeniem słów, gestów, relacji w naszym życiu. Zaczynamy dostrzegać czym tak naprawdę są małe cuda codzienności i jaką mają wartość dla naszego życia.
,,Wioska małych cudów" to przepiękna, baśniowa wręcz opowieść świąteczna dla dorosłych. Miejsce stworzone przez autorkę, zachwyca klimatem i cudowną świąteczną aurą. Przywodzi na myśl zaczarowaną krainę, w której spełniają się marzenia, wszystkie problemy znajdują swoje rozwiązanie, zepsute relacje ulegają poprawie i wokół człowieka dzieją się prawdziwe cuda. Miejsce, do którego na pewno każdy z nas, z nadzieją i przyjemnością by się udał.
To pokrzepiające miejsce znajdujące się w urokliwej zimowej, scenerii otula czytelnika zapachem aromatycznych korzennych przypraw i świerku. Rozjaśnia mroki życia i myśli tysiącami kolorowych, migoczących świateł. Odkrywa cuda ukryte w codzienności. Uczy empatii, zrozumienia i otwarcia na drugiego człowieka.
Aleksandra Rak w tej pięknej powieści pochyla się nad istotą, sensem i znaczeniem marzeń w życiu człowieka. Dotyka poczucia straty i prób uporania się z nią. Przygląda się rodzinnym relacjom, uczuciom, planom i potrzebom. Subtelnie i z delikatnością udowadnia, że z każdej sytuacji jest wyjście. Warto tylko wierzyć i mieć nadzieję. Otworzyć swoje serce, poświęcić czas i uwagę.
Z całego serca polecam!
,,Wioska małych cudów" to kolejna książka, której klimat powoli wprowadza w Świąteczną atmosferę. Autorka w niesamowity sposób oddała ten magiczny czas. Pełno w niej świecidełek i ozdób, oraz zapach cynamonu i pomarańczy. Ta książka to wspaniały relaks po ciężkim dniu.
Akcja tej książki rozpoczyna się już po Święcie Wszystkich Zmarłych, kiedy to pada informacja o otwarciu Wioski Małych Cudów. W ofercie jest dużo atrakcji, ale liczba wejściówek jest ograniczona. Bilet do tego magicznego miejsca wygrywa Zosia, która przy okazji ma nadzieję spełnić swoje największe marzenie. Felicja to kobieta, która w tym roku nie potrafi cieszyć się świąteczną atmosferą. Nie może pogodzić się z nagłym zniknięciem brata, Adama. Aniela pracuje w Wiosce od wielu lat. I to dzięki niej to miejsce jest tak magiczne. Jednak gdy pojawiają się problemy na pomoc wzywa swojego siostrzeńca.
Autorka w magicznej powieści splata ze sobą los różnych osób, których życie nie wygląda tak jakby chcieli. I chociaż jest to historia paru osób, która składa się w całość, to nie znajdziemy tutaj chaosu.
Bohaterowie tej książce to zwykli ludzie jak my, którzy pragną w tym magicznym okresie by spełnił się ich mały cud. Są to ludzie, którzy posiadają jak każdy z nas zmartwienia i problemy.
Książka zdecydowanie należy do tych z gatunku refleksyjnych. Dostarcza ona również emocji. Są momenty, które sprawią, że na Waszych ustach pojawi się uśmiech, ale również takie, które wywołają łzy.
,,Wioska małych cudów" to cudowna książka. Napisana jest lekkim stylem, dzięki czemu czyta się nie tylko szybko, ale również przyjemnie. Jeśli robicie listę świątecznych książek to koniecznie zapiszcie tej tytuł.
Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu cudów. Nie jakiś magicznych i nierealnych, a takich najzwyklejszych, które mogą wydarzyć się każdego dnia - szczera rozmowa z bliską osobą, uśmiech poprawiający humor w najgorszy dzień, bliskość, czułość, czy zwykłe uściśnięcie dłoni. To właśnie o takich cudach pisze Aleksandra Rak w swojej świątecznej powieści ,,Wioska małych cudów" wydanej nakładem Wydawnictwa Flow.
,,Wioska małych cudów" przenosi nas w Bieszczady, do malowniczego miejsca, o którego odwiedzeniu marzy każde dziecko. Mowa tutaj o zimowej wiosce pełnej elfów, świeżo wypiekanych pierników, gorącej czekolady, prószącego śniegu i oczywiście ze Świętym Mikołajem gotowym na wysłuchanie życzeń wszystkich dzieci. To tam dzieją się cuda, spełniają wszystkie marzenia, a czas płynie wolniej. I wiesz co? Aleksandra Rak sprawiła, że to książkowe miejsce naprawdę tętni życiem, a czytelnik zagłębiając się w lekturze może poczuć się jakby sam przeniósł się do zimowej wioski fantazji i aktywnie uczestniczył w życiu Wioski.
W swojej powieści autorka na przykładzie losów kilku bohaterów ukazuje nam życie takie jakim jest. Każda z postaci mierzy się z innym problemem i co bardzo mi się podoba, owe problemy nie znikają same z siebie pod wpływem ,,magii świąt", a posiadają logiczne rozwiązanie, do którego dostrzeżenia bohaterowie muszą dojrzeć. I pomimo, że akcja poprowadzona jest na kilku płaszczyznach i z perspektywy kilku postaci to całość jest jasna, klarowana, spójna i napisana w taki sposób, że od lektury naprawdę ciężko jest się oderwać. Każdy wątek jest dopieszczony i przemyślany w najmniejszym szczególe pokazując nam, że po każdej burzy kiedyś wreszcie wychodzi słońce.
Jednak powieść ta byłaby niczym gdyby nie jej bohaterowie - niezwykle realistyczni, z pełnym bagażem doświadczeń, trudnych emocji i słabości. Każdy ma swoją unikalną historię, która tak naprawdę mogłaby być historią każdego z nas i to chyba w tej książce jest najpiękniejsze. Bo tak naprawdę różnorodność postaci i ich problemów sprawiają, że każdy może odnaleźć tutaj cząstkę siebie.
Pisząc o ,,WIosce małych cudów" nie można powinąć cudownego wydania - brokat, klimatyczna zimowa grafika, barwione brzegi w słodkie psiaki. Całość na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach i sprawia, że po książkę sięga się z jeszcze większą przyjemnością.
,,Wioska małych cudów" to piękna historia dająca nadzieję na lepsze jutro. Opowiada o relacjach, marzeniach i zmianach na lepsze, które mogą do nas przyjść w najmniej oczekiwanym momencie. Jest to powieść niezwykle klimatyczna, nastrojowa i otulająca szczelnie niczym ciepły kocyk. Jeżeli chcesz poczuć prawdziwą magię świąt i przenieść się wioski, gdzie prawdziwe cuda się zdarzają koniecznie sięgnij po ,,Wioskę małych cudów". Serdecznie polecam!
Czasem na naszej drodze stają ludzie, którzy niczym anioły niosą nam pomoc. Trzeba tylko usłyszeć ich szept, który w życiu bohaterów tej ciepłej, uroczej...
Tegoroczne święta nie będą łatwe dla Asi. Jej ojciec po wielu latach wychodzi z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za morderstwo. Nie może liczyć na nikogo...
Przeczytane:2024-11-09, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 12 książek 2024, 26 książek 2024, 52 książki 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Ebook, audiobook,
Chyba każdy z nas chciałby trafić do takiej wioski małych cudów. Ta książka to kolejna zimowo świąteczną powieść, po którą sięgnęłam w tym sezonie.
Felicja jest córką właścicieli Wioski Małych Cudów. Co roku od listopada do grudnia, przez dwa miesiące goszczą u siebie wiele dzieci, u których wywołują uśmiech na twarzy i dają im szansę na spełnienie marzenia. Tego roku jednak będzie inaczej. Fela jest pogrążona w smutku bo tęskni za kimś kto z dnia na dzień ją opuścił.
Zosia wygrywa bilet właśnie od tej wioski, tam ma nadzieje, że spełni się jej najskrytsze marzenie, którego nie chce nikomu wyjawić.
Aniela to taki dobry duch Wioski Małych Cudów. Wie o wszystkim, i uwielbia czynić dobro. W tym roku ona potrzebuje pomocy i prosi swojego siostrzeńca by pomógł i jej jak i wszystkim małym dzieciom, które przybędą do Wioski.
Czy w tej Wiosce naprawdę dzieją się cuda? Jakie marzenie ma mała Zosia? Czy Fela poradzi sobie ze stratą?
Och jaki ta książka miała klimat. Aż chciało się czytać i czytać. Przyznam, że sama zamarzyłam by wyjechać do takiej Wioski Małych Cudów, tam problemy życia codziennego schodzą na dalszy plan. Każde dziecko jest uśmiechnięte od ucha do ucha i wierzy, że zdarzy się cud. Nie tylko najmłodsi w to wierzą.
Trochę bohaterów w tej powieści się przewija, jednak każdy z nich jest zupełnie inny i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Autorka stworzyła w tej historii naprawdę świetny klimat. Zwyczajnie czułam już tą zimę, to że święta są coraz bliżej, aż zachciało mi się już stworzyć świąteczny klimat. To naprawdę udało się idealnie.
Ogólnie cała książka jest cudowna.
Wydaje mi się, że to było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i na pewno nie ostatnie.
Czas z tą historią spędziłam naprawdę bardzo przyjemnie. Niemalże do samego końca byłam ciekawa jakie życzenie ma mała Zosia, skoro jej list poruszył Felicję. To musiał być bardzo wyjątkowy list, bo dzieci zazwyczaj proszą o materialne rzeczy, a ten przypadek był inny.
Gorąco wam polecam tę historię, zwłaszcza teraz gdy święta są coraz bliżej. Gwarantuję, że przyjemnie spędzicie z nią czas i wzbudzi ona w was naprawdę wiele emocji.